-Max wracamy do domu ! – Laura krzyczała do zataczającego
się chłopaka, ale ten był upierdliwy i zostawał przy swoim zdaniu.
-Ale ja muszę zostań. – czknął. – I wypić za zdrowie
jubilata. – upierał się.
-Pijecie już razem od pięciu godzin, nie sądzisz, że już
wystarczy ? – ledwo go trzymała.
-Kochanie, ale wiesz, że ja cię kocham najmocniej pod
słońcem ? – spojrzał na nią swoimi pijanymi oczami.
-Tak wiem. Godzinę temu mówiłeś to samo. – powiedziała szukając
czegoś w torebce, wyjęła telefon. – Max pożegnaj się z kolegami, wychodzimy. –
zaczęła rozmawiać z kimś przez telefon, obstawiałam, że dzwoniła po taksówkę.
-Max nie sprawiaj trudności. – Kelvin pomógł Laurze i wziął
chłopaka pod ramię, dziewczyna się do mnie uśmiechnęła i wyszli na zewnątrz.
Max pił z Tom’em od
samego początku urodzinowej imprezy tego drugiego, więc każdy przewidział jak
to się może skończyć. Sam jubilat razem ze swoją narzeczoną wywijali na
parkiecie lub jak kto woli myli podłogę swoimi ubraniami, z kolei nasze prawie
małżeństwo zmyło się około pół godziny temu, bo Siva się źle poczuł i zakończył
na dzisiaj picie. Jay z kolei nawet nie miał na to ochoty, bo ciągle
siedzieliśmy na kanapie i parę razy zatańczyliśmy.
-Też bym już poszedł. – powiedział.
-A co z Tom’em ?
-Jest Kels,
Kevin i Nathan. Dadzą sobie radę.
-Zostańmy jeszcze trochę. – powiedziałam obserwując pary na
parkiecie.
Specjalnie na
okazję 25 urodzin Tom’a lokal został wynajęty tak samo jak dekorację, a jedzenie,
picie i inne rzeczy zostały kupione. Od urodzin Jay’a każdy miał dość roboty z
przygotowaniem imprezy w domu, bo było przy tym za dużo pracy. Jak przed
imprezą tak po. Dopiero dwa dni po imprezie zaczęliśmy porządki w domu, a że
chłopaki mieli dużo roboty w przeciągu tych paru dni dzielących urodziny Jay’a
i Tom’a to też nie było zbytnio czasu na cokolwiek. Więc poszli na łatwiznę i
kupili wszystko przychodząc na gotowe.
-Tak w zasadzie to kiedy masz zamiar użyć swój prezent ? –
zapytałam popijając sok.
-Jak znajdę chwilę czasu. – był zmęczony. – A tak w ogóle to
jak przeżycia po wspólnym skoku z Parkerem ?
-A wiesz myślałam, że będzie większa adrenalina. Ale było fajnie.
Żebyś ty widział jego wzrok przed skokiem. Niby udawała twardziela, a jego mina
mówiła o tym, że sra w gacie ze strachu. – zaśmiałam się.
-To ja nie wiedziałem, że ja spotykam się z taką odważną
kobietą. – uśmiechnął się.
-Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz. – porwałam go na
parkiet do schlanego już Tom’a, gdyż Kelsey gdzieś się ulotniła.
-Stary odpuść już. – powiedział Jay pomagając mu wstać.
-Gdzie Nath !? Miał się ze mną napić. – już szedł w kierunku
baru.
-Siedzi przy stoliku. – powiedziałam gdy go znalazłam. – On
też schlany w trzy dupy. – ledwo trzymał pionowo głowę.
-A-a-a widzieliście j-jego niunię ? – wydukał jubilat.
-No parę razy nam się udało.
-A-ale ona t-tutaj dzisiaj była. – doszliśmy do stolika.
-Tom ! – Nathan się ożywił. – Jesteś w końcu, gdzie ty się
szlajasz ?!
-Kelsey mnie na parkiet zaciągnęła, no i ten. – opadł na
kanapę, a my razem z nim.
-Nathalie. – ton Nathana nie wróżył nic dobrego. – Dlaczego
kobiety to takie szuje ?
-Yyy. Bo … Ale , że co ?! – nie mogłam się wysłowić.
-Szkoda słów. Kelner ! – wydarł się na cały głos ogłuszając
tym siedzącego obok Tom’a.
Po chwili kelner
przyniósł butelkę czegoś mocniejszego i kieliszki. Razem z Jay’em odmówiliśmy,
ale nasi przyjaciele wcale sobie nie żałowali. Lali w siebie hektolitry
alkoholu. Kelsey zdążyła już wrócić, a oni nadal pili. Musieliśmy
zainterweniować i wspólnymi siłami z Kevinem zaprowadziliśmy pijane towarzystwo
do Vana i odjechali w znanym dla siebie kierunku, a my zamawiając taksówkę
pojechaliśmy do naszego mieszkania. Znaczy mojego, ale naszego. Wiadomo o co
chodzi.
-Zmęczony co ? – zapytałam widząc padniętego Jay’a.
-Jeszcze pytasz. Mogę iść pierwszy pod prysznic ?
-Pewnie i tak muszę zadzwonić jeszcze do Laury, a może
jeszcze do niej pójdę ? Tak to lepszy pomysł. – zdjęłam szpilki i rzuciłam je w
kąt, założyłam trampki, które niezbyt pasowały do krótkiej sukienki jaką
miałam, ale i tak na zewnątrz było ciemno.
Po trzech minutach
już wchodziłam na schody, drzwi były otwarte, więc weszłam do środka. Laurę
znalazłam przy kubku z herbatą przy stole, a obok stał drugi z parującym
napojem.
-Hej. Jak tam droga powrotna ? Dałaś sobie jakoś radę z Max’em.
– zapytałam słodząc sobie herbatę.
-Powiem tylko tyle, że łatwo nie było, ale dałam radę. –
uśmiechnęła się, a ja przesunęłam cukierniczkę.
-I tak masz lepiej niż ja.
-Gdyby Jay tak się schlał to by się zmiażdżył swoją masą. –
zaśmiała się.
-Noo. – wyobraziłam to sobie. – Ale nie o tym chciałam
gadać.
-A o czym ?
-No po pierwsze to chciałam się upewnić, że żyjesz i Max
też.
-Max to chrapie w gościnnym pokoju, bo nie mam zamiaru z nim
spać. Wiesz jak od niego śmierdzi. No mówię ci. – zatkała nos i się roześmiałyśmy.
-No to pierwsza rzecz za nami. Teraz przechodzimy do
drugiej, a jest nim Nathan. – postawiłam kubek na drewnianej powierzchni stołu.
-Co z nim ? – Laura zrobiła to samo.
-Zapytał się mnie dlaczego kobiety to takie szuje. Czyżby ta
jego laska dała mu w kość ? – spojrzałam na moją przyjaciółkę wyczekująco, ona
o czymś wiedziała, ale nic nikomu nie chciała powiedzieć.
-Emma. Ma na imię Emma. I nie wiem co go sprowokowało do
takiego zachowania. Może uda mi się z nim pogadać rano.
-Zrobisz mu nalot o siódmej rano ? – zaśmiałam się.
-Nie o siódmej. Najpierw to ja sama chcę się wyspać.
-To nie przeszkadzam. Sama też jestem zmęczona.
-W takim razie dobranoc. – dopiłam herbatę.
-Dobranoc. – buziak w policzek i już wracałam do domu w
podskokach, gdyż było zimno, a ja nie wzięłam nic na wierzch.
-Jestem ! – wydarłam się zamykając na klucz drzwi.
Jay jeszcze był w
łazience, więc skorzystałam w okazji i poszłam do sypialni naszykować łóżko. Po
chwili i on wrócił. Walnął w kimono i wpatrywał się w sufit, zdjęłam sukienkę.
-Jay. Spójrz co sobie kupiłam. – chłopak na mnie spojrzał i
w jego oczach pojawiły się ogniki.
-Ładne. – niemal jadł mnie wzrokiem.
-Dla ciebie też mam.
-Yy myślę, że się w to nie zmieszczę. – powiedział zdezorientowany.
-To uniwersalny rozmiar. – wyjęłam z szafki nocnej małe
opakowanie i podeszłam do chłopaka. – Proszę. – uśmiech i podałam mu owe
pudełeczko, a ten niepewnie je ode mnie wziął ciągle bacznie mi się
przyglądając jakby zastanawiał się czy jestem zdrowa psychicznie.
Uchylił wieczko i
zaśmiał się, następnie spojrzał na moją szyję.
-Ładny prawda ? – usiadłam obok niego i zabrałam mu jego
naszyjnik. – Widzisz łączą się w całość. – przyłożyłam jego część do mojej
tworząc zgrabne serce. – Są nawet wygrawerowane nasze imiona.
-Dziękuje. – pocałował mnie w czubek głowy.
-A ty myślałeś, że o czym ja mówiłam ? – spojrzałam na niego
z wyższością.
-No wiesz. – zaczął swoim wskazującym palcem gładzić moją
rękę. – To i owo. – szepnął mi do ucha.
-A tak konkretnie ? – również szepnęłam.
-Nic dla dzieci.
-Ale my nie jesteśmy dziećmi. – nasze usta dzieliły milimetry,
a oddechy złączyły się w jedność.
-Dlatego pomyślałem o czymś innym. – ugryzł płatek mojego
ucha, a ja się zaśmiałam.
-To chyba już wiem do czego zmierzasz i o czym pomyślałeś,
ale czy ty nie byłeś zmęczony ?
-Ten prysznic mnie rozbudził. – uśmiechnął się i wpiął w
moje usta, a moje ciało dostało wstrząsu miłych ciarek, Jay szybko zakrył mnie
swoim ciałem i zrobiło mi się przyjemnie ciepło, cała temperatura jego ciała
emanowała również na moje, nasze usta toczyły wspólną walkę i żadne nie chciało
jej przegrać.
***Perspektywa
Laury***
Zasnęłam myśląc o
Nathanie i również z takimi się obudziłam. Jako poprawna siostra, wyczułam już
od początku, że coś się działo, a nocna wizyta Nathalie mi to potwierdziła. Wstałam
z łóżka i wybierając dzisiejszy strój udałam się do łazienki. Max zapewne
jeszcze spał, więc się nie śpieszyłam. Wszystko po kolei z dokładnością do
milimetra, dopiero po pół godzinie wyszłam gotowa i poszłam zrobić nam
śniadanie. Czułam, że Max szybko nie wstanie, więc postanowiłam zrobić coś
twórczego. Wyszło na to, że na śniadanie jedliśmy tarte z warzywami, ale cóż. Musiałam
zająć czymś ręce, a gotowanie było jedynym dobrym sposobem. Nic nie niszczyłam,
ani nikogo nie wkurzałam, a jeszcze moja praca przydała się, bo po wyglądzie
mojego chłopaka, który wszedł rano do kuchni mogłam od razu stwierdzić, że czuł
się jak zużyty papier toaletowy.
-Nieźle wyglądasz. – uśmiechnęłam się.
-Zabawna jesteś. – buziak w czoło. – Co jemu ?
-To co sobie zrobisz. – stałam tyłem do piekarnika, więc go
zakryłam.
-Nawet nie zrobisz mi kawki i kanapeczki ?
-Masz bardzo duże wymagania.
-A ty co jadłaś na śniadanie ?
-Nic. – założyłam ręce na biuście.
-Czy ty właśnie mi powiedziałaś, że od rana nic nie jadłaś ?
-Na to wychodzi geniuszu. – spojrzałam na niego błagalnie. –
Dobra nie chcę mi się słuchać twoich wywodzeń na temat zdrowego odżywiania bla,
bla, bla, z resztą nie mam czasu. – wyjęłam tarte z piekarnika i krojąc ją na
kawałki wrzuciłam na talerze jeden z nich podałam zdziwionemu Max’owi, sama
wzięłam drugi i napoczętą już kawę z blatu, usiadłam przy stole. – Usiądziesz i
zjesz czy czekasz, aż będzie zimna ?
-Dlaczego ty taka nerwowa od rana ?
-Mam taki kaprys. – spojrzał na mnie i po chwili usiadł, z
tym, że w ciągu tej chwili zdążyłam zjeść połowę mojej porcji, chciałam
najszybciej jak się da pojechać do Nath’a.
-Zachowujesz się jak kobieta w ciąży. – powiedział po
chwili, a ja odniosłam talerz do zlewu.
-Wychodzę ! – rzuciłam i szybko wyszłam z mieszkania, żeby
uniknąć niepotrzebnych pytań, dzisiaj naprawdę nie chciałam tego słuchać, a Max
potrafił być często nadopiekuńczy.
Wsiadłam do
samochodu i wyjechałam z parkingu, w trakcie drogi zorientowałam się, że nie
wzięłam telefonu. No nic przynajmniej jeden problem z głowy, zmierzmy się w
takim razie z drugim. Stanęłam na światłach i nerwowo uderzałam palcem w
kierownice. Wydawało mi się, że czekałam wieczność na zielone światło. Jeszcze
jeden zakręt i miałam zobaczyć dobrze znany mi dom. I tak było. Poczekałam, aż
otworzyła się brama i wjechałam. W drzwiach stał uśmiechnięty Kevin.
-Proszę cię, powiedź mi, że Nathan już wstał. – powiedziałam
idąc w jego kierunku.
-Tak, właśnie wrócił na gorę po śniadaniu. – minęłam go i
weszłam na schody. – A ty gdzie w takim bojowym nastroju idziesz. Chłopak ma
kaca, może mu oszczędzisz ?
-Nie idę na wojnę Kev. Idę porozmawiać. – odwróciłam się do
niego i szybko weszłam na piętro, zapukałam i weszłam, akurat rozmawiał z kimś
przez telefon.
-To ogromny obowiązek i odpowiedzialność, w co my się
wpakowaliśmy ? – zobaczył mnie. – Muszę kończyć, zdzwonimy się. Pa. –poczekał na
odpowiedź z drugiej strony i się rozłączył. – No co tam ?
-Ty mi może powiesz ? – usiadłam obok niego.
-Nie wiem o czym mówisz.
-Nathan przeszłam przez tyle w życiu, że wiem kiedy moi
bliscy cierpią i są przez coś męczeni. Mi możesz powiedzieć. – spojrzałam na
jego oczy, które zdradzały fakt, że mam rację oraz mówiły, że i tak prawdy się
nie dowiem.
-Nie chcę o tym mówić. Nie teraz.
-Skoro nie teraz to kiedy ?
-W przyszłości.
-Czyli jutro, w przyszłym tygodniu czy za pięć lat ? Nathan przyszłość
to pojęcie o nie skonkretyzowanej odpowiedzi.
-Nie mów do mnie takimi trudnymi wyrazami. Na kacu jestem.
-Nie tylko ty. Max też zdycha w domu. I jeszcze zostawiłam
go samego.
-To raczej ja powinienem cię zapytać co się dzieje.
-Myślałam, że od teraz wszystko się ułoży i będzie pięknie
jak w bajce, ale nie. W pracy się wali, przez tego nowego kierownika nie wiem
czy jestem prezenterem czy woźnym, ty masz jakieś tajemnice, Seev się zatruł, a
tyle pracy przy ślubie teraz jest, Nareesha nie sobie sama rady, ostatnio
dodatkowo denerwuje mnie wszystko co powie do mnie Max. No masakra jednym
słowem.
-Problemy życia codziennego. – przytulił mnie, a ja
położyłam na jego ramieniu głowę.
-Cieszę się, że cię mam, mimo tego że nie chcesz mi
powiedzieć co się stało.
-Wszystko się ułoży.
Nie wiedziałam czy
to było skierowane do mnie czy do niego, ale uznałam, że i mi i jemu by się
przydało.
-Max wie, że tu jesteś ?
-Nie. Zostawiłam telefon w domu.
-Idziemy się przejść ?
-Z przyjemnością.
Hej !
Wiem, że krótki, no ale tak jakoś wyszło.
Tajemniczy Nath. Co nasze kochane Baby kombinuje ?
Jakieś przypuszczenia ? ; P
Tak sobie ostatnio wpadłam na pomysł, że fajnie by było mieć z wami jakiś kontakt, więc specjalnie na tę okazję założyłam ask.fm i gg ( 48 555 800 ), więc jakby się, którejś nudziło czy coś chciałybyście wiedzieć, o coś zapytać, czy po prostu pogadać to nie ma sprawy jestem otwarta na takie formy znajomości. Nie gryzę ; D
Uuuu Maxio chyba lekko przegiołeś;p
OdpowiedzUsuńLaura się nieźle wkurzyła!;//
OMG!! Pytanie Nathana mnie zamurowało!!
Dosłownie! Myślałam, że źle przeczytałam!!
Po tym fragmencie rozmowy Emmy i Nathana przez telefon wydaje mi się, że ona musiała go zranić albo jest w ciąży;p No nic innego mi nie przychodzi do głowy;pp
Fajny rozdział!!
Szkoda, że taki krótki;pp
Czekam na next;p
Weny♥;p
PS Mam nadzieje, że Nathan opowie Lurze na spacerze o tym wszystkim;p
Ja wiem, co Nath ukrywa!!!!
OdpowiedzUsuńPrzespał się z jego tajemniczą laską i teraz ona jest w ciąży... i coś mi się wydaje, że Laura też ^^
Zgadzam się z dwoma komentarzami powyżej!
OdpowiedzUsuńAle Nathan ojcem? o.o Matko Boska!
Camille, zgadzam się z tobą co do Laury! ;)