piątek, 6 września 2013

63. Nie idę na wojnę.

-Max wracamy do domu ! – Laura krzyczała do zataczającego się chłopaka, ale ten był upierdliwy i zostawał przy swoim zdaniu.
-Ale ja muszę zostań. – czknął. – I wypić za zdrowie jubilata. – upierał się.
-Pijecie już razem od pięciu godzin, nie sądzisz, że już wystarczy ? – ledwo go trzymała.
-Kochanie, ale wiesz, że ja cię kocham najmocniej pod słońcem ? – spojrzał na nią swoimi pijanymi oczami.
-Tak wiem. Godzinę temu mówiłeś to samo. – powiedziała szukając czegoś w torebce, wyjęła telefon. – Max pożegnaj się z kolegami, wychodzimy. – zaczęła rozmawiać z kimś przez telefon, obstawiałam, że dzwoniła po taksówkę.
-Max nie sprawiaj trudności. – Kelvin pomógł Laurze i wziął chłopaka pod ramię, dziewczyna się do mnie uśmiechnęła i wyszli na zewnątrz.
   Max pił z Tom’em od samego początku urodzinowej imprezy tego drugiego, więc każdy przewidział jak to się może skończyć. Sam jubilat razem ze swoją narzeczoną wywijali na parkiecie lub jak kto woli myli podłogę swoimi ubraniami, z kolei nasze prawie małżeństwo zmyło się około pół godziny temu, bo Siva się źle poczuł i zakończył na dzisiaj picie. Jay z kolei nawet nie miał na to ochoty, bo ciągle siedzieliśmy na kanapie i parę razy zatańczyliśmy.
-Też bym już poszedł. – powiedział.
-A co z Tom’em ?
-Jest Kels, Kevin i Nathan. Dadzą sobie radę.
-Zostańmy jeszcze trochę. – powiedziałam obserwując pary na parkiecie.
   Specjalnie na okazję 25 urodzin Tom’a lokal został wynajęty tak samo jak dekorację, a jedzenie, picie i inne rzeczy zostały kupione. Od urodzin Jay’a każdy miał dość roboty z przygotowaniem imprezy w domu, bo było przy tym za dużo pracy. Jak przed imprezą tak po. Dopiero dwa dni po imprezie zaczęliśmy porządki w domu, a że chłopaki mieli dużo roboty w przeciągu tych paru dni dzielących urodziny Jay’a i Tom’a to też nie było zbytnio czasu na cokolwiek. Więc poszli na łatwiznę i kupili wszystko przychodząc na gotowe.
-Tak w zasadzie to kiedy masz zamiar użyć swój prezent ? – zapytałam popijając sok.
-Jak znajdę chwilę czasu. – był zmęczony. – A tak w ogóle to jak przeżycia po wspólnym skoku z Parkerem ?
-A wiesz myślałam, że będzie większa adrenalina. Ale było fajnie. Żebyś ty widział jego wzrok przed skokiem. Niby udawała twardziela, a jego mina mówiła o tym, że sra w gacie ze strachu. – zaśmiałam  się.
-To ja nie wiedziałem, że ja spotykam się z taką odważną kobietą. – uśmiechnął się.
-Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz. – porwałam go na parkiet do schlanego już Tom’a, gdyż Kelsey gdzieś się ulotniła.
-Stary odpuść już. – powiedział Jay pomagając mu wstać.
-Gdzie Nath !? Miał się ze mną napić. – już szedł w kierunku baru.
-Siedzi przy stoliku. – powiedziałam gdy go znalazłam. – On też schlany w trzy dupy. – ledwo trzymał pionowo głowę.
-A-a-a widzieliście j-jego niunię ? – wydukał jubilat.
-No parę razy nam się udało.
-A-ale ona t-tutaj dzisiaj była. – doszliśmy do stolika.
-Tom ! – Nathan się ożywił. – Jesteś w końcu, gdzie ty się szlajasz ?!
-Kelsey mnie na parkiet zaciągnęła, no i ten. – opadł na kanapę, a my razem z nim.
-Nathalie. – ton Nathana nie wróżył nic dobrego. – Dlaczego kobiety to takie szuje ?
-Yyy. Bo … Ale , że co ?! – nie mogłam się wysłowić.
-Szkoda słów. Kelner ! – wydarł się na cały głos ogłuszając tym siedzącego obok Tom’a.
   Po chwili kelner przyniósł butelkę czegoś mocniejszego i kieliszki. Razem z Jay’em odmówiliśmy, ale nasi przyjaciele wcale sobie nie żałowali. Lali w siebie hektolitry alkoholu. Kelsey zdążyła już wrócić, a oni nadal pili. Musieliśmy zainterweniować i wspólnymi siłami z Kevinem zaprowadziliśmy pijane towarzystwo do Vana i odjechali w znanym dla siebie kierunku, a my zamawiając taksówkę pojechaliśmy do naszego mieszkania. Znaczy mojego, ale naszego. Wiadomo o co chodzi.
-Zmęczony co ? – zapytałam widząc padniętego Jay’a.
-Jeszcze pytasz. Mogę iść pierwszy pod prysznic ?
-Pewnie i tak muszę zadzwonić jeszcze do Laury, a może jeszcze do niej pójdę ? Tak to lepszy pomysł. – zdjęłam szpilki i rzuciłam je w kąt, założyłam trampki, które niezbyt pasowały do krótkiej sukienki jaką miałam, ale i tak na zewnątrz było ciemno.
   Po trzech minutach już wchodziłam na schody, drzwi były otwarte, więc weszłam do środka. Laurę znalazłam przy kubku z herbatą przy stole, a obok stał drugi z parującym napojem.
-Hej. Jak tam droga powrotna ? Dałaś sobie jakoś radę z Max’em. – zapytałam słodząc sobie herbatę.
-Powiem tylko tyle, że łatwo nie było, ale dałam radę. – uśmiechnęła się, a ja przesunęłam cukierniczkę.
-I tak masz lepiej niż ja.
-Gdyby Jay tak się schlał to by się zmiażdżył swoją masą. – zaśmiała się.
-Noo. – wyobraziłam to sobie. – Ale nie o tym chciałam gadać.
-A o czym ?
-No po pierwsze to chciałam się upewnić, że żyjesz i Max też.
-Max to chrapie w gościnnym pokoju, bo nie mam zamiaru z nim spać. Wiesz jak od niego śmierdzi. No mówię ci. – zatkała nos i się roześmiałyśmy.
-No to pierwsza rzecz za nami. Teraz przechodzimy do drugiej, a jest nim Nathan. – postawiłam kubek na drewnianej powierzchni stołu.
-Co z nim ? – Laura zrobiła to samo.
-Zapytał się mnie dlaczego kobiety to takie szuje. Czyżby ta jego laska dała mu w kość ? – spojrzałam na moją przyjaciółkę wyczekująco, ona o czymś wiedziała, ale nic nikomu nie chciała powiedzieć.
-Emma. Ma na imię Emma. I nie wiem co go sprowokowało do takiego zachowania. Może uda mi się z nim pogadać rano.
-Zrobisz mu nalot o siódmej rano ? – zaśmiałam się.
-Nie o siódmej. Najpierw to ja sama chcę się wyspać.
-To nie przeszkadzam. Sama też jestem zmęczona.
-W takim razie dobranoc. – dopiłam herbatę.
-Dobranoc. – buziak w policzek i już wracałam do domu w podskokach, gdyż było zimno, a ja nie wzięłam nic na wierzch.
-Jestem ! – wydarłam się zamykając na klucz drzwi.
   Jay jeszcze był w łazience, więc skorzystałam w okazji i poszłam do sypialni naszykować łóżko. Po chwili i on wrócił. Walnął w kimono i wpatrywał się w sufit, zdjęłam sukienkę.
-Jay. Spójrz co sobie kupiłam. – chłopak na mnie spojrzał i w jego oczach pojawiły się ogniki.
-Ładne. – niemal jadł mnie wzrokiem.
-Dla ciebie też mam.
-Yy myślę, że się w to nie zmieszczę. – powiedział zdezorientowany.
-To uniwersalny rozmiar. – wyjęłam z szafki nocnej małe opakowanie i podeszłam do chłopaka. – Proszę. – uśmiech i podałam mu owe pudełeczko, a ten niepewnie je ode mnie wziął ciągle bacznie mi się przyglądając jakby zastanawiał się czy jestem zdrowa psychicznie.
   Uchylił wieczko i zaśmiał się, następnie spojrzał na moją szyję.
-Ładny prawda ? – usiadłam obok niego i zabrałam mu jego naszyjnik. – Widzisz łączą się w całość. – przyłożyłam jego część do mojej tworząc zgrabne serce. – Są nawet wygrawerowane nasze imiona.
-Dziękuje. – pocałował mnie w czubek głowy.
-A ty myślałeś, że o czym ja mówiłam ? – spojrzałam na niego z wyższością.
-No wiesz. – zaczął swoim wskazującym palcem gładzić moją rękę. – To i owo. – szepnął mi do ucha.
-A tak konkretnie ? – również szepnęłam.
-Nic dla dzieci.
-Ale my nie jesteśmy dziećmi. – nasze usta dzieliły milimetry, a oddechy złączyły się w jedność.
-Dlatego pomyślałem o czymś innym. – ugryzł płatek mojego ucha, a ja się zaśmiałam.
-To chyba już wiem do czego zmierzasz i o czym pomyślałeś, ale czy ty nie byłeś zmęczony ?
-Ten prysznic mnie rozbudził. – uśmiechnął się i wpiął w moje usta, a moje ciało dostało wstrząsu miłych ciarek, Jay szybko zakrył mnie swoim ciałem i zrobiło mi się przyjemnie ciepło, cała temperatura jego ciała emanowała również na moje, nasze usta toczyły wspólną walkę i żadne nie chciało jej przegrać.


***Perspektywa Laury***


   Zasnęłam myśląc o Nathanie i również z takimi się obudziłam. Jako poprawna siostra, wyczułam już od początku, że coś się działo, a nocna wizyta Nathalie mi to potwierdziła. Wstałam z łóżka i wybierając dzisiejszy strój udałam się do łazienki. Max zapewne jeszcze spał, więc się nie śpieszyłam. Wszystko po kolei z dokładnością do milimetra, dopiero po pół godzinie wyszłam gotowa i poszłam zrobić nam śniadanie. Czułam, że Max szybko nie wstanie, więc postanowiłam zrobić coś twórczego. Wyszło na to, że na śniadanie jedliśmy tarte z warzywami, ale cóż. Musiałam zająć czymś ręce, a gotowanie było jedynym dobrym sposobem. Nic nie niszczyłam, ani nikogo nie wkurzałam, a jeszcze moja praca przydała się, bo po wyglądzie mojego chłopaka, który wszedł rano do kuchni mogłam od razu stwierdzić, że czuł się jak zużyty papier toaletowy.
-Nieźle wyglądasz. – uśmiechnęłam się.
-Zabawna jesteś. – buziak w czoło. – Co jemu ?
-To co sobie zrobisz. – stałam tyłem do piekarnika, więc go zakryłam.
-Nawet nie zrobisz mi kawki i kanapeczki ?
-Masz bardzo duże wymagania.
-A ty co jadłaś na śniadanie ?
-Nic. – założyłam ręce na biuście.
-Czy ty właśnie mi powiedziałaś, że od rana nic nie jadłaś ?
-Na to wychodzi geniuszu. – spojrzałam na niego błagalnie. – Dobra nie chcę mi się słuchać twoich wywodzeń na temat zdrowego odżywiania bla, bla, bla, z resztą nie mam czasu. – wyjęłam tarte z piekarnika i krojąc ją na kawałki wrzuciłam na talerze jeden z nich podałam zdziwionemu Max’owi, sama wzięłam drugi i napoczętą już kawę z blatu, usiadłam przy stole. – Usiądziesz i zjesz czy czekasz, aż będzie zimna ?
-Dlaczego ty taka nerwowa od rana ?
-Mam taki kaprys. – spojrzał na mnie i po chwili usiadł, z tym, że w ciągu tej chwili zdążyłam zjeść połowę mojej porcji, chciałam najszybciej jak się da pojechać do Nath’a.
-Zachowujesz się jak kobieta w ciąży. – powiedział po chwili, a ja odniosłam talerz do zlewu.
-Wychodzę ! – rzuciłam i szybko wyszłam z mieszkania, żeby uniknąć niepotrzebnych pytań, dzisiaj naprawdę nie chciałam tego słuchać, a Max potrafił być często nadopiekuńczy.
   Wsiadłam do samochodu i wyjechałam z parkingu, w trakcie drogi zorientowałam się, że nie wzięłam telefonu. No nic przynajmniej jeden problem z głowy, zmierzmy się w takim razie z drugim. Stanęłam na światłach i nerwowo uderzałam palcem w kierownice. Wydawało mi się, że czekałam wieczność na zielone światło. Jeszcze jeden zakręt i miałam zobaczyć dobrze znany mi dom. I tak było. Poczekałam, aż otworzyła się brama i wjechałam. W drzwiach stał uśmiechnięty Kevin.
-Proszę cię, powiedź mi, że Nathan już wstał. – powiedziałam idąc w jego kierunku.
-Tak, właśnie wrócił na gorę po śniadaniu. – minęłam go i weszłam na schody. – A ty gdzie w takim bojowym nastroju idziesz. Chłopak ma kaca, może mu oszczędzisz ?
-Nie idę na wojnę Kev. Idę porozmawiać. – odwróciłam się do niego i szybko weszłam na piętro, zapukałam i weszłam, akurat rozmawiał z kimś przez telefon.
-To ogromny obowiązek i odpowiedzialność, w co my się wpakowaliśmy ? – zobaczył mnie. – Muszę kończyć, zdzwonimy się. Pa. –poczekał na odpowiedź z drugiej strony i się rozłączył. – No co tam ?
-Ty mi może powiesz ? – usiadłam obok niego.
-Nie wiem o czym mówisz.
-Nathan przeszłam przez tyle w życiu, że wiem kiedy moi bliscy cierpią i są przez coś męczeni. Mi możesz powiedzieć. – spojrzałam na jego oczy, które zdradzały fakt, że mam rację oraz mówiły, że i tak prawdy się nie dowiem.
-Nie chcę o tym mówić. Nie teraz.
-Skoro nie teraz to kiedy ?
-W przyszłości.
-Czyli jutro, w przyszłym tygodniu czy za pięć lat ? Nathan przyszłość to pojęcie o nie skonkretyzowanej odpowiedzi.
-Nie mów do mnie takimi trudnymi wyrazami. Na kacu jestem.
-Nie tylko ty. Max też zdycha w domu. I jeszcze zostawiłam go samego.
-To raczej ja powinienem cię zapytać co się dzieje.
-Myślałam, że od teraz wszystko się ułoży i będzie pięknie jak w bajce, ale nie. W pracy się wali, przez tego nowego kierownika nie wiem czy jestem prezenterem czy woźnym, ty masz jakieś tajemnice, Seev się zatruł, a tyle pracy przy ślubie teraz jest, Nareesha nie sobie sama rady, ostatnio dodatkowo denerwuje mnie wszystko co powie do mnie Max. No masakra jednym słowem.
-Problemy życia codziennego. – przytulił mnie, a ja położyłam na jego ramieniu głowę.
-Cieszę się, że cię mam, mimo tego że nie chcesz mi powiedzieć co się stało.
-Wszystko się ułoży.
   Nie wiedziałam czy to było skierowane do mnie czy do niego, ale uznałam, że i mi i jemu by się przydało.
-Max wie, że tu jesteś ?
-Nie. Zostawiłam telefon w domu.
-Idziemy się przejść ?

-Z przyjemnością.


Hej !
Wiem, że krótki, no ale tak jakoś wyszło.
Tajemniczy Nath. Co nasze kochane Baby kombinuje ?
Jakieś przypuszczenia ? ; P
Tak sobie ostatnio wpadłam na pomysł, że fajnie by było mieć z wami jakiś kontakt, więc specjalnie na tę okazję założyłam ask.fm i gg ( 48 555 800 ), więc jakby się, którejś nudziło czy coś chciałybyście wiedzieć, o coś zapytać, czy po prostu pogadać to nie ma sprawy jestem otwarta na takie formy znajomości. Nie gryzę ; D
To do magicznego poniedziałku ; *

PS. przepraszam za wszelkie błędy
nowy rozdział.

3 komentarze:

  1. Uuuu Maxio chyba lekko przegiołeś;p
    Laura się nieźle wkurzyła!;//
    OMG!! Pytanie Nathana mnie zamurowało!!
    Dosłownie! Myślałam, że źle przeczytałam!!
    Po tym fragmencie rozmowy Emmy i Nathana przez telefon wydaje mi się, że ona musiała go zranić albo jest w ciąży;p No nic innego mi nie przychodzi do głowy;pp
    Fajny rozdział!!
    Szkoda, że taki krótki;pp
    Czekam na next;p
    Weny♥;p

    PS Mam nadzieje, że Nathan opowie Lurze na spacerze o tym wszystkim;p

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja wiem, co Nath ukrywa!!!!
    Przespał się z jego tajemniczą laską i teraz ona jest w ciąży... i coś mi się wydaje, że Laura też ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się z dwoma komentarzami powyżej!
    Ale Nathan ojcem? o.o Matko Boska!
    Camille, zgadzam się z tobą co do Laury! ;)

    OdpowiedzUsuń