poniedziałek, 29 lipca 2013

49. Żebyś nie zaczął szczekać.

-To wytłumacz mi jeszcze raz dlaczego do nas przyszłaś ? - zapytała Nathalie, używając formy "my" na co spojrzałam na nich i zauważyłam, że Jay też to wychwycił.
-No, więc przyszłam do was. - zaakcentowałam ostatni wyraz. - Bo Max razem z Tom'em oglądają mecz w rezydencji The wanted, Nathan pojechał na zakupy, bo na weekend wpada do niego Jess, Kelsey poszła sama na paznokcie, a Seev z Nareeshą pojechali na weekend za miasto. I miałam dwie propozycje, albo wrócę do domu i spędzę sama dzień, albo przyjdę do was i was po wkurzam.
-Albo zostaniesz z chłopakami w domu i pooglądasz z nimi mecz. - Jay włożył sobie do buzi kawałek naleśnika.
-Nie kochanie. Ja bym im ciągle donosiła piwko i jedzonko. A Tom kazał mi ci przypomnieć, że jutro robisz śniadanie. - chłopak pokiwał głową i sama zjadłam naleśnika. - Ale jak wam przeszkadzam w planach to powiedźcie to się usunę.
-Nie. - powiedziała szybko Nathalie, nawet za szybko. - I tak chciałam z tobą porozmawiać.
-Czyli mam się już zmywać ? - zapytał Jay.
-Nie teraz. Później. - odpowiedziała Nat.
-Nie no spoko. - wrócił do jedzenia, ale zauważyłam, że się zasmucił.
-Nie no, ty sobie zostań do kiedy chcesz. - zwróciłam się do Jay'a. - My możemy pogadać jutro. - spojrzałam na Nathalie.
-Nie. Dzisiaj. - znowu szybka reakcja, nie rozumiałam o co jej chodzi.
-Nie przejmuj się Laura. Zaraz się zbieram. - powiedział zjadając ostatniego naleśnika.
-Powiesiłaś ramkę ode mnie w sypialni ? - zapytałam Nathalie kładąc na talerz nagryzionego naleśnika.
-Tak. - odpowiedziała z pełną buzią.
-Mogę zobaczyć ? - wstałam już od stołu.
-Pewnie. - rzuciła i szybko opuściłam pomieszczenie, nie była mi w głowie ramka, ale musiałam jakoś wyciągnąć stamtąd Nathalie. - Nathalie ! Chodź tutaj ! - wydarłam się jak przeszłam próg sypialni.
-No co jest ? - wpadła do pokoju, a ja zamknęłam za nią drzwi.
-Co ty odwalasz ?
-Nie wiem o co ci chodzi. - przełknęła to co miała w buzi.
-Wyrzucasz Jay'a z domu i to jeszcze w jaki sposób ?! - próbowałam nie krzyczeć, żeby chłopak mnie nie usłyszał, ale i tak podniosłam odrobinę głos.
-Ja go nie wyrzucam. - niepewnie powiedziała Nathalie.
-Nie wcale. Jak pyta czy ma iść, to ty mówisz, że tak, ale później. A jak mówię, że możemy pogadać jutro to szybko zaprzeczasz. Nathalie moja ty niedorobiona siostro, ta scena w kuchni wyglądała tak jakbyś wyrzucała Jay'a z mieszkania. A on się zasmucił.
-Mówisz ? - zastanowiła się nad moimi słowami.
-Yhym.
   Do drzwi ktoś zapukał.
-Hej. Nie chcę przeszkadzać, ale chciałem się pożegnać. - spojrzał na zamyśloną Nathalie, która nawet nie zdała sobie sprawy z jego obecności.
-Nathalie mowiąc później miała na myśli wieczór, a jest popołudnie, więc jeszcze z nami posiedzisz. - uderzyłam lekko dziewczynę w ramię. - Prawda ? - spojrzałam na nią.
-Tak. Źle się wyraziłam. - powiedziała i wzięła chłopaka za rękę.
   Usiedliśmy w salonie na kanapie, gdy nagle Nathalie podskoczyła na kanapie jak oparzona.
-Laura ! - spojrzała na mnie dużymi oczami.
-Taak ? - zapytałam niepewnie patrząc na Jay'a, który miał podobny wyraz twarzy co ja.
-A ty wiesz, że Kate wychodzi za mąż ? Dostałam wczoraj od niej zaproszenie na ślub.
-Kate ? - mina mi zrzedła. - Pójdziesz ?
-Nie wiem.
-To twoja przyjaciółka. Idź.
-No ale . . .
-To, że ja nie żyję z nią w przyjaźni nie znaczy, że masz rezygnować ze ślubu.
-Jaka Kate ? - zapytał Jay.
-Kate Allen. Najpodlejsza istota pełzająca po powierzchni ziemi i pech chciał, że Nathalie się z nią zaprzyjaźniła i przez to czasami musiałam się z nią spotykać. A uwierz mi, że wcale nie chciałyśmy się widywać, ale obie kochałyśmy i kochamy Nat, więc się poświęcałyśmy. - powiedziałam.
-Chciałam was pogodzić. - powiedziała dziewczyna.
-Wiem, ale pewnych rzeczy nie da się naprawić kotek. - uśmiechnęłam się do niej.
-Allen ? - zapytał Jay.
-No tak. - odpowiedziała Nathalie obojętnie, zła, że Jay wcina nam się w rozmowę. - Moja mama miała tak kiedyś na nazwisko. - powiedział i wciął szklankę soku do ręki.
   Zamyśliłam się, bo co jeżeli ta Allen i ta 'moja' Allen to te same kobiety ? Imię i nazwisko się zgadzało. Ale czy obie te postacie mieszkały w tym samym mieście ? Co jeżeli to okaże się prawdą i
-Laura ! - wybił mnie z rytmu krzyk Nathalie.
-Tak ?
-Nie pójdę na to wesele.
-Jak chcesz. Jay, a gdzie mieszkała twoja mama wcześniej ? - zapytałam Jay'a.
-W sensie w dzieciństwie ? - pokiwałam głową. - W Mansfield, a co ?
-A, bo miałam tam znajomą, która kiedyś mi mówiła, że znała niejaką Maureen Allen i tak pomyślałam teraz, że może miała na myśli twoją mamę. - palnęłam coś byle, by zmyć podejrzenia.
-Może. - Jay włączył telewizor, a Nathalie zła, że olałam sprawę z tym całym ślubem się do mnie nie odzywała.
-Muszę już lecieć gołąbeczki. Trzeba zrobić zakupy na jutro. - powiedziałam.
-Przecież ty nie masz samochodu. - powiedziała Nathalie.
-Są taksówki, z resztą zakupy nie będą ciężkie.
-Ale miałyśmy pogadać.
-Wpadnę do ciebie na drinka wieczorem to sobie pogadamy. Pa. - pożegnałam się z nimi i wyszłam z kamienicy.
   Szybko zbiegłam ze schodów i przebiegłam na druga stronę ulicy jeszcze kawałek i już widziałam moją kamienicę. Pierwsze drzwi, drugie i już byłam w domu. Teraz na spokojnie mogłam przemyśleć całą tą sprawę. Wyjęłam z teczki list, a z portfela zdjęcie. Położyłam to na łóżku, na którym sama później wylądowałam. Przeleciałam wzrokiem po liście, który znałam już na pamieć w poszukiwaniu tego momentu.  Znalazłam.
"Maureen Allen miaszkała w Mansfield jest to miejscowość w hrabstwie Nottinghamshire."
   Imię, nazwisko, miejscowość się zgadzały i jeszcze to zdjęcie, wzięłam je do ręki, a list odłożyłam. Czyżby to była prawda ? A jeżeli tak to co to oznacza ? Usłyszałam trzask drzwiami. Szybko schowałam do torebki list, a zdjęcie do portfela, który później również wylądował w torebce.
-O tu jesteś. - w drzwiach pojawił się Max.
-No hej. - uśmiechnęłam się do niego. - Już po meczu ?
-Tak. - buziak.
-I kto wygrał ?
-Manchester ma się rozumieć. - uśmiechnął się dumnie.
-Dobrze, że jesteś, bo trzeba zrobić zakupy.
-Zakupy ? - skrzywił się.
-No tak. Musimy coś jeść. - nie przekonałam go. - Jak nie chcesz jechać to daj mi kluczyki od samochodu, sama pojadę. - wyjął z tylnej kieszeni wiązankę kluczy, ale mi ich nie dał.
-Przecież nie będziesz tego taszczyć sama. - powiedział po dłuższej chwili i wyszliśmy z mieszkania.
-Ale naprawdę jak wolisz zostać w domu to zostań. Jak będę pod kamienicą to najwyżej zadzwonię i pomożesz mi wnieść torby na górę. - nie był zachwycony perspektywą zakupów, ale tą z oddaniem mi auta również. - Och Max ! Jesteś gorszy niż dziecko. To, że raz. Powtarzam raz. - pokazałam mu wyciągnięty palec wskazujący. - Przez przypadek uszkodziłam samochód, nie oznacza, że jestem złym kierowcą. Nie uszkodzę ci autka.
-Musisz wiedzieć, że bardzo, ale to bardzo kocham moje cztery koła i z reguły ich nie pożyczam.
-Nie ufasz mi. - stanęłam z założonymi rękami na klatce piersiowej.
-Kochanie, oczywiście, że ufam. - podszedł do mnie i położył ręce na moich ramionach. - Ale to samochód. - lekko się uśmiechnął.
-Naprawdę ? Myślałam, że wół towarowy. - strzeliłam w myślach facepalma, minęłam go i weszłam do garażu, usiadłam po stronie dla pasażera, czyli po lewej i czekałam na Max'a, ten po chwili przyszedł i pojechaliśmy.
-Ale jedziemy do tego centrum handlowego w centrum. - powiedziałam.
-A nie możemy pojechać to tego marketu co zawsze ? - skomlał.
-Nie. Skoro jesteśmy samochodem to zrobimy duże zakupy, a żeby zrobić duże zakupy to trzeba pojechać do centrum. Logiczne, prawda ?
-Dlaczego ty traktujesz mnie jak głupka ? - spojrzał na mnie.
-Bo jesteś głupkiem. - wystawiłam mu język i pocałowałam w policzek.
-Już wiem dlaczego Nathan jest sam.
-Ej. - dostał w ramię.
-No przecież żartowałem.
-Masz słabe żarty. - wysiadłam i ruszyłam ku wejściu, obejrzałam się za siebie, Max niemrawo wysiadał z auta. - Zakupy same się nie zrobią. Przystojniaku. - dorzuciłam w gratisie i się do niego uśmiechnęłam, ten tylko założył okulary i szybko do mnie podszedł.
   Po bitych dwóch godzinach wyszliśmy ze sklepu spożywczego.
-Dlaczego nie kupiliśmy piwa ? - zapytał Max, zapalając papierosa.
-Bo jest w domu. Możesz nie palić przy mojej osobie ? - odgoniłam dłonią dym od siebie.
-Bo się rozpuścisz. - rzucił przewracając oczami.
-Chcesz się truć to proszę bardzo, ale ja chcę pożyć dłużej niż ty. Idę jeszcze po bibeloty do drogerii, poczekaj tu. - powiedziałam i weszłam do sklepu, do koszyka wrzuciłam tusz, krem do rąk, olejek do opalania i wsuwki, zapłaciłam za zakupy i wyszłam.
-Mówiłaś, że idziesz po bibeloty, a nie było cię ponad 20 minut.
-Ale ty marudzisz. Robisz za chłopaka i dziecko. Żebyś nie zaczął szczekać.
-I merdał ogonkiem. - wystawił mi język.
-Z tego co się orientuję to nie masz ogonka.
-Kto ci wie. - wziął mnie pod boki i weszliśmy do sklepu z dekoracjami do domu.
-Po ci to ? - zapytał Max, gdy brałam okrągłe podstawki pod szklanki i kufle.
-Żebyś tym swoim piwem nie zalała obrusu, tylko te podstawki. - pomachałam mu nimi przed nosem.
-A to ? - zapytał chwilę później, gdy przyglądałam się krótkim firanką.
-Tak zastanawiam się nad ich powieszeniem w kuchni, słońce trochę razi. Nie zauważyłeś ?
-Faktycznie, weź te.
-Myślisz ?
-No. Będzie ładnie wyglądało.
   I tak ładne leciutkie, białe firanki trafiły do koszyka.
-Spójrz jakie śliczne doniczki. - powiedziałam i zostawiając go samego podeszłam do regału z kolorowymi doniczkami.
-Przecież my nie mamy kwiatków. - powiedział jak do mnie podszedł.
-No właśnie i może czas najwyższy to zmienić. Z resztą jest parę w mieszkaniu, co ty gadasz ?
-Te co ususzyłem ?
-Jak to ususzyłeś ?! - odstawiłam doniczki i na niego spojrzałam.
-No, bo ty mi kiedyś mówiłaś, żebym je podlał.
-No pamiętam.
-No i ja o tym zapomniałem.
-I ?
-No i dwa dni później mi się o tym przypomniało, ale one już uschły.
-I co z nimi zrobiłeś ?
-Wyrzuciłem.
-Max ! Przecież można je było podlać. One na pewno nie uschły jak już coś to zwiędły, ale jak by dostały wody to by się zregenerowały. Ty to jednak jesteś głupi. Teraz trzeba kupić i doniczki i kwiatki. Taka z tobą robota. - odeszłam.
-A co z doniczkami ? - zapytał stojąc przy regale.
-Już mi się nie podobają. - stanęłam obok stoiska z doniczkowymi kwiatami.
-Ale mi się podobają. - Max włożył do koszyka cztery małe doniczki z wesołymi buźkami, a piąta mi pokazał, miała napis "Przepraszam, że wyrzuciłem twoje kwiatki." roześmiałam się i włożyłam ją do koszyka, następne pół godziny zastanawialiśmy nad wyborem kwiatków.
-To już skończyliśmy. Nieśmy to do samochodu i do domu. - powiedziałam do Max'a gdy wyszliśmy ze sklepu.
-Możemy to zanieść do samochodu, ale jeszcze nie wracamy do domu. - szliśmy w kierunku wyjścia.
-Jak to ?
-Muszę jeszcze coś kupić.
-To nie możemy teraz ?
-Nie, jak odniesiemy zakupy.
-Ale ty kombinujesz. - władowaliśmy zakupy do bagażnika obok zakupów spożywczych i na nowo weszliśmy do centrum.
-Jubiler ? - przeczytałam szyld sklepu, do którego wchodziliśmy, Max tylko mnie pociągnął za rękę i weszliśmy do środka.
-Dzień dobry. - przywitał się Max ze starszym mężczyzną stojącym za ladą. - Chcielibyśmy się dowiedzieć jaki rozmiar pierścionka ma moja dziewczyna. - strzeliłam facepalma, spojrzałam na Max'a z miną "Bitches, please", a ten tylko wyszczerzył się w odpowiedzi.
-Mogę rączkę ? - zapytał ze śmiechem w głosie mężczyzna, podałam mu dłoń, a Max się przysunął, by widzieć co się będzie działo.
-Na moje oko to będzie ósemka, ale dla pewności się upewnimy. - wyjął pierścionek w tym rozmiarze i założył na serdecznego palca, pierścionek był srebrny z żółtym oczkiem, nie przypadł mi do gustu, ale rozmiar się zgadzał, a po to była cała ta szopka.
-Ten jest dobry. - powiedziałam zdejmując pierścionek i oddając go mężczyźnie.
-Bardzo dziękujemy. - powiedział Max i po chwili wyszliśmy z jubilera.
-Jeszcze chcesz gdzieś pójść ? Tu obok jest sklep z garniturami i sukniami ślubnymi.
-Nie wiem o czym mówisz. - powiedział Max, po czym przygarnął mnie do siebie i dał soczystego buziaka w policzek, zadzwonił mi telefon.
-No hej Nathalie. . . . No wracam do domu z zakupów. . . . Okey to wpadnę tak za jakieś pół godzinki. . . . No, pa. - rozłączyłam się.
-Idziesz do Nat ? - zapytał się Max otwierając mi drzwi od samochodu.
-Obiecałam jej. Chce ze mną o czymś pogadać.
-A kolacja ?
-Zjem coś u niej.
-Nie ma mowy.
-Co ? - spojrzałam na niego.
-To co słyszałaś. Bez kolacji cię nie puszczam i kropka.
-Okay. A co mi zrobisz ?
-A na co masz ochotę ?
-Na naleśniki. - Bosz jak mi się chciało naleśników.
-No to jak tylko wejdziemy do domu to podwijam rękawy i robię ci naleśniki.
-Tsaa. Jasne. Już to widzę. - zaśmiałam się.
-Zobaczysz.
 
-Nie wierzę ! - wyjęłam telefon i zrobiłam Max'owi zdjęcie, miał na sobie mój fartuszek i smażył naleśniki.
-A nie mówiłem ? - zaśmiał się. - Nie dodajesz tego na twittera, prawda ?
-Nie wcale. Już to zrobiłam. - wystawiłam mu język.
    Wstawiłam to zdjęcie, a pod spodem napisałam.
"@MaxTheWanted jeszcze nigdy nie wyglądał tak sexi ; P A ja czekam na moje naleśniki xoxo"
-Nie spodziewałem się tego po tobie. - powiedział niby urażony.
-No widzisz. Nie znasz mnie wystarczająco dobrze. - zaśmiałam się. - O patrz Tom odpisał. "@LauraGonzales @MaxTheWanted ty go jeszcze nie widziałaś w akcji ; D wbijam na naleśniki lol".
-Zabawny. - rzucił Max i podał mi mojego naleśnika.
-Taki bez przekazu ten twój naleśnik. - powiedziałam wyjmując z lodówki maliny i serek waniliowy. - Postarałbyś się bardziej dla swojej wspaniałej dziewczyny.
-Która wrzuca moje sexi zdjęcia do sieci.
-Już byś chciał sexi. Na to kochanie to musisz jeszcze poczekać. - wystawiłam mu język.
-Zabawna.
-Powtarzasz się. 
   Zjadłam moje naleśniki i szybko pobiegłam do Nat.
-No hej. Przepraszam, że tak późno, ale Max kazał mi zjeść kolację.
-Tak jak za dobrych starych czasów jak twoja mama nie wypuszczała cię do mnie przed obiadem. - zaśmiała się i weszłyśmy do środka.
-No faktycznie. - uśmiechnęłam się. - Co cię trapi ? Jak to wesele to możesz iść, ja się nie obrażę, to twoja przyjaciółka.
-Nie chodzi o Kate. Chodzi mi o Jay'a.
-Nie chcesz z nim zerwać prawda ? - zatrzymałam się w połowie kroku.
-Nie, nie. Chcę, żeby się do mnie wprowadził. Wiem, że mieszkanie jest małe, ale chcę żeby tu był. I chciałam się zapytać co o tym myślisz, bo nie chcę spalić się przed nim.
-Ja uważam, że to twoje życie i jeżeli się kochacie i planujecie wspólną przyszłość to powinniście, ale to zależy tylko od was. 
-Bo wiesz, ty już masz to za sobą. Max z tobą mieszka i chciałam się zapytać czy tego nie żałujesz ?
-Nie. Mimo, że czasami bywa uciążliwy i takie tam to decyzji nigdy w życiu bym nie zmieniła.
-To już wszystko wiem. - uśmiechnęła się.
-A gdzie nasze drinki ? - przypomniało mi się.
-Same się nie zrobią, zapraszam do kuchni. - Nathalie się zaśmiała i poszłyśmy do kuchni.


Hej ! 
Tydzień z wami mijał mi baardzo długo, mam wrażenie to minął miesiąc ;P
Ale już jestem i mam nadzieję, że wrócę do regularnego dodawania rozdziałów. Nadzieja jest zawsze, prawda ?
Och ten nasz Lax. Bardzo kłótliwy, ale zabawny związek zrobił nam się z tych dwojga ;D prawda ?
To do następnego ;)

poniedziałek, 22 lipca 2013

48. Rozpierducha na całego.

   Była sobota, głowę rozsadzał ból po wczorajszym piciu, a obok mnie spał twardo Max. Jako nasz kierowca musiał pozostać trzeźwy, a ja z Nathanem nie pożałowaliśmy sobie procentów. Przecież trzeba było opić za szczęście młodych narzeczonych, za szczęście nowej pary ( Jay + Nathalie ) i oczywiście za szczęście dla naszej kochanej Siveeshy w nowym mieszkaniu. Tyle okazji, więc trzeba było się napić. Zeszłam z łóżka i wstałam, lekko się zachwiałam, bo pod nogami miałam moje szpilki z wczoraj. Co one robią w sypialni pod łóżkiem ? Odrzuciłam je stopą dalej i dokuśtykałam do kuchni gdzie nalałam sobie wody z cytryną do szklanki i później przyszykowałam więcej lemoniady w dzbanku z myślą o Nathanie. Nalałam kolejną porcję i zwątpiłam w to czy zostanie coś dla brata, ale miałam to najzwyczajniej gdzieś i nalałam sobie kolejną dokładkę. Najwyżej zrobię mu kolejny dzban życiodajnej wody. Głowa mnie strasznie bolała, więc zaczęłam przeszukiwać szafki w celu znalezienia tabletek przeciwbólowych. W kuchni takowych nie znalazłam, więc poszłam do łazienki. Jedna szafka, pusto. Apteczka również. Ostatnia szansa w ostatniej szafce. Było w niej sporo różnych kosmetyków, które za chwilę wypadły, by wpaść z ogromnym hałasem do umywalki. Zakryłam uszy na sam dźwięk, ale w zlewie znalazłam to czego szukałam, więc usatysfakcjonowana wyszłam z małym pudełeczkiem i dwie tabletki popiłam lemoniadą.
-Ty już na nogach ? - zapytał zaspany Max wchodzący do kuchni.
-No. - powiedziałam chowając głowę między oparte ręce na bladzie.
-Kac męczy. - zaśmiał się i pocałował mnie w czubek głowy, pokiwałam tylko pozytywnie głową.
-Możesz mi jedynie powiedzieć co moje szpilki robiły przy łóżku ? Prawie się przez nie zabiłam rano.
-Jak wróciliśmy po imprezie, a konkretnie po tym jak was wtoczyłem do mieszkania, Nathan legł na korytarzu i usnął, a ty chciałaś iść na karuzelę, co oczywiście w twoim stanie było debilnym pomysłem.
-Dzięki. - burknęłam pod nosem.
-Mówiłaś coś kochanie ? - pokiwałam przecząco głową. - No i ja ci powiedziałem, że nie ma nigdzie czynnych karuzeli, i że pójdziemy popołudniu. Zgodziłaś się i zawędrowaliśmy do sypialni. Oczywiście w tym momencie ty chciałaś runąć na łóżko, bez wcześniejszego zdjęcia sukienki lub prysznica, co jest zrozumiałe w tym stanie, no więc trzeba ci było pomóc w zdjęciu kiecki, ale pod żadnym pozorem nie pozwoliłaś sobie zdjąć butów, więc dla świętego spokoju zostawiłem cię w tych butach na nogach i usnęłaś. Później poszedłem po Nathana na korytarz, ale ten zdążył się zmyć do siebie, więc miałem łatwiejszą sprawę, bo tylko go zarzuciłem na łóżko, bo leżał jak trup na podłodze i go przykryłem. U niego nawet nie męczyłem się z rozebraniem, bo nie miałem siły. Jak wróciłem do sypialni po wcześniejszym prysznicu ty sobie spałaś w najlepsze, więc zdjąłem ci te cholerne buty i rzuciłem gdzie popadnie, bo byłem mega zmęczony. A do tego teraz jestem nie wyspany. - w międzyczasie przyszykował nam pyszne kanapeczki na śniadanie, a ja wypiłam cały dzbanek lemoniady.
-Przepraszam. - podeszłam do niego i delikatnie pocałowałam.
-Za co ? - zdziwił się.
-Za to, że jesteś niewyspany.
-Lepsze to niż na kacu. - uśmiechnął się zwycięsko i usiadł przy stole z kawką i kanapkami.
-Tsaa. - zrobiłam drugi dzbanek lemoniady dla Nathana i z herbatką zrobioną przez Max'a zasiadłam do śniadanka.
-Żujesz tą kanapkę od 10 minut. - zaśmiał się Max.
-Jakoś nie jestem głodna. - zabrałam jedno pisemko ze stołu. - Patrz, o nas. - podsunęłam mu artykuł na całą stronę o nas w gazecie.
-Piszą, że wszyscy na początku myśleli, że to tylko kolejny flirt Georga. - relacjonował to co czytał. - Ale po licznych naszych wspólnych wypadach i zdjęciach to chyba coś poważniejszego. Zacytowali jeszcze moje wypowiedzi z wywiadów o tobie i . . .
-I ? - popiłam herbatę.
-Piszą o tobie. - powiedział niepewnie.
-Ciekawa jestem co ? - obracałam nadgryzioną kanapką w dłoniach.
-O twoim wypadku. - kanapka wyleciała mi z rąk.
-Co ?
-No spójrz są zdjęcia i jeszcze wypowiedź tego faceta, którego samochód uszkodziłaś. Piszę, że " Każdemu mogła się zdarzyć taka wpadka, wcale nie jestem jakoś specjalnie zły. Załatwiliśmy sprawę między sobą, więc nie ma co rozkopywać sprawę." - wyrwałam mu gazetę z rąk.
"Zacznijmy od początku. Nasza Panna Gonzales przyjechała do stolicy pięć lat temu, gdy w wypadku samochodowym zginęli jej rodzice. Rozpoczęła pracę w radiu "Music Ever" gdzie zyskała sławę i miejsce w Top 5. Oraz gdzie poznała naszych przystojniaków z The wanted. Jak donoszą anonimowi świadkowie od samego początku można było wyczuć chemię między Max'em a Laurą. George zaangażował się w ten związek już od początku. Pierwsza randka w domku letniskowym boysbandu poza miastem. Romantyczne klimaty zakończone dużą imprezą z resztą członków włącznie z ich połówkami. Ale Panna Gonzales nie znalazła szczęścia tylko i wyłącznie w ramionach Pana Georga. Bliskie relacje utrzymuję również z Nathanem i Jay'em, gdzie ostatni często jest spotykany z pewną tajemniczą brunetką. Wiemy również, że w domu boysbandu zaszły diametralne zmiany. Siva ze swoją dziewczyną Nareeshą wyprowadzili się z domu, by zamieszkać we wspólnym mieszkaniu, naszemu spostrzegawczemu fotoreporterowi udało się wychwycić zdjęcie, na którym słynna projektantka butów ma na serdecznym palcu pierścionek. Zaręczynowy ? Nie dostaliśmy jeszcze potwierdzenia. Coraz rzadziej można również zobaczyć Max'a nocującego w domu, czyżby on również postanowił zamieszkać ze swoją wybranką ? Jay również jest widywany w domu dopiero po północy i dzięki relacją świadków możemy się dowiedzieć, że spędza on dużo czasu w jednym z barów w zachodniej części Londynu. Czyżby nasz boysband uciekał pod pantofle kobiet ? Czekamy na oficjalne potwierdzenia tych informacji."
   Na tle artykułu były zdjęcia moje i Max'a z miasta. Moje i Nathana w centrum handlowym po naszych zakupach zakończonych lodami. Moje i Jay'a z wyjazdu do Newark. Zdjęcia dłoni Nareeshy i ich nowego lokum. Oraz niewyraźne zdjęcia Jay'a z Nathali.
-Skąd oni to wszystko wiedzą ? - zapytałam oglądając zdjęcia.
-Fotoreporterzy są wszędzie.
-Wody. - do kuchni wszedł blady i wygnieciony Nathan.
-Na blacie masz. - powiedziałam nie podnosząc wzroku znad gazety.
-Może lepiej będzie jak się ujawnimy ? - zapytał Max.
-No w końcu. Jesteście ze sobą już półtora miesiąca. Ile chcecie się ukrywać ? - dodał swoje Nathan.
-Myślisz ? - podniosłam wzrok.
-Rozmawiałem o tym z Kevinem i Martinem. Oni też mówią, że nie ma żadnego problemu, żeby się ujawnić.
-W takim razie okey. - perspektywa tego, że nie musielibyśmy się ukrywać w domu przed paparazzi mi się podobała. - A jak oni się dowiedzą więcej o moich rodzicach ? - zapytałam wystraszona.
-My im nie powiemy. - zapewnił Nathan zabierając kanapki ze stołu.
-Świnie same wygrzebią. - dodałam.
-A myślałem, że lubisz paparazzi. - powiedział Max.
-Wtedy pod szpitalem owszem, ale nie teraz.
-Sama widzisz. Takie życie.
-Że też musiałam się zakochać w tobie.
-A ja w tobie. - Max podszedł by mnie pocałować.
-Max odwieziesz mnie dzisiaj do domu z moimi gratami ? - zapytał Nath przerywając nam pocałunek.
-Młody ty też zawsze wybierzesz odpowiedni moment. - Max odsunął się ode mnie na parę centymetrów.
-No sorry, ale jak będę chciał popatrzeć na wymienianie śliny to włączę sobie film przyrodniczy.
-Phi. Max. Czy ty to słyszałeś ? - spojrzałam na chłopaka z udawanym fochem. - Nathan właśnie powiedział, że jesteśmy zwierzętami. A ja chciałam dzisiaj zrobić moją słynną zapiekankę, ale będąc kotkiem, pieskiem czy niedźwiedziem raczej jest to nie możliwe.
-Oj tam od razu powiedział. Tak tylko palnąłem niewinnie. Na kacu jestem. - Nathan zrobił niewinną minę.
-No nie wiem. - dalej się z nim droczyłam.
-No siostra nie daj się prosić. - klęknął przede mną ze złożonymi rękami.
-Teraz mamy na ciebie haka. - Max zrobił mu zdjęcie jak mnie błaga. - Ale teraz wstawaj, bo od klękania przed Laurą to ja jestem odpowiedzialny. - Max pomógł mu wstać.
-Czego ja się dowiaduję ? - zapytałam z założonymi rękami na klatce piersiowej.
-No co ? Prawdę mówię. - Max podszedł i mnie objął od tyłu.
-To co z tą zapiekanką ? - zapytał Nathan.
-No zrobię, ale jak się ogarnę i tobie też radzę, bo w tym stroju to ty niezbyt wyglądasz. O sobie nawet nie mówię. Mogę przewidzieć, że mój makijaż oczu jest na całej twarzy, a włosy są w totalnym nieładzie.
-Rozpierducha na całego. - powiedział Max za co dostał łokciem w żebra.
-Dzięki za wsparcie. - rzuciłam przez ramię.
-Do usług.
-To może ty Laura pójdziesz pierwsza do łazienki. - powiedział Nathan.
-Aż tak źle wyglądam ? - zdziwiłam się, ale szybko zniknęłam w łazience ze świeżymi ubraniami.
   Nie było tak źle. Makijaż oczu nadal był na oczach z tym, że rozmazany. Zmyłam go i od razu wyglądałam świeżej. Włosy były jako to określił Max " w totalnej rozpierdusze " więc najpierw je rozczesałam, a później wchodząc pod prysznic umyłam i nałożyłam odżywkę, po czym znowu spłukałam kosmetyk z włosów. Dokończyłam prysznic i po wytarciu założyłam czyste ubranie i wycierając włosy w ręcznik zostawiłam je do samoistnego wyschnięcia. Posprzątałam jeszcze rzeczy z umywalki i znowu zajęły miejsce w szafce. Wyszłam z łazienki pozwalając Nathanowi na ogarnięcie się.
-No i teraz wyglądasz jak cywilizowany człowiek. - powiedział Max siedzący na kanapie.
-No dzięki. Wcale źle nie wyglądałam. Żebym ja ci nie powiedziała jak ty wyglądasz jak jesteś pijany.
-No jak ?
-Twoje patrzałki są totalnie wszędzie, a głupi uśmiech nie schodzi z twarzy.
-Tyle, że ja nie mam szopy na głowie i rozmazanego makijażu.
-Spierdalaj.
-Ktoś mówił coś do mnie ? - akurat Nathan wychodził ze swojego pokoju z ubraniami.
-Nie kochanie. Idź do łazienki. - krzyknęłam wychylając się z kanapy.
-Do mnie to z mordą, a do Nathana to "kochanie".
-A powtórzyć ci to co ci wcześniej powiedziałam ?
-Wyżyj się na biednym Max'ie.
-Taki ty biedny jak mysz kościelna. Biedactwo. Może pogłaskać po główce ? - zapytałam opiekuńczym tonem, ten tylko pokiwał pozytywnie głową, pogłaskałam go po łysej główce, a ten pod naciskiem swojego ciała położył mnie na kanapie i przykrył swoim ciałem.
-A na buzi zasługuję ?


   Jego mina mnie rozśmieszyła i z wieeelkim bananem na twarzy pocałowałam mojego biednego chłopaka.
-Zosta . . Okey nic nie widziałem. - do salonu wszedł Nathan z zasłoniętymi ręką oczami. - Ale że tak w biały dzień ze mną w mieszkaniu ? 
   Zaśmiałam się, a Max podparł się na łokciach i spojrzał na swojego kolegę.
-Zostawiłem telefon. - rzucił i już wychodził.
-A co masz zamiar robić sobie gorące fotki ? - zapytał przez śmiech Max czym mnie rozbawił.
-A co chcesz je później obejrzeć ? - Nathan podniósł szelmowsko jedną brew do góry. - Wiem, że chcesz, ale nie dla psa kiełbasa. - wystawił mu język i zniknął.
-Mały gnojek. - rzucił Max z uśmiechem na twarzy.
-Ale jaki uroczy. 
-Jak stąd do Tokio. - Max połączył nas w pocałunku.

-Nathan wrócił na pokład ! - Tom krzyknął na jego widok.
-Wiem, że narzekałem na mieszkanie z wami pod jednym dachem, ale nic nie pobije tych dwoje. - pokazał na nas i weszliśmy do środka domu. 
-Jakieś zastrzeżenia ? - zapytałam.
-Nie chcę być nie miły, ale wolę was nie oglądać w dwuznacznych sytuacjach. 
-Uuuu, bracie to wy tak sobie tam u Laury pogrywacie. - Tom'owi  pojawiły się ogniki w oczach.
-Przynajmniej miałeś pyszne jedzonko. - powiedziałam.
-Jakoś tym mi rekompensowaliście zaburzenia mojej psychiki. - odpowiedział Nathan.
-Jakoś ? Będziesz coś chciał. - przewróciłam oczami.
-Ej no siostra. Nie gniewaj się. - Młody do mnie podszedł i mocno przytulił kołysząc. - Przekonałem cię jakość ?
-Powiedźmy. Gdzie reszta dużych dzieci ? - zapytałam, gdy Nath mnie wypuścił z uścisku.
-Dużych dzieci ? - zainteresował się Max.
-No Jay, Kels, Kevin, Martin.
-Jay u Nathalie, Kelsey poszła zrobić sobie paznokcie, Kevin na górze razem z Martinem coś kombinują w sprawie nagrywania kolejnej piosenki. A Siva z Nareeshą wyjechali na weekend za miasto. - odpowiedział grzecznie Tom.
-Kels poszła na paznokcie i mi nie powiedziała ? Niech ja ją dorwę.
-Spieszyła się myszko. - Tom wystawił mi język, więc i ja mu go wystawiłam.
-I kto tu jest dużym dzieckiem ? - Nathan przewrócił oczami.
-Coś ci nie pasuje ? - zapytał Tom. - Tatusiu ?
-Wal się. - wystawił język i zniknął na schodach.
-Bachor ! - wydarliśmy się wspólnie.
-Jaka zgodność poglądów. - zaśmiałam się.
-Jak jest możliwość pośmiania się Nath'a to każdy w to wchodzi. - powiedział Max i ruszyliśmy do salonu.
-Mam nadzieję, że zostaniecie na dłużej ? Młody się ulotnił, Kelsey nie ma, organizatorzy też zajęci. Co ja będę biedny sam robił w tym dużym domu ? - zapytał Tom.
-Możesz posprzątać. - z kanapy zdjęłam opakowanie po chrupkach, puszki po piwie i ręką zrzuciłam na podłogę resztki jedzenia, zrobiłam to oczywiście z obrzydzeniem na twarzy.
-To Jay. - sprostował Tom.
-Można było przewidzieć. On zawsze je za trzech. - powiedział Max i usiadł na czystej już kanapie.
-Spoko, za jakąś godzinę przyjdzie ekipa sprzątająca. - powiedział Tom włączając telewizor na kanale sportowym.
-Bo wam rączusie do dupusi przyrosły i nie możecie sami posprzątać po sobie. - byłam zażenowana ich sposobem bycia.
-Czy to gra Manchester ? - Max nagle wstał.
-Kurdę wczoraj był mecz jak byliśmy u Sivy. - Tom również się ożywił.
-Dobrze, że jest powtórka. - Max się odwrócił w moją stronę i zrobił słodkie oczka, jak rano w domu. - Kochanie przyniosłabyś nam piwko i coś do chrupania ? - Tom się dołączył ze słodką minką.
-No przyniosę wam. - westchnęłam i wyszłam do kuchni, wyjęłam piwa z lodówki i coś do chrupania z szafki i zaniosłam im do salonu.
-Jakaś ty kochana. - Max powiedział, gdy podałam mu piwo, a paczkę "do chrupania" rzuciłam na stół.
-Powinniśmy cię na rękach nosić. - dołączył się Tom i tyle było ich uwagi w moją stronę.
   Niezauważona weszłam na schody, zapukałam do dobrze znanych mi drzwi.
-Proszę. - usłyszałam cichy głos.
-Hej ! - powiedziałam niepewnie.
-No właź siostra. - na jego twarzy pojawił się uśmiech.
-Widzę, że robisz porządki. - zamknęłam za sobą drzwi.
-No. Rozpakowałem się i teraz sprawdzam co jest do prania, a co nie, bo dzisiaj będzie pranie.
-Już coś słyszałam na temat waszej "obsługi".
-No to zapewne coś wiesz.
-Coś tam. - zabrałam mu z łóżka jeden z full-capów i założyłam na głowę.
-Ładnie ci.
-Ładnemu we wszystkim ładnie. - wystawiłam mu język.
-Zabawnaś.
-Na całego. A co tu masz ? - na szafce nocnej było małe granatowe pudełeczko, niskie i w kształcie dużego kwadrata, chciałam je wziąć do ręki, ale brat mnie wyprzedził i zdążył zabrać pudełeczko zanim doszłam do szafki. - Tajemnica ?
-Tak. Nie mów o tym chłopakom. - przytulił do siebie pudełko.
-Czy to jest dla kogoś prezent ?
-Być może. - otworzył szafkę w biurku, włożył do środka zawiniątko i zamknął na klucz.
-To co jest w środku musi być bardzo ważne skoro zamykasz szafkę na klucz. - powiedziałam, a Nath schował do kieszeni kluczyk.
-Bardzo dlatego nikt nie może się dowiedzieć o tym. 
-Spoko. Masz to jak w banku. - udałam, że zamykam sobie buzię na kluczyk i wyrzucam go za siebie, na co Nath się uśmiechnął. - Pomóc ci to znieść do piwnicy ? - zapytałam na widok sterty ubrań.
-Możesz. - zabraliśmy ubrania i zeszliśmy na dół.
-Tom ! Masz coś do prania ?! - wydarłam się w salonie do zafascynowanego meczem kibica.
-Już wrzuciłem do kosza. - odpowiedział Tom.
-Okey. - dodałam i zeszliśmy z Nathanem do piwnicy.  - A Jay ?
-Już wczoraj wrzucił.
-To nastawiamy pranie. - i tak wspólnie nastawiliśmy pierwsze pranie, ale z tego co widziałam to na jednym się nie skończy.
-Jak Siva z Nareeshą tutaj mieszkali i Max to robiliśmy dwa prania w tygodniu, a w sobotę to nawet pięć. - powiedział Nathan jak wchodziliśmy na górę.
-Dużo was wtedy było.
-Nom. Ale spójrz. Jay pewnie też zaraz wyprowadzi się do Nathalie, Tom z Kels już szukają małego domku. Zostanę tylko ja no i Kevin z Martinem, ale wtedy będę musiał się wyprowadzić i pewnie sprzedamy ten dom.
-Szkoda by go było.
-No tak, ale jak na jedną osobę to jest za duży, a Tom z Kels szukają czegoś mniejszego. Siveesha też nie chce w nim mieszkać. Ja samotnie to z pewnością. I tak sobie kiedyś myśleliśmy jak byliśmy jeszcze wszyscy w domu, oprócz ciebie z Max'em, że może wy byście chcieli w nim zamieszkać. Zawsze chciałaś duży dom z ogródkiem i basenem. 
-Ale, że my ? Jest jeszcze Jay z Nathalie.
-Jay wczoraj mi powiedział, że on raczej nie chce mieszkać w centrum Londynu. Raczej na obrzeżach. Najchętniej to by się wyprowadził gdzieś pod stolice, ale praca mu na to nie pozwala.
-Wiesz no fajnie by było tu zamieszkać, ale jak na mnie i Max'a to jednak ten dom jest za duży.
-Jak powiększycie rodzinę to będzie w sam raz.
-Przecież my nie będziemy mieć dziesiątki dzieci. Nawet nie wiem czy będziemy razem za rok.
-Będziecie. To miłość od pierwszego zaglądnięcia sobie w patrzałki. - Nath zrobił zeza co spotęgowało mój śmiech na jego wcześniejszą wypowiedź.
-Nathan ale tu jest chyba osiem sypialni, trzy łazienki.
-Cztery. Na dole są dwie. 
-Oo. No to cztery łazienki, ogromny salon, kuchnia, jadalnia. To za dużo jak dla nas.
-Czyli będziemy musieli sprzedać te wszystkie wspomnienia. Wiesz, że mieszkaliśmy tutaj od samego początku stworzenia zespołu ? - usiedliśmy na łóżko w pokoju Nath'a.
-Szmat czasu.
-I wspomnień.
-Nikt wam nie każe go sprzedawać. Możecie go zostawić na imprezy, czy na rodzinne kłótnie, żeby druga strona mogła do niego wrócić na noc.
-No możemy, ale jednak jak będzie tak samotnie stał to może się zaniedbać.
-Na pewno coś wymyślicie.
-Pewnie tak.
-A słuchaj. W czwartek chciałeś ze mną o czymś porozmawiać rano, ale przerwał nam Max. Możesz teraz mi powiedzieć. - przypomniała mi się nasza niedoszła rozmowa.
-Yyyy jakoś nie pamiętam co wtedy chciałem ci powiedzieć. - zmieszał się.
-Jesteś pewien ?
-Tak. - zadzwonił jego telefon. - O Jess dzwoni, przepraszam cię na moment. - odebrał połączenie. - Hej siostra ! Co tam ? . . . Na cały weekend ? . . . Okey. To czekam na ciebie. . . . No to do zobaczenia za godzinę. - rozłączył się. - Jess wpadnie na weekend. Trzeba zrobić zakupy. - chłopak złapał portfel, kluczyki od samochody, okulary i czapkę. 
-Miło, że do ciebie wpadnie. - powiedziałam.
-Poznasz siostrę. - uśmiechnął się jak schodziliśmy ze schodów.
-Nareszcie. 
-Podrzucić cię gdzieś ?
-A wiesz, że byś mógł. Tylko powiem Max'owi.
-To ja wyprowadzę samochód. - Nathan wyszedł do garażu, a ja weszłam do salonu.
-Max ! - odwrócił się. - Jadę do Nathalie.
-Taksówką ?
-Nie. Nathan jedzie na zakupy, bo Jess wpadnie na weekend i mnie do niej podrzuci.
-Aa. Okey. 
-To powiedź Jay'owi, ze jutro jest jego kolej robienia śniadania. - dodał Tom.
-Okey. To pa. - dałam Max'owi buziak i wyszłam na słoneczko.
-Już ? - Nathan siedział w białym audi z okularami na nosie.
-Ile lasek wyrwałeś już na tę brykę ? - zapytałam go wsiadając do owej bryki.
-Wiesz, nie będę się chwalił. - spojrzał szelmowsko zza okularów. - Ale z dziesięć już załapało się na przejażdżkę.
-A od kiedy masz to auto ?
-Od dwóch tygodni. - ruszyliśmy. -To gdzie cię mam podrzucić ?
-Do Nathalie. Mieszka niedaleko mojej kamienicy.
-Jeszcze się dowiem gdzie mieszka moja sisterka.
-Same bonusy. - zaśmiałam się.

-To tutaj. Dzięki i leć na te zakupy, bo będziecie żyć przez ten weekend o wodzie i chlebie. - powiedziałam wychodząc z samochodu.
-Aż tak źle by nie było. Nie ma sprawy. Pa. - pożegnałam się z Nathanem i ruszyłam w stronę kamienicy mojej sis.
   Pierwsze piętro, drugie i upragnione trzecie piętro, znalazłam wzrokiem numer siedem na drzwiach i zadzwoniłam do drzwi, ale nie usłyszałam dźwięku dzwonka, spróbowałam jeszcze raz, to samo. Zapukałam, też cisza, jeszcze raz. Czyżby parka była na mieście ? Przycisnęłam klamkę, drzwi były otwarte to chyba jednak byli w środku. Weszłam do środka i usłyszałam dziwne odgłosy z kuchni. Z każdym krokiem w tamtą stronę mogłam lepiej rozpoznać głosy. Jeden był męski, a drugi damski. Czyli jednak mnie nie zawiedli i zostali grzecznie w domu. 
-Ale ty to źle robisz ! - śmiech Nat. - Za nisko to podrzucasz.
   Zaciekawiona tym co oni wyprawiają w kuchni przycisnęłam klamkę.
-Daj to. Patrz jak robią to profesjonaliści. - para stało do mnie tyłem, Nathalie wyjęła coś z dłoni i Jay i podrzuciła, a dalej pamiętam ciemność i coś ciepłego na twarzy.
   Usłyszałam śmiech Jay'a, a to co wylądowało na mojej twarzy spadło na podłogę, jak się okazało był to naleśnik.
-Ale ja tego nie zamawiałam. - powiedziałam patrząc na leżącego na podłodze naleśnika.
-Laura !? Co ty tu robisz ? - zapytała zaskoczona i wystraszona Nathalie, a Jay śmiał się w najlepsze.
-No wpadłam was odwiedzić. Nie mogę ? To pójdę do siebie i spędzę samotnie dzisiejszy dzień. 
-Nie zostań, ale dlaczego nie zadzwoniłaś ?
-Dzwonek nie działa, pukałam, ale nie słyszeliście. Więc weszłam. I na dzień dobry dostałam obiadem w twarz.
-Pokazywałam Jay'owi jak podrzuca się naleśniki. Przepraszam,
-Nic się nie stało. Ale skoro mowa o naleśnikach to z chęcią zjem.
   Nathalie się uśmiechnęła i mogłam już się z nią kulturalnie przywitać oraz z jej chłopakiem. Szybko zasiedliśmy wspólnie do stołu i pałaszowaliśmy naleśniki.




Ellllo !
Udało mi się napisać rozdział na poniedziałek, tak jak mówiłam ; P
Inspiracje czerpię z życia rodzinnego tak jak niektóre wydarzenia i wypowiedzi bohaterów, to tak na marginesie ; P
Sprostowanie : nie mam nic do blondynek, misie moje. Po prostu ideał kobiety w oczach mężczyzn to właśnie długonoga i cycata blondynka, a właśnie taki ideał kobiety był mi potrzebny do opowiadania, ale to nie znaczy, że nie lubię blondynek ; ) Znam dużo faaaajnych blondynek, np. : niektóre z was ; **
Co by tu jeszcze napisać ? No cóż wydaje mi się, że rozdział wywołał na waszych ślicznych buźkach uśmiech, bo taki miałam zamiar ; P ale chciałam jeszcze poruszyć mnóstwo innych ważnych spraw jak ujawnienie się, sprzedasz domu, sprawę Nath'a i wgl dużo chciałam napisać. 
Oczywiście nie obiecuję, że zdążę napisać rozdział do środy, ale próbujcie szczęścia ; D 
Rozdziałów nadal możecie spodziewać się w poniedziałki, środy i piątki z tym, że nie zawsze one będą ;)
Jestem bardzo podekscytowana faktem, że 11 sierpnia usłyszymy w całości We Own The Night i prawdopodobnie obejrzymy teledysk, a 16 września będzie cały album. Wspaniale !
Paaaa ; ***

środa, 17 lipca 2013

47. Chyba zostanę lesbijką.

   Obudził mnie uporczywy dźwięk budzika i musiałam wyjść z łóżeczka uważając, by nie zbudzić Max'a. Mieli dzisiaj luźny dzień, więc dlaczego nie dać chłopakowi się wyspać ? Wyjęłam granatowe spodenki i białą koszulkę z napisem "4ever in love" do tego czarne niskie trampki i czerwoną torebkę w kształcie worka, do której spakowałam wszystko co było mi dzisiaj potrzebne i z tym strojem ruszyłam w stronę łazienki. Byłam wypoczęta i głodna informacji na temat Tom'a i Kels. Bo jak do tej pory do obydwoje milczeli. Poranna toaleta, strój, makijaż i zrobienie koka i już byłam gotowa. Wyszłam w pełnej gotowości do kuchni i zjadłam płatki śniadaniowe przeglądając gazety na stoliku. Od wprowadzki Max'a przybyło sportowych magazynów i jeszcze dużo innych. Zjadłam śniadanie i wyszłam z mieszkania zostawiając w nim śpiących chłopaków. Całą drogę do radia zastanawiałam się nad wczorajszym wieczorem. A co jeżeli Kelsey powiedziała nie i Tom teraz nie może się pozbierać po rozczarowaniu. Był bardzo zestresowany tym całym wieczorem. Mam nadzieję, że wszystko poszło sprawnie. Tak się zamyśliłam, że wjechałam w tył samochodu przede mną. Wypchnęło mnie przed siebie, by zaraz z powrotem przygwoździć do fotela. Pasy do święta rzecz. Odjechałam do tyłu i zobaczyłam wychodzącego faceta z samochodu przede mną. Próbowałam odpiąć pasy, ale te jak na złość nie chciały się mnie słuchać. Facet wpatrywał się w wgnieciony tył swojego samochodu. Udało mi się wyjść. Mój przód był w lepszym stanie niż auto przed nim.
-Ja Pana bardzo przepraszam. To była moja wina. Pokryje koszty naprawy. - wyjęłam mój notes i długopis. - Tutaj ma Pan numer mojego ubezpieczenia. - podałam mu kartkę z cyframi wziął kartkę bez żadnych emocji. - Nie zadzwoni Pan na policję ?
-Nie. Załatwmy to między sobą. - mówił lekko wystraszony.
-Jeszcze raz Pana najmocniej przepraszam.
-Nie zrobiła Pani tego specjalnie. Chyba ? - powiedział niezbyt przekonująco.
-Oczywiście, że nie. Przez przypadek. Jeszcze raz Pana najmocniej przepraszam. - usłyszałam za sobą dźwięk migawki w aparacie. - Co Pan robi ? - zwróciłam się do faceta z aparatem, który po chwili odszedł bez wytłumaczenia.
-Może Pani jechać dalej. Tym razem prosiłbym ostrożniej. - powiedział kierowca i odjechał.
   Nie chciałam robić porannego korku, więc sama weszłam do samochodu i odjechałam. Czyli pobudkę już mam za sobą. Zaparkowałam przed radiem i rzuciłam okiem na przód samochodu. Moja Truskaweczka jest uszkodzona, a to przez moją nieuwagę. Czeka mnie wizyta u mechanika. Byłam lekko spóźniona, więc szybko weszłam do swojego studia i zaczęłam audycję.
-Miłego weekendu i uważajcie na drodze, bo nie chcemy przecież nakładać pracy mechanikom. - zakończyłam audycję i wyszłam z radia.
   Nie spotkałam nigdzie Matt'a ani April. Czyżby rodzinny wypad ? Phi. Tak bardzo byłam negatywna temu związku i nie wiedziałam co zrobić. Pojechałam do mechanika i już w poniedziałek miałam odebrać samochód. Czyli na weekend będziemy jeździć autem Max'a. A propo. Wyjęłam telefon i wysłałam mu sms czy mógłby po mnie przyjechać, bo ja nie miałam czym. Stałam przed warsztatem i obserwując okolicę czekałam na moją podwózkę. Słoneczko miło pieściło moją skórę ciepłymi promieniami. Pojedyncze ptaki śpiewały na drzewach nieopodal warsztatu, ludzie spacerowali. Była to spokojna i niezbyt ruchliwa uliczka. Całkowicie inna od mojej, na której często jeździły samochody, bo dzięki niej docierali do centrum szybciej. Grzałam się tak w tym słoneczku, gdy zobaczyłam znajomą twarz w oddali. Uśmiechnęłam się do mężczyzny, ale ten mnie nie zauważył. I całe szczęście, bo jak później zauważyłam trzymał za rękę jakąś paniusie. Ile mogła mieć lat ? 20 ? Wyjęłam telefon i zrobiłam tej parze zdjęcie. Nie musiałam dłużej czekać, żeby dostać zdjęcie rozwodowe, na którym Peter całował ową cycatą blondyneczkę. Tym razem mnie zauważył oraz mój telefon. Złączył fakty i już po chwili był przy mnie.
-Co ty robisz dziewczyno ?!
-Wiedziałam, że tylko wykorzystywałeś April ! Tylko po to, żeby twój nieudolny synuś miał posadę, bo z jego poziomem inteligencji, żaden pracodawca, by go nie przyjął. Teraz oprócz mojej niezawodnej intuicji mam dowody. - podniosłam telefon. - Matt ma się zwolnić, a ty masz zniknąć z życia April, bo jak nie to pokaże jej te zdjęcia i tak urządzimy twojego synalka, że nie znajdzie pracy aż do jego usranej śmierci. Zrozumieliśmy się ?
-To nie jest tak jak myślisz. Kocham April ! - jego głos był zdesperowany.
-Jaką April ? - zapytała cycata blondi.
-April kochanie to aktualna dziewczyna tego oto Pana. - wytłumaczyłam plastikowi sytuację akcentując każdy wyraz, by moja wypowiedź trafiła do jej móżdżku.
-Petuś mówiłeś, że jesteś wolny !
-Rybeczko to nie tak.
-Petuś ?! Rybeczko ?! - naśladowałam ich głosy. - Te sprawy załatwiajcie między sobą, ale jak dowiem się, że April przez ciebie cierpi to te zdjęcia trafią do prasy. Zdrada Petera Lee. Każdy będzie to rozchwytywał, a twoja kariera i kancelaria spadną z notowań. - powiedziałam i po chwili wsiadłam do samochodu Max'a.
-Co tu się działo ? - pocałował mnie.
-Mam nareszcie dowody na to, że faceci z rodziny Lee są cholernymi łamaczami serc i dupkami.
-Laura na tropie kłamstwa. - Max się zaśmiał.
-Detektyw Laura Gonzales. Dlaczego ja wcześniej o tym nie pomyślałam ? - roześmiałam się, a po mnie Max.
-A co z twoim autem ?
-Poranna stłuczka. W poniedziałek dostanę moja Truskaweczkę z powrotem.
-Stłuczka ? Truskaweczka ? Wytłumacz mi to.
-No się zamyśliłam i wjechałam na tył samochodu przede mną. Obyło się bez policji, a ja mój samochód, czyli Truskaweczkę, musiałam oddać w ręce miłego Pana w warsztacie. Nadążasz ? - Max pokiwał głową. - No i później jak na ciebie czekałam to zrobiłam obleśne zdjęcia temu całemu Petusiowi i tej lalce Barbie.
-Ładna była. - powiedział i przykuł moja uwagę.
-Że co, przepraszam ? - zapytałam spokojnie.
-No mówię, że ładna była dla blondynka.
-Faceci. Jak ma duże cycki, długie nogi i blond czuprynę to się rzuca w oko. Dupki. - założyłam ręce na klatkę piersiową.
-Ale ty też jesteś bardzo atrakcyjna. - zatrzymaliśmy się na światłach.
-Ja jestem naturalna, a nie wypełniona plastykiem tam gdzie się da. Ale zapomniałam o jednej ważnej rzeczy. Nie mam blond kłaków. Co wy w nich widzicie ? Brunetki są znacznie fajniejsze.
-A Kelsey ?
-Kelsey to spoko babka.
-No widzisz.
-Wyjątek !
-Jezu kobieto przecież powiedziałem tylko, że ta dziewczyna była ładna. - ruszyliśmy dalej.
-No właśnie. Powiedziałeś to tak jakbym ja była gorsza. Bo nie jestem blondi z długimi nogami i rozmiarem G.
-Nie masz blond włosów, ale nogi masz wspaniałe. A co to tego ostatniego to . . .
-No wyrzuć to z siebie !
-. . . to twoje są niezłe. - popatrzał na mój biust.
-Niezłe ?! Człowieku one są prawdziwe, a nie sztuczne ! I nie są niezłe tylko zajebiste i dzisiaj śpisz na kanapie !
   Rzuciłam mu kluczyki do garażu i weszłam do kamienicy. Otworzyłam drzwi do mieszkania i rzuciłam torebkę na szafkę na korytarzu.
-Laura ! - z kuchni wyszedł Nathan.
-Nathan czy ja jestem brzydka ?
-Co ? - chłopak zatrzymał się w połowie kroku. - Nie. Jesteś śliczna.
-Wcale nie mówiłem, że jesteś brzydka. - w drzwiach pojawił się Max.
-A ty się już przymknij, bo twoje zdanie już znam i nie będę rozmawiała z takim człowiekiem jak ty. Jak można jarać się plastikową, wymalowaną lalą !?
-Ja tylko powiedziałem, że jest ładna. - bronił się.
-No właśnie ! - odwróciłam się w jego stronę.
-Ale o co chodzi ? - zapytał Nathan.
-O to braciszku, że twój niedorobiony kolega obraca się na ulicy za kupą plastiku. - pokazałam mu zdjęcie tej całej blondi.
-O mój Boże. Ale ma nogi. - powiedział Nathan wpatrzony w zdjęcie.
-Straciłam wiarę w mężczyzn. Chyba zostanę lesbijką. - wyrwałam bratu telefon i ruszyłam do sypialni.
-Laura ! - krzyknął Max.
-Idź do tej długonogiej blondi. - zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem i zamknęłam je na klucz.


-Laura ! Otwórz te drzwi.
   Max biadolił pod drzwiami do sypialni już od piętnastu minut. A ja w tym czasie kompletowałam strój na wieczorną parapetówę u Sivy i Nareeshy. Wybrałam myślę, że odpowiedni strój i zaczęłam malować  paznokcie, gdy wyschły postanowiłam wyjść i zjeść jakiś obiad. Otworzyłam drzwi i prawię potknęłam się o siedzącego na podłodze Max'a.
-Kochanie. - zaczął.
-Masz prezent dla Sivy i Nareeshy ?
-Mam.
-Co ? - nie utrzymywałam z nim kontaktu wzrokowego i szłam do kuchni, a on za mną.
-Kupiłem butelkę whisky i czerwonego wina.
-Przed imprezą pojedziemy w jedno miejsce i odbierzemy drugi prezent. - weszłam do kuchni, w której jadł zupę Nathan.
-Może się skusisz ? Sam robiłem. - blado się uśmiechnął.
-Pewnie. Głodna jestem. Tobie też radzę zjeść. - zwróciłam się w stronę Max'a i sama nalałam sobie porcję.
-Smacznego. - powiedział Nathan.
-Dzięki nawzajem. - dosiadłam się do stołu.
-Laura nie fochaj na mnie. - powiedział.
-Nathan nie przy jedzeniu. - powiedziałam i dosiadł się Max.
-To było głupie. - zaczął Max.
-O której jest impreza ? - przerwałam jego jakże ciekawą wypowiedź.
-O szóstej. - powiedział Nathan znad talerza.
   Była trzecia, więc miałam jeszcze trzy godziny. Zjadłam i odniosłam talerz do zmywarki.
-Zajmuję łazienkę. - rzuciłam wychodząc i biorąc bieliznę z sypialni weszłam do łazienki.
   Wzięłam prysznic i pozwoliłam sobie przyjrzeć się w lustrze. Akceptowałam siebie taką jaką byłam. Lubiłam swój wygląd i swoja sylwetkę. Max jeszcze zobaczy, że jestem atrakcyjniejsza od tej wypchanej laluni. Ubrałam bieliznę wybraną specjalnie do sukienki i po założeniu szlafroku i związaniu włosów w turban wyszłam z łazienki biorąc jeszcze lokówkę i suszarkę.
-Łazienka jest wolna ! - wydarłam się na korytarzu, by dać chłopakom możliwość odświeżenia się przed parapetówą.
   Weszłam do sypialni i siadając przy toaletce zaczęłam suszyć włosy. Po czym zaczęłam kręcić loki. Do sypialni wszedł Max.
-Przepraszam, ale muszę wziąć ubranie. - powiedział, czego nie skomentowałam. -Nie będziesz się teraz do mnie odzywała ? - odpowiedziała mu moja znacząca cisza i brak zainteresowania, zdegustowany wziął co potrzebował i wyszedł.
   Gdy już spryskałam włosy lakierem zajęłam się makijażem i po skończonej pracy byłam z siebie zadowolona. Jeszcze nie zapomniałam jak to się robi. Było już coraz mniej czasu, a jeszcze miałam odebrać kolaż ze sklepu. Zapakowałam najpotrzebniejsze rzeczy do małej torebki i ubrałam się. Przejrzałam się cała w lustrze i byłam z siebie zadowolona. Wyszłam z sypialni do salonu, w którym siedzieli chłopcy. Max i Nathan byli już gotowi i jak wyszłam podnieśli głowy do góry. Widziałam po ich minach, że wyglądałam baaardzo atrakcyjnie.
-I jak ? Wyglądam nieźle ? - zaakcentowałam ostatni wyraz patrząc twardo w oczy Max'a.
-Zajebiście. - uśmiechnął się.
-Grzeczny chłopiec. - podeszłam do niego i go pocałowałam.
-Skoro ja mam patrzeć na takie widoki to muszę częściej oglądać się za takimi plastikami na ulicy.
-Widzę, że to doświadczenie czegoś cię nauczyło. - podniosłam brwi.
-Bardzo dużo.
-No a na mnie się nie gniewasz ? - zapytał Nathan.
-Już nie. Jakie ciasteczko z ciebie. - powiedziałam do niego.
-A dziękuje. - podniósł kołnierz marynarki do góry.
-Jak mam odebrać kolaż to musimy już jechać. - powiedziałam.
-Kolaż ? - zapytał Max.
-No tak zdjęć Siveeshy. Myślę, że im się spodoba. - powiedziałam poprawiając bransoletkę.
-Pomysłowa jesteś.
-Tak jakoś mnie naszło i postanowiłam zrealizować ten pomysł.
-To jedźmy. - powiedział Nath i Max wziął alkohol, a ja zamknęłam mieszkanie.
   Jechaliśmy czarnym samochodem Max'a i po 15 minutach odebrałam kolaż. Był doskonały i po zapakowaniu go w ozdobny papier ruszyliśmy dalej.
-Jesteśmy już spóźnieni 15 minut. - powiedział Nathan.
-Będziemy mieli wejście smoka. - powiedziałam.
-Najlepsi goście zawsze się spóźniają. - powiedział Max i zaparkował przed olbrzymim budynkiem.
-Niezła miejscówa. - podsumował Nathan.
-Też jesteście tu pierwszy raz ? - zapytałam.
-Nom. - powiedział Nathan i podał alkohol Max'owi i sam wziął swój prezent, czyli zapachowe świeczki w kształcie liter, które tworzyły napis SIVEESHA, sprytny.
-Które piętro należy do naszych gołąbeczków ? - zapytał Max.
-Tamte, które jest najgłośniejsze. - powiedział Nathan i wjechaliśmy windą na piąte piętro.
-Czekajcie miałam gdzieś zapisane, na którym mieszkają. - wyjęłam mój notes z torebki i szybko przerzuciłam stronę z "Laura George" i znalazłam. - Na trzecim. - wcisnęłam guzik i winda znowu ruszyła.
   Nawet na korytarzu można było rozpoznać, ze na tym piętrze mieszka nasz Siveesha. Gustowne dodatki i świeczki. Ich znak rozpoznawalny. Na ścianach zdjęcia butów projektu Nar i różne inne. Max trzymał zapakowany kolaż, a ja alkohol, więc obie ręce miałam zajęte. Chłopak wcisnął dzwonek, ale i tak baliśmy się, że nikt go nie usłyszał, bo muzyka był lekko głośna.
-Wchodzimy ? - zapytał po chwili Nathan.
-Wchodzimy. - powiedziałam i w tym czasie ktoś otworzył drzwi.
-Jesteście nareszcie. - Nareesha promiennie się uśmiechała. - Czekamy na was.
-Mamy coś dla was. - powiedziałam wręczając Sivie alkohole.
-I jeszcze coś do mieszkania. - Max wręczył Nar kolaż.
-O kurczę, duże to. - przywitałam się z Nar i Sivą całusem w policzek.
-I coś ode mnie. - Nathan również się z nimi przywitał.
-Siva spójrz co dał nam Nath. Patrz jakie to słodkie. - Nareesha dała dużego buziaka Nathanowi i mocno przytuliła.
-Pomysłowe. - podsumował Siva.
-Ciekawa jestem co kryje się za tym papierem. - powiedziała Nareesha trzymając kolaż.
-Otwórz. - uśmiechnęłam się i weszliśmy głębiej do mieszkania.
   Zobaczyłam resztę znajomych i się z nimi przywitałam. Nathalie i Jay oczywiście siedzieli razem na kanapie. Z nimi też się przywitałam.
-Śliczna sukienka Nathalie. - pochwaliłam strój siostry.
-Dziękuje. Ale ty wyglądasz bosko.
-Musiałam zwrócić uwagę mojego chłopaka, bo mu woda sodowa do głowy strzeliła.
-Wcale, że nie. - u mojego boku pojawił się Max.
-O co chodzi ? - zapytał Jay i przywitał się z kolegą.
-Kiedyś się z tego będziemy śmiać. - zamknął temat Max.
-O mój słodki Jezu. Siva spójrz jaki śliczny kolaż. Laura ! Max ! Dziękuje wam. Śliczny jest. - dziewczyna nas przytuliła. - Nawet wiem, gdzie go powiesimy. W sypialni nad łóżkiem.
-Będzie tam pasował. - podsumował Siva, a Nareesha mocno cieszyła się z prezentu.
-To za nową drogę życia Siveeshy ! - ktoś krzyknął i oficjalnie zaczęliśmy świętowanie.

-Kelsey jaki śliczny ! - wydarłam się na widok pierścionka na serdecznym palcu dziewczyny. - Jak ja się cieszę to sobie nie możecie wyobrazić ! - byłam mega podekscytowana tym, że jednak Kels powiedziała TAK i teraz z Tom'em tworzą poważny związek.
-Masz zaproszenie na ślub, który odbędzie się w przyszłości. - powiedział uśmiechnięty Tom.
-O jeju. Dziękuje.
-A ja też jestem zaproszony ? - zapytał Max, który znowu pojawił się obok mnie.
-Tu musimy się z Kelsey zastanowić. - odpowiedział chłopak i wywołał falę śmiechu w salonie.
-Opowiadaj jak było. - ponaglałam dziewczynę.
-Cudownie. - rozmarzyła się i pocałowała swojego narzeczonego.
-No spójrz jak oni słodko wyglądają. - powiedziałam do Max'a opierając się o niego tak, że moje plecy wylądowały na jego torsie.
-My też tak wyglądamy. - szepnął mi do ucha, a ja podniosłam wzrok i też się pocałowaliśmy.


***Perspektywa Nathalie***


   Było dużo nowych osób, ale Jay dzielnie przy mnie trwał i nie pozwalał mi z nikim pobyć sam na sam, czyżby się bał, że komuś mogłam się spodobać ?
-Hej ! Jestem Nathan i jestem twoim bratem. - podszedł do nas młody chłopak.
-Hej ! Nareszcie mam możliwość poznać mojego uroczego i młodszego brata. - przywitałam się z nim całusem w policzek i miśkiem.
-Jay tak cię pilnuje, że dostać się do ciebie jest trudniejsze od wyjęcia resztek dżemu ze słoiczka łyżeczką. - posłał Jay'owi szeroki uśmiech.
-A no pilnuję, żeby takie głąby jak ty nie nagadały Nat jakiś głupich rzeczy. - odpowiedział z aluzją w głosie, którą obydwoje dobrze zrozumieli, która została mi nie wyjaśniona.
-Masz na myśli te twoje pijackie piosenki i erotyczne tańce ? - zapytał ze śmiechem w głosie Nathan.
-Zamknij się ! - przyciszył roześmianego kolegę Jay.
-Erotyczne tańce ? - zapytałam. - Brzmi ciekawie. Zatańczysz mi tak kiedyś ?
-Jay tak tańczy tylko i wyłącznie w męskim gronie. - zaśmiał się Nath za co dostał obdarzony zabójczym wzrokiem Jay'a. - Kiedyś ci opowiem. Jak jego nie będzie w pobliżu. - powiedział Nathan i odszedł.
-Czego ja się o tobie dowiaduje ? - zaśmiałam się i go lekko pocałowałam.
-Może kiedyś ci pokaże. - zaśmiał się.
-Liczę na to. - wtuliłam się w jego tors przypominając sobie ostatnią noc.

-Muszę jeszcze przygotować ci pokój gościnny. - powiedziałam myjąc kufel.
-Spokojnie. Mogę spać nawet na kanapie.
-Nawet nie żartuj. - odstawiłam naczynie do suszarki. - Zaraz wracam. - powiedziałam i podeszłam do nowych klientów.
-Niektórzy to mają nietypowe zamówienia. Przepraszam cię na chwilę. - zwróciłam się do Jay'a po powrocie do baru.
   Weszłam do kuchni i przekazałam zamówienie naszym kucharzom. Dzisiaj nie było mojego szefa, więc praca mijała w luźnej atmosferze. Zbliżała się godzina zamknięcia lokalu, więc czekałam aż wybije północ i zwijam się do domu. Najchętniej poszłabym już spać, ale oczywiście zapomniałam naszykować Jay'owi pokoju gościnnego, więc czeka na mnie jeszcze to. Wybiła godzina zero i szybko uwinęłam się z baru, żeby jeszcze ktoś nie poprosił mnie o pomoc i wsiadając do samochodu Jay'a wracaliśmy do domu.
-Lubię twój samochód. - powiedziałam oparta łokciem na drzwiach, bo otworzyłam okno, dach był spuszczony i nocny wiatr delikatnie dotykał nas swoimi dłońmi.
-Też go lubię. - poczułam spojrzenie Jay'a na moim ciele, ale nie odwzajemniłam tego gestu, bo  z zamkniętymi oczami napawałam się delikatnymi pieszczotami wiatru i chwilą.
   Zatrzymaliśmy się i zdegustowana otworzyłam oczy z nadzieją, że stoimy na światłach i zaraz ruszymy, ale myliłam się. Byliśmy przed moim blokiem i Jay właśnie zaparkował na parkingu.
-Jesteśmy. - powiedział i zniszczył moje nadzieje jak bańki mydlane, westchnęłam i nie uszło to uwadze Jay'owi, wysiedliśmy i po wyjęciu przez chłopaka małej torby podróżnej z bagażnika ruszyliśmy na klatkę.
-Chcesz coś do picia ? Herbata, kawa, sok ? - zapytałam po wejściu do środka.
-Kawę o tej porze to raczej nie, ale sok z chęcią. - uśmiechnął się.
-Ja tam wezmę herbatę. - powiedziałam i weszliśmy do kuchni. - Rozgość się, czuj się jak u siebie. - machnęłam lekceważąco ręką i zajęłam się szykowaniem napoi.
-Proszę. - podałam mu sok i czekając na gorącą wodę poszłam szykować chłopakowi pokój na nocleg.
-Dobrze, że masz jutro wolne. - w drzwaich do gościnnego pokoju pojawił się Jay w momencie kiedy w komodzie szukałam świeżej pościeli, która oczywiście tam była.
-Dlaczego ?
-Bo jutro jest parapetówa Sivy i Nareeshy, mojego przyjaciela i jego dziewczyny, i tak pomyślałem, że może pójdziesz ze mną ? Poznasz chłopaków i w ogóle. - spojrzał na mnie znacząco, a ja usiadłam na łóżko.
-Zastanowię się. - powiedziałam po krótkim przemyśleniu i zaczęłam zajmować się ścieleniem łóżka.
-Dzięki za wszystko. - powiedział Jay stojąc drzwiach, gdy chciałam wyjść z pokoju i jakoś nie szykowało się na to, żeby mnie przepuścił.
-Nie ma sprawy. - przepchnęłam się między nim, a futryną i zalałam sobie herbatę.
-Wyglądasz na zmęczoną.
-Nie sypiam dobrze i jeszcze ta praca do późna.
-Pewnie chcesz spać, a ja ci tylko przeszkadzam.
-Chcę, ale doskonale wiem co będzie jak już się położę. Wtedy odechcę mi się spać i pójdę oglądać telewizję, albo siądę do laptopa i albo usnę na kanapie przy włączonym telewizorze lub z twarzą w klawiaturze. - Jay się zaśmiał z mojej wypowiedzi. - Ale tak jest. - dodałam poważniej i on również spoważniał.
-Może pójdź do lekarza.
-Myślisz, że nie byłam ? Przepisał mi jakieś proszki, ale po nich czuję się ospale po przebudzeniu i jestem naćpana.
-Od kiedy tak masz ?
-Odkąd zaczęłam pracować w pubie. - wzięłam łyka gorącej herbaty.
-Może rzuć tą pracę ?
-Z wielką przyjemnością, ale rachunki same się nie zapłacą, a na rynku pracy nie ma nic dla mnie. Już sprawdzałam. - wyprzedziłam jego pytania.
-Rzuć tę pracę i dopóki nie znajdziesz pracy będę opłacał wszystkie rachunki i inne rzeczy. - zachłysnęłam się herbatą. - Chcę ci pomóc.
-Ale ja nie chcę takiej pomocy. Jak ty to sobie wyobrażasz ? Płacisz moje rachunki za wodę, prąd  i gaz. Opłacasz mi jedzenie i picie. I co jeszcze ? Nie, nie zgadzam się na takie coś. Przyjechałam się tu usamodzielnić, a nie kogoś wykorzystywać.
-To nie będzie wykorzystywanie tylko przyjmowanie pomocy. Kiedyś mi oddasz.
-Nie. Nie ma mowy. Koniec tematu. - chciałam ominąć chłopaka, ale ten złapał mnie w pasie. - I niby dlaczego chcesz mi pomóc ? Bo lubisz się litować nad ofiarami losu ?
-Nie jesteś ofiarą losu. - wyjął z moich rąk kubek.
-To dlaczego chcesz mi pomóc ? - ze względu, że byłam blisko chłopaka musiałam zadzierać głowę do góry, by móc patrzeć w jego oczy.
-Bo cię kocham. - jego wypowiedź mnie zadziwiła, ale to było jedyne racjonalne wytłumaczenie jego wielkich chęci.
   Wpatrywałam się jeszcze trochę czasu z dezorientowaniem na twarzy w oczy chłopaka.
-Co ? - dopiero zdałam sobie sprawę z wypowiedzianych słów Jay'a.
-Chcę ci pomóc, bo cię kocham. Kocham cię od naszego pierwszego spotkania na skype. - uśmiechnął się na to wspomnienie i sama się uśmiechnęłam. - No widzisz. Pamiętasz ?
-Pewnie. Powiedzieliśmy to samo zdanie w tym samym czasie. Jak miałabym o tym zapomnieć. - uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.
-Sama widzisz. To była miłość od pierwszego spojrzenia i nie mów mi, że u ciebie tak nie było, bo wiem, że to kłamstwo. - jak mnie skubany dobrze znał.
-Nie mówię, że nie. - spuściłam wzrok na dół.
-Ale też nie potwierdzasz. - usłyszałam jego smutny szept i jego uścisk ustał, był zawiedziony i smutny, powoli odchodził.
-Jay. - powiedziałam na tyle, by chłopak usłyszał.
-Też cię kocham. - powiedziałam i zaskoczyłam sama siebie z tego powodu, Jay również był zaskoczony.
   Nasze wspólne zaskoczenie przerwałam ja podchodząc do niego i łapiąc za rowek koszuli przybliżyłam go do siebie, stanęłam na palcach i zbliżyłam nasze usta. Jay nie czekając na zaproszenie przybliżył się, objął mnie w pasie i połączył nasze usta po raz pierwszy. Pocałunki były delikatne, ale i stanowcze. Po pewnym czasie Jay oparł swoje czoło na moim.
-Mógłbym tak przez całą wieczność.
-Mamy całą noc. - podniosłam wzrok i spojrzałam na jego oczy, w których teraz skakały ogniki pożądania.
-Jesteś pewna ?
-Jak nigdy. - niepewnie go pocałowałam pokazując mu, że jestem pewna, a ten szybko go odwzajemnił, szybko zmieniliśmy lokalizacje z kuchni na sypialnie.

   W oczach gości i gospodarzy tworzyliśmy parę, ale jeszcze nikomu o tym nie powiedzieliśmy otwarcie. Czekałam aż dopadnie nas Laura z mnóstwem pytań. Od samego początku bacznie nas obserwuje. Robi to ukradkiem, ale ja dokładnie wiem kiedy się na nas patrzy. Jestem wyczulona na czyiś wzrok wbity we mnie, a w szczególności niej. Dzisiejszą noc miałam spędzić sama, bo Jay się przeprowadzał. Miał przenocować tylko jedną, która była wczoraj. Czy ten związek przetrwa ? Miałam taką cichą nadzieję. To miłość od pierwszego spojrzenia, może coś w tym jest ?
-Widzę, że jesteś zmęczona. Może już jedziemy ? - przerwał moje rozmyślania i retrospekcje Jay.
-Nie, nie. Zamyśliłam się. - spojrzałam na niego.
-O czym tak sobie myślałaś ?
-O nas.
-Czyli "my" istniejemy ? 
-No, a nie ? - speszyłam się, że wyjechałam mu z takim czymś, może faktycznie traktował to jako przygodę, krótkotrwały związek, jakby nie patrzeć jego związki zawsze były krótkie, nigdy nie słyszałam, żeby słynny Jay McGuiness miał dziewczynę na dłuższą metę, raczej na noc.
-Nie sądziłem, że będziesz chciała ze mną być.
-A nie sądzisz, że dałam ci jasną odpowiedź wczoraj ? - spojrzałam w jego niebieskie oczy, które przypominały mi ocean.
-Myślałem, że to była jednorazowa akcja. - odwrócił wzrok.
-Jay spójrz na mnie. - nie reagował. - Proszę. - szepnęłam mu do ucha i dopiero wtedy spojrzał na mnie. - Ja cię naprawdę kocham i jeżeli wyobrażam sobie przyszłość to z tobą, ale ja po prostu nie sądziłam, że ty też.
-Całym sercem. Nie mógłbym patrzeć jak wychodzisz za mąż z kimś innym niż ja.
-Ślub ? - uśmiechnęłam się.
-Taką opcję również mam w zamyśli. - uśmiechnął się i połączyliśmy nasze usta wiedząc, że jesteśmy oficjalnie parą, mimo że tego nie ogłosiliśmy.
-A teraz pijemy za nową parę, która jeszcze się nie ujawniła, ale daje nam od samego początku mocne sygnały na to, że się kochają. Za Jathalie. - krzyknął Tom i speszeni odsunęliśmy się od siebie, wszyscy podnieśli szkło do góry i z uśmiechem na twarzach i z radością w oczach wypili toast za . . . Nas.



Dobry wieczór niunie !
Wiem, że pora jest już późna i zazwyczaj dodaję rozdziały wcześniej, ale musiałam go dopracować i dopisać stąd te opóźnienia.
Wchodzę sobie na bloggera i patrzę, a tam słupek wyświetleń z wczoraj wzrósł podwójnie, nie wiem co za tym idzie, ale liczba, a raczej cyfra, komentarzy jest taka sama. Totalnie nie wiem dlaczego przy prawie 200 wyświetleniach są tylko trzy komcie. Totalnie tego nie ogarniam :c
A teraz coś smutnego lub wesołego. Chodzi o to, że teraz zbytnio nie mam czasu pisać, ani czytać wasze blogi, wiąże się to z tym, że mam dużo pracy i nie mam czasu na bloggera. Tak więc chcę was powiadomić, że kolejny rozdział, mam nadzieję, pojawi się w poniedziałek, ale też nie jestem pewna, czy do tego czasu zdążę coś napisać. Jeżeli chodzi o wasze blogi to postaram się również je nadrobić i skomentować. Nie bójcie się, wszystkie zaległe rozdziały skomentuje.
Na temat rozdziału to mogę powiedzieć, że go ubóstwiam. Jakoś mi się tak podoba :P
To do PONIEDZIAŁKU ( mam nadzieję ) :P
Przepraszam za te linki w rozdziale, ale lepsze linki niż obrazki, których było by strasznie dużo, nie sądzicie ?

poniedziałek, 15 lipca 2013

46. Kelsey Hardwick czy zostaniesz moją żoną ?

   Był czwartek, oświadczyny Tom'a. Byłam taka podekscytowana tym, że w końcu ta para będzie razem tworzyć poważniejszy związek. Max'a nie było obok mnie, więc wybrałam strój. Czyli czarne spodenki i białą koszulkę na ramiączkach i poszłam do łazienki. Ubrałam się, zrobiłam lekki makijaż i związałam włosy w wysokiego kucyka i wyszłam z łazienki, do której zmierzał zaspany Nath.


-Whoho. - cofnęłam się na jego widok. - To ty Nathan ?
-No ja, a bo co ? - zapytał uśmiechając się.
-Bo nie wyglądasz. - uśmiechnęłam się i pozwoliłam mu wejść do środka.
-Za parę chwil wyjdzie stąd przystojniak jakich mało. - powiedział i zamknął za sobą drzwi, a ja z bananem na ustach weszłam do pustej kuchni.
   Postawiłam wodę na herbatę i zastanawiałam się gdzie jest Max, skoro nie ma go w mieszkaniu. Otworzyłam lodówkę i zobaczyłam . . . światło. No tak, przy dwóch osobach, a teraz trzech jedzenie znika w zawrotnym tempie. Posiadanie Nathan w domu skutkowało tym, że jemu wiecznie było mało jedzenia i chcąc nie chcąc lodówka opustoszała. Wyjęłam telefon i zadzwoniłam do Max'a.
-No hej gdzie jesteś ? - zapytałam.
-Na zakupach.
-A to dobrze, bo stoję przed pustą lodówką i zastanawiam się dlaczego jest pusta.
-Bo nasze kochane dziecko jadło wczoraj trzy kolacje.
-Matko Boska ! Ale on ma spust.
-Wiesz ile my miesięcznie musieliśmy dawać na jedzenie ?! - zaśmiał się przypominając sobie mieszkanie w wspólnym domu.
-Mogę to sobie wyobrazić. - również się zaśmiała.
-Za jakiś czas będę z jedzonkiem z powrotem w domu.
-To my czekamy i umieramy z głodu, więc jakbyś mógł to się pośpiesz.
-Już lecę. - rozłączyliśmy się, a ja zalałam torebki z herbatą, przynajmniej tego w było w dostatku.
-Co jemy ? - zapytał odmieniony Nathan wchodząc do kuchni.
-To co Max nam przywiezie.
-To nie ma nic do jedzenia ? - zajrzał do lodówki.
-Nie przewidziałam, że będziesz jadł trzy kolację.
-Głodny byłem.
-Nie no pewnie. Ja ci nie bronię. - uśmiechnęłam się i podałam mu kubek z parującym napojem.
-O której idziesz do domu ? - zapytał.
-A wiesz, że nie wiem. Napiszę do Nareeshy.
   Wyjęłam telefon i napisał sms do dziewczyny.
-A co to za pluszak w moim pokoju ? - zapytał Nathan, a ja wpadłam w śmiech.
-Przepraszam. Zapomniałam, że on tam jest. Jak ci przeszkadza jego obecność to możesz go przynieść do salonu. - wysłane.
-Nie, nie przeszkadza. Bardzo mięciutki jest.
-Spałeś z miśkiem ?! - zakrztusiłam się.
-No ja wiem, że nie zapytałem czy mogę, ale on tak ładnie się do mnie uśmiechał. - zrobił niewinną minę.
-Że też znalazłeś miejsce na łóżku. On jest taki duży. - śmiałam się w najlepsze.
-Położyłem się na niego. - spojrzał na mnie jak na idiotę.
-Szkoda, że tego nie widziałam. - dalej brechtałam.
-Ale się na mnie nie gniewasz, że go zabrałem ?
-Nathan co moje to i twoje. Pewnie, że nie. A tego miśka dostałam od Jay'a.
-Spałem z pluszakiem od Jay'a ! Jakie to obleśne. - otrzepał się ze wstrętem, na co ja wpadłam w jeszcze głośniejszy śmiech.
-Żebyś się teraz widział. - udało mi się powiedzieć.
-Będę miał koszmary. - uśmiechnął się.
-Tylko się nie zmocz. 
-Ej. - spojrzał na mnie szelmowskim wzrokiem. 
-Przepraszam. Nie mogłam się powstrzymać.
   Zadzwonił mój telefon informując o nowej wiadomości.
-Spotykamy się w domu o 13. - powiedziałam.
-Czyli mamy jeszcze trochę czasu dla siebie. - powiedział Nathan zupełnie poważnie.
-Chcesz o czymś ze mną porozmawiać ? - zapytałam badając go wzrokiem.
-Jest taka jedna sprawa. - spojrzał na mnie niepewnie.
-Wal śmiało. - uśmiechnęłam się zachęcająco.
-The wanted to pary. - zaczął niepewnie. - Myślałem, że zostałem na pokładzie z Jay'em, ale on też szybko wpadł w miłosne klimaty i teraz zostałem sam. - spojrzał na mnie jakbym reszty miała się domyśleć sama.
-I ?
-I chodzi o to, że . . .
-No hej ! Mam jedzenie. Nie musicie mi dziękować. - do kuchni wpadł Max, wymieniłam spojrzenia z Nathanem, ale ten jakby chciał zapomnieć o temacie, o którym rozmawialiśmy niedawno.
-Co kupiłeś ? - wstałam od stołu i zajrzałam do środka toreb pełnych jedzenia, a Nathan siedział przy stole z kubkiem herbaty i rozmyślał, ciekawe o czym chciał mi powiedzieć ?


-To co robimy ? - zawiązywałam sobie fartuch w pasie.
-Zrobiłam już wstępnie kaczkę. 
-Przepraszam, że się spóźniłam, ale Nathan przez przypadek włączył pralkę i nie mogliśmy jej wyłączyć.
-Nie ma sprawy. Nathan to rozrabiaka. - uśmiechnęła się.
-To ja może obiorę ziemniaki ? 
-Pewnie.
   Wzięłam nóż i ziemniaki i siadając przy stole zaczęłam je obierać.
-Masz ten twój przepis na sos ? - zapytała Nar.
-Tak w notesie w torebce. Wyjmiesz sobie, bo ja mam brudne ręce ? 
-Okey.
   Dziewczyna wyjęła notes z torebki i zaczęła go wertować w celu znalezienia mojej notatki, którą przepisałam wczoraj z książki kucharskiej. A ja dalej obierałam brązowe ziemniaki. Tom'a nie było w domu. Umówiliśmy się, że on zabierze Kels na miasto i wrócą dopiero na kolację.
-Max planuje ci się oświadczyć ? - zapytała, a mi z wrażenia wypadło warzywo z rąk.
-Co ?! Nie. Dlaczego pytasz ?
   Dziewczyna podsunęła mi pod nos kartkę z notesu z treścią, którą zapisałam dnia wczorajszego w radiu.
-O kurczę. Musiałam nie wiedzieć co robię. - speszyłam się tym co zobaczyłam.
-"Laura George" - przeczytała. - Ładnie brzmi. - uśmiechnęła się.
-Tak wyszło. - podniosłam ziemniaka z podłogi i się nim zajęłam.
-A chciałabyś ?
-Co ?
-Być Panią Geroge.
-Być może. - wpatrywałam się w tego ziemniaka i się do niego szczerzyłam jakby opowiedział mi bardzo zabawny kawał.
-Widzę to po tobie. - zaśmiała się.
-W przyszłości. Czemu nie ?
-Ale wiesz co się z tym wiąże ? Ja mogę jeździć z chłopakami w trasy lub na koncerty jak mam czas. Mam elastyczną pracę i więcej mogę robić w domu. Kelsey też ma luźny grafik, a ty ? Kariera w radiu. Jesteś sławna i czy to nie zniszczy waszego związku. Fakt, że jesteście na dwóch różnych kontynentach.
-Rozmawialiśmy kiedyś o tym. To było przed tą dwutygodniową trasą po UK. Pokłóciliśmy się, ale to uświadomiło mi całą sytuację i dowiedziałam się jeszcze, że mimo tego to nie zostawię Max'a, bo za bardzo go kocham. Fakt, że jest z kimś innym mnie przeraża.
   Dziewczyna się roześmiała, a ja na nią spojrzałam i też się uśmiechnęłam.
-Nie wierz w to co piszą brukowce. Taka rada na przyszłość
   Wróciła do kaczki, a ja po chwili również zajęłam się kolacją. Oby dwie chciałyśmy żeby wyszła idealnie. 
-To chyba już wszystko. Kaczka i ziemniaki są w piekarniku i już dochodzą. Chłodnik zrobiony. Wino w lodówce się chłodzi. Stolik naszykowany. Dom przystrojony. Na zewnątrz robi się ciemno. - wymieniała Nar.
-Wysyłam sms do Tom'a.
   Wyjęłam telefon i szybko napisałam sms do chłopaka, że jesteśmy gotowe, ten szybko odpisał, że pojawią się za 10 minut i ma nas tam już nie być.
-To ja pójdę położyć wino na stolik i zapalę świecę. - powiedziała Nar i zniknęła w salonie.
   Byłam z siebie dumna. Z siebie i Nareeshy. Odwaliłyśmy niezły kawał roboty. Mimo, że byłam bardzo zmęczona to cieszyłam się tym, że Kelsey będzie zachwycona.
-To co wyjmujemy kolację ? - do kuchni weszła Nareesha, a ja usłyszałam na podjeździe odgłos samochodu.
-Byle szybko.
   Wyjęłyśmy jedzonko i szybciutko opuściłyśmy dom tylnym wyjściem.
-Możesz mnie podwieźć do domu ? Przyjechałam taksówką. - zapytała dziewczyna.
-Pewnie. - ziewnęłam.
-Zmęczona ?
-Maksymalnie.
-W domu czeka na ciebie Max i Nathan. Nie licz na to, że pozwolą ci spać.
-Tego się boję.
   Zawiozłam dziewczynę do ich wspólnego mieszkania i dostałam przypomnienie na jutrzejszą parapetówę. Totalnie o niej zapomniałam. Powoli ruszyłam w kierunku domu. Leniwie wjechałam do garażu i wtaszczyłam się na parter. Drzwi były otwarte. Przynajmniej nie musiałam się bawić z kluczem. Weszłam do środka i rzuciłam torebkę na komodę. Weszłam głębiej i zobaczyłam włączony telewizor, ale nikt przy nim nie siedział, za to słyszałam głosy w kuchni. Weszłam do niej. Nathan siedział przy stole i bawił się grejpfrutem, a Max w moim fartuszku coś pichnił.
-Cześć Piękna. - powiedział na mój widok, a Nathan się obrócił w moim kierunku.
-Hej Max. - usiadłam na stołku i oparłam głowę na bladzie.
-Jedna kolacja, a jak cię zmęczyła.
-Źle się czuję.
-Powtórka z wtorku ? - zapytał Nathan obok mnie.
-Nie. Chcę herbaty.
-Zrobię ci. - zaoferował pomoc Młody.
-Zjesz coś ? - zapytał Max.
-Tosta. Jakbyś mógł. - podniosłam głowę.
-Pewnie.
   Zjadłam kolację i poszłam do łazienki, powiedziałam chłopakom w salonie, że idę spać, a Max szybko pobiegł do łazienki, żeby za chwilę pojawić się obok mnie pachnący żelem pod prysznic.
-Lubię zapach twojego żelu. - powiedziałam zaciągając się jego zapachem.
-Cieszy mnie to. - przygarnął mnie do siebie ramieniem. -Idziemy spać ? - szepnął, a ja tylko pokiwałam głową.
-Tylko mi tam grzecznie, Chciałbym spać w nocy. - powiedział Nathan oglądający film.
-My też, więc nie szalej z głośnością. - powiedział Max i weszliśmy do sypialni. 
-Łóżeczko. - rzuciłam się na nie i momentalnie zasnęłam.


***Perspektywa Kelsey***


-Komedia romantyczna ? Naprawdę ? - zapytałam widząc ulotkę filmu, na który zabrał mnie mój mężczyzna.
-No tak. Nie cieszysz się ? - zapytał.
-Nie no fajnie, ale nie spodziewałam się tego po tobie. - powiedziałam i usiedliśmy na swoich miejscach.
   Reklamy, reklamy i zwątpiłam czy ten film się kiedyś zacznie. Doczekałam się i nawet spodobał mi się. Pośmiałam się, ale i uroniłam łzę w pewnym momencie. Tom podał mi chusteczkę.
-Dziękuje.
-Zjadłbym coś. Idziemy ? - zapytał po wyjściu z sali kinowej.
-Z chęcią. - złapał mnie za rękę i po nałożeniu swoich czarnych okularów ruszyliśmy w kierunku restauracji.
-Miło, że spędzamy dzisiaj wspólnie czas. - powiedziałam, gdy kelner przyniósł nam posiłek.
-Dlaczego ? - zapytał niby to od niechcenia Tom.
-Wiesz, że kocham chłopaków, ale miło czasami się od nich oderwać i spędzić czas tylko we dwójkę. Lubię z nimi spędzać czas, bo zawsze jest wesoło, ale lubię też jak każda dziewczyna spędzić tylko czas z moim chłopakiem. Romantyczne gesty bez zbędnych komentarzy chłopców.
-A ja cieszę się, że tobie się podoba. - uśmiechnął się do mnie i jedliśmy dalej.
-Jakie plany na dalsze spędzenie dnia ? - zapytałam, gdy wychodziliśmy z restauracji.
-London Eye.
-Kocham cię. - pocałowałam chłopaka, który doskonale znał moje słabości i doskonale umiał je wykorzystać przeciwko mnie.
   Kochałam panoramę stolicy z tej komory. Strach, adrenalina i to uczucie kiedy jesteś na szczycie i patrzysz na całe miasto. To jest takie piękne i wspaniałe, że człowiek rozpływa się na sam widok. I tym razem tak było. Tom dzielnie dotrzymywał mi towarzystwa, gdy siedziałam na ławeczce i czekałam na punkt kulminacyjny, a gdy byliśmy już na szczycie wstał razem ze mną i wspólnie wpatrywaliśmy się w miasto pod nami.
-Kocham cię. - szepnął mi do ucha i pocałował. - Dlatego mam coś dla ciebie. - wyjął z kieszeni marynarki pudełeczko.
-Co to ? - zapytałam patrząc na nie i myśląc co w nim może być.
-Otwórz. - wzięłam opakowanie z jego rąk i je otworzyłam.
-Jest śliczna. - wyjęłam srebrną bransoletkę z pudełka i się w nią wpatrywałam. - Naprawdę przepiękna.
   Była skromna i drobna. Srebrna ze znaków nieskończoności, które były se sobą połączone. Była przecudowna. Tom założył mi ją na lewy nadgarstek. Była taka delikatna, że bałam się, że ją rozerwę.
-Jest taka jak moja miłość do ciebie. - powiedział patrząc mi prosto w oczy.
-Wieczna. - wyszeptałam.
-Dokładnie. - musnął moje usta i wtulona w jego tors obserwowałam miasto, kiedy zjeżdżaliśmy na dół.
   Opuściliśmy kabinę i spacerowaliśmy po mieście. Zjedliśmy watę cukrową i karmiliśmy gołębie. Było bardzo miło. Cieszyłam się każdą sekundą, bo nie wiedziałam kiedy może pojawić się kolejna okazja na wspólnie spędzony czas. Rozumiałam, że Tom lubił spędzać czas z chłopakami, ja również lubiłam, ale czasami brakowało mi tej prywatności. Tego uczucia, że jednak Tom mnie kocha i mi to okazuje w taki właśnie sposób jak dzisiaj. 
-Wiedziałam, że tak będzie. - powiedziałam widząc po raz kolejny tego dnia Tom'a z telefonem w dłoni. - Nawet dzisiaj nie możesz przetrwać bez telefonu ?
-Już go zostawiam. Może wracamy już do domu ?
   Do domu z rozwrzeszczanymi członkami The wanted ? Znaczy z tymi, którzy zostali. Ale połączenie Jay'a i Nathana to jak tytuł filmu "Głupi i głupszy" tylko, że tym razem w realnym życiu.
-Pewnie. - wysiliłam się na uśmiech.
   Wsiedliśmy do samochodu Tom'a i słuchając piosenek puszczanych w radiu, oczywiście mam tu na myśli stację Music Ever, jechaliśmy w kierunku domu. Chciałabym, żeby ten dzień nigdy się nie kończył, żeby w domu nie było nikogo, żebyśmy mogli nacieszyć się tego dnia sobą w całości. Tylko my. Jechaliśmy, a ja wpatrywałam się w mijane otoczenie przez szybę. Robiło się już szaro. Niby nie wieczór, ale już nie dzień. Było mi smutno, że i nasze wspólnie spędzone chwilę tak umykają w popłochu. Wysiadłam z auta i ruszyłam w kierunku drzwi, a za mną Tom. Podczas jazdy zauważył pogorszenie mojego humoru i sam się zasmucił, a dodatkowo z każdym mijanym metrem stawał się spięty. Skoro ja miałam gorszy humor, on nie musiał. Przykleiłam sztuczny uśmiech, żeby i chłopak się rozluźnił i weszliśmy do środka. 
   Było cicho i ciemno. To na pewno ten dom ? Odwróciłam się w stronę Tom'a a ten tylko się blado uśmiechnął i zaprowadził mnie do salonu. Z każdym krokiem moim oczom ukazywało się coraz więcej zapalonych świec na podłodze prowadzących nas do salonu, a tam wszędzie gdzie się dało były podpalone świeczki, wosk jeszcze się nie spalił, więc ktoś musiał niedawno je podpalić. Światło było nastrojowe, a z głośników sączyła się spokojna muzyka. Zobaczyłam ślicznie nakryty stolik dla dwojga w samym centrum salonu. Był nakryty białym obrusem, a na nim leżała kryształowa zastawa i wazonik z kwiatkiem. Kanapa i stolik zniknął. Usiadłam przy stole, a Tom zniknął, by po chwili pojawić się z wózkiem takim jak w hotelach pełnym parującego jedzenia. Uśmiechnęłam się na widok Tom'a nalewającego mi porcję chłodnika. Był przepyszny, ale nic nie pobije smaku delikatnej kaczki i aromatycznych pieczonych ziemniaków. Jedzenie na pewno nie było z restauracji. Czuć było kobiece ręce robiące to niedawno, czyli musiał zaangażować w to, którąś z dziewczyn. Pytanie teraz czy Nareeshe czy Laurę ? A może obie ? Kto ci tam wie. 
-Dziękuje za ten dzień. - powiedziałam, gdy zjedliśmy już kolację.
-Może zatańczymy ? 
-Czemu nie.
   Przytuliłam się do Tom'a i kołysaliśmy się w rytm spokojnej ballady. Czułam się tak lekko. Byłam szczęśliwa. Byłam szczęśliwa tym dniem spędzonym przy boku mojego najlepszego chłopaka. Napawałam się widokiem tych wszystkich świec, które w zupełności wystarczały do oświetlenia pomieszczenia.
-Jesteś najlepszym chłopakiem na świecie. - powiedziałam ciągle się kołysząc. 
-A ty najlepszą dziewczyną. - szepnął mi do ucha. 
-Pytanie brzmi co cię podkusiło, żeby założyć dzisiaj marynarkę ?
-Wyglądam w niej sexownie. - zaśmiałam się na wypowiedziane słowa Tom'a.
-Prawda.
   Strój Tom'a był inny niż zazwyczaj. Ciemne spodnie wsadzone w wysokie sportowe buty, do tego biała koszulka w serek i czarna marynarka idealnie pasująca kolorystycznie do spodni i bardzo dobrze dopasowana. Przy nim w moich jasnych jeansach, czarnych szpilkach w białe grochy i lekkiej i zwiewnej bluzeczce w odcieniu jasnej czerni wyglądałam prosto, za prosto. Delikatnie i dziewczęco. Strój dopinały drobne loki.
-Mówiłem już, że ślicznie dzisiaj wyglądasz ? - zapytał.
-Nie.
-Musiałem być zaślepiony miłością. - odsunął się ode mnie i zaczął przede mną klękać w międzyczasie wyjmując małe turkusowe pudełeczko z wewnętrznej kieszeni marynarki. - Kelsey Hardwick czy zostaniesz moją żoną ?
   Otworzył pudełeczko i moim oczom ukazał się przepiękny pierścionek , lecz długo się na niego nie napatrzyłam, bo do oczu napłynęły mi łzy. 



   Straciłam całkowicie kontrole nad tym co się działo. Nie wiedziałam do końca co się dzieję. Czy Tom właśnie mi się oświadczył ? Może to sen. Spojrzałam w jego brązowe oczy pełne nadziei i nie wiedziałam co odpowiedzieć. Zatkało mnie.




Ello !
Przepraszam za tą fatalną pomyłkę w poprzednim rozdziale, ostatnimi czasami jestem mega nieogarnięta :) Ale usterkę usunęłam od razu jak się o niej dowiedziałam i jest git :P Z góry przepraszam za błędy w tym rozdziale ;)
Oświadczyny. Jakoś nie potrafiłam ich lepiej opisać. Chyba się wypalam. :c 
No nic. Kels nie powiedziała TAK i nie powiedziała NIE. Tego dowiecie się w bliskiej przyszłości :D
I jak tam ? Wakacje, wakacjami, ale ja chcę wakacyjną pogodę !
To do środy misie <3
Komentując dajesz mi motywację, której ostatnio nie mam. Więc zostaw coś po sobie :P