środa, 4 września 2013

62. Pobieramy się !

-Lauro ale to wielka szansa.
-April to radio to całe twoje życie. Rezygnujesz z niego przez jakiegoś durnia w garniturku ?
-Czas na zmiany. Sama wyprowadziłaś się z Sheffield, więc wiesz o co chodzi. Miałaś gorzej, ale ja jestem w podobnej sytuacji i nie mam zamiaru dłużej siedzieć w Londynie. Wystarczy mi bycia poszkodowaną w tym związku i tych wszystkich dziennikarzy. Po prostu nie zniosę minuty dłużej w tym mieście.
-Ale spróbuj. Ta decyzja może być jedną z twoich najgorszych.
-Jeżeli tak będzie, w co wątpię, będę sobie pluła w brodę, ale taka jest moja decyzja. I zdania nie zmienię.
-April przemyśl to.
-Myślałam już od miesiąca. I zdecydowałam już. Zabieram się stąd i zostawiam ci moją robotę. Mam nadzieję, że to ty zmienisz zdanie.
-Nie. Kocham to co robię i nie zamienię na nic innego.
-Nie dasz się przekonać, co ?
-Nie.
-W takim razie mam nadzieję, że radio będzie dalej dobrze funkcjonowało.
-Nie popieram tego co robisz. - pokiwałam głową.
-Starzy ludzie muszą ustąpić miejsca dla młodych i kreatywnych ludzi.
-Wcale nie jesteś stara.
-Ale młoda też nie. - zaśmiała się. - Decyzji nie zmieniam i zostaje przy swojej wersji. - wzięła swoje pełne pudełko z biurka. - Nie martw się tylko jedź do Max'a, zjedźcie wspólnie kolację, spędzajcie wspólnie czas i cieszcie się życiem. Skoro go kochasz to powinnaś przy nim być. Siedzisz tu od rana, a jest już wieczór.
-April.
-Nie ma aprilowania, jęczysz mi tu od rana, uszy puchną, jestem zmęczona i głodna, chcę się spakować i pójść spać. Odpocząć.
-Kiedy wyjeżdżasz ?
-Jutro rano.
-Tak szybko ?
-Nie ma sensu dalej tu tkwić.
   Westchnęłam. Nie podobało mi się to co robiła April, wcale.
-Trzymaj się kochana i czekam na zaproszenie.
-Jakie zaproszenie ? - zapytałam zdziwiona.
-Na wasz ślub. - zaśmiała się i wyszła z biura, a ja za nią.
-Na to jeszcze przyjdzie czas. - kobieta zamknęła drzwi na klucz i ruszyła przodem.
-Informuj mnie o wszystkim i dzwoń.
-Pewnie, ty też jak stanie się tam u ciebie coś ciekawego. - weszłyśmy do windy.
-Masz to jak w banku.
-Może masz rację co do tej zmiany środowiska. Pewnie zrobi ci to na lepsze. Ale i tak nie podoba mi się to co zrobisz z radiem.
-Skoro ty nie chcesz przyjąć mojej oferty to musiałam jakoś wymyślić jak to zrobić.
-Ale znasz tego gościa ?
-Z papierów jakie mi pokazał okazał się dobrym kandydatem na moje stanowisko.
-Kiedy go poznam ?
-Powinien być już w poniedziałek.
-Szybko.
-Starałam się. - drzwi się otworzyły i wyszłyśmy najpierw z windy, a później z budynku radia.
-Zobaczę cię jeszcze kiedyś ? - zapytałam stojąc przy jej samochodzie.
-No oczywiście. - uśmiechnęła się.
-Kiedy ?
-Pewnie za jakiś czas. Leć do Max'a już. Do zobaczenia. - pocałowała mnie w policzek i wsiadła do samochodu.
-Obyś znalazła tam szczęście. - powiedziałam, a kobieta zamknęła drzwi i wyjechała z parkingu.
   Wsiadłam do swojej Truskaweczki i wróciłam do domu. Było mi ciężko z tą decyzją, ale to decyzja April i jej życie, więc nie miałam w tej sprawie nic do gadania. Wlokłam się na górę i otworzyłam drzwi, torebkę i kluczę rzuciłam na szafkę, a buty w róg. Przeciągnęłam się i ziewnęłam.
-Ktoś tu jest zmęczony. - Max mnie objął i pocałował, wtuliłam się w niego.
-April odeszła. Od poniedziałku będę miała nowego kierownika.
-Nie przyjęłaś jej propozycji ? - pogłaskał mnie po głowie.
-Nie mogłabym spokojnie siedzieć w jej fotelu przy jej biurku w jej biurze i zajmować się papierkowymi sprawami. Po prostu bym nie podołała temu zadaniu.
-Mam nadzieję, że twój nowy kierownik nie będzie zbytnio przystojny, bo jeszcze mi cię odbije. - spojrzałam na niego.
-Tsa. - poklepałam go po torsie i poszłam do kuchni, chciałam wyjąć z lodówki sok, ale moją uwagę przykuł nakryty stół z pełną zastawą i świeczką na środku. - Max ?
-Podoba się ? - objął mnie od tyłu całując w szyję.
-Jest przepięknie, ale z jakiej to okazji ?
-Nasza miesięcznica. Spotykamy się już dwa miesiące.
   Na śmierć o tym zapomniałam.
-Ooo.
-Dobrze, że przynajmniej ja o tym pamiętałem. - zaśmiał się i zaprowadził do stołu.
-Nie jestem dobrą dziewczyną. - powiedziałam poprawiając sztućce przede mną.
-Jesteś wspaniałą dziewczyną tylko, że zabieganą. - Max podał mi parujący talerz.
-Ślicznie pachnie.
-Smakuje jeszcze lepiej.
-Nie wiedziałam, że z ciebie taki kucharz.
-Ja też. - uśmiechnął się. - To smacznego. - spojrzał na mnie wyczekująco.
-Nawzajem. - faktycznie potrawa lepiej smakowała niż pachniała czy wyglądała, w życiu nie jadłam niczego lepszego. - Musisz częściej gotować. Masz talent.
-Z tym talentem to dziękuję, a co do drugiego to pozostańmy przy tym, że to ty gotujesz.
-Leń.
-Nie leń tylko zapracowany mężczyzna.
-I tak dobrze, że przez te dwa miesiące nie wyjeżdżaliście nigdzie na dłużej.
-Już za jakiś czas wyjeżdżamy do stanów, ale to długi i ciężki temat. Nie rozmawiajmy teraz o tym.
-Na jak długo ? - zaczęłam bawić się jedzeniem na talerzu.
-Na dwa miesiące. - Max odłożył widelec. - Po co o tym wspomniałem ? Teraz będziesz mi tu cały wieczór smutać.
-Nie będę. - sztucznie się uśmiechnęłam. - Dziewczyny jadą ?
-Nom.
-Wszystkie ?
-Kels, Nare i Nathalie.
-A ta od Nathana ?
-Nawet nam jej nie przedstawił.
-Lipa. - zaśmiałam się.
-Chcesz lecieć z nami, ale jednak radio cię tu trzyma co ?
-Bingo. - blado się uśmiechnęłam i nabiłam na widelec warzywo.
-To twoja decyzja. Ale nie rozmawiajmy teraz o tym.
-Tak, to zły temat do rozmowy w taki dzień jak dziś. - przestałam o tym myśleć i cieszyłam się chwilą.

-Mam coś dla ciebie. - powiedział Max zabierając talerze ze stołu, wypiłam do końca wino z kieliszka.
-Ciekawa jestem co. - uśmiechnęłam się.
-Żeby zobaczyć co to jest musisz przejść do sypialni.
-Czy ta prośba ma dwa znaczenia ? - niepewnie wstałam, a Max się zaśmiał.
-To wyjdzie w praniu.
-Pranie ? No cóż zaciekawiłeś mnie teraz. - wyszłam z kuchni kierując się do sypialni słyszałam, że za mną podążał cicho Max.
   Otworzyłam lekko drzwi, a moja szczęka spadła na podłogę. Pomieszczenie było zaciemnione i jedynym źródłem światła były zapalone świeczki, które leżały na meblach, parapecie i podłodze, ta z kolei była usiana cała w czerwone płatki róż. Widok był przepiękny, nie sądziłam, że ktoś kiedyś zrobi coś takiego dla mnie. Byłam baardzo miło zaskoczona.
-I jak ? Podoba się ? - zapytał Max obejmując mnie od tyłu.
-Jeszcze pytasz. - cicho się zaśmiałam nie mogąc odwrócić wzroku od zmiany wyglądu naszej sypialni.
-Twój prezent leży na łóżku. - pokazał na nie, a ja zauważyłam na nim granatowe pudełko, podeszłam tam czując delikatne płatki pod stopami, miłe uczucie.
   Usiadłam, bo nie wiedziałam jak zareagują moje nogi na widok tego co było w środku, więc nie chciałam się kompromitować niepotrzebnie. Spojrzałam na stojącego w drzwiach Max'a, a ten tylko zachęcił mnie głową do otworzenia pudełka. Wzięłam je do ręki, było dosyć ciężkie. Otworzyłam wieczko i zobaczyłam śliczny srebrny naszyjnik. Coś na wzór kołnierzyka, ale w bardzo subtelnej i delikatnej wersji, wyglądał jakby za moment miał się rozpaść.
-Jest prześliczny. - powiedziałam ciągle patrząc na niego. - Max nie musiałeś. - spojrzałam na chłopaka, który był już przy mnie.
-Ale jak go zobaczyłem to od razu wiedziałem, że ci się spodoba. Siła wyższa. Daj założę ci go.
   Delikatnie wyjęłam naszyjnik z pudełeczka i wstając podałam George'owi, wzięłam włosy na lewą stronę, a on szybko i sprawnie zapiął mi naszyjnik na karku, przejrzałam się w lustrze. W blasku świec naszyjnik pięknie odbijał światło i dawał tym magiczną poświatę, jakby się świecił. Był przepiękny.
-Nigdy nie dostałam nic piękniejszego.
-Nic nie przebiję twojej urody. - pocałował mnie szyję i objął w pasie kładąc swoje dłonie na mój brzuch lekko podnosząc top do góry, kiedy jego palce dotknęły mojej skóry lekko się wystraszyłam, ale szybko pokochałam ten dotyk.
   Usta Max'a błądziły po mojej szyi, a ręce czule głaskały brzuch. Zachwycona tymi doznaniami pozwalałam mu na więcej i napawałam się jego dotykiem. Zamknęłam oczy i przechyliłam głowę dając mu większy dostęp do mojego ciała. Pocałunki Max'a z chwili na chwili były składane coraz wyżej, aż doszedł do kącika ust, wtedy obrócił mnie w swoją stronę i z miłością oddawał mi pocałunki, a ja je z tym samym oddaniem oddawałam. Zdjęłam mu koszulkę, a on szybko zrobił to samo z moją. Znowu zaczął całować szyję i zaczął schodzić niżej. Podniósł mnie, a ja instynktownie oplotłam swoje nogi na jego biodrach. Teraz składał pocałunki na moim biuście i na obojczyku. Delikatnie położył mnie na łóżku i nadal objęci całowaliśmy się. Gdyby Max miał włosy pewnie włożyłabym w nie dłonie, ale miałam utrudnioną sprawę, więc z pasją gładziłam jego umięśnione plecy, on gładził mój podbródek, a drugą ręką podtrzymywał się. Całą noc spędziliśmy w swoich uściskach i pocałunkach na zmianę się kochając. Pamiętam, że zmęczeni tym nocnym maratonie zasnęliśmy wtuleni w siebie nad świtem. Naszyjnik cały czas był na mojej szyi.



***Perspektywa Nareeshy***


-Seev, a spójrz na te. Są śliczne.
-Są idealne. - mój narzeczony szybko spojrzał na wzór jaki trzymałam w dłoniach.
-Czyli zaproszenia na ślub mamy już ustalone ?
-W zupełności. - Siva zabrał mi wzór i włożył do pudełka z innymi rzeczami uzgodnionymi przez nas na ślub, a resztę zaproszeń wrzucił do drugiego, w którym było wszystko co odrzuciliśmy.
-To teraz sala ? - zapytałam przeglądając katalog z salami weselnymi w Dublinie.
-Na ile gości w ogóle potrzebna jest nam sala ?
-Od ciebie będzie 86 osób, a ode mnie 94. Czyli 180.
-Zaokrąglijmy do 200, bo może ktoś nam jeszcze wpadnie do głowy. A chłopaki są już wliczeni ?
-Tak z dziewczynami. Teraz zależy ile osób przyjdzie z osobami towarzyszącymi, a ile nie.
-No właśnie i jest teraz problem.
-To może sala na 250 osób ?
-Myślę, że to dobry pomysł.
   Jeszcze godzinę przeglądaliśmy katalog dopóki nie zdecydowaliśmy się na tą idealną. Położoną niedaleko Kościoła z pokojami na nocleg parę metrów obok. Duża, przestronna spełniała wszystkie nasze wymogi.
-Ten dzień był ciężki. - Siva ziewnął się przeciągnął leniwie.
-Masz rację, ale i tak dużo rzeczy już uzgodniliśmy, nie sądzisz.
-Nie spodziewałem się, że uda nam się to już uzgodnić dzisiaj.
-Ja też. - schowałam katalog do pudełka z rzeczami na ślub, jeszcze raz spojrzałam na obrazki sali w środku, nie mogłam uwierzyć, że od sakramentalnego 'tak" dzieli mnie zaledwie kilka miesięcy.
-Co nam jeszcze zostało ? - zapytał.
-Dekoracje, jedzenie, alkohol, ubrania, wybór obrączek, wizyta u księdza i to chyba wszystko. - wyliczałam.
-Że też o tym wszystkim pamiętasz, ja nie mam głowy do takich rzeczy.
-To zasługa dobrej organizacji.
-To kiedy ogłaszamy te wieści reszcie ?
-Może jutro ?
-Okay. To rano do nich zadzwonię i powiem, żeby na 14 przyjechali do domu.
-No dobrze. Idę pod prysznic.
-Schowam te pudła.

   Obudziłam się w mocnym uścisku mojego narzeczonego, a już za jakiś czas męża. Nie mogłam uwierzyć w to, że się pobierzemy. Wydawało mi się to takie nierealne i odległe, ale z drugiej strony byłam tym podekscytowana i zadowolona. Udało mi się bez budzenia chłopaka wstać z łóżka i poszłam do łazienki. Po pół godzinie wyszłam z niej w pełnej gotowości. Siva jeszcze spał, zdziwiłam się, bo wskazówki na zegarze dawno temu przekroczyły godzinę 10, ale przecież nie zbudzę go. Niech śpi. Poprawiłam swoją sukienkę i zajęłam się śniadaniem. Przygotowałam naleśniki i zagotowałam wodę na kawę. Po 10 minutach zszedł mój przystojniak.
-Hej. - buziak. - Długo dzisiaj spałeś.
-No właśnie wiem. - potargał swoje włosy, które jeszcze nie postawił na żel i zabawnie się mu układały. - Co dobrego jemy ?
-Naleśniki. - podała mu talerz z ciepłymi jeszcze plackami.
-Dziękuję. - i zaczął zajadać, a ja szybko do niego dołączyłam z kubkami kawy.
-Powiadomiłeś już chłopaków o naszym małym zebraniu ?
-Tak, wysłałem do nich sms-y.
-To dobrze.
-Ale umówiliśmy się o 13, bo później Jay nie mógł.
-Dlaczego ?
-A gdzieś tam jedzie z Nathalie i ma zarezerwowane miejsca.
-Miło.
-No, fajnie, że są ze sobą szczęśliwi, mimo tego co się między nimi działo. Bardziej martwi mnie Nath.
-Tak. Coś przed nami ukrywa.
-Raczej kogoś.
-I to bardzo ładnego ma tego ktosia.
-Tylko dlaczego nas jeszcze oficjalnie nie przedstawił ?
-No i tu jest kolejny problem. - spojrzałam na niego.
-Czyżby Młody się nas wstydził ?
-Może boi się waszej reakcji na tę nowinę lub woli uchronić jego miłość jak najdłużej się da przed dziennikarzami.
-To też może być przyczyną.

-To co jedziemy ?
-Tak. - uśmiechnęłam się wiedząc co za parę chwil się wydarzy.
   Dojechaliśmy po 10 minutach i zadowoleni weszliśmy do pełnego już salonu. Wszyscy nas już wyczekiwali. Zdenerwowany Jay trzymał Nathalie za dłoń, a drugą pisał coś w telefonie. Nath również był wpatrzony w urządzenie. Kels z Tom'em o czymś dyskutowali i do rozmowy włączyli się również Laura z Max'em.
-No jesteście już. - Kevin wszedł za nami do salonu.
-No jesteśmy. - powiedziałam i dostałam od wszystkich zainteresowanie.
-Fajnie, że już jesteście, bo trochę się nam spieszy. - Jay podniósł złączone dłonie jego i Nathalie, schował telefon do kieszeni, a Nath trzymał go w dłoni, ale na nas patrzył.
-To żeby nie zwlekać i dać wam wolny dzień powiemy to chyba od razu, bez owijania w bawełnę, co ? - Siva na mnie spojrzał, a ja z wielkim bananem na twarzy ogłosiłam reszcie :
-Pobieramy się !
   Wszyscy ze zdziwieniem i zaskoczeniem na nas spojrzeli.
-Oczywiście wszyscy jesteście zaproszeni na tę uroczystość. Zaproszenia również dostaniecie. - powiedziałam nie mogąc się powstrzymać od mówienia.
-Ale jak to ? - wydukał niepewnie Max.
-Normalnie, stary. - zaśmiał się Seev.
-O jacie ! - Kels szybko wstała i do nas podeszła. - Jak się cieszę ! - przytuliła nas.
   No i się zaczęło - pomyślałam i za chwilę zostaliśmy przytłoczeni gratulacjami, pytaniami i stertą innych rzeczy, które dostarczaliśmy reszcie. Do naszego mieszkania wróciliśmy dopiero późnym wieczorem, więc szybko zasnęliśmy.


Hej !
Witam w środku tygodnia, parę dni po rozpoczęciu roku szkolnego. I jak u was ? Bo u mnie to nawet szkoda gadać ;)
Jay chciał zrobić dzisiaj  twitcama, ale nie wypaliło ;D Za to mamy nasze kochane #WW
Tabum ! Taką oto nowinę miała nasza Siveesha.
Już dwa miesiące, a ja piszę to od ok. 5 msc. Troszkę zeszło ;)
Do następnego ! I mam nadzieję, że nie powtórzy się to samo co pod ostatnim rozdziałem, tylko 2 kom. ? 

*przepraszam za wszelkie błędy, ale nawet nie chcę mi się ich dzisiaj sprawdzać

4 komentarze:

  1. Łihi :)
    Na dobre wieści przyszedł czas... prawdę mówiąc, gdy przeczytałam tytuł posta, to zbytnio nie wiedziałam, kto może się pobierać, lecz gdy doszłam do momentu prezentu na łóżku, jakoś pomyślałam, że to Max się oświadczył Laurze :)
    No ale z tym to mnie zaskoczyłaś, ci powiem :)

    Pisz szybko kolejny rozdział (również i na drugim blogu), więc z tej racji życzę ci dużo weny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. hehe;p Pobierają się?;p
    Jak słodko!! Oooo cudnie;pp
    Ej no myślałam, że już Max się będzie oświadczał... jeszcze to pudełko i wg... a tu naszyjnik;p Też słodko;pp
    hehe;p Jakie sextime;pp
    Czekam na next;p
    Życzę weny<3;p

    OdpowiedzUsuń
  3. Ty wredoto!
    Tytuł posta, cudowna kolacyjka, świece w sypialni i pudełeczko na łóżku... A tu naszyjnik!
    Aśka no, bez kitu, zarzucałaś mi, że nie pozwalam Michaelowi i Alex żyć w głębokim uczuciu i z gromadką dzieci.
    A ty co?
    Max niech się oświadcza. I chyba zaczął coś tam działać (mam na myśli sceny łóżkowe...)?
    ;p

    OdpowiedzUsuń
  4. To ja myślałam, że Max oświadczy się Laurze, ale z drugiej strony chodzą ze sobą tylko 2 miesiące... No nic, ale supcio, że Seev i Nar będą małżeństwem :)rozdział bardzo mi się podoba, zniecierpliwiona czekam na następnego c: Weny twórczej, i pozdrowienia ode mnie i Franka (mojego kota), który właśnie zjadł kwiatki :D

    OdpowiedzUsuń