poniedziałek, 29 kwietnia 2013

12. Twoja mina mówi sama za siebie.

   Gdy Jay zjadł, Max postanowił odstawić swojego przyjaciela do domu. Razem z Nathanem zostaliśmy w moim mieszkaniu.
-Naprawdę nie chcesz zobaczyć gdzie mieszkamy ? - nie dawał mi spokoju z tym pytaniem.
-Jeszcze będę miała koszmary w nocy.
-Aż tak źle nie jest.
-No nie wiem.
-Fajnie, że Max cię poznał. - zaczął Nathan.
-Myślisz ? Jay mówił mi, że z Max'em było źle po jego ostatnim związku.
-Coś w tym jest. Wiesz oświadczył się jej, a potem każde poszło w swoją stronę. Był tym zmartwiony. Często upijał się z Jay'em i to poważnie, gorzej jak dzisiaj JayBird. Mówię ci co my z nimi mieliśmy.
-Jay teraz sam pije.
-I to ostro. Martwimy się o niego.
-Wiesz, czuję, że jestem mu coś winna.
-Jay'owi ?
-Tak, w końcu zabrałam mu jego partnera do kieliszka.
-Nie mów tak.
-Ale tak jest, Nath. Z resztą nie chcę widzieć Jay'a w takim stanie. Trzymaliście się razem, nagle zjawiłam się ja i zaczęło się psuć.
-Ej wcale tak nie jest. Jay'em się nie przejmuj, a Max jest w siódmym niebie. Wszyscy, włącznie z Jay'em mimo, że tego nie pokazuje, cieszymy się szczęściem Max'a.
   Być może, ale ja i tak nie zostanę dłużna Jay'owi. Bardzo go polubiłam, wydaje się taki zagubiony, chcę mu pomóc. I to zrobię.
-Nie gadajmy już o tym, co ? - zapytałam.
-Pewnie, to co robimy ? Może jednak skusisz się na wizytę w naszych skromnych progach ? - zapytał Nathan i zadzwonił jego telefon. - Przepraszam cię na moment, o nasz Max dzwoni. No siemaaa. Co zgubiłeś się ? ... Jak to nie masz kluczy ? A Jay ? ... A nikogo nie ma ? ... To się wybraliście. .... Pewnie, że mam. ... No ok, za 10 minut będziemy. .... To do zobaczenia. - i się rozłączył.
-Teraz to nie masz wyjścia, musisz ze mną jechać do naszego królestwa. Chłopaki nie mają kluczy, nikogo nie ma w domu, a Max nie pozwolił mi cię zostawić samej. Tak więc, tyłki z miejsc i do wyjścia. - - powiedział, uśmiechnięty Nath, a ja posłusznie wypełniłam jego polecenie.
   Wychodząc z mieszkania Nathan zadzwonił po taksówkę. Przyjechała po paru minutach. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy do "królestwa The wanted" jak to nazwał wcześniej Nath. Po jakiś 7 minutach byliśmy na miejscu. Był do duży, biały dom, ogrodzony wysokim żywopłotem. Wyszliśmy z taksówki i ruszyliśmy do bramy, Nathan przyłożył palec do przygotowanej na to maszyny i usłyszałam otwierającą się bramkę.
-Do drzwi głównych też powinnyście takie coś mieć. - powiedziałam.
-Pomyślimy o tym. - rzucił Nath i przepuścił mnie przodem.
-A czy wy przypadkiem nie mówiliście na mojej audycji, że mieszkacie osobno ? - zapytałam.
-No tak, ale to było tydzień temu. - Nath puścił do mnie oko.
   Dopiero na podwórku mogłam zobaczyć dom w całej jego okazałości. On nie był duży, był ogromny. A ogród wokół niego był jeszcze większy. Zielona trawa była równo przycięta. Idąc po ozdobnym chodniku zobaczyliśmy zmęczonego Max'a, który podtrzymywał ledwo stojącego na nogach Jay'a.
-No nareszcie, już myślałem, że nie przyjedziecie. Szybko, bo Jay robi się coraz cięższy. - powiedział Max widząc nas.
-A może to ty robisz się coraz bardziej zmęczony ? - zapytał Nathan.
-Młody ty lepiej te drzwi otwórz, a nie mi tu morały prawisz.
-No tak, totalny brak szacunku za moją pomoc. Gdybyś pomyślał wziął byś klucze, a nie mi gitarę zawracasz.
-Nathan ja cie proszę. - powiedział błagalnym tonem Max.
-Dobra, dobra. Już otwieram, nie jestem tak bezduszny jak ty.
-Tego to już mógłbyś sobie oszczędzić. - dodał Max.
-Nie mogłem się powstrzymać. - powiedział chłopak i otworzył drzwi.
   Pierwszy wszedł Max z Jay'em potem Nathan.
-Laura rozgość się, a ja pójdę z Max'em na górę położyć Jay'a. - rzucił Nath i pomógł Max'owi.
   Zamknęłam drzwi i rozglądałam się po pomieszczeniu. Po lewej od drzwi były schody po których właśnie wchodzili chłopaki. Sufit był bardzo wysoko, tak w zasadzie to sufit pełnił rolę dachu. Poszłam dalej. Po dużym korytarzu czas na salon, który był olbrzymi. Rzucającą się w oczy rzeczą w salonie był ogromny telewizor powieszony na ścianie, pod nim kominek, a przed nimi duża brązowa kanapa Po bokach jeszcze dwie mniejsze, duży niski stolik. Na podłodze było ciemne drewno, ściany były koloru miętowego. Na ścianach wisiało dużo zdjęć, podeszłam do jednego. Byli na nim chłopcy z TW trzymający statuetkę, zdjęcie było podpisane : "Favorite Breakout Artist People's Choice Awards 2013".


   Dalej była półka, a na niej małe laleczki, prawdopodobnie ich podobizny. Po dłuższym przyjrzeniu się zobaczyłam lekkie podobieństwo lalek do prawdziwych chłopaków.

Nathan, Jay, Max, Siva, Tom

Tom, Jay, Max, Siva, Nathan

   Uznałam, że o niebo lepiej wyglądają w realu i nigdy w życiu nie kupiłabym tych lalek swojemu dziecku, jeszcze by się przestraszyło.
-Twoja mina mówi sama za siebie. - usłyszałam za sobą głos Max'a i rechot Nathana.
-Ale co mówi ?
-Że ci się nie podobamy. - dodał Max.
-W takiej postaci - wskazałam na lalki. - masz rację, wole was w realu. Ale Max chyba wyszedł z was wszystkich najlepiej.
-W tym momencie się na ciebie obraziłem i nie wiem, kiedy będziemy znowu rozmawiać. - Nathan udał obrażonego i założył ręce na klatce piersiowej.
-Ok, nikt nie wyszedł tu tak jak należy. - powiedział Max, a po chwili dodał. - Ale ja faktycznie wyglądam najkorzystniej. - mówiąc to nieźle wkurzył Nathana, który "obrażony" włączył telewizor, razem z Max'em zaczęliśmy się śmiać. Usiedliśmy po obu stronach Nathana i go przytuliliśmy. Ten szybko odwzajemnił uścisk.
-Głodny jestem. - ogłosił Nathan.
-Jadłeś przecież 2 godziny temu. - powiedział Max.
-No, ale przez te dwie godziny zdążyłem już zgłodnieć.
-Ale ty masz spust, bracie. Co nasze kochane dziecko zje ?
-"Kochane dziecko" a ty od kiedy jesteś na macierzyńskim ? - dodał swoje Nathan.
-No właśnie Max. - podłapałam temat.
-A tak jakoś od 2009 roku. - i dał buziaka w policzek Nathan'owi. 
-Ej bez takich ! - wyrwał się Nath co wywołało na mojej twarzy uśmiech.
-Co chcesz zjeść ? - zapytał Max.
-Mam ochotę na ... gofry ! 
-To sobie zrób. - powiedział Max i przybiliśmy sobie "piątki" nad głową Sykesa.
-Ale wy jesteście nie dobrzy. A już dawałem wam jakieś nadzieje. - skwitował Nathan i wyszedł z salonu, zapewne do kuchni.
-To go zjechaliśmy. - śmiał się Max.
-Ty go zjechałeś, mnie w to nie mieszaj. - dodałam.
-A może ty też jesteś głodna ?
-Nie, nie jestem.
-Ale na pewno ? Mamy dużo warzyw i tego typu rzeczy.
-"Tego typu rzeczy" ?! Jak Jay z wami wytrzymuje ?
-Daje radę. A co jutro będziemy robić we trójkę ?
-Ale mówiłeś, że wybierasz się do rodziców. To ponad 200 mil, podróż samochodem zajmie ci około 3 godzin.
-Jeżeli kończysz pracę o 12, to zdążę spotkać się z Tobą i wieczorem pojadę do rodziców. Do Londynu wrócę dopiero w poniedziałek, cały tydzień bez ciebie, nie wiem jak to przeżyje. 
-Dasz sobie radę, to może weźmiemy jeszcze Jay'a ze sobą jutro ? - zapytałam.
-Matka Teresa z Kalkuty.
-Przepraszam co ?!
-Chodzi mi o to, że jesteś pomocna, chcesz dla wszystkich najlepiej.
-No, a co mamy zostawić Jay'a samego ? Znowu się upije i tyle będzie, weźmy go. - oczy kota ze Shreka.
-Dobrze, weźmiemy Jay'a i Nathana. Nici z romantycznej randki.
-Czy ja usłyszałam "romantyczna randka" ?
-Owszem, ale sobie jeszcze na nią poczekasz.
-Jeżeli warto to poczekam.
   Do salonu wszedł Nathan z kanapką w dłoni.
-A gdzie twoje gofry ? - zapytał Max. - Bo chyba nie chcesz mi powiedzieć, że już je zjadłeś.
-Życie nie kręci się tylko wokół jedzenia. Ktoś bardzo mądry mi tak kiedyś powiedział. - i zaczął jeść swój posiłek.




No heeeeeej!
Na temat rozdziału powiem tylko tyle, że macie wolna rękę, by go zinterpretować.
Żyję właśnie myślą, że nasi kochani chłopcy wydali dzisiaj nową piosenkę WALKS LIKE RIHANNA, jak się wam podoba ? Ja się zakochałam <3 Dodatkowo na stronie Capital FM przeczytałam, że teledysk ma się ukazać 7 Maja : D Nw czy to prawda, ale czekamy ... Teraz słucham Capital FM i liczę na to, że puszczą ją i lecę robić lekcję.
Gorące buziaki i uściski : **** 
Peace and love 

piątek, 26 kwietnia 2013

11. Zabrałam ci twojego przyjaciela.

*** Perspektywa Jay'a ***


   Zadzwoniłem po taksówkę, nie mogłem wytrzymać w domu rozpaczy i nostalgii. Tom wyglądał okropnie i pewnie tak się czuł, jego szczęście. Na moje szczęście taksówka przyjechała szybko. Wyszedłem z domu rzucając tylko przez ramię, że wracam do Londynu, z resztą kogo to obchodzi. Wszyscy na kacu, no może oprócz Nareeshy. Gdy wsiadłem do taksówki, rzuciłem tylko LONDYN i czekałem. Myślałem o tym jakim cholernym szczęściarzem jest Max, a jakim ja pechowcem. Gdy rozstał się ze swoja narzeczoną był smutny, ale swoje lęki i smutki zatapiał w alkoholu, dogadywaliśmy się. Byliśmy wspaniałymi kumplami do kieliszka. Z Tomem też się fajnie piję, ale on jest szczęśliwie zakochany, a ja rzygam tą całą miłością i serduszkami. Miłość jest przereklamowana. Jeszcze nie dawno razem z Max'em tak twierdziliśmy, a teraz on jest zakopany po uszy w tym wielkim, miłosnym bagnie. W co on się wpakował ? Jest naiwny i głupi. Będę musiał pić sam i taki miałem plan. Mimo płynących we krwi promilów z dnia wczorajszego miałem ochotę upić się do nieprzytomności, nikt i nic mnie nie powstrzyma. Po pół godzinie jazdy zatrzymałem się przed moim ulubionym pubie. Zapłaciłem kierowcy i ruszyłem do lokalu. Jak zawsze było ciemno i spokojnie. Mało ludzi, więc ruszyłem do baru, zamówiłem dwie czyste i po chwili nie było po nich śladu. Kolejne dwie i znowu ich nie było. Krótka przerwa na przemyślenie i znowu dwie i znowu ich nie było. Siedziałem przy tym barze dobre dwie godziny, czułem, że jestem pijany, ale piłem dalej.



*** Perspektywa Laury ***



   Jeszcze nigdy nie widziałam, żeby jedzenie tak szybko znikało z talerzy. Miło było patrzeć na zajadających się zapiekanką chłopaków. Zjadłam jedną porcję i byłam już najedzona, chłopaki zjedli po dwie i nawet nie marudzili, że nie ma mięsa. Gdy już skończyli jeść, a na stole nadal leżało naczynie z zapiekanką, Nathan zapytał się.
-Będzie jeszcze ktoś jadł ? Bo jak nie to ja zjem, żeby się nie zmarnowało.
-Ja się najadłem. - dodał Max.
-W takim razie możesz dokończyć. - powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
   Nathan szybko wziął ostatnia porcję na talerz i jeszcze szybciej ją zjadł.
-Spokojnie, bo się zakrztusisz. - powiedziałam śmiejąc się.
-O mnie się nie martw. Ale się najadłem, teraz bym sobie pospał.
-Na to nie licz, młody. - powiedział śmiejąc się Max.
-Przecież ja żartuje. - powiedział Nathan.
   Zaczęłam sprzątać po obiedzie. Chłopaki chcieli pomóc, ale na hasło ZMYWANIE uciekli do salonu. Tak, więc sama musiałam uporać się z naczyniami, nie był to jakiś problem. Zmywając naczynia myślałam o dzisiejszym dniu. Była 14:23. Gdy skończyłam poszłam do chłopaków. Siedzieli na kanapie i oglądali magazyn sportowy. Usiadłam obok Max'a i się do niego przytuliłam. Nathan widząc to szeroko się uśmiechnął. Gdy program się skończył Nathan zapytał się.
-To co robimy ? Patrzcie jaka ładna pogoda.
   Faktycznie za oknem świeciło słoneczko, a na niebie nie było żadnej chmurki.
-Idziemy w miasto ! - nagle krzyknął najmłodszy i zerwał się z miejsca. - Idziecie ? - zapytał widząc nasze zdezorientowane miny.
-Tak, chyba tak. - powiedział Max.
-Tylko pójdę po kurtkę i torebkę. - powiedziałam i ruszyłam do sypialni po skórę i małą czarna torebkę przewieszaną przez ramię. Wychodząc spotkałam czekających na mnie chłopaków.
-Ruszamy w miasto ! - krzyknął zachwycony i najedzony Nathan, wybiegł z mieszkania.
-On tak zawsze ? - zapytałam rozbawiona zachowaniem chłopaka.
-Często. - powiedział Max i wyciągnął rękę, żeby złapać mnie w talii, zamknęłam drzwi i wyszliśmy z kamienicy.
   Gdy wychodziliśmy nagle Nathan zrobił nam wspólną fotkę.
-Ej co to miało być ? - zapytał Max.
-Sweet focia. - odpowiedział Nathan.
-Pokaż. - poprosiłam.
   Chłopak pokazał mi zdjęcie. Razem z Max'em patrzyliśmy sobie wspólnie w oczy, na naszych twarzach były szczere uśmiechy, strasznie spodobało mi się to zdjęcie.
-Prześlesz mi je na telefon ? - zapytałam, a chłopak w parę sekund mi je przesłał, gdy je już miałam ustawiłam je na tapecie.
-Co o tym sądzisz ? - zapytałam Max'a pokazując mu mój telefon.
-Bardzo ładnie wyszłaś. - odpowiedział i mnie pocałował.
-Fuuuu, nie przy ludziach ! - powiedział Nath i wszyscy się roześmialiśmy.
-To gdzie idziemy ? - zapytałam chłopaków.
-Na obecna chwilę to przed siebie, ale sam nie wiem gdzie bym poszedł. - bardzo mądrze stwierdził Nath.
-Aha, tyle to ja wiem. - powiedziałam.
-Wyczuwam sarkazm. - dodał Nath.
-Masz dobry węch.  - skwitował Max.
-Sugerujesz, że jestem psem ? - zapytał Baby.
-Ja nic nie sugeruje, ja mówię prawdę. Ledwo wszedłeś do Laury, a już czułeś zapach zapiekanki.
-Ooo tak, była przepyszna. Zrobisz mi taką kiedyś ? - zapytał mnie chłopak.
-Jeżeli będziesz chciał.
-Ale czad ! Max widzisz ? Laura zrobi mi zapiekankę. - śmiał się Sykes.
-Zazdroszczę ci bracie. - powiedział Max.
   Szliśmy przez puste uliczki jeszcze parę minut i wyszliśmy na większą ulicę, zrobiło się trochę tłocznie. Nagle Max powiedział.
-Czy wy widzicie to co ja ?
-Ale gdzie ? - zapytał Nath.
-Tam na rogu. - wskazał miejsce, o które mu chodziło.
-O kurdeee ! - podsumował Nathan.



*** Perspektywa Jay'a ***


-Jeszcze raz to samo. - rzuciłem do barmana.
-Niestety, ale muszę panu odmówić. Jest pan już pijany. - powiedział barman.
-Nie płacą ci za prawienie morałów tylko za podawanie drinków ! - krzyknąłem. - Powtórzę jeszcze raz. Jeszcze raz to samo ! 
   Nie jestem pijany, ja dopiero się rozkręcam, a ten czubek nie chce mi nalać. Co to ma być ? 
-Niestety, ale nie mogę tego zrobić. Najlepiej będzie jak pan wyjdzie, bo będę musiał wezwać ochronę. - powiedział barman.
-Czy ja mówię po chińsku ?! Chcę się napić, czy to jest takie skomplikowane ? - byłem mocno wkurzony.
-W takim razie muszę wezwać ochronę. - powiedział i wcisnął jakiś guzik za blatem. Niedługo potem obok mnie stało dwóch goryli. Wyciągali po mnie swoje duże łapska.
-Brać te ręce. Sam trafię do wyjścia. Nie jestem tak ułomny jak ten tutaj. - wskazałem na barmana, ochroniarze znowu chcieli mnie złapać. - Chyba wyraziłem się jasno ? Sam trafię do wyjścia. Przeliterować ? ! Wiecie co wam jeszcze powiem ? - byłem blisko wyjścia. - Ten wasz pub to jedna wielka pomyłka, dziura zabita dechami ! - krzyczałem w niebo głosy, ludzie na ulicy z zaciekawieniem patrzyli na te całe zajście. - Już tu nigdy nie przyjdę! - powiedziałem na koniec. 
   Wylądowałem na ulicy przed lokalem, ochroniarze zdążyli już wrócić do środka. Stałem jeszcze chwilę przed budynkiem, bo zostałem oślepiony słońcem, gdy wzrok powoli wracał, usłyszałem za sobą.
-Jay ! Czekaj ! - obróciłem się, nadal nic nie widząc i marszcząc oczy patrzyłem w miejsce skąd słyszałem głosy.
-Jay co ty tu robisz ? I to totalnie schlany ? - znowu ten głos, czy miałem jakieś halucynacje ?
-Jay ? Widzisz mnie ? - pokiwałem przecząco głową.
-Słońce go drażni. - usłyszałem damski głos, zaraz już go gdzieś słyszałem, no tak Laura, otworzyłem oczy i spojrzałem na nią, jak ona ślicznie wyglądała. 
-Jay ? Wracamy do domu. - powiedział ten sam co wcześniej głos.
-Nie ! Ja nie mam domu ! - krzyknąłem.
   Cisza, a ja nadal patrzyłem na Laurę, miała smutną minę. Czyżby zasmuciło ją to co przed chwilą powiedziałem ? Taka prawda, nie wyprę się jej. 
-Ale jak to Jay ? Mieszkamy przecież razem, chodź pojedziemy do domu. - znowu ten sam głos, spojrzałem w jego kierunku i zobaczyłem Max'a, a za nim Nathana. Obaj mieli zdezorientowane miny. Ludzie na ulicy mijali nas szerokim łukiem.
-Nigdzie nie idę. - powiedziałem ostro.
-Czyli masz zamiar tu tak stać przez cały dzień ? - zapytał Max.
-Idę się napić.
-Ale ty już jesteś pijany. Jay nie wygłupiaj się ! 
-Nie krzycz na mnie ! 
-Jay. - usłyszałem cichy głos. - Lepiej będzie jak wrócisz do domu. - spojrzałem na Laurę.
-Nie, nie będzie. Nie wracam tam.
-To może pójdziesz do mnie, co ? 
   Zdziwiło mnie to pytanie, po minach chłopaków widziałem, że oni też byli zdezorientowani. Miałem do niej pójść ? Sama to zaproponowała, bez żadnych próśb. Może mnie lubi ? Jaki ze mnie kretyn. Zobaczyła mnie kompletnie zalanego i się nade mną lituje. Na co ja liczę.
-Czyli w takim razie idziemy do mnie. - przerwała moje przemyślenia Laura.
-N-niee. Dam sobie radę. - powiedziałem niepewnie.
-Sprzeciwów nie przyjmuje. Mieszkam niedaleko stąd, przejdziemy się, może trochę ci alkoholu ucieknie.
   Ruszyliśmy. Chłopaki szli obok mnie, pewnie myśleli, że się przewrócę, ale nic z tego, wcale nie byłem aż tak pijany. Laura szła obok Max'a. Była tak dobra i miła, a ja znowu się przed nią wygłupiłem, ciekawy jestem co sobie o mnie myśli. Może lepiej nie chce tego wiedzieć. Weszliśmy w jakąś małą uliczkę. Kiedyś tędy przechodziłem, szedłem skrótami to tego pubu, z którego zostałem wyrzucony przed paroma minutami. Co ja najlepszego zrobiłem. Totalny kretyn ze mnie, ale co poradzić. Szliśmy w stronę jakiejś pistacjowej kamienicy, a może to był blok ? Nie wiedziałem, co to było, cały budynek był dziwny, bo kto maluje dom w taki kolor jakim jest pistacjowy. Bez sensu. Ale właśnie się do niego zbliżaliśmy.
-Nie gadaj ! Mieszkasz tu ? - piałem ze śmiechu.
-A coś ci nie pasuje ? - odpowiedziała Laura.
-Nieee, nic. - dodałem.
-Stary uspokój się, bo powinieneś dostać za to co robisz. Najpierw zmywasz się z sam z domku letniskowego, mówisz tylko, że wracasz do Londynu, później robisz rozróbę w pubie i upijasz się jak świnia, marudzisz, że nie wracasz do domu, a jak dziewczyna chce ci pomóc to ty do niej z chamskimi odzywkami. Ogarnij się. - dał mi wykład Max, uciszyłem się i spokojnie wchodziłem po schodach. Laura otworzyła drzwi i weszliśmy do ślicznego mieszkania. I dużego. 
-Mieszkasz z kimś ? - zapytałem.
-Sama.
-A nie za duże to twoje mieszkanko ?
-W sam raz. Jesteś głodny ? 
-Niee. - byłem bardzo głodny, oprócz śniadania, zrobionego przez Max'a nic nie jadłem.
-Siadaj na sofie i czekaj tu na mnie. Nathan zostaniesz z Jay'em ?
-Tak jest. - i przyłożył sobie dwa palce do głowy jak to robią żołnierze, usiadł na fotelu i włączył telewizor.
-Max chodź ze mną do kuchni. - powiedziała i zabrała Max'a do kuchni.
   Siedziałem tak z Nathanem patrząc się w ekran telewizora i zastanawiałem się o czym rozmawiają w kuchni. Pewnie mówili o mnie no, bo o czym innym. Byłem tylko problemem. Mogłem wrócić do "domu" jak to nazywają chłopaki. Mogłem pójść do innego lokalu, tylko dlaczego oni byli akurat w moim pobliżu ? Gdzie szli ?
-Skąd wy się wzięliście pod tym pubem ? - zapytałem Nathana.
-Szliśmy na miasto i tak jakoś wyszło, że Max cię zauważył. - odpowiedział Nathan uważnie mi się przypatrując. - Dobrze się czujesz ?
-Tak, trochę mnie głowa boli, ale ujdzie.
-Żałujesz ?
-Teraz bardzo. Po co ja rano wyjechałam, po co poszedłem do tego pubu ?
-Zawsze najpierw robisz, a potem myślisz.
-Taki nawyk, muszę was przeprosić.
-Nas nie koniecznie, ale Laurę z pewnością. Nie byłeś dla niej fair. Pamiętasz ?
-Niestety tak, chociaż chciałbym nie pamiętać.
   Z kuchni wyszedł Max. Spojrzałem na niego błagalnym wzrokiem.
-Widzę, że już masz etap "Jaki ja byłem głupi, co ja zrobiłem ".
-Owszem i to się pogłębia.
-Laura szykuje ci coś do jedzenia, idź do niej i ją przeproś. 
   Wstałem i ruszyłem do pomieszczenia, z którego wyszedł przed chwila Max. Laura stała przy kuchence i smażyła warzywa.
-Niestety na szybko mogę przygotować ci tylko to. I nawet mi nie mów, że nie jesteś głodny, bo na pewno jesteś. Siadaj do stołu.
   Grzecznie wykonałem polecenie i usiadłem do stołu, twarzą do okna. Była śliczna pogoda. Słońce świeciło i było bardzo miło. Laura postawiła przede mną warzywa i dużą szklankę wody, później przyniosła butelkę wody i również postawiła ją przede mną. A sama usiadła z drugiej strony stołu.
-Smacznego. 
-Dziękuje, a ty nie jesz ? - zapytałem jedząc przepyszny obiad.
-Razem z chłopakami jesteśmy po obiadzie. - Laura wstała.
-Poczekaj. - powiedziałem, a dziewczyna usiadła. - Chciałem cię przeprosić, za ... wszystko co dzisiaj zrobiłem i powiedziałem. Za to co było w domku również.
-Dobrze. - i wstała.
-Tylko tyle ?
-A co mam ci dziękować, za to, że mnie przeprosiłeś ? To co mówiłeś było chamskie i nie na miejscu, ale jesteś pijany, więc nie wzięłam sobie tego do serca. Więc, tak. Tylko tyle. - i zaczęła sprzątać kuchnie. 
   Wróciłem do jedzenia, gotowała nieziemsko. Wszystko było idealnie doprawione, idealnie dla wegetarianina. Usiadła obok mnie. Spojrzałem na nią.
-Widzę, że ci smakuje. - promiennie się uśmiechnęła.
-Tak, jest pyszne. 
-O jacie już drugi raz to dzisiaj słyszę. Bo się zarumienię. - zaśmiała się.
-Masz śliczny śmiech.
-Max powiedział mi dokładnie to samo.
-Max się zna. Wie co dobre.
-Z tego co wiem, to często razem pijecie.
-Raczej piliśmy, bo odkąd cię poznał ani razu nie poszedł ze mną się napić. A tak dokładnie to upić.
-To już wiem dlaczego byłeś dla mnie taki chamski. Zabrałam ci twojego przyjaciela. Nie ładnie. Przepraszam.
-No tak, skąd ty to wszystko wiesz ? Nie przepraszaj. Max jest z tobą szczęśliwy.
-Gdy piliście to raczej też byliście szczęśliwi.
-No właśnie piliśmy, żeby zatopić nasze smutki. I na pewno nie byliśmy wtedy szczęśliwi.
-A teraz ty się wkurzyłeś i poszedłeś się upić. Sam.
-Nie wnikajmy w to. Max jest teraz szczęśliwy i to jest najważniejsze.
-Twoje szczęście też powinno być ważne. Zacznij myśleć o sobie. O swoim szczęściu.
-Niestety nie mam takiego czegoś. - zaśmiałem się pod nosem.
-A może ty go nie chcesz ? -Laura spojrzała na mnie wyczekująco.
   Skąd ona to wszystko wie ? Nie zna mnie długo, a już mnie przejrzała. Sprytna jest. Myślę, że ja również znalazłem szczęście i właśnie siedzi obok mnie.



No hej!
Jest nasz kochany Jay, tak jak obiecałam ; P
Powiem wam, że coraz bardziej podoba mi się to co piszę, dziwne ; D
Mam jeszcze dla was pewną propozycję, aczkolwiek chodzi o to, że jeżeli pod tym rozdziałem będzie powiedzmy 7 komentarzy, to jutro dodam rozdział gratis. Co wy na tą propozycję ? Wiem, że dużo osób czyta, bo codziennie widzę licznik wyświetleń, więc wiem, że jeżeli każdy napisze 1 komentarz to na pewno będzie 7, piszcie z Anonimków. Zobaczymy.
Ściskam mocno i całuje : ***

środa, 24 kwietnia 2013

10. Przeszłości nie wymażemy, ale o teraźniejszość możemy walczyć.

 Jedno pytanie, a cały humor szlak trafił.
-Laura ? Powiedziałem coś nie tak ? - zapytał zatroskany Max.
-Nie. W porządku. - powiedziałam posyłając mu sztuczny uśmiech.
-Przecież widzę, że cię zraniłem. Przepraszam za to co powiedziałem.
-Nie przepraszaj. Nie twoja wina. - powiedziałam hamując wezbrane w moich oczach łzy.
-Laura co się stało ? Dlaczego płaczesz ?
-Bo nie poznasz moich rodziców ! Bo oni nie żyją ! - nie mogłam dalej powstrzymywać łez, jedna po drugiej spadały z mojego policzka, nic nie widziałam. Poczułam mocny uścisk Max'a i równie mocno go odwzajemniłam.



   Zatrzymaliśmy się, staliśmy już od jakichś paru minut, a ja nadal nie mogłam powstrzymać napływających do moich oczu łez. Max od tamtej pory nic nie powiedział, nikt się nie odzywał. Musiałam się uspokoić, dawno temu obiecałam sobie, że nie będę płakała w miejscach publicznych i przy ludziach. Starałam się wypełnić wypowiedziane niegdyś słowa i wyplotłam się z uścisku Max'a, otarłam policzki. Nie musiałam patrzeć w lustro, żeby wiedzieć jak wyglądam. Czerwone i opuchnięte oczy, rozmyty tusz pod dolnymi powiekami i ślady spływających łez na moich policzkach. Zaczęłam szukać chusteczek higienicznych  w torebce, ale oczy mnie tak bolały, że mało widziałam.
-Proszę. - powiedział Max i podał mi opakowanie chusteczek.
   Było mi wstyd, że wyglądałam w tamtym momencie bardzo niekorzystnie, bałam się spojrzeć chłopakowi w oczy, ale gdy brałam od niego chusteczki przelotnie spojrzałam na jego twarz. Jego oczy były bardzo smutne, ale malowało się w nich również poczucie winy. Nie wiem dlaczego ludzie zawsze, gdy dowiadują się o śmierci kogoś mówią, że bardzo im przykro, przecież to ich wina, że ktoś nie żyje. Tak się przyjęło i każdy tak mówi, bo po prostu tak należy powiedzieć, ale czy to ma sens ? Szybko wyciągnęłam jedną chusteczkę i starałam się doprowadzić do porządku. Nadal żadne z nas się nie odzywało. Miałam ochotę powiedzieć Max'owi coś więcej o moich rodzicach, ale na pewno nie w samochodzie.
-Możemy jechać do mojego mieszkania ? - zapytałam.
-Tak, oczywiście. Laura bardzo mi przykro. Ja nie wiedziałem, że ....
-Możesz coś dla mnie zrobić ? - spojrzałam mu w oczy, w których widziałam smutek, strach i ... troskę.
-Tak. Co tylko zechcesz.
-Nie mówmy o tym teraz, dobrze ?
-Jeżeli nie chcesz to nie musimy. - i Max odpalił silnik, resztę drogi spędziliśmy w głuchej ciszy, widziałam, że Max denerwował się tą sprawą, niepotrzebnie.
    Dojechaliśmy pod moją kamieniczkę. W tej chwili widok tego pistacjowego budynku wywołał u mnie fale ukojenia i spokoju. Mój dom. O ile można tak powiedzieć o pustym mieszkaniu bez rodzinnych zdjęć w ramkach, bez życia. Zatrzymaliśmy się, a ja nadal siedziałam i patrzyłam na budynek przede mną. Czułam na sobie wzrok Max'a.
-Może wejdziesz ? Jestem ci winna wytłumaczenie. - szepnęłam, gdyż nie byłam pewna jak zabrzmi mój głos.
-Nie musisz mi się tłumaczyć. Z reszta jeśli chcesz być sama, to nie będę zwalał ci się na głowę. 
-W tej chwili boje się samotności. - powiedziałam patrząc w oczy Max'a. - Wejdziesz ? - ponowiłam pytanie.
-Tak. Nie zostawię cię.
   Wyszłam z samochodu szybciej niż Max. Wpisałam kod do domofonu, gdy otworzyły się drzwi doszedł do mnie Max. Weszliśmy. Szłam pierwsza, nadal w ciszy otwierałam drzwi mieszkania. W salonie pozbyłam się torebki i swetra udając się do kuchni zapytałam się chłopaka.
-Co chcesz do picia ?
-Nie rób sobie kłopotu.
-Co chcesz do picia ? - ponowiłam pytanie tym razem ostrzej.
-Kawę, poproszę.
   Postawiłam czajnik i zaczęłam przygotowywać napoje. Z szafki wyjęłam różne ciastka i słodycze, które rozpakowałam i ułożyłam na półmisku. W tym czasie woda się zagotowała. Zalałam kubki i podałam jeden z nich smutnemu chłopakowi, który siedział na stołku ze spuszczoną głową.
-Dlaczego jesteś smutny ? - zapytałam. - Nie smuć się i chodź ze mną do salonu.
   Chłopak podniósł głowę i widząc mój drobny uśmiech sam się uśmiechnął, wziął kubki z moich rąk. Sama wzięłam półmisek i ruszyliśmy do białego salonu. Był to duży pokój z dwoma dużymi oknami, beżową sofą i dwoma fotelami do kompletu, na środku stał przeszklony prostokątny stolik, a przed nim telewizor umieszczony na stoliku w ściance meblowej. Na białych ścianach było parę obrazów, które przedstawiły Londyn w czterech porach roku, szaro-biały lub opustoszały. Razem z Max'em usiedliśmy na sofie twarzą do siebie. Po pierwszym łyku gorącej herbaty, zaczęłam opowiadać moją historie.
-Zacznijmy od tego, że nie pochodzę z Londynu. Całe swoje życie mieszkałam w Sheffield. Moja mama miała na imię Meredith, a tato John. Mama była moją jedyną przyjaciółką, namawiała mnie na nowe znajomości, ale według mnie nikogo więcej do szczęścia nie potrzebowałam. Tato mnie bardzo kochał, byłam jego oczkiem w głowie. Byliśmy szczęśliwą rodziną, do czasu. Tego dnia jechaliśmy na rodzinne spotkanie, pogoda była ładna słońce świeciło i było ciepło, żadnej chmury na niebie. Tato prowadził samochód, słuchaliśmy radia i śmialiśmy się, w tamtym momencie nie sądziłam, że to nasze ostatnie wspólne chwile. Jechaliśmy właśnie drogą, gdy nagle przed maską samochodu przebiegł nam jakiś zwierzak, który wybiegł z lasu. Tato stracił kontrole nad pojazdem, później pamiętam tylko pisk opon, krzyk mamy i dźwięk wbijającego się samochodu w drzewo. Straciłam przytomność. Obudził mnie krzyk mojego taty, wołał mnie. Gdy otworzyłam oczy zobaczyłam rozbitą przednią szybę i barierkę wbitą w fotel pasażera z przodu. Przód samochodu był cały w krwi. Mama zmarła na miejscu. Tato miał zmiażdżone nogi i połamaną rękę. Krzyczał, żebym uciekała, bo samochód może zaraz wybuchnąć. Wstrząśnięta widokiem mnóstwa krwi i ledwo żyjącego taty nie mogłam ruszyć się z miejsca. Nagle poczułam bardzo mocny impuls i zaczęłam odpinać pas, którym byłam przypięta. Otworzyłam drzwi i uciekłam z samochodu, który parę chwil później wybuchł. Przed moją ucieczką tato powiedział, że zawsze mnie będzie kochał i dbał o mnie. Trafiłam do szpitala z połamaną ręką i zwichniętą kostką, całe ciało miałam posiniaczone i poranione. Długo po tym wypadku nie mogłam zrozumieć, dlaczego mi udało się uciec, a oni tam umarli. Lekarze mówili, że mama nic nie poczuła, umarła szybko i bezboleśnie. Jeżeli chodzi o tatę to cierpiał on trochę, bo miał zmiażdżone nogi, ale nie długo, bo parę minut później samochód wybuchł. Pół roku mieszkałam z ciotką. Dom rodzinny sprzedałam i wyprowadziłam się Londynu. Nie mogłam znieść widoku mojego rodzinnego miasta. Znalazłam wymarzoną pracę i żyłam w cieniu. Do Sheffield wracam tylko w rocznicę wypadku, na ten czas mieszkam u ciotki, przychodzę na cmentarz i rozmawiam z rodzicami. 24 maja minie pięć lat od śmierci rodziców. Pięć lat od mojej samotności. - przywracając na nowo tamte emocję, rozpłakałam się, Max mnie przytulił i głaskał po plecach, nic nie mówił, ale cisza była jedyną i dobrą odpowiedzią na moją skończoną historię.
-Więc od pięciu lat, żyłaś tutaj w Londynie całkiem sama ? Bez żadnej rodziny ? - zapytał Max.
-Max ja już nie mam żadnej rodziny. - powiedziałam patrząc mu w oczy.
-A co z tą ciotką ?
-Po tym jak się wyprowadziłam z Sheffield kontaktuje i spotykam się z nią tylko w dniach rocznicy. Odsunęłam się od innych. Gdy straciłam rodziców poczułam się bardzo samotnie, tylko oni mnie rozumieli, tylko im ufałam. Gdy ich straciłam zostałam sama ze sobą.
-Nie będziesz już sama. Obiecuję ci to.
-Za ponad tydzień znowu pojadę do rodzinnego miasta, znowu przejadę tą drogą, którą jechaliśmy wtedy, znowu minę nasz dom. Znowu stare blizny się otworzą. Ale nie mogę do nich po prostu nie pojechać. Mimo, że nie chcę, czuję, że muszę tam być w tym dniu.
   Gdy powiedziałam Max'owi moją historię poczułam ogromną ulgę, nikomu o tym nie opowiadałam, od pięciu lat dusiłam to w sobie. Teraz, gdy się tego pozbyłam poczułam się wolna. Nie musiałam okłamywać mojego przyjaciela i to właśnie było ważne. 
"Przeszłości nie wymażemy, ale o teraźniejszość możemy walczyć." - można powiedzieć, że od tamtego dnia to jest moje życiowe motto. Każdego dnia walczę o siebie, chcę żeby moi rodzice byli ze mnie dumni,zawsze wspierali mnie w moich życiowych planach, razem do nich dążyliśmy. Teraz gdy je osiągnęłam, kurczowo się ich trzymam i nie poddam się bez walki, nie tym razem.
-Proszę nie mów o tym nikomu, nie jestem gotowa. - powiedziałam.
-Dobrze. Powiesz jak będziesz chciała.
-Może coś zjemy ? Nie chcę się smucić, tym bardziej, że rano miałam dobry humor. - powiedziałam pełna entuzjazmu.
-Dobrze. Jestem strasznie głody, co nam przyrządzisz ? - zapytał  Max.
-Ja ?! A co pan gwiazda nie mi nie pomoże ?
-Pan gwiazda ? To ty nie znasz Nathana. - razem się roześmialiśmy i ruszyliśmy do kuchni, szykując nam posiłek. Przyrządzaliśmy warzywną zapiekankę, Max nie był zadowolony. Pewnie zjadłby stek czy inny kawał mięsa, ale nie u mnie w domu. Po jakiejś pój godzinie, gdy wstawiałam danie do piekarnika, zadzwonił telefon Max'a, odebrał.
-Cześć baby ! ... Oj nie unoś się tak .... Dobra, dobra przepraszam ..... Oj tam oj tam, co chcesz Nathan ? .... Czekaj, zapytam się. - spojrzał na mnie. - Nathan chce wpaść. Może ? 
-No pewnie, powiedź, że załapie się na obiad.
-No spoko wbijaj. Załapiesz się na obiad .... Zapiekankę z warzywami ...... Nie bez mięsa .... Nie marudź .... To przyjedziesz ? Czy się rozmyśliłeś ? ...... Dobra wyślę ci adres sms'em. Nara. - i się rozłączył.
-Nie zadowolony, że będzie jadł warzywa ? - zapytałam sprzątając kuchnię.
-No powiedzmy. - i posłał mi swój uroczy uśmiech.
-O nie, nie. Ty mi z tym swoim urokiem idź myć gary, a nie się tu obijasz. Do roboty, kolego ! - powiedziałam i rzuciłam chłopakowi fartuszek.
-A ty co będziesz robić ?
-Muszę się doprowadzić do porządku, za parę minut wrócę. Dobrze ?
-Dobrze, ale za wszelkie straty materialne lub moralne nie odpowiadam. - i znowu posłał mi swój uroczy uśmiech.
   Wychodząc z kuchni zobaczyłam jeszcze jak Max zakłada mój fartuszek w kwiatki, muszę przyznać, że wyglądał uroczo. Ruszyłam do swojej sypialni, wybrałam beżowe rurki, białą bluzkę z flagą USA i czarną skórę, którą naszykowałam sobie, gdybyśmy mieli zamiar gdzieś wyjść. Z ubraniami ruszyłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, zrobiłam makijaż, ubrałam się, włosy upięłam na lewym boku w kłosa, ubrałam jeszcze czarne baleriny i byłam gotowa, zajęło mi to 17 minut.  Usłyszałam dzwonek domofonu, wyszłam z sypialni i ruszyłam do drzwi.
-Stary co ty masz na sobie ? - śmiał się Sykes na widok Max'a ubranego w fartuszek. - Nie no, do twarzy ci w tym kolorze, chyba kupię ci taki sam na urodziny.
-Jeszcze masz coś do dodania przed tym jak wyrzucę się za drzwi ? - powiedział zdenerwowany Max.
-Spokojnie. - powiedziałam kładąc rękę na ramię Max'a. - Nathan wejdź, nie będziesz przecież stał w drzwiach.
-No widzisz Max. To jest kultura, a nie ty z mordą do gości wyskakujesz i to jeszcze w nie swoim domu. - dopowiedział Nath.
-A chcesz jeszcze kiedyś usiąść ? - zapytał Max.
-Ej no co wy ? Jak małe dzieci w piaskownicy. - powiedziałam, żeby złagodzić nerwy Max'a.
-To on zachowuje się jak smarkacz. - powiedział Max na swoja obronę.
-Wypraszam sobie. - dodał Nathan i wszedł w głąb mieszkania. - Ale ładnie pachnie.
-Nie ciesz się tak, bo i tak nie dostaniesz. - powiedział Max zdejmując fartuszek.
-Max! Jak ty się zachowujesz ?! - krzyknęłam.
-Przepraszam. Młody czasami jest bardzo upierdliwy.
-Nie rozśmieszaj mnie Max. - dodał swoje Nath. - Gdzie idziemy ?
-Chyba do salonu. Zapiekanka jeszcze trochę będzie się piec. Co chcecie do picia ?
-Masz może sok pomarańczowy ? - zapytał Nathan.
-Tak, mam. Chcesz ?
-Z przyjemnością. Mogę ? - wskazał na słodycze na stoliku.
-Pewnie. Czuj się jak u siebie.
-No ja bym raczej zrezygnował z tego pomysłu. - powiedział Max.
-Dlaczego ? - zapytałam razem z Nathanem w tym samym czasie.
-Lepiej, żebyś nie widziała jak on - wskazał na Nath'a. - zachowuje się w domu.
-No, żeby zaraz Laura nie dowiedziała się jak ty się zachowujesz. - pogroził Nathan.
-Ty młody lepiej powiedź czemu tu przyjechałeś ? - zapytał Max.
-No po tym jak pojechaliście, dosłownie parę minut później Jay zamówił taksówkę, powiedział, że wraca do Londynu i tyle go było widać. Gdy szanowny pan Tom się obudził zaczęło się istne wariatkowie. To za głośno, to za cicho, to słońce razi, to chce się pić i tak dalej. Trudno było wytrzymać, więc Nareesha zabrała Sivę i powiedziała, że również wraca, tak więc zabrałem się z nimi. Nie będę robił za pokojówkę Tom'a. No i jak wróciliśmy to oni poszli do Nareeshy, a ja zostałem sam w domu, więc postanowiłem, że się do was dołączę. Nie chciałem być sam. - i zrobił oczy kota ze Shreka.
    Zaraz, zaraz.
-A czy Jay był w domu ? - zapytałam.
-Nie, nikogo nie było. Kiedy jemy, bo jestem głodny.
-A ten tylko o jedzeniu. - powiedział Max.
-Za moment. Idę do kuchni. - powiedziałam i zniknęłam w kuchni, Max został z Baby w salonie i oglądali powtórkę jakiegoś programu, w którym byli gośćmi.
   Dlaczego Jay był zdenerwowany przed naszym wyjazdem i dlaczego wyjechał po nim. Oraz gdzie jest ? Spojrzałam na piekarnik, jeszcze 10 minut i obiad gotowy. Nastawiłam wodę na herbatę dla siebie i Max'a i nalałam soku dla Nathana.
-Nie wiedziałem, że jesteś wegetarianką. - wparował do kuchni Nath.
-No to już wiesz. Proszę twój sok. - podałam mu szklankę, wziął dużego łyka.
-Może w czymś pomóc ? Nakryć do stołu czy coś ?
-Jeżeli chcesz to możesz rozstawić talerze. - zaczęłam podawać talerze i sztućce chłopakowi.
-A jak myślisz, gdzie może być Jay ? - zapytałam w międzyczasie.
-Pewnie w jakimś pubie opija kaca. Nie ma się czym martwić. Kiedy obiad ?
-Za jakieś 10 minut.
-To dobrze, bo już jestem głodny, a tu tak ładnie pachnie. - i zaciągnął się zapachem.
   Do kuchni wszedł Max.
-Muszę przyznać, że bardzo dobrze wywiązałeś się ze swojej pracy. Kuchnia aż lśni. - powiedziałam.
-No nawet zmywarkę włączyłem. - powiedział dumnie chłopak, a ja spojrzałam za siebie sprawdzić, czy mówił prawdę.
-Wow ! Tego się nie spodziewałam. - zmywarka faktycznie była włączona.
-Jutro wracasz do pracy, prawda ? - zapytał Nathan.
-Tak. Mam poranne audycje. Od 6 do 12. - odpowiedziałam.
-Czyli popołudniu jesteś wolna ? - podchwycił temat Max.
-Teoretycznie tak.
-To co jutro robimy. - zapytał Max.
-No właśnie ? - dodał Nathan.
-A czy wy nie macie jutro pracy ?
-No coś tam mamy, ale do południa się chyba wyrobimy. - powiedział Max.
-Zobaczymy jeszcze. - powiedziałam.
-Wyczuwam olanie. - dodał niepotrzebnie Nath.
-Wcale, że nie. - broniłam się. - Po prostu nie wiem jeszcze co moglibyśmy jutro robić.
-We trójkę ? - zapytał się Nathan.
-Jeżeli Laura się zgodzi, możemy we trójkę. - powiedział Max.
-Pewnie.
-No to sprawa załatwiona. Jutro spędzamy uroczy dzień razem. - skwitował Nathan ciesząc się jak małe dziecko z otrzymanego lizaka. - Będzie fajnie.
-Nie wątpię. - powiedział Max i posłał mi radosny uśmiech.
-No kiedy jemy ? - zapytał zdenerwowany Nathan.
-Jezu, chłopie. W życiu są ważniejsze rzeczy od jedzenia. - powiedział Max i wszyscy zaczęliśmy się śmiać.


Dzieńdoberek ; D
Co wy na to ? Macie jakieś pomysły na ciąg dalszy ? 
Na chwilę obecną mam napisane 14 rozdziałów i codziennie powstają nowe, więc jest gites.
Jak wam poszła matma ? Mam nadzieję, że dobrze ; )
Ja chora, niestety ( : Piję sobie gorącą herbatę z miodem i cytryną, mam nadzieję, że choć trochę pomoże. 
Nie zanudzam : *
Do piątku <3

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

9. Jedno pytanie, a cały humor szlak trafił.

-Będę zmykała powoli. - powiedziałam do Max'a, gdy staliśmy z sami na tarasie, a reszta towarzystwa albo spała, albo jadła, albo robiła coś innego. Tak w zasadzie to mogłabym tu zostać z Max'em resztę życia, ale jakoś tak nie miałam ochoty na towarzystwo skacowanych piosenkarzy.
-Wiesz, że byłem pewny na 99,9% że to powiesz, ale nie dziwię się. - spojrzał w bok, pochwyciłam jego wzrok i spojrzałam na ... salon, a tam : Siva siedział przy stole przytulony do Nareeshy, Kelsey jadła, ale coś jej nie wychodziło, Nathan oglądał telewizję, z Jay stał z boku ze smutną miną, chociaż nie, był zdenerwowany. Tak, zdecydowanie zdenerwowany. Ciekawe co go tak mocno zdenerwowało. Po chwili złapał mój wzrok, uśmiechnęłam się do niego, a ten z tępą miną odszedł. Czy coś powiedziałam ? A może zrobiłam coś głupiego? Ale przecież przy śniadaniu był taki otwarty i zabawny. Co się stało ? Z rozmyśleń przerwał mi głos Max'a.
-To co zbieramy się ?
-Tak, tylko pójdę po torebkę.
   Ruszyliśmy do domku, gdy Max został na dole i dawał informację, że mnie odwozi do Londynu, ja spojrzałam na Jay'a, który teraz stał i tępo wpatrywał się w ekran telewizora, nie zrobił sobie nic z naszego wejścia, więc poszłam na górę po torebkę. Gdy wychodziłam z pokoju spotkałam markotnego Tom'a.
-Oj, widzę, że nieźle się bawiłeś wczoraj. - powiedziałam cicho i mimowolnie uśmiechnęłam się na widok zaspanego Tomcia.
-Tak, zabawa była świetna. Tak mi się bynajmniej wydaję, bo nie pamiętam zbyt dużo. - odpowiedział równie cicho i delikatnie się uśmiechnął, gdy zauważył moją torebkę i sweterek zapytał:
-Jedziesz już do domu ?
-Tak, najwyższa pora. Ale było miło was spotkać.
-Taaa na pewno. Jeszcze raz cię przepraszam za tę całą sytuację.
-Daj spokój, było dobrze.
   Zeszliśmy na dół, Tom od razu dopadł lodówkę i wyjął z niej .... wodę. Dobrze, że nie piwo. Nareesha coś szybko pisała. Podeszłam do niej.
-Wielkie dzięki za te rzeczy w łazience.
-Nie ma za co, kochanie. - odpowiedziała i wróciła do pisania, szybko podpatrzyłam co.
-A przepis ! Widzisz kompletnie o tym zapomniałam. - wypaliłam.
-Max właśnie powiedział, że zaraz zmykacie i przypomniało mi się, że go chciałaś, więc zabrałam się do pisania. - uśmiechnęła się do mnie.
   Polubiłam ją ! W moim życiu zachodzą diametralne zmiany, oczywiście na lepsze.
-Spokojnie, najwyżej pojedziemy trochę później. - powiedziałam widząc, że dziewczyna się śpieszy.
-Nie ma takiej potrzeby, bo już skończyłam. - i podała mi kartkę, mimo, że pisała szybko, pismo było takie same jak na tej małej karteczce w łazience. Duże, ładne, zaokrąglone litery.
-Nareesha ! - usłyszałam pełen rezygnacji, cichy krzyk.
-Już idę Siva. - odpowiedziała Nareesha swojemu chłopakowi, a następnie zwróciła się do mnie. - Zawsze tak kończy się jego picie z chłopakami. To do zobaczenia. - uśmiechnęła się i poszła do swojego skacowanego chłopaka.
-Idziemy ? - nagle przy moim boku znalazł się Max.
-Tak. Tylko pożegnam się z towarzystwem. - krzyknęłam ciche CZEŚĆ ( o ile można cicho krzyknąć ; ) i wyszliśmy z letniskowej rezydencji The wanted.
-Poczekasz tu, a ja pójdę po samochód, czy idziesz ze mną ? - zapytał Max.
-Mam tyle możliwości, że nie wiem, którą wybrać. - zaśmiałam się. - Poczekam.
   Max tylko się uśmiechnął i zniknął w nieznane mi miejsce, po paru chwilach podjechał tym samym czarnym samochodem, którym miałam zaszczyt jechać już dwa razy, wsiadłam po raz trzeci. Od razu włączyłam radio.
-Widzę, że ktoś tu ma dobry humor. - powiedział Max.
-No właśnie też zauważyłam, że taki uśmiechnięty chodzisz. - i ruszyliśmy.
-Tylko, że ja nie o sobie mówię. Tylko o tobie.
-Tak ? Dziwne. - i zaśmiałam się.
-Co dzisiaj robisz ?  - zapytałam.
-Ej to ja zawsze zadaje to pytanie. - oburzył się Max.
-No wychodzi na to, że nie zawsze.
-Znaczy ogólnie to wybieram się do rodziców. Wiesz mamy wolne parę dni i chciałbym spotkać się z rodziną.
-No tak, wiadomo. To gdzie jedziesz ?
-Do Manchesteru.
-Byłam tam raz. Ale tylko jeden dzień.
-Ooo a co tam robiłaś ?
-Coś z radia było i musiałam tam pojechać już nawet nie pamiętam co.
-Może pojedziesz ze mną ?
-Nie myślisz, że to za wcześnie, żeby przedstawiać mnie twoim rodzicom ?
-Nie skądże. Wiesz trzeba wybierać już lokal na wesele.
-O widzisz. Zapomniałam o tym.
-To kiedy jedziemy do twoich rodziców ?
   Jedno pytanie, a cały humor szlak trafił.
-Laura ? Powiedziałem coś nie tak ? - zapytał zatroskany Max.
-Nie. W porządku. - powiedziałam posyłając mu sztuczny uśmiech.
-Przecież widzę, że cię zraniłem. Przepraszam za to co powiedziałem.
-Nie przepraszaj. Nie twoja wina. - powiedziałam hamując wezbrane w moich oczach łzy.
-Laura co się stało ? Dlaczego płaczesz ?
-Bo nie poznasz moich rodziców ! Bo oni nie żyją ! - nie mogłam dalej powstrzymywać łez, jedna po drugiej spadały z mojego policzka, nic nie widziałam. Poczułam mocny uścisk Max'a i równie mocno go odwzajemniłam.



Tabum!! 
Powoli zbliżamy się do sedna tego opowiadania, ale to dopiero początek ; P
Króciutki ; ) Przepraszam, tak miało być.
No więc ... 4 komentarze WOW miłe zaskoczenie ; **
Życzę powodzenia jutro i w środę oraz w czwartek trzecio gimnazjalistom. Za rok ja !! O_o
To do środy Miśki <3

piątek, 19 kwietnia 2013

8. Czy to dobry znak ?

   Razem z Max'em wstaliśmy z tego wygodnego i ciepłego leżaka. Ledwo wstałam, a obok mnie już stał Max. Stanął tak, że swoim ciałem zasłaniał mnie gościom w salonie.
-Jak wyglądam ? - zapytałam.
-Ślicznie.
-Dziękuje. Dasz mi na chwilę telefon ?
-Tak. Proszę. - i podał mi swój telefon.
   Wzięłam go do ręki i zaczęłam poprawiać sobie swojego koka, później rzut na twarz i mogłam ze spokojem (żart) wejść do domku. Oddałam telefon Max'owi.
-Teraz mam pewność, że jakoś wyglądam. - powiedziałam. - Nie rób takiej miny, jakbyś miał mnie oddać kosmitom.
-Ale o to chodzi, że tak właśnie jest. - powiedział Max i bardzo mocno mnie przytulił i pocałował we włosy.
-Chodźmy. Im szybciej tym lepiej. - powiedziałam i Max położył mi swoją rękę na talii i mocno trzymał, chyba po to, żebym nie upadła z wrażenia lub strachu.
   Gdy się odwróciliśmy zobaczyliśmy, że chłopaki i dziewczyny nas obserwują, ale szybko odwrócili głowy. To wyglądało zabawnie i wywołało uśmiech na mojej twarzy. Max również zaśmiał się pod nosem. Otworzył drzwi i weszliśmy. Oczy znowu zwróciły się na nas, a ja nawet się uśmiechnęłam i omiotłam wszystkich wzrokiem, nawet dziewczyny, które odpowiedziały mi promiennym uśmiechem.
   Kątem oka zauważyłam lekkie kiwnięcie głową Max'a i pierwszy podszedł do nas Nathan.
-Jak miło znowu cię widzieć. - Max poluźnił uścisk na mojej talii, a ja podeszłam do Nathana i się do niego przytuliłam. Kolejny był Jay, który nawet mnie lekko podniósł do góry, był bardzo zadowolony z tego, że mnie widział. Potem podszedł Tom.
-Przepraszam za to całe zamieszanie. - szepnął mi do ucha, gdy mnie przytulał. - Cieszę się, że się widzimy.
   Następny był Seev, który z bananem na twarzy podszedł do mnie i długo mnie przytulał, zastanawiałam się co na to jego dziewczyna, gdy ona sama przerwała ciszę.
-Siva bo będę zazdrosna. - i posłała w naszą stronę soczysty uśmiech.
   Siva odszedł, ale szybko podszedł do mnie Max i objął mnie w talii, spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się dając znać, że jest dobrze. Od razu poprawił się jego humor i nie był aż tak spięty jak na początku. Widziałam, że dziewczyny wyczekująco patrzą na Max'a. Ten tylko uśmiechnął się i dziewczyny podeszły do nas. Max nadal mnie trzymał i raczej nie miał zamiaru mnie puścić.
-Strasznie nam miło, że możemy cię poznać. Chłopcy nam dużo o tobie mówili. Same dobre rzeczy, więc koniecznie chciałyśmy cię poznać. Jestem Kelsey, a to Nareesha. - wskazała swoją koleżankę.
   Naprawdę chciałam się do nich odezwać, czy je przytulić, ale nie mogłam zrobić żadnej z tych czynności. Byłam tylko zdolna na nie pewny uśmiech. Ale dziewczynom to nie przeszkadzało. Były bardzo miłe, ale nie mogłam zniszczyć tej bariery, którą miałam w swojej głowie. Pierwszy krok mam za sobą, teraz mogło być tylko lepiej. Prawda ??
   Wszyscy od razu zajęli się sobą, zaczęli rozmawiać i śmiać się. Było miło, ale ja wolałam być w tle. Razem z Max'em usiedliśmy na dwuosobowej kanapie i zajadaliśmy się przysmakami przyniesionymi przez dziewczyny. Bardzo smakowała mi jedna sałatka z sałaty i sera feta, miała jeszcze dużo innych dodatków w sobie. Postanowiłam, że zapytam się dziewczyn czy same je zrobiły czy kupiły, ale nie wiedziałam czy przebije się przez ten zgiełk, gdy trochę ucichło spojrzałam na Kelsey:
-Same robiłyście tę sałatkę, czy kupiłyście ?
   Wszyscy na mnie spojrzeli zszkowani, chociaż ja sama byłam mocno zaskoczona tym, że coś z siebie wydusiłam. Max odruchowo mnie objął ramieniem, a ja czekałam na odpowiedź. Pierwsza odezwała się Nareesha:
-Sama ją robiłam. Smakuje ci ?
-Tak, jest pyszna. Mogłabym później przepis.
-Pewnie. Nie ma problemu. - powiedziała zadowolona.
   W tamtym momencie byłam z siebie zadowolona, niszczyłam mój wielki mur. A to dla mnie ogromny sukces i wszyscy naokoło to doskonale wiedzieli.
 -Może wyjdziemy na zewnątrz ? - szepnął mi do ucha Max, gdy na zegarze była 18.
-Możemy wyjść. - odpowiedziałam.
   Wstaliśmy i ruszyliśmy do tarasowych drzwi.  Na zewnątrz było jeszcze ciepło, ale czuć było, że wieczór się zbliżał. Właśnie za to kochałam wiosnę, że w dzień jest miło i ciepło, a wieczorem robi się tak nastrojowo i chłodniej. Razem z Max'em usiedliśmy na tym samym co wcześniej leżaku i przykryliśmy się kocem.
-Dobrze ci poszło. Nawet sama zaczęłaś rozmowę. Czy to dobry znak ? - zapytał Max.
-Bardzo dobry, chociaż nie mówię, że od razu będziemy przyjaciółkami. Sama tego na pewno nie dokonam. W większej grupie jest lepiej. Gorzej sam na sam.
-Nie będziesz sama. - Max mnie objął.
   Po chwili na taras weszła Nareesha z dwoma kubkami herbaty.
-Zrobiłam wam coś ciepłego do picia. Na zewnątrz jest zimno, więc miło będzie wypić coś gorącego. - wręczyła nam kubki.
-Dziękuje. - powiedziałam i cieszyłem się ciepłem kubka w dłoni.
   Nareesha wróciła do salonu. Piliśmy herbatę i obserwowaliśmy pojawiające się na niebie, ledwo widoczne gwiazdy.
-Może przenocujesz u nas ? - zapytał nagle Max. - Jest jeden wolny pokój na górze, mogłabyś w nim spać.
-Nie mam przy sobie ubrań.
-Pożyczę ci jakąś koszulkę do spania. W każdym pokoju jest łazienka, więc spokojnie będziesz miała ją do dyspozycji.
-Dobrze. Może już do nich wracamy ?
-Nie zostańmy jeszcze trochę. - powiedział Max.
   Kolejną godzinę spędziliśmy na zewnątrz, przytuleni do siebie, rozmawiając o jakichś duperelach. Gdy już stwierdziliśmy, że jest nam zimno poszliśmy do salonu, w którym muzykę było słychać tylko w tle. Wchodząc do pomieszczenia ujrzeliśmy pijanych już Tom'a i Jay'a, którzy śpiewali i śmiali się z byle czego. Drugi w rankingu pijanego był Seev za nim Kelsey potem Nathan, a na końcu Nareesha, która wypiła parę lampek wina i nie była pijana. To właśnie ona próbowała ulokować całe towarzystwo w pokojach. Gdy Max to zobaczył pomógł jej i kazał iść Jay'owi i Tom'owi do pokojów, chociaż było to trudne w końcu się udało. Tom poszedł do pokoju za Kelsey, Siva z Nareeshą z kolei z Jay'em było trochę gorzej, ponieważ ten nagle zaczął płakać, że on nie ma z kim pójść do pokoju. Nathan jakoś do niego przemówił i razem zniknęli na górze. Gdy już się z nimi uporaliśmy było grubo po 20. Razem z Max'em sprzątaliśmy salon i po chwili z góry zeszli Nareesha i Nathan oferując swoją pomoc, była mała sprzeczka co do pomocy Nathana, który upierał się, że jest tylko podpity i jest świadomy tego co robi, więc w końcu zgodziliśmy się na jego pomoc. Gdy skończyliśmy było wpół do 22. Nathan odpadł już pół godziny temu, więc w tej chwili smacznie już spał. Nareesha pożegnała się z nami i zniknęła. Zostaliśmy sami i nie wiedzieliśmy co ze sobą zrobić. Postanowiliśmy, że obejrzymy jakiś film. Wybraliśmy jakąś komedię, a po niej byliśmy tak zmęczeni, że postanowiliśmy pójść spać. Było parę minut po północy.
   Max pokazał mi "mój" pokój i okazało się, że jest on naprzeciwko jego. Obok mnie był pokój Jay'a, dalej Sivy, a po stronie Max'a, Nathana i Tom'a. Pokój był pomarańczowy, nie za duży i nie za mały, miał jedno okno, komodę, szafę, biurko z krzesłem i oczywiście łóżko z szafką nocną, łazienka była po lewej stronie od drzwi. W łazience był prysznic, zlew a nad nim mała półeczka i lustro, obok był kibelek. Płytki były koloru brązowego. Położyłam swoją torebkę na krzesło, gdy usłyszałem ciche pukanie do drzwi.
-Proszę. - odpowiedziałam.
-Mam dla ciebie koszulkę. - powiedział wchodząc Max.
-Dziękuje. - wzięłam ją od niego.
-Czuj się jak u siebie w domu, gdybyś coś chciała wiesz gdzie jestem. Gdybyś chciała pić, czy jeść. Lodówka jest pełna. Miłej nocy. - Max wychodził.
-A nie zapomniałeś o czymś ? - zapytałam, odwrócił się i pytająco spojrzał na mnie, widząc, że nie wie o co chodzi podeszłam do niego i go pocałowałam. - Dobranoc.
   Uśmiechnięty teraz Max wyszedł z pokoju, zostawiając mnie samą. Szybko ruszyłam do łazienki. Na zlewie zobaczyłam małą buteleczkę damskiego płynu pod prysznic, szczoteczkę do zębów oraz pastę i małą karteczkę, pismo było ewidentnie kobiece.

Pomyślałam, że ci się to przyda.
                                N.

   Nareesha. Będę musiała jej jutro podziękować. Ale teraz szybko wzięłam prysznic, założyłam bieliznę i koszulkę od Max'a. Włosy rozczesałam i związałam w al'a koka. Gotowa do spania położyłam się do łóżka. Byłam zmęczona i naprawdę chciałam już spać, ale te łóżko było strasznie nie wygodne po jakichś 20 minutach próbowania zasnąć, wzięłam kołdrę i cichutko wyszłam z pokoju. Zapukałam do drzwi naprzeciwko.
-Proszę. - usłyszałam.
-Hej! To ja. Mogę dzisiaj spać z tobą ? Nie mogę zasnąć na tamtym łóżku. - zapytałam.
-Pewnie. Tak myślałem, że przyjdziesz. Łóżko w tamtym pokoju nie należy do najwygodniejszych.
-Czyli to było zaplanowane ?
-Tak. To był ostatni punkt programu. 
-Sprytny jesteś. - powiedziałam i położyłam się obok Max'a, przytulona do jego nagiego torsu usnęłam niemalże natychmiast. 


   Rano obudziłam się sama w łóżku. Z tego co pamiętam, zasypiałam z Max'em, ale jego nie było. Nagle usłyszałam ciche otwieranie drzwi łazienki, odruchowo się obróciłam. 
-Kurczę, myślałem, że zdążę się odświeżyć nim się obudzisz. Chciałem patrzeć jak się budzisz. - powiedział Max wychodząc z łazienki.
-No patrz. Co za pech. Która jest godzina ? - uśmiechnęłam się do niego.
-Jest godzina 9:27.
-Ktoś już wstał ?
-Nie. Wszyscy jeszcze śpią. Co powiesz na śniadanie ?
-Z wielką przyjemnością coś zjem.
-To ja lecę do kuchni. - powiedział Max i ruszył do drzwi.
-A ja do łazienki. - i wyszłam za nim do "swojego" pokoju.
   Szybko ogarnęłam się w łazience, z kosmetyków, które miałam w torebce zrobiłam sobie makijaż. Włosy upięłam w luźny warkocz. Założyłam trampki, spodenki i poszukałam w mojej torebce jakiejś bluzki. Odkąd  feralnie oblałam się napojem i musiałam być w tej koszulce, cały dzień w pracy, noszę ze sobą coś na zmianę. Dzisiaj miałam akurat szarą bluzeczkę w groszki z krótkimi rękawami. Byłam zadowolona z tego obrotu sprawy. Koszulkę Max'a złożyłam i zaniosłam do jego pokoju, a sama z telefonem zeszłam do kuchni.


*** Z perspektywy Jay'a ***

   Nie pamiętam co robiłem wczoraj wieczorem, ale był to ostatni raz. Głowa mi pękała w szwach i cały byłem "pognieciony". Było wcześnie, bo przed 10, ale w kuchni spotkałem Max'a robiącego ... tosty ? Co ?! Przecież on nie je tostów. 
-Stary co ty robisz ? Przecież ty nie jesz tostów. - zapytałem.
-Nikt nie mówił, że to dla mnie. - odpowiedział pochłonięty układaniem sera na chlebie. 
-Może ci linijkę przynieść. - powiedziałem, widząc trud jaki podejmował Max.
-Wal się. - no tak chamski to on będzie zawsze.
   Mój mózg był do bani, ale ta sprawa z tostami mnie zafascynowała. Chwila moment. Co się wczoraj działo. No tak, wczoraj Max miał randkę, tutaj w tym domku, ale pod wieczór razem z chłopakami postanowiliśmy do nich wbić z imprezą. Później pamiętam tylko picie z Tom'em na czas. I dalej nie pamiętam nic. Chociaż ... Czyżby Laura została na noc ? No tak, to by sugerowało dlaczego Max robi tosty i to jeszcze z takim namaszczeniem. 
-Laura została na noc ? - zapytałem, ale zostałem bez odpowiedzi, bo po chwili do kuchni weszła właśnie Laura.
-Hej Jay ! Ty już na nogach. Co się stało ? - zapytała tym swoim melodyjnym i wesołym głosem.
    Odkąd ją poznaliśmy słucham jej audycji na okrągło.
-Jay na kacu długo nie pośpi. - odpowiedział za mnie Max i podał Laurze dopieszczone przez niego tosty.
-Dziękuje. A co jest w środku ? - zapytała.
-Tylko ser. 
-Fajnie, że pamiętałeś. - i Laura zaczęła jeść, niedługo potem Max postawił przede mną talerz tostów, oczywiście nie były takie piękne jak Laury, ale w tej chwili zjadłbym konia z kopytami.
-Dzięki bracie. - powiedziałem i wstałem do lodówki po piwo, już miałem je otwierać, ale Laura zabrała mi je. - Ej ! Co to ma być ?
-Nie będziesz w mojej obecności pił alkoholu z samego rana. - powiedziała i odstawiła butelkę do lodówki. - Zrobię ci herbatę.
   I zaczęła krzątać się po kuchni. Raz przerwał jej Max mówiąc, że sam to zrobi, ale ostatecznie dostałem kubek gorącej herbaty z rąk dziewczyny. Sama zrobiła herbaty jeszcze sobie i Max'owi. Tak siedząc przy stole we trójkę jedliśmy swoje śniadania. Ja z Laurą tosty, a Max jajecznicę z boczkiem.
-A co miałeś pamiętać ? - zapytałem Max'a, na co ten spojrzał na mnie ze znakiem zapytania na twarzy. - No wtedy kiedy dałeś Laurze tosty.
-Aaa wtedy. Laura jest wegetarianką. - odpowiedział.
-No co ty ! Ja też. Ale jaja. Fajnie, że ktoś też jest wegetarianinem oprócz mnie.
-Na świecie jest dużo osób, które nie jedzą mięsa. - powiedziała z uśmiechem na twarzy Laura.
-Tak, wiem, ale mi chodzi o ludzi z mojego otoczenia. - sprostowałem.
-Dzień dobry wszystkim. - powiedziała Nareesha schodząc ze schodów, a za nią szedł Nathan w równie dobrym humorze co dziewczyna, pomachał tylko i podszedł do lodówki.
-Nawet nie sięgaj po piwo. - wyprzedziła go Laura, a ten odruchowo cofnął rękę.
-Ja chciałem napić się ... mleka. - powiedział i wyjął karton mleka po czym nalał sobie do szklanki. 
-Nathan masz może ochotę na naleśniki ? - zapytała Nareesha wyjmując patelnię.
-Naleśniki! Tak! - i usiadł na kanapie włączając kanał z wiadomościami.
   Gdy Max i Laura zjedli swoje śniadanie, a ja kończyłem swoje, na dół zeszła Kelsey. Nie wyglądała najlepiej. 
-Ostatni raz. - zakomunikowała i położyła głowę na stole, obok mnie.
-Czyli jeszcze Siva i Tom. - powiedziała Nareesha podając naleśniki Kelsey i Nathanowi.
-Oni będą długo spać. - powiedziałem i odniosłem swój talerz do zmywarki. 
   Siadając zobaczyłem Max'a i Laurę na zewnątrz. Śmiali się i rozmawiali. Szli przytuleni do siebie i świata poza sobą nie widzieli, a ja byłem tak cholernie zazdrosny.



Co wy na taki obrót sprawy ?? Osobiście to zakochałam się w tym rozdziale. Dłuższy od ostatniego, ale kolejny będzie maksymalnie krótki, ale nie martwcie się, jego treść mówi sama za siebie.
Postanowiłam, że rozdziały będę dodawała w poniedziałki, środy i piątki. Co wy na to ??
Mam wrażenie, że tylko dwie osoby czytają tego bloga, dziwne. : /

wtorek, 16 kwietnia 2013

7. Nie bój się będę razem z tobą.

*** Z perspektywy Tom'a ***

   Pomysł z przyjazdem do domku letniskowego w dniu randki Max'a i Laury wziął się stąd, że jako zespół obiecaliśmy dziewczynie wizytę i przydałoby się spełnić dane słowo. Kelsey i Nareesha również chciały poznać wybrankę Max'a oraz chcieliśmy z czystej, ludzkiej ciekawości zobaczyć ich razem. Doskonale wiedzieliśmy, że to nie będzie miłe z naszej strony i George na pewno się z tego pomysłu nie ucieszy, co później przypieczętował w rozmowie przez telefon, ale kurde blade naprawdę polubiliśmy Laurę i akurat dzisiaj była okazja, żeby się z nią spotkać. Wszyscy liczymy na to, że to właśnie z Laurą, Max ułoży sobie życie.
   Gdy Max chamsko i bez pożegnania się rozłączył, czego się spodziewałem, odwróciłem się do towarzystwa za mną i krzyknąłem:
-JEDZIEMY !!!


*** Z perspektywy Max'a ***

   Oni są niewyobrażalni. Liczyłem na dzień spędzony z Laurą, a nie parę godzin spędzonych z nią. Czy oni zawsze wszystko muszą zepsuć ? I ciekawe co my wszyscy razem będziemy robić ? Doskonale wiedzą, że Laura jest skrytą i niepewną siebie osobą. To, że z nami jakimś cudem znalazła kontakt, nie znaczy, że z dziewczynami też tak będzie. Nie mogę stracić jej z oczu, gdy ta cała dzieciarnia przyjedzie. Spojrzałem na nią. Miała smutną minę, wyglądała tak jakby zaraz miała się rozpaść, gdy zauważyła, że na nią patrzę, powiedziała :
-Czy mówiąc wszyscy, masz na myśli wszystkich ? Łącznie z dziewczynami chłopaków ?
-Niestety tak. Dasz sobie radę ? - w jej oczach zobaczyłem strach.
-Nie wiem. Oni naprawdę muszą przyjeżdżać ?
-Też bym wolał, żebyśmy zostali sami. - mocno ją do siebie przytuliłem. - Nie bój się będę razem z tobą.


*** Z perspektywy Laury ***

   No tak. Cała ja. Gdy tylko ma dojść do spotkania kogoś obcego, od razu ogarnia mnie strach. Jak ja tego nie lubię. Może skoro znalazłam kontakt z chłopakami to być może z ich dziewczynami również znajdę nić porozumienia. Taa na pewno. Mogę pomarzyć. Pewnie będzie tak, że nie wyduszę z siebie żadnego słowa i będę wystraszona jak struś, tylko jeszcze mi piasku brakuje. W tamtej chwili miałam ochotę zwiać, ale mocny uścisk Max'a mnie zatrzymał. Gdy mnie przytulił wszystkie wątpliwości zniknęły jak za dotykiem magicznej różdżki. Przy nim czułam się bezpiecznie. Mogłabym tak stać wtulona w jego tors do końca dnia, ale zostało nam około pół godziny samotności, bo mniej więcej tyle trwała moja droga tutaj. Odsunęłam się od Max'a i z uśmiechem na twarzy stwierdziłam :
-Będzie dobrze. Tylko mnie nie zostawiaj samej.
-Oczywiście, a chłopaki dostaną zjebki jak ich dorwę.
-Trzymam cię za słowo. To co robimy w te ostatnie chwilę razem ?
-Nie mam pojęcia, ale to są zdecydowanie ostatnie chwile ciszy jaka nam została. Bo na pewno jej nie będzie, gdy oni tu przyjadą.
-Co masz na myśli ?
-Imprezę.
   No tak, znowu moja inteligencja mnie zawiodła. Po co chcieliby tu przyjechać? No bo chyba nie na pogaduchy przy herbatce. W tym momencie ogarnęła mnie panika. Max widząc to powiedział:
-Spokojnie, jeżeli nasze przypuszczenia się spełnią wyjdziemy na spacer, albo wrócimy do Londynu. A wtedy ich osobiście zabije.
-Pomogę ci. - słabo się zaśmiałam. - Chyba wyjdę na świeże powietrze -i ruszyłam na taras, ułożyłam się na jednym z leżaków. Po chwili przyszedł do mnie Max z kubkiem  gorącej herbaty w ręce i kocem. Położył się obok mnie i przykrył nas kocem, wzięłam łyk gorącego napoju, bo na zewnątrz zrobiło się chłodno i przykryta ciepłym kocem przytuliłam się do Max'a. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.


*** Z perspektywy Tom'a ***

   Właśnie razem z Kelsey i Jay'em przyjechaliśmy na miejsce, chwilę po nas przyjechali również Siva, Nareesha i Nathan. Jay i Siva zaczęli wyciągać piwo z samochodów, a ja podszedłem do drzwi. Zadzwoniłem. Cisza. Spróbowałem jeszcze raz. Jay i Siva stali obok mnie ze skrzynkami napoju, Nathan niósł razem z dziewczynami jedzenie i napoje bezalkoholowe.
-Czemu nie wchodzimy ? - zapytał Jay.
-Bo jest zamknięte i nikt nie otwiera. Ma ktoś klucze ? - odpowiedziałem.
-Nie. Nikt nie ma. - powiedział Siva.
-Może są na tarasie. - powiedziała Nareesha.
-Zostawcie to i idziemy sprawdzić. - powiedziałem pokazując na rzeczy trzymane przez moich przyjaciół.
   Obeszliśmy dom dookoła i ruszyliśmy na taras za domkiem. Gdy ich zobaczyłem, kazałem reszcie być cicho. Gdy już wszyscy zobaczyli dlaczego kazałem im być cicho Kelsey szepnęła:
-Jak oni ślicznie razem wyglądają.
-Budzimy ich ? - zapytał Nathan.
-Ale oni tak ładnie śpią. - powiedziała Nareesha.
   Gdy tak kłóciliśmy się nad tym czy ich budzić, czy nie. Max sam się obudził. Cały zaspany rzucił :
-A to wy. - i zerknął na śpiącą i wtuloną w jego tors Laurę, pogładził ją po włosach i szepnął na ucho. - Wstawaj księżniczko. Mamy gości.
   Laura przebudziła się i spojrzała na chłopaka.
-Jakich gości ? - zapytała śpiąco.
-Nie stójcie tak tylko wchodźcie do domu. - powiedział szybko Max i rzucił mi klucze. Szybko zebrałem towarzystwo od speszonej Laury i weszliśmy do domu. Dziewczyny w drodze do głównego wejścia ciągle mówiły jak to oni słodko razem wyglądają. Nie zaprzeczam.


*** Z perspektywy Laury ***

   Obudził mnie cichy szept Max'a. Zdezorientowana nie wiedziałam o co chodzi, ale nie potrzebowałam dużo czasu, żeby się dowiedzieć. Stali przed nami reszta zespołu i dwójka dziewczyn, wszystkie pary oczu były zwrócone na mnie. Zawstydziłam się tym, że zobaczyli nas w takiej sytuacji. Śpiących razem na leżaku. Max szybko ich wygonił i znowu zostaliśmy sami. Usłyszałam stukot szkła i do salonu zaczęli się schodzić ludzie. Chłopcy postawili na podłogę piwo, a dziewczyny zajęły się jedzeniem. Niedługo potem z salonu zaczęła wydobywać się cicho muzyka. 
-I jak ? Pierwsze spotkanie masz już za sobą. - powiedział Max.
-No tak, nawet nieźle, ale to nie oznacza, że już będzie z górki. Dziewczyny patrzyły na mnie jakbym była dobrym kąskiem do schrupania. To dopiero początek.
-To co zrywamy się stąd ? Póki nas nie widzą.
-Mam ogromną ochotę stąd zwiać, ale wiesz, no kurcze nie wypada. Może dam radę. - spojrzałam na salon, wszyscy się tam śmiali i bawili, Jay już pił piwo.
-Stąd wszystko widać, nie musimy wchodzić do domu. - powiedział Max.
-Też tak myślę. - i posłałam mu uśmiech. - Która jest godzina ?
-Już sprawdzam. - Max wyjął telefon z kieszeni spodni. - Jest 15:49.
-Nie możemy po prostu tu zostać ? - zapytałam i otworzyły się drzwi na taras. 
   Stał w nich Tom w butelką piwa.
-Co to za impreza, gdy jesteście na zewnątrz ? - powiedział.
-Stary nie żyjesz za tę całą imprezę. Doskonale znasz sytuację, a sprowadzasz tu dziewczyny. Wogóle nie myślisz. - powiedział zdenerwowany Max.
   Tom spuścił głowę, a ja miałam ochotę płakać. 
-Jestem jednym wielkim problemem. - powiedziałam i po policzku spadła mi wielka łza, spróbowałam ją wytrzeć nim zauważyłby ją któryś z chłopaków, ale oby dwoje to zobaczyli. Max mnie mocno przytulił, a Tom przeprosił.
-To nie twoja wina. Nie przepraszaj. - powiedziałam do Tom'a.
-To wszystko jego wina Gdyby nie zwalał się dzisiaj nam na głowę mielibyśmy mniej kłopotów niż teraz.
-Nie kłóćcie się. Proszę. - powiedziałam już cała uspokojona i bez żadnych łez. - Zaraz przyjdziemy Tom.
   Tom zniknął w salonie. Mam nadzieje, że nikt oprócz nas nie słyszał tej kłótni. W salonie słychać było muzykę, więc najprawdopodobniej goście nic nie słyszeli. Taką miałam nadzieję. Gdy Tom wszedł do salonu powiedział coś i wszyscy na nas spojrzeli, potem Tom znów zaczął coś mówić i tylko dziewczyny na niego patrzyły, pokiwały głowami i znowu zwróciły na nas wzrok. Przytuliłam się jeszcze raz do Max'a.
-Nie musimy tam iść jeżeli nie chcesz.
-Wiem, ale nie róbmy im przykrości. Chcieli dobrze.
-Ale im nie wyszło. - udałam, że tego nie słyszę.
-Może dam radę.



No i jak ? 
Szykujcie się na następny rozdział, bo się będzie działo ! Next będzie dłuższy od tego, ale treść, która tam się znajduje jest (według mnie ) BOSKA !
Dotarła do mnie informacja, że w którymś rozdziale mam dużo literówek i błędów. Nie zwracajcie na nie uwagi ( no, że to będzie taki byk, że nie będzie wiadomo co tam jest napisane ; P ) . Piszę z takim zapałem, że nie zwracam na takie rzeczy uwagi.
Przewiduje next'a w piąteczek <3
PAPATKI ; ***

AKTUALIZACJA: w zakładce Bohaterowie, koniecznie sprawdź (Laura ma 24 l !!!)

piątek, 12 kwietnia 2013

6. To faktycznie dużo.


Max złapał mnie w pasie i prowadził mnie gdzieś. Było to ciche i spokojne miejsce. Czasami można było usłyszeć śpiew ptaków i szum rzeki. Czyżby Tom wywiózł mnie za miasto ? Nagle Max mnie zatrzymał. 
-To tu. Podoba ci się ? - i zdjął mi opaskę, na początku nic nie widziałam, bo moje oczy na widok światła dostały szału, ale gdy już się uspokoiły ucieszył mnie wspaniały widok. Do oczu napłynęły mi łzy.

***


   Staliśmy na jakimś wzgórzu, nad nami piękne niebo, a pod nami mała, spokojna rzeka. Łąka była usiana kwiatami, ptaki śpiewały, a wokół nas drzewa, spokój i cisza. Nigdy w życiu nie widziałam tak zaczarowanego miejsca. 
-Jak ci się podoba ? - wyrwał mnie z myśli głos Max'a.
-Tu jest ... ślicznie. To za mało powiedziane. Tu jest tak kosmicznie nieziemsko. - wypaliłam nie patrząc na mojego rozmówcę.
-Cieszę się, że ci się podoba. To jest moje ulubione miejsce odkąd jestem w zespole. Kiedy potrzebowaliśmy odpocząć od tego zgiełku i zamętu nasz menager nas tu zabrał. Tam. - wskazał na lewą stronę, obok mnie. - Jest nasz domek. Można powiedzieć, że pełni od funkcję domku letniskowego.
-Nieźle. - tylko na tyle mnie było wtedy stać.
   Zachwycona widokiem nie zauważyłam, że obok nas jest rozłożony koc, a na nim kosz piknikowy. 
-A to co ? - zapytałam.
-Nasz lunch. - odpowiedział Max i pociągnął mnie w stronę koca.
   Max zaczął wyciągać różne przysmaki  z koszyka, a mi przypomniało się, że nie powiedziałam czegoś ważnego o mnie Max'owi.
-Max ?
-Tak ? - powiedział wyciągając sałatkę z kurczakiem.
-Bo jest taka pewna informacja dotycząca mnie, którą musisz wiedzieć. - Max zostawił jedzenie i spojrzał na mnie.
-Jaka ?
-No bo ja jestem wegetarianką. Przepraszam, że nie powiedziałam ci tego wcześniej.
   Max był lekko zmieszany, ale po chwili z uśmiechem na twarzy dodał:
-Dobrze, że menu przygotowałem z Jay'em.
-Dlaczego akurat z nim ? I dlaczego dobrze, że z nim ? 
-Jay też jest wegetarianinem.  To w takim razie schowam wszystko co jest z mięsem. - i zaczął chować jedzenie z powrotem do koszyka.
-Nie, nie musisz. Ty raczej nie jesteś sałato-żercą, więc spokojnie możesz jeść przy mnie mięso.
-Na pewno ? Nie będzie ci to przeszkadzało ?
-Nie. Smacznego. - uśmiechnęłam się do niego, a Max skończył wyciąganie żywności z koszyka.
-Jest jeszcze coś co powinienem wiedzieć ? - zapytał.
-Nie w tej chwili. 
-Widzę, że ci się tu spodobało. - powiedział Max, nie mogłam powstrzymać się od patrzenia na krajobraz.
-Tak. Przepraszam.
-Dlaczego przepraszasz ?
-Bo nie zwracam na ciebie odpowiedniej uwagi.
-Najwidoczniej przyroda jest ciekawsza ode mnie.
-Ej ! Wcale nie, chociaż nie zaprzeczam. Widoki tutaj są zdumiewające.
-Czyli miejsce wybrałem idealne, jedzenie nie do końca. Do końca dnia się poprawię.
-Co do jedzenia to się nie zgodzę, bo widzę jakąś kolorową i apetyczną sałatkę, z reszta to moja wina, że cię o tym nie uprzedziłam.
-Powinienem był zapytać. 
-Nie bierz całej winy na siebie tylko podaj mi tę sałatkę. - odpowiedziałam i posłałam mu mój zniewalający uśmiech.
-Proszę. - powiedział podając mi lunch.
-A ty nic nie jesz ? - zapytałam po chwili, gdy zobaczyłam, że Max nie sięga po nic.
-A jakoś nie mam ochoty.
-Przecież mówiłam, że możesz spokojnie jeść mięso przy mnie.
-No nie wiem.
-Nie marudź tylko jedź. Bo sama cię nakarmię. - zagroziłam.
-To było by bardzo zabawne.
-Dopóki nie wydłubałabym ci oka widelcem. Chociaż wtedy pewnie śmiałabym się najgłośniej.
-To ja wolę zjeść to sam. - Max wziął nuggetsy.
   Gdy jedliśmy i oglądaliśmy ten wspaniały widok przed sobą rozmawialiśmy o naszych ulubionych daniach. Max najbardziej lubi stek, ale nie chciał się do tego przyznać. Będę musiała z nim nad tym popracować, przecież wegetarianizm to nie choroba. I nie będę komuś zabraniała jeść mięsa tylko dlatego, że ja go nie jem.
-A od kiedy nie jesz mięsa ? - zapytał ni z gruszki ni z pietruszki Max.
-Yy to będzie jakoś tak od 6 lat. To nie było tak, że od zawsze nie jadłam mięsa. Co prawda nigdy za nim nie przepadałam, ale czasami jadłam, aż w końcu z niego zrezygnowałam na dobre. 
-Tak sama z siebie czy masz kogoś w rodzinie kto nie jada mięsa ?
-Sama z siebie. 
-A co na to twoi rodzice ? Wspierali cię w tym czy wręcz przeciwnie ?
-Nie mieli nic przeciwko, zawsze mnie wspierali, tak jak wtedy. 
-Fajnie mieć takich rodziców.
-Tak, bardzo fajnie.
-Co ty na ciepłą herbatę ?
-Z przyjemnością.
-To zapraszam do naszej letniej rezydencji. Jesteś pierwszą osoba poza The wanted, która tam wejdzie. Nie licząc oczywiście Nareeshy, dziewczyny Sivy i Kelsey dziewczyny Tom'a.
-Czuje tak wyjątkowa. - żachnęłam się.
-Masz powód.
-Mam nadzieję, że wcześniej posprzątałeś.
-Yyy nie wiem skąd te wątpliwości. 
-Nie tak sobie mówię. 
   Cały domek letniskowy był mały, ale wystarczająco duży by pomieścić piątkę chłopców i ich ewentualnych gości. Domek był biały i wyglądał jak każdy inny domek letniskowy, niczym się nie wyróżniał. W środku też był w porządku. O dziwo było czysto. Wszystko było ładnie ustawione, nawet w wazonie były świeże kwiaty. Salon był duży i dobrze oświetlony. Przez ten pokój można było bezpośrednie wyjść na zewnątrz, a jedna ze ścian była całkowicie oszklona. Zrobił na mnie piorunujące wrażenie. Kuchnia była połączona razem z salonem. Na dole była jeszcze łazienka, a na górę prowadziły okrągłe schody.
-Bardzo tu ładnie. - powiedziałam do Max'a, który nastawił właśnie wodę w czajniku i szykował kubki.
-Cieszę się, że ci się tu podoba. - Max zaszczycił  mnie swoim wzrokiem.
   Usiadłam na beżową kanapę i przyglądałam się krzątaniu chłopaka w kuchni. Spojrzałam na duży zegar powieszony nad telewizorem, była 13:05, czyli na zewnątrz spędziliśmy jakąś godzinę. Znudzona wzięłam leżący na stoliku magazyn. Gdy tak przeglądałam magazyn nie zauważyłam, że Max siedzi naprzeciwko mnie z kubkiem w ręce i z zainteresowaniem przyglądał mi się.  Gdy go zobaczyłam zza gazety, przestraszyłam się.
-Spokojnie to tylko ja. - powiedział widząc moje zdziwienie.
-Ale jeszcze przed chwilą byłeś w kuchni. - i powędrowałam wzrokiem na pomieszczenie obok. - A teraz jesteś tu.
-To przed chwilą było jakieś 10 minut temu.
-Co ? Ale kiedy ... - spojrzałam na ten sam zegar co wcześniej, była 13:16. - O kurczę. Dlaczego mi nie powiedziałeś, że już jesteś.
-A tak wyszło. - i nadal patrzył na mnie.
   Max patrzył tak na mnie jeszcze z jakoś minutę. To było dziwne. Bardzo dziwne.
-Co jest ?! - wybuchłam. - Czemu się na mnie gapisz ?
-Przepraszam. Nie chciałem, tak jakoś wyszło. - speszył się Max.
   Teraz to mi było głupio, że na niego naskoczyłam. Dlaczego ja zawsze robię wszystko na opak. Najpierw wybuchłam na Tom'a, a teraz na Max'a. Właśnie Tom.
-Nie to ja przepraszam. Nie potrzebnie tak krzyknęłam. Mam jeszcze jedną sprawę, którą obiecałam Tom'owi.
-Jestem ciekaw jaką ?
-Zawsze tak wykorzystujesz biednego Tom'a ?
-Ale ja go nie wykorzystałem ! -krzyknął rozbawiony chłopak.
-Nie wcale. Kazałeś mu się ubrać w garnitur. Przegiąłeś.
-Sam zaoferował swoją pomoc. - śmiał się Max.
-Sam ? Tak z własnej woli ?
-Dokładnie. Nawet nalegał, ale ja byłem nieugięty. I mu nie pozwalałem. Ale jak powiedział, że jak mu pozwolę to zrobić to nie będę musiał prać jego rzeczy to się zgodziłem. No sama rozumiesz.
-Gadasz ?
-No naprawdę, jak mi nie wierzysz to zadzwoń do niego. - Max wyjął telefon z kieszeni.
-Nie ! Wierzę ci. Na 100 %.  - śmiałam się w niebo głosy, a razem ze mną Max.
-Nie wiem dlaczego, ale w twoim towarzystwie lubię się śmiać.
-Ja też nie wiem. I mam to samo.
   Max usiadł obok mnie.
-To co teraz robimy ?
-A czy to ty przypadkiem nie miałeś ustalić całego planu na dzisiaj ?
-No tak, ale nie wiedziałem co lubisz, więc za dużo nie wymyśliłem.
-A co wymyśliłeś ?
-Piknik i twój przyjazd tu.
-To faktycznie dużo.
-No właśnie. Zawsze możemy pooglądać jakiś film czy coś takiego.
-Mi to odpowiada. Nie jestem wymagająca.
-Ok poszukamy czegoś.
   Po długiej kłótni, który film będziemy oglądać. Max wygrał walkę i zaczęliśmy oglądać "Mój przyjaciel Hachiko". Oglądałam już ten film kiedyś i należy do moich ulubionych, ale nie chciałam tego oglądać przy Max'ie, bo wiedziałam, że tak jak zawsze na dramatach w pewnym momencie się rozryczę. I oczywiście tak było. Cały czas próbowałam walczyć ze łzami, ale w momencie, gdy Hachiko czeka na swojego pana przed stacją, a ten nie przychodzi, nie wytrzymałam i rozryczałam się na całego. Cała zasmarkana oglądałam końcówkę filmu. Gdy film się skończył, zobaczyłam, że Max również płakał dodało mi to otuchy, ale również rozśmieszyło.
-Nie wiem dlaczego się uśmiechasz. - powiedział Max i szybko wytarł oczy, po czym podał mi czystą chusteczkę.
-Sama wyglądam pewnie gorzej.
-Sugerujesz, że zdradziłem swój urok ?
-Tak. I teraz jest w tej chusteczce. - wskazałam na zużytą chusteczkę Max'a.
-Jak chcesz to potrafisz być zabawna.
-Sugerujesz, że jestem nudna ?
-Kocham sugerować. - Max przyciągnął mnie do siebie i mocno pocałował, zaskoczył mnie tym, ale szybko odwzajemniłam pocałunek.
-Sugeruje, że to nie było zaplanowane. - powiedziałam, gdy zakończyliśmy ten pocałunek.
-Nie. Kompletny spontan.
-Podobało mi się to.
-Możemy powtórzyć.
-No, aż tak zdesperowana nie jestem. Muszę się ogarnąć. Gdzie jest łazienka ?
-Tam. - i Max wskazał mi białe drzwi pod schodami.
   Poszłam do łazienki. Po spojrzeniu w lusterko stwierdziłam, że nie wyglądam najgorzej. Rozmazałam tylko tusz pod oczami. Szybko poprawiłam makijaż, skorzystałam z toalety i wyszłam. W salonie spotkałam Max'a rozmawiającego przez telefon.
-Jaja sobie robisz ? Ale teraz ? Tylko ty ? No wy chyba chorzy jesteście. Ej no była umowa. Z wami tak zawsze. - i Max zakończył rozmowę.
-Co się stało ?
-Chłopaki przyjadą.


Hej! Tak jakoś nie mam zdania na temat tego rozdziału : / 
Nawet nie wiem co mam teraz napisać.
Mam jednego obserwatora. WOW nie spodziewałam się ;)
Nie no tak na serio to wielkie dzięki ; *
I jeszcze jedne podziękowania za komentarz w ostatnim poście. Alejandra <3
I jeszcze specjalne podziękowania dla Angeliki za pokazanie mi wspaniałego zespołu, jakoś przy ich piosenkach lepiej się pisze  ;D
BUT ALWAYS THE WANTED 
To do następnego. Oby szybko ^^

środa, 10 kwietnia 2013

5. Możesz zrezygnować ze spotkania.

   Była piękna, słoneczna i ciepła sobota. Idealna pogoda na spotkanie. Nie wiedziałam, gdzie Max chce mnie zabrać na dzisiejszy dzień, co było lekkim zakłopotaniem, ponieważ nie wiedziałam jak się ubrać. Gdy do niego zadzwoniłam z pytaniem jak mam się ubrać, odpowiedział, że tak jak ja chcę. Niezbyt mi to pomogło, ale lepsze to niż nic. Ubrałam się więc w jeansowe spodenki, beżową koszulkę na ramiączkach i brązowy sweterek za spodenki. Włosy upięłam w lekki kok, a na stopy założyłam czarne trampki. Do brązowej listonoszki wrzuciłam parasolkę i parę rzeczy i czekałam na dzwonek do domofonu. Domofon zadzwonił o 10.56, podniosłam słuchawkę.
-Cześć Laura. Tu Tom. Jestem Twoim dzisiejszym szoferem i mam cię zabrać do Max'a. Więc czekam na ciebie na dole.
   I Tom się rozłączył, zdezorientowana stałam ze słuchawką przy uchu. Co to miało być ? Ostatnie spojrzenie w lustrze i wyszłam z mieszkania. Na dole stał Tom oparty o ten sam czarny samochód, którym jechałam wczorajszego wieczoru do domu. Tom był ubrany w idealnie skrojonym, czarnym garniturze, włosy miał podniesione na żel, a na stopach miał czarne, uroczyste buty. Gdy mnie zauważył uśmiechnął się, otworzył drzwi.
-Zapraszam ! - powiedział i zachęcił mnie ruchem ręki, bym podeszła.
   Byłam tak zszokowana, że z otwartymi ustami stałam i patrzyłam się na Toma.
-C-co to ma być ? -wydukałam.
-Pierwsza atrakcja na dzisiaj.
-Ale jak ty ... wyglądasz ?!
-To długa historia, ale również część planu.
-Może ja też mam się przebrać ?
-Nie ty nie musisz. Jako szofer muszę wyglądać dobrze. Może wejdziesz ? - ponowił zaproszenie.
-Okey. - powiedziałam niepewnie i tak samo podeszłam do samochodu, usiadłam i Tom zamknął drzwi. Gdy usiadł na swoim miejscu, powiedział :
-Wiesz, bo jest jeszcze jedna atrakcja na ten moment. Może ci się nie spodobać, ale takie ma wymagania Max.
-Boje się zapytać.
-Więc ja ci wytłumaczę. Chodzi o to, że ...


***


-Co ?! Nie zgadzam się na to ! - krzyknęłam, co ten Max sobie najlepszego myśli. - Czy on zawsze ma TAKIE wymagania ? ! 
-Mówiłem mu, że się na to nie zgodzisz. - powiedział zawstydzony Tom. - Ale on powiedział, że taki jest plan. - Tom zawiesił głowę.
   Było mi szkoda Tom'a w tej chwili. Max go wykorzystał, a ja teraz na niego krzyczę, za idiotyczne pomysły Max'a, niech ja go dorwę.
-Przepraszam. Nie powinnam była tak wybuchać. Wykonujesz polecenia Max'a, a że są takie, a nie inne to inna bajka. Po prostu zrób to co ci kazał.
-Ale na pewno ?
-A mam jakieś inne wyjście ?
-No możesz zrezygnować ze spotkania, ale nie tego chcemy. - uśmiechnął się do mnie i z kieszeni w garniturze wyjął czarną przepaskę na oczy.
-Czy to opaska do spania ? - zapytałam.
-Tak. Może być ? 
-Pewnie. - i zaczęłam się śmiać.
-Max miał rację. - powiedział Tom i podał mi przepaskę, bym założyła ją na oczy.
-Do czego miał rację ? - zapytałam zaintrygowana.
-O kurczę, powiedziałem to na głos ?
-Tak. Wytłumacz się teraz.
-Ale Max mnie zabije.
-Nie zabiję cię. Już ja się o to postaram. Więc ?
-Miał rację, że masz śliczny śmiech.
-Powiedział coś jeszcze na mój temat ? - próbowałam pociągnąć Tom'a za język.
-Nie. Nic więcej. - i Tom zwrócił wzrok na jezdnie przed nami. Powoli założyłam przepaskę i pozwoliłam chłopakowi, by zawiózł mnie na miejsce.
-Czy to - wskazałam na oczy. - Jest naprawdę konieczne ?
-Max mówi, że tak, bo nie chce byś znała drogę do tajemniczego miejsca, w które się wybieramy.
-Zawsze jest taki tajemniczy ?
-Jak mu na kimś bardzo zależy. - poczułam wzrok Tom'a na sobie, mimowolnie się uśmiechnęłam. 
   Tom puścił radio i tak ruszyliśmy spod mojego domu do tajemniczego miejsca. Przyznam, że trochę się martwiłam, bo skąd mam wiedzieć gdzie trafię. 
-Nie martw się. Nic złego ci się nie stanie. - powiedział Tom. Czy z mojej twarzy naprawdę można wyczytać moje uczucia ? Muszę popracować nad mimiką twarzy. W radiu właśnie puścili Lose my mind i razem z Tom'em zaczęliśmy śpiewać. 
-Znasz cały tekst. Imponujące. - powiedział.
-No wiesz, jako prawowita fanka to mój obowiązek. - uśmiechnęłam się niego, no może nie do niego, bo go nie widziałam, ale w jego stronę.
-Jesteś naszą fanką ? Bez jaj ! Na prawdę ? 
-A skąd to zdziwienie ?
-No, bo wiesz. Nie wiedziałem.
-Lubie waszą muzykę. Pracuje w radiu. Znam się na dobrej nucie.
-A nas lubisz ? 
-Nie znam was długo, ale jak na jedno spotkanie, wydajecie się przyjaźni.
-Na prawdę ? Jesteśmy przyjaźni ? A ja myślałem, że wszyscy lubią nas za ładne mordki. - roześmialiśmy się oboje.
-To pewnie też ma jakiś wkład w to co robicie.
-Czy uważasz, że jesteśmy przystojni ?
-Tego nie powiedziałam.
-Czyli jesteśmy brzydcy ? - Tom zmartwił się.
-Co ?! Nie ! Nie wiem ! Tom co to za pytania ? Zapytaj się swojej dziewczyny, powie ci prawdę. Wogóle co to jest ? Przesłuchanie ?
-Nie no co ty. Tak się pytam. Z ciekawości. Lepsze gadanie o tym niż o pogodzie.
-Ej no, nie obrażaj się na mnie. - powiedziałam.
-Nie obraziłem się.
-Wcale. Długo jeszcze ?
-No jeszcze trochę. - powiedział Tom i resztę drogi słuchaliśmy muzyki i rozmawialiśmy o naszych ulubionych kawałkach i wykonawcach. Miło rozmawiało mi się z Tom'em. Nagle samochód się zatrzymał, a drzwi obok mnie się otworzyły.
-Mogę zdjąć tę głupią opaskę ? - zapytałam Tom'a.
-Jeszcze nie. - powiedział Max, którego podejrzewam o otwarcie drzwi - Tom dziękuje za przywiezienie Laury, zdzwonimy się później. A my Laura już pójdziemy.
-To może pozwól mi zdjąć tę opaskę. Jak mam wyjść z samochodu z zasłoniętymi oczami ?
-Z tym akurat nie będzie problemu. - odpowiedział i poczułam jak ktoś mnie podnosi, a potem moje stopy wylądowały na jakimś nieznanym mi podłożu, czyli stałam już o własnych siłach. Ręce Max'a zniknęły z mojego ciała i myślałam już, że gdzieś poszedł, ale po chwili usłyszałam :
-Ok. Możesz jechać. Na razie Tom.
-Cześć Tom ! Dzięki za wszystko. - rzuciłam.
-Nie ma sprawy. Pa Laura ! - i usłyszałam dźwięk odpalającego się silnika i zamykane drzwi od samochodu. Gdy dźwięk cichł, Max powiedział :
-No to jesteśmy sami. Możemy iść.
-Nigdzie nie pójdę, dopóki nie powiesz mi gdzie jestem i gdzie pójdziemy.
-Dowiesz się za niedługo. Zaufaj mi.
-No wiesz nie znam cię długo. - i obróciłam głowę w stronę dźwięku jego głosu.
-Trochę bardziej na prawo. - obróciłam głowę jeszcze bardziej na prawo. -Jeszcze trochę.
-No widzisz, ja nawet cię nie widzę.
-No widzę.
-To nie jest śmieszne. - i wyrzuciłam przed siemię pięść, ale dotknęłam tylko powietrza.
-Nie trafiłaś. - powiedział Max i zaczął się śmiać.
-Ściągam to ! - i podniosłam ręce do oczu.
-Nie ! Jeszcze nie. - Max złapał mnie za ręce, gdy tylko je puścił uderzyłam go w tors.
-Teraz trafiłam. - i wystawiłam mu język.
-Chodźmy już, bo nie wiem jak to się skończy.
   Max złapał mnie w pasie i prowadził mnie gdzieś. Było to ciche i spokojne miejsce. Czasami można było usłyszeć śpiew ptaków i szum rzeki. Czyżby Tom wywiózł mnie za miasto ? Nagle Max mnie zatrzymał. 
-To tu. Podoba ci się ? - i zdjął mi opaskę, na początku nic nie widziałam, bo moje oczy na widok światła dostały szału, ale gdy już się uspokoiły ucieszył mnie wspaniały widok. Do oczu napłynęły mi łzy.


Już za niedługo dowiecie nieco więcej, ale proszę o cierpliwość i wyrozumiałość. 
O rozdziale napiszę tylko tyle, że podoba mi się spotkanie Laury z Tom'em.
Ogólnie to jestem z siebie zadowolona. 
Nadal jeden komentarz C:
Ale i tak za niego WIELKIE DZIĘKI ! Kochana jesteś <3
No to tyle, następny rozdział planuje dodać jakoś w weekend, bo muszę go jeszcze dopisać.
Do następnego ^^