poniedziałek, 29 lipca 2013

49. Żebyś nie zaczął szczekać.

-To wytłumacz mi jeszcze raz dlaczego do nas przyszłaś ? - zapytała Nathalie, używając formy "my" na co spojrzałam na nich i zauważyłam, że Jay też to wychwycił.
-No, więc przyszłam do was. - zaakcentowałam ostatni wyraz. - Bo Max razem z Tom'em oglądają mecz w rezydencji The wanted, Nathan pojechał na zakupy, bo na weekend wpada do niego Jess, Kelsey poszła sama na paznokcie, a Seev z Nareeshą pojechali na weekend za miasto. I miałam dwie propozycje, albo wrócę do domu i spędzę sama dzień, albo przyjdę do was i was po wkurzam.
-Albo zostaniesz z chłopakami w domu i pooglądasz z nimi mecz. - Jay włożył sobie do buzi kawałek naleśnika.
-Nie kochanie. Ja bym im ciągle donosiła piwko i jedzonko. A Tom kazał mi ci przypomnieć, że jutro robisz śniadanie. - chłopak pokiwał głową i sama zjadłam naleśnika. - Ale jak wam przeszkadzam w planach to powiedźcie to się usunę.
-Nie. - powiedziała szybko Nathalie, nawet za szybko. - I tak chciałam z tobą porozmawiać.
-Czyli mam się już zmywać ? - zapytał Jay.
-Nie teraz. Później. - odpowiedziała Nat.
-Nie no spoko. - wrócił do jedzenia, ale zauważyłam, że się zasmucił.
-Nie no, ty sobie zostań do kiedy chcesz. - zwróciłam się do Jay'a. - My możemy pogadać jutro. - spojrzałam na Nathalie.
-Nie. Dzisiaj. - znowu szybka reakcja, nie rozumiałam o co jej chodzi.
-Nie przejmuj się Laura. Zaraz się zbieram. - powiedział zjadając ostatniego naleśnika.
-Powiesiłaś ramkę ode mnie w sypialni ? - zapytałam Nathalie kładąc na talerz nagryzionego naleśnika.
-Tak. - odpowiedziała z pełną buzią.
-Mogę zobaczyć ? - wstałam już od stołu.
-Pewnie. - rzuciła i szybko opuściłam pomieszczenie, nie była mi w głowie ramka, ale musiałam jakoś wyciągnąć stamtąd Nathalie. - Nathalie ! Chodź tutaj ! - wydarłam się jak przeszłam próg sypialni.
-No co jest ? - wpadła do pokoju, a ja zamknęłam za nią drzwi.
-Co ty odwalasz ?
-Nie wiem o co ci chodzi. - przełknęła to co miała w buzi.
-Wyrzucasz Jay'a z domu i to jeszcze w jaki sposób ?! - próbowałam nie krzyczeć, żeby chłopak mnie nie usłyszał, ale i tak podniosłam odrobinę głos.
-Ja go nie wyrzucam. - niepewnie powiedziała Nathalie.
-Nie wcale. Jak pyta czy ma iść, to ty mówisz, że tak, ale później. A jak mówię, że możemy pogadać jutro to szybko zaprzeczasz. Nathalie moja ty niedorobiona siostro, ta scena w kuchni wyglądała tak jakbyś wyrzucała Jay'a z mieszkania. A on się zasmucił.
-Mówisz ? - zastanowiła się nad moimi słowami.
-Yhym.
   Do drzwi ktoś zapukał.
-Hej. Nie chcę przeszkadzać, ale chciałem się pożegnać. - spojrzał na zamyśloną Nathalie, która nawet nie zdała sobie sprawy z jego obecności.
-Nathalie mowiąc później miała na myśli wieczór, a jest popołudnie, więc jeszcze z nami posiedzisz. - uderzyłam lekko dziewczynę w ramię. - Prawda ? - spojrzałam na nią.
-Tak. Źle się wyraziłam. - powiedziała i wzięła chłopaka za rękę.
   Usiedliśmy w salonie na kanapie, gdy nagle Nathalie podskoczyła na kanapie jak oparzona.
-Laura ! - spojrzała na mnie dużymi oczami.
-Taak ? - zapytałam niepewnie patrząc na Jay'a, który miał podobny wyraz twarzy co ja.
-A ty wiesz, że Kate wychodzi za mąż ? Dostałam wczoraj od niej zaproszenie na ślub.
-Kate ? - mina mi zrzedła. - Pójdziesz ?
-Nie wiem.
-To twoja przyjaciółka. Idź.
-No ale . . .
-To, że ja nie żyję z nią w przyjaźni nie znaczy, że masz rezygnować ze ślubu.
-Jaka Kate ? - zapytał Jay.
-Kate Allen. Najpodlejsza istota pełzająca po powierzchni ziemi i pech chciał, że Nathalie się z nią zaprzyjaźniła i przez to czasami musiałam się z nią spotykać. A uwierz mi, że wcale nie chciałyśmy się widywać, ale obie kochałyśmy i kochamy Nat, więc się poświęcałyśmy. - powiedziałam.
-Chciałam was pogodzić. - powiedziała dziewczyna.
-Wiem, ale pewnych rzeczy nie da się naprawić kotek. - uśmiechnęłam się do niej.
-Allen ? - zapytał Jay.
-No tak. - odpowiedziała Nathalie obojętnie, zła, że Jay wcina nam się w rozmowę. - Moja mama miała tak kiedyś na nazwisko. - powiedział i wciął szklankę soku do ręki.
   Zamyśliłam się, bo co jeżeli ta Allen i ta 'moja' Allen to te same kobiety ? Imię i nazwisko się zgadzało. Ale czy obie te postacie mieszkały w tym samym mieście ? Co jeżeli to okaże się prawdą i
-Laura ! - wybił mnie z rytmu krzyk Nathalie.
-Tak ?
-Nie pójdę na to wesele.
-Jak chcesz. Jay, a gdzie mieszkała twoja mama wcześniej ? - zapytałam Jay'a.
-W sensie w dzieciństwie ? - pokiwałam głową. - W Mansfield, a co ?
-A, bo miałam tam znajomą, która kiedyś mi mówiła, że znała niejaką Maureen Allen i tak pomyślałam teraz, że może miała na myśli twoją mamę. - palnęłam coś byle, by zmyć podejrzenia.
-Może. - Jay włączył telewizor, a Nathalie zła, że olałam sprawę z tym całym ślubem się do mnie nie odzywała.
-Muszę już lecieć gołąbeczki. Trzeba zrobić zakupy na jutro. - powiedziałam.
-Przecież ty nie masz samochodu. - powiedziała Nathalie.
-Są taksówki, z resztą zakupy nie będą ciężkie.
-Ale miałyśmy pogadać.
-Wpadnę do ciebie na drinka wieczorem to sobie pogadamy. Pa. - pożegnałam się z nimi i wyszłam z kamienicy.
   Szybko zbiegłam ze schodów i przebiegłam na druga stronę ulicy jeszcze kawałek i już widziałam moją kamienicę. Pierwsze drzwi, drugie i już byłam w domu. Teraz na spokojnie mogłam przemyśleć całą tą sprawę. Wyjęłam z teczki list, a z portfela zdjęcie. Położyłam to na łóżku, na którym sama później wylądowałam. Przeleciałam wzrokiem po liście, który znałam już na pamieć w poszukiwaniu tego momentu.  Znalazłam.
"Maureen Allen miaszkała w Mansfield jest to miejscowość w hrabstwie Nottinghamshire."
   Imię, nazwisko, miejscowość się zgadzały i jeszcze to zdjęcie, wzięłam je do ręki, a list odłożyłam. Czyżby to była prawda ? A jeżeli tak to co to oznacza ? Usłyszałam trzask drzwiami. Szybko schowałam do torebki list, a zdjęcie do portfela, który później również wylądował w torebce.
-O tu jesteś. - w drzwiach pojawił się Max.
-No hej. - uśmiechnęłam się do niego. - Już po meczu ?
-Tak. - buziak.
-I kto wygrał ?
-Manchester ma się rozumieć. - uśmiechnął się dumnie.
-Dobrze, że jesteś, bo trzeba zrobić zakupy.
-Zakupy ? - skrzywił się.
-No tak. Musimy coś jeść. - nie przekonałam go. - Jak nie chcesz jechać to daj mi kluczyki od samochodu, sama pojadę. - wyjął z tylnej kieszeni wiązankę kluczy, ale mi ich nie dał.
-Przecież nie będziesz tego taszczyć sama. - powiedział po dłuższej chwili i wyszliśmy z mieszkania.
-Ale naprawdę jak wolisz zostać w domu to zostań. Jak będę pod kamienicą to najwyżej zadzwonię i pomożesz mi wnieść torby na górę. - nie był zachwycony perspektywą zakupów, ale tą z oddaniem mi auta również. - Och Max ! Jesteś gorszy niż dziecko. To, że raz. Powtarzam raz. - pokazałam mu wyciągnięty palec wskazujący. - Przez przypadek uszkodziłam samochód, nie oznacza, że jestem złym kierowcą. Nie uszkodzę ci autka.
-Musisz wiedzieć, że bardzo, ale to bardzo kocham moje cztery koła i z reguły ich nie pożyczam.
-Nie ufasz mi. - stanęłam z założonymi rękami na klatce piersiowej.
-Kochanie, oczywiście, że ufam. - podszedł do mnie i położył ręce na moich ramionach. - Ale to samochód. - lekko się uśmiechnął.
-Naprawdę ? Myślałam, że wół towarowy. - strzeliłam w myślach facepalma, minęłam go i weszłam do garażu, usiadłam po stronie dla pasażera, czyli po lewej i czekałam na Max'a, ten po chwili przyszedł i pojechaliśmy.
-Ale jedziemy do tego centrum handlowego w centrum. - powiedziałam.
-A nie możemy pojechać to tego marketu co zawsze ? - skomlał.
-Nie. Skoro jesteśmy samochodem to zrobimy duże zakupy, a żeby zrobić duże zakupy to trzeba pojechać do centrum. Logiczne, prawda ?
-Dlaczego ty traktujesz mnie jak głupka ? - spojrzał na mnie.
-Bo jesteś głupkiem. - wystawiłam mu język i pocałowałam w policzek.
-Już wiem dlaczego Nathan jest sam.
-Ej. - dostał w ramię.
-No przecież żartowałem.
-Masz słabe żarty. - wysiadłam i ruszyłam ku wejściu, obejrzałam się za siebie, Max niemrawo wysiadał z auta. - Zakupy same się nie zrobią. Przystojniaku. - dorzuciłam w gratisie i się do niego uśmiechnęłam, ten tylko założył okulary i szybko do mnie podszedł.
   Po bitych dwóch godzinach wyszliśmy ze sklepu spożywczego.
-Dlaczego nie kupiliśmy piwa ? - zapytał Max, zapalając papierosa.
-Bo jest w domu. Możesz nie palić przy mojej osobie ? - odgoniłam dłonią dym od siebie.
-Bo się rozpuścisz. - rzucił przewracając oczami.
-Chcesz się truć to proszę bardzo, ale ja chcę pożyć dłużej niż ty. Idę jeszcze po bibeloty do drogerii, poczekaj tu. - powiedziałam i weszłam do sklepu, do koszyka wrzuciłam tusz, krem do rąk, olejek do opalania i wsuwki, zapłaciłam za zakupy i wyszłam.
-Mówiłaś, że idziesz po bibeloty, a nie było cię ponad 20 minut.
-Ale ty marudzisz. Robisz za chłopaka i dziecko. Żebyś nie zaczął szczekać.
-I merdał ogonkiem. - wystawił mi język.
-Z tego co się orientuję to nie masz ogonka.
-Kto ci wie. - wziął mnie pod boki i weszliśmy do sklepu z dekoracjami do domu.
-Po ci to ? - zapytał Max, gdy brałam okrągłe podstawki pod szklanki i kufle.
-Żebyś tym swoim piwem nie zalała obrusu, tylko te podstawki. - pomachałam mu nimi przed nosem.
-A to ? - zapytał chwilę później, gdy przyglądałam się krótkim firanką.
-Tak zastanawiam się nad ich powieszeniem w kuchni, słońce trochę razi. Nie zauważyłeś ?
-Faktycznie, weź te.
-Myślisz ?
-No. Będzie ładnie wyglądało.
   I tak ładne leciutkie, białe firanki trafiły do koszyka.
-Spójrz jakie śliczne doniczki. - powiedziałam i zostawiając go samego podeszłam do regału z kolorowymi doniczkami.
-Przecież my nie mamy kwiatków. - powiedział jak do mnie podszedł.
-No właśnie i może czas najwyższy to zmienić. Z resztą jest parę w mieszkaniu, co ty gadasz ?
-Te co ususzyłem ?
-Jak to ususzyłeś ?! - odstawiłam doniczki i na niego spojrzałam.
-No, bo ty mi kiedyś mówiłaś, żebym je podlał.
-No pamiętam.
-No i ja o tym zapomniałem.
-I ?
-No i dwa dni później mi się o tym przypomniało, ale one już uschły.
-I co z nimi zrobiłeś ?
-Wyrzuciłem.
-Max ! Przecież można je było podlać. One na pewno nie uschły jak już coś to zwiędły, ale jak by dostały wody to by się zregenerowały. Ty to jednak jesteś głupi. Teraz trzeba kupić i doniczki i kwiatki. Taka z tobą robota. - odeszłam.
-A co z doniczkami ? - zapytał stojąc przy regale.
-Już mi się nie podobają. - stanęłam obok stoiska z doniczkowymi kwiatami.
-Ale mi się podobają. - Max włożył do koszyka cztery małe doniczki z wesołymi buźkami, a piąta mi pokazał, miała napis "Przepraszam, że wyrzuciłem twoje kwiatki." roześmiałam się i włożyłam ją do koszyka, następne pół godziny zastanawialiśmy nad wyborem kwiatków.
-To już skończyliśmy. Nieśmy to do samochodu i do domu. - powiedziałam do Max'a gdy wyszliśmy ze sklepu.
-Możemy to zanieść do samochodu, ale jeszcze nie wracamy do domu. - szliśmy w kierunku wyjścia.
-Jak to ?
-Muszę jeszcze coś kupić.
-To nie możemy teraz ?
-Nie, jak odniesiemy zakupy.
-Ale ty kombinujesz. - władowaliśmy zakupy do bagażnika obok zakupów spożywczych i na nowo weszliśmy do centrum.
-Jubiler ? - przeczytałam szyld sklepu, do którego wchodziliśmy, Max tylko mnie pociągnął za rękę i weszliśmy do środka.
-Dzień dobry. - przywitał się Max ze starszym mężczyzną stojącym za ladą. - Chcielibyśmy się dowiedzieć jaki rozmiar pierścionka ma moja dziewczyna. - strzeliłam facepalma, spojrzałam na Max'a z miną "Bitches, please", a ten tylko wyszczerzył się w odpowiedzi.
-Mogę rączkę ? - zapytał ze śmiechem w głosie mężczyzna, podałam mu dłoń, a Max się przysunął, by widzieć co się będzie działo.
-Na moje oko to będzie ósemka, ale dla pewności się upewnimy. - wyjął pierścionek w tym rozmiarze i założył na serdecznego palca, pierścionek był srebrny z żółtym oczkiem, nie przypadł mi do gustu, ale rozmiar się zgadzał, a po to była cała ta szopka.
-Ten jest dobry. - powiedziałam zdejmując pierścionek i oddając go mężczyźnie.
-Bardzo dziękujemy. - powiedział Max i po chwili wyszliśmy z jubilera.
-Jeszcze chcesz gdzieś pójść ? Tu obok jest sklep z garniturami i sukniami ślubnymi.
-Nie wiem o czym mówisz. - powiedział Max, po czym przygarnął mnie do siebie i dał soczystego buziaka w policzek, zadzwonił mi telefon.
-No hej Nathalie. . . . No wracam do domu z zakupów. . . . Okey to wpadnę tak za jakieś pół godzinki. . . . No, pa. - rozłączyłam się.
-Idziesz do Nat ? - zapytał się Max otwierając mi drzwi od samochodu.
-Obiecałam jej. Chce ze mną o czymś pogadać.
-A kolacja ?
-Zjem coś u niej.
-Nie ma mowy.
-Co ? - spojrzałam na niego.
-To co słyszałaś. Bez kolacji cię nie puszczam i kropka.
-Okay. A co mi zrobisz ?
-A na co masz ochotę ?
-Na naleśniki. - Bosz jak mi się chciało naleśników.
-No to jak tylko wejdziemy do domu to podwijam rękawy i robię ci naleśniki.
-Tsaa. Jasne. Już to widzę. - zaśmiałam się.
-Zobaczysz.
 
-Nie wierzę ! - wyjęłam telefon i zrobiłam Max'owi zdjęcie, miał na sobie mój fartuszek i smażył naleśniki.
-A nie mówiłem ? - zaśmiał się. - Nie dodajesz tego na twittera, prawda ?
-Nie wcale. Już to zrobiłam. - wystawiłam mu język.
    Wstawiłam to zdjęcie, a pod spodem napisałam.
"@MaxTheWanted jeszcze nigdy nie wyglądał tak sexi ; P A ja czekam na moje naleśniki xoxo"
-Nie spodziewałem się tego po tobie. - powiedział niby urażony.
-No widzisz. Nie znasz mnie wystarczająco dobrze. - zaśmiałam się. - O patrz Tom odpisał. "@LauraGonzales @MaxTheWanted ty go jeszcze nie widziałaś w akcji ; D wbijam na naleśniki lol".
-Zabawny. - rzucił Max i podał mi mojego naleśnika.
-Taki bez przekazu ten twój naleśnik. - powiedziałam wyjmując z lodówki maliny i serek waniliowy. - Postarałbyś się bardziej dla swojej wspaniałej dziewczyny.
-Która wrzuca moje sexi zdjęcia do sieci.
-Już byś chciał sexi. Na to kochanie to musisz jeszcze poczekać. - wystawiłam mu język.
-Zabawna.
-Powtarzasz się. 
   Zjadłam moje naleśniki i szybko pobiegłam do Nat.
-No hej. Przepraszam, że tak późno, ale Max kazał mi zjeść kolację.
-Tak jak za dobrych starych czasów jak twoja mama nie wypuszczała cię do mnie przed obiadem. - zaśmiała się i weszłyśmy do środka.
-No faktycznie. - uśmiechnęłam się. - Co cię trapi ? Jak to wesele to możesz iść, ja się nie obrażę, to twoja przyjaciółka.
-Nie chodzi o Kate. Chodzi mi o Jay'a.
-Nie chcesz z nim zerwać prawda ? - zatrzymałam się w połowie kroku.
-Nie, nie. Chcę, żeby się do mnie wprowadził. Wiem, że mieszkanie jest małe, ale chcę żeby tu był. I chciałam się zapytać co o tym myślisz, bo nie chcę spalić się przed nim.
-Ja uważam, że to twoje życie i jeżeli się kochacie i planujecie wspólną przyszłość to powinniście, ale to zależy tylko od was. 
-Bo wiesz, ty już masz to za sobą. Max z tobą mieszka i chciałam się zapytać czy tego nie żałujesz ?
-Nie. Mimo, że czasami bywa uciążliwy i takie tam to decyzji nigdy w życiu bym nie zmieniła.
-To już wszystko wiem. - uśmiechnęła się.
-A gdzie nasze drinki ? - przypomniało mi się.
-Same się nie zrobią, zapraszam do kuchni. - Nathalie się zaśmiała i poszłyśmy do kuchni.


Hej ! 
Tydzień z wami mijał mi baardzo długo, mam wrażenie to minął miesiąc ;P
Ale już jestem i mam nadzieję, że wrócę do regularnego dodawania rozdziałów. Nadzieja jest zawsze, prawda ?
Och ten nasz Lax. Bardzo kłótliwy, ale zabawny związek zrobił nam się z tych dwojga ;D prawda ?
To do następnego ;)

3 komentarze:

  1. hehe Lax;p No boska para;p
    To prawda nadzieje zawsze można mieć;ppp
    Liczę, że będziesz dodawać częściej;pp
    Fajny rozdzialik;p
    Kurczę Laura jest coraz bliżej rozwiązania zagadki ze swoją mamą;pp
    Weny<3 Czekam na next;pp

    OdpowiedzUsuń
  2. hehe Sexi Maxio :P
    i te zakupy... no no, chyba się chłopak trochę wykosztował.
    I czy mi się wydaje, czy ty coś kombinujesz z zaręczynami Maxa i Laury?
    Powiedz, że tak ^^

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Siemka!
    Tak nie wiem dlaczego ale po tym rozdziale spodziewałam się czegoś bardziej ostrego...xD
    Jak Ty tak możesz? Nie dość że tak świetnie piszesz to jeszcze w myślach czytasz! Wszystkie moje pomysły zjadłaś ;D
    Pomysł z zaręczynami fajny, ale nie wydaje Ci się, że trochę ich za dużo? I jeszcze przeprowadzka Jay'a...przemysł to kochana ;) Coraz bliżej prawdy ;3 czyli Laura na tropie ^^
    WENY <3
    BUZIAKI ;**

    OdpowiedzUsuń