piątek, 5 lipca 2013

42. Chrzanić to. Idę jeść żelki.

   Obudziłam się, ale nie otworzyłam jeszcze oczu. Poczułam, że leżę na czymś ciepłym i mięciutkim, pachnącym męskimi perfumami. No tak, przypomniała mi się miniona noc. Z bananem na twarzy na to wspomnienie otworzyłam oczy. Max wyglądał tak słodko jak spał. Wpatrywałam się tak w niego i nie mogłam uwierzyć, że to się dzieję naprawdę. Emanowałam szczęściem i nie mogłam uwierzyć, że to właśnie ja jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, bo w tamtym momencie byłam. Pocałowałam Max'a w nos, a ten tylko lekko się uśmiechnął przez sen. Powoli i pocichu, by nie zbudzić chłopaka, wstałam założyłam bieliznę i z szafy wyjęłam przydużą koszulkę, szybko ją założyłam i pobiegłam do kuchni zrobić śniadanko. Jajka na patelni skwierczały, a sok w szklankach już czekał. Do koszyczka włożyłam pieczywo i zaczęłam przekładać na talerze jajecznice. Do kuchni wszedł Max w spodniach i bez koszulki.
-Dzień dobry. - przeciągnął się leniwie. - Zapach unosi się w całym domu.
   Od samego wejścia do kuchni nie schodził z jego twarzy szeroki uśmiech. Ale muszę przyznać, że sama tego dnia byłam bardzo szczęśliwa. Podszedł do wysepki przy, której stałam i objął mnie od tyłu, po czym obrócił i pocałował.
-Miałam w planach śniadanie do łóżka, ale już wstałeś. - szepnęłam wiedząc, że usłyszy, bo prawie stykaliśmy się nosami.
-Możemy zjeść tutaj. - uśmiechnął się, zabrał talerze i położył na stole.
   Wzięłam pieczywo, sok i się dosiadłam.
-Jutro rano mamy wywiad w stacji radiowej, później wywiad w telewizji porannej. Następnie spotkanie z fanami i skończymy około 11.
-Będę w pracy.
-No właśnie, bo później o 15 mamy sesję zdjęciową i pewnie zejdzie do wieczora.
-Gdzie macie tę sesję ?
-Chcesz wpaść ?
-A będę mogła ?
-Pewnie. Tylko będziesz musiała zaopatrzyć się w identyfikator, ale w to cię zaopatrzymy dzisiaj.
-To po pracy do was przyjadę tylko dasz mi adres.
-No okey.Wyślę ci sms, bo nie wiem gdzie to konkretnie jest.
-Jedziemy dzisiaj po twoje rzeczy ?
-Możemy pojechać.
-Jesteś taki niezależny. Pierwszy wyprowadzisz się z rodzinnego domu, w przenośni oczywiście.
-Jestem taki dorosły i męski. - zaśmialiśmy się z genialnego żartu Georga i dalszy posiłek minął przy rozmawianiu o totalnie wszystkim.
-To ty leć do łazienki, a ja pozmywam naczynia po śniadaniu. - powiedział Max wstając od stołu.
-Ty się podlizujesz czy zawsze jesteś taki pomocny ?
-W domu są obowiązki i trzeba się nimi dzielić. Zresztą nie lubię mieszkać w brudzie.
-To mnie zaskoczyłeś.
-No to ja robiłem za sprzątaczkę w domu.
-Bo musiałeś.
-Oj tam. Ale byłem, jakby nie patrzeć.
   Zostawiłam Max'a w kuchni i szybko weszłam do sypialni po ubrania co tam zobaczyłam mnie zaskoczyło. Łóżko było pościelone. Coś mi się wydaję, czy on się jednak podlizuje ? Wybrałam granatową spódniczkę w białe grochy i beżową bluzeczkę w koronką na górze. Pobiegłam do łazienki i szybko się ogarnęłam i ubrałam. Zostały mi jeszcze dodatki, gdy do sypialni wszedł Max.
-Weź te czarne. - powiedział widząc mnie stojącą przed szafą z dwoma butami, a konkretnie z czarną szpilką z czerwoną podeszwą i beżowymi zakrytymi koturnami.
-Myślisz ?
-Tak. - wziął ubrania z torby i zamierzał wyjść z pokoju.
-Ty masz zamiar się w to ubrać ?
-T-tak. - powiedział niepewnie.
-A ty widzisz jakie to jest pogniecione ? Dawaj to. - zostawiłam buty i wyrwałam mu ubrania.
   Wyjęłam żelazko i deskę do prasowania i czekałam aż nagrzeje mi się urządzenie.
-Ale nie musisz. - powiedział stając przede mną.
-Nie wyjdziesz stąd w tych pogniecionych ubraniach.
-Mogę je sam wyprasować.
-Ale ja też mogę to zrobić, a ty w tym czasie weźmiesz prysznic.
-Racja.
-To w takim razie lecisz szpagatami do łazienki. - przerwałam mu i tryumfalnie się uśmiechnęłam.
-Zgniotłaś mnie.
-Taki miałam zamiar. - słodko się uśmiechnęłam, a Max zniknął za drzwiami łazienki.
   Gdy żelazko się nagrzało i zaczęłam prasować Georgowi bluzkę, do mieszkania wparowała zmachana Nat ubrana w granatowe rurki i czarną cienką przydużą bluzę (zdobycz na naszych zakupach) do tego miała czarne vansy (jej ukochane) i włosy w niedbałym koku. Wparowała do mieszkania jak z procy i bałam się, że nie wyhamuje przede mną.
-Kobieto dlaczego ty stoisz na korytarzu ? - powiedziała wpadając na deskę.
-Prasuję kochana. - powiedziałam śmiejąc się.
-Mniejsza o to. - nawet nie spojrzała na to co robiłam. - O mój Boże ! Jay jest taki słodki. Wczoraj siedzieliśmy do północy tak nam się dobrze rozmawiało. Pewnie rozmawialibyśmy dłużej, ale jego koledzy do niego dzwonili i już musiał pójść. Dlaczego ja go nie poznałam wcześniej ? To jest moja bratnia dusza. Wiesz, że Jay jest wegetarianinem tak jak ty ?
-Wiem. - prasowałam dalej, a Nat z wrażenia oparła się o ścianę obok.
-Umówiliśmy się na dzisiaj i idziemy na kręgle. Wiesz, że on też je kocha ? Tak jak ja. Pokazywał mi wczoraj swoje tatuaże, one są takie fajowskie. Wiesz chyba też zrobię sobie tatuaż.
-Ocipiałaś ?! - ups, wymsknęło mi o ton za głośniej. - Znaczy miałam na myśli przemyśl to.
-Nie powiedziałam, że już lecę do studia i sobie robię tylko, że chyba sobie zrobię. Zasadnicza różnica, prawda ?
-Tak. Przepraszam.
-Mniejsza. Musisz mi powiedzieć coś więcej o nim.
-Wcale nie muszę. Sam ci powie jak będzie chciał.
-No ale weź, siostrze nie powiesz ?
-Nie szantażuj mnie.
-Ja cię szantażuje ? Jeszcze nie.
-No właśnie. Jeszcze. - zaśmiałam się.
-Dawaj jakiegoś newsa. Ty go znasz dłużej.
-To może . . . - zastanawiałam się na głos. - . . . o wiem ! Jest podatny na łaskotki.
-Kolejna rzecz, która nas łączy.
-Kochanie i co z moimi ciuchami ? - z łazienki wyszedł Max i nie zauważył obecności Nat, bo na biodrach wiązał sobie ręcznik.
-Chyba przyszłam w nieodpowiednim momencie. - powiedziała Nathalie na jego widok, a ten podniósł swój wzrok.
-Nathalie ?! - zdziwiony spojrzał na nią, a później na mnie.
-No mi też miło cię poznać, ale lepiej by było jakbyś się ubrał. - powiedziała.
-Mi tam pasuje. - powiedziałam.
-Ty jesteś zaślepiona miłością. - dodała od siebie Nat.
-Ale i tak mi się podobają te widoki.
-Laura daj mi te ubrania. - Max podał rękę, a ja mu oddałam wyprasowane ubrania.
-Zgrabny tyłeczek. - powiedziała Nat, gdy odchodził.
-Nathalie ! - powiedziałam, by po chwili zacząć się śmiać.
-Yy dziękuje. - Max zniknął w łazience.
-No co ? Prawdę mówię. - niewinnie powiedziała Nat. - Ale mogłaś uprzedzić, że wy jesteście już na etapie nocowania.
-No tak się złożyło, a ty jakbyś nie była zaślepiona loczkami Jay'a też byś zauważyła, że prasuję męskie ubrania.
-Dogadał kocioł garnkowi.
-Tak na marginesie to Max się do mnie wprowadza.
-Kiedy ?!
-Dzisiaj.
-Gadasz ? To masz kluczę, bo następnym razem mogę zobaczyć coś więcej. - dziewczyna podała mi klucze i wyszła.
   Złożyłam sprzęt i Max wyszedł z łazienki.
-Czy ja dobrze słyszałem czy ona mówiła o Jay'u.
-Owszem. Idą dzisiaj na kręgielnie.
-No patrz. Szczęściarz.
-Widzisz.
-A a a, że tak spytam. - jąkał się. - To naprawdę mam zgrabny tyłek ?
   Roześmiałam się z całych płuc, a Max uśmiechnął, ale widać było, że chciał to wiedzieć.
-Najzgrabniejszy na świecie. - pocałowałam go i ze złączonymi palcami weszliśmy do sypialni.

***Perspektywa Jay'a***

   Wczorajszy wieczór był bardzo miły. Dzisiaj mieliśmy pójść razem na kręgle. Tyle rzeczy nas łączyło, że nawet nie wierzyłem, że ktoś taki może istnieć. Już po jednym wieczorze mogę jednoznacznie stwierdzić, że to nie będzie krótka znajomość. Mogłem jej zaufać, a to się dla mnie liczyło najbardziej. Zszedłem na śniadanie do jadalni, gdzie Kev razem z Nathanem sączyli herbatę i wcinali paluszki.
-Dzień dobry ! - powiedziałem radośnie do towarzystwa.
-Co miłość robi z człowiekiem ?
-Znalazłbyś sobie swoją Nathan.
-Nie znalazłem takowej.
-Jak nigdzie nie wychodzisz to na co liczysz ?
-Bez komentarza.
-Macie zamiar się kłócić ? To ja wychodzę. - powiedział Kev i wyszedł.
-Nie chciało mu się z nami siedzieć. - powiedział Nat.
-Najwidoczniej. - nasypałem płatki do miseczki i zalałem mlekiem. - Gdzie Tom i Kels ?
-Jeszcze śpią ?
-A Siva i Nareesha ?
-Pojechali jakieś 20 minut temu oglądać mieszkanie.
-A Max ?
-U Laury.
   Spojrzałem na Młodego.
-No co tak patrzysz ? Laura odebrała naszego przedszkolaka z lotniska i Max u niej nocował.
-Nie nic. Tak tylko.
-Ty też pewnie zostałabyś u Nathalie na noc, gdybym do ciebie nie zadzwonił.
-Wcale nie.
-Jasne. Trzy razy dzwoniłem.
-Czepiasz się.
-Nie no cieszę się, że masz kogoś. Tylko jeszcze chciałbym poznać swoją siostrę.
-Nie jestem z nią. Wczoraj się poznaliśmy.
-Długo się poznawaliście.
-Mieliśmy tematy do rozmawiania.
-Nie wątpię. Ty czekaj, ale jak byście wzięli ślub to byłbyś moim szwagrem ?
-Co ?! - zachłysnąłem się płatkami.
-No bo Nat jest moją siostrą i by wtedy tak wychodziło.
-No tak, ale ja nawet z nią nie jestem.
-Kwestia czasu.
-Jaka kwestia czasu ? - do kuchni wszedł Tom.
-Nic, nic. Gdzie Kels ? - zapytałem zmieniając temat.
-Śpi jeszcze. Zrobię jej śniadanie do łóżka.
-A co z oświadczynami ? - zapytał Młody.
-Zrobię tak jak mówiliśmy.
-To kiedy chcesz wolną chatę ? - zapytałem.
-Może w tym tygodniu ?
-To uprzedź wcześniej żebyśmy mogli się ewakuować.
-Nie no powiem wam. Ale gdzie wy się podziejecie ?
-Max pewnie będzie u Laury. - powiedział Nath.
-O nas się nie martw. - powiedziałem.
-Seev z Nareeshą pewnie będą mieli już swój kąt, a Jay pewnie u Nathalie. O mnie się nie martw. Zrobię ładne oczka do Laury i może mnie przenocuje na tę jedną noc.
-Nathan. Ja nie jestem z Nathalie !
-To tak ma na imię ta dziewczyna, u której wczoraj tyle byłeś ? - podłapał temat Tom szykując śniadanie.
-Tak.
-Ładnie, a kiedy ją poznamy ?
-Skąd mam wiedzieć ?! - ta sytuacja mnie już denerwowała.
-Laura mówiła, że dzisiaj wszyscy ją poznamy. Znaczy nie Jay i pewnie Max.
-Się uczepiliście tego tematu.
-Nie denerwuj się tak Jay, bo złość piękności szkodzi.
-A chcesz dostać patelnią Tom ?
-Jezu, nawet się odezwać nie można.
-Bo mnie denerwujesz.
-Kto kogo denerwuje ? - do kuchni weszli Max i Laura złapani za ręce.
-Jay się wścieka. Jak wy słodko wyglądacie. Ale ja lecę do mojej dziewczyny, bo śniadanie stygnie. - Tom minął gołąbki i zniknął na schodach.


-Widzę, że Tom też wpadł na ten sam pomysł co ja. - powiedziała uśmiechnięta Laura.
-Tylko, że ja ci go zepsułem. - dodał Max.
-Zdarza się.
-Ja stąd wychodzę, bo rzygam tą całą miłością naokoło. Jedna para szuka mieszkania, druga je śniadanie w łóżku, trzecia trzyma się za ręce i pierniczy trzy po trzy, a czwarta się nie chcę ujawnić. Chrzanić to. Idę jeść żelki. - powiedział Nath i wyszedł z pomieszczenia.
-A jemu co ? - zapytał Max.
-Okres mu się spóźnia. - powiedziałem.
-Jay ! - powiedziała Laura.
-No co ? Od rana jakiś taki oschły.
-Musimy mu znaleźć dziewczynę. - powiedziała dziewczyna.
-Ja się w to nie bawię. Już mam to za sobą i więcej nie chcę.
-Co masz na myśli Jay ?
-Już nie raz szukaliśmy mu dziewczyny, ale on jakby nie brał tego na poważnie.
-Może jest gejem. - powiedział Max i podał Laurze sok.
-Max ! - krzyknęła. - Co ty mówisz ?
-No co ?
-Ja pierdziele. - skomentowała.
-O dobrze, że jesteście. - pauza. - Mamy mieszkanie ! - do kuchni weszła Nareesha z kluczami w dłoni, a za nią uśmiechnięty Seev.
-Już ? - zapytałem.
-No, a na co mamy czekać ?
-Nie spieszycie się z tym wszystkim ? - zapytał Max.
-Może coś tam rośnie ? - pokazałem na brzuch Nareeshy.
-Jay ! - krzyknęły razem dziewczyny.
-No co ?
-Weź ty się lepiej stary nie odzywaj. - powiedział Seev. - Znalazłbyś sobie dziewczynę.
-Ma dzisiaj randkę. - powiedziała Laura.
-Laura ! Wiesz co ?! - no dzięki.
-Każdy dzisiaj krzyczy nasze imiona. - powiedział Max.
-Przynajmniej wiemy, że je znamy. - powiedziała Laura i się pocałowali, zaczynałem rozumieć Nathana.
-Jaka dziewczyna ? - drążył temat Seev.
-To nie jest moja dziewczyna. - sprostowałem.
-Jeszcze nie, ale w bliskiej przyszłości będzie. Gdzie jest sok ? - Nathan wszedł do kuchni i przeszukiwał lodówkę.
-Skończył się. - powiedział Max trzymając swoją szklankę w dłoni.
-Trzeba kupić. - i Nathan zabrał mu jego sok, po czym się napił.
-To był mój sok. - oburzył się Max.
-Dokładnie. Był. Czas przeszły.
-Dlaczego nic nam nie mówiłeś, że masz kogoś na oku ? - zapytała Nareesha.
-Pewnie nie chciał zapeszyć. - powiedział Tom wchodzący do kuchni.
-A co ze śniadaniem ? - zapytała Laura.
-Przyszedłem po sól.
-Mamy mieszkanie. - powiedział Seev.
-To gratuluje. - Tom przybił piątkę z Sivą, a Nareeshę przytulił. - Idę, bo śniadanko stygnie.
-Chyba Kelsey.
-Nathan ty siedź cicho.
-Już nawet nie mogę nic powiedzieć. Wychodzę.
   Nathan zniknął za Tom'em na schodach i zamknął się w swoim pokoju. Sam bym stąd poszedł.
-Idziemy pochwalić się Kevin'owi naszym nabytkiem. - powiedział Siva i razem ze swoją dziewczyną również zniknęli.
-My też uciekamy na górę. Muszę się spakować. - powiedział Max i oni również zaczęli wychodzić.
-Udanej randki. - powiedziała w drzwiach Laura i tyle ją było widać.
   No kurde, to nie będzie randka. Spotkanie towarzyskie na kręgielni. Lubimy je obydwoje, więc czemu mamy nie iść. Nie rozumiem ich czasami. Odstawiłem miseczkę po śniadaniu do zlewu i również poszedłem do siebie.

***Perspektywa Max'a***

-Obawiam się, że jedna szafa w sypialni nie wystarczy. - powiedziała Laura składając moje koszulki, a ja zamykałem jedną już spakowaną walizkę.
-Możemy wziąć tę. - pokazałem na mebel stojący w moim pokoju.
-Nie będzie pasowała.
-Mogę trzymać ubrania w drugim pokoju.
-Tsa. Musimy kupić szafę.
-Dzisiaj ?
-Najlepiej, ale czy jakiś sklep będzie otwarty ?
-Znam taki jeden, który będzie.
-To idziemy na wspólne zakupy. - powiedziała Laura wkładając do torby poskładane koszulki.
-Troszkę tego dużo. - powiedziałem patrząc na walizki na łóżku.
-No jakby nie patrzeć to wszystkie twoje rzeczy. Rzeczy od fanów, płyty, książki, pamiątki i inne ważne duperele.
-Jesteś pewna, że chcesz ze mną mieszkać. - złapałem ją za ręce.
-W stu procentach. I zdania nie zmienię. Ale teraz jedźmy po tą szafę, bo nam sklep zamkną. - uśmiechnęła się i po 40 minutach oglądaliśmy szafy w sklepie.
-Myślałam raczej o narożnej. Postawilibyśmy ją tam gdzie leżał ten pluszak od Jay'a. - powiedziała Laura, gdy pokazałem jej szafę z lustrem.
-Ta nie jest zła.
-Mam złe wspomnienia z lustrami.
-W takim razie szukamy narożnej szafy w jasnym kolorze i bez lustra.
-Dokładnie i chyba ją znaleźliśmy.

-Ale ta śrubka tu nie pasuje.
-A ta ?
-Też nie. Chyba ta.
-Ja mówię pas. Takie składanie mebli mnie denerwuje. Ta instrukcja też po chińsku napisana i weź się domyśl co i gdzie. Idę zrobić nam obiad, a ty jako jedyny mężczyzna w domu składaj ten piekielny wynalazek. - powiedziała Laura i zniknęła.
   Już od godziny składaliśmy tą szafę, a końca nie było widać. Szkielet był prawie gotowy, ale nie mogliśmy znaleźć jednej śrubki. Okazało się, że trzymałem ją w dłoni. Głupi ja.

-Już ją złożyłeś ?
-Tak, właśnie skończyłem. Ale jestem głodny.
-No właśnie. Trzeba będzie zacząć kupować mięso dla ciebie.
-Ooo.
-Co tak wzdychasz ? Nie bój się ja będę gotować.
-Jesteś pewna ?
-Tak. Potrafię przyrządzać mięso, bo kiedyś je jadłam. Ale teraz nawet go nie przełknę.
-Lepiej niż w niebie.
-Widzisz. - pocałowałem ją i zasiedliśmy do obiadu.

***Perspektywa Nathalie***

   Stałam już dobre 30 minut przed szafą i nie wiedziałam w co się ubrać. Nie wiedziałam jak się ubrać. Jaka to była okazja ?
-Walić to. - powiedziałam i wyjęłam jasne rurki i ciemną tunikę na ramiączkach, do tego czarne vansy.
-Co zrobić z włosami ? - stałam przed lustrem i rękami układałam włosy. - Gadam sama do siebie. Bosko.
   Wyszło na to, że włosy związałam na czubku głowy w kucyka i zrobiłam lekki makijaż, spakowałam się do małej czarnej torebki. Na dworze zrobiło się chłodniej, więc wzięłam kurtkę i czekałam na Jay'a. Miał przyjechać po mnie o 18, a było za 8. Czekałam jak na szpilkach, a jego jeszcze nie było. Nathalie co się z tobą dzieję ?! Ochrzaniłam siebie w myślach i podskoczyłam na dźwięk dzwonka do drzwi. Kto to mógłby być ? Idiotka ! Przecież czekam na Jay'a. Coś złego ze mną się działo. Otworzyłam drzwi.
-Cześć. - Jay miał na sobie szarą bluzę i ciemne spodnie, a do tego wysokie buty sportowe.
-Hej ! - buziak w policzek.
-Panie przodem. - przepuścił mnie na schodach po to, żeby zaraz dogonić i iść obok mnie. -Ślicznie dzisiaj wyglądasz.
-Dziękuje. Ty też fajnie, a nie będzie ci tak chłodno ?
-Mam w aucie kurtkę.
-Sprytny.
-Jak zawsze. - otworzył mi drzwi od strony pasażera i wsiadłam.
-Cieszę się, że nie muszę dzisiaj siedzieć w domu.
-Coś się stało ? - zapytałam.
-Tom skaczę wokół Kels, bo ma zamiar się je oświadczyć w tym tygodniu, Siva z Nareeshą się pakują, bo kupili dzisiaj mieszkanie. Nathan chodzi i marudzi, że nie poznał siostry, czyli ciebie. A Max siedzi już całymi dniami i nocami u Laury.
-No właśnie. O co chodzi ? Spotkałam go dzisiaj u niej rano. W samym ręczniku.
-Że też ci oczu nie wypaliło. - uśmiechnął się.
-Jay ! - dostał z pięści w ramię.
-Ej, bo ja jadę. - zaśmiał się.
-No, ale o co chodzi z nimi ?
-Postanowili, że Max przeprowadzi się do Laury. Rano się dowiedziałem. Laura nic nie mówiła ?
-Nie. Znaczy powiedziała mi rano, ale musiałam szybko wyjść, więc nic nie wiem konkretnego.
-To w takim razie podjęli tą decyzję niedawno.
-Nawet bardzo niedawno.
   Zaparkowaliśmy pod kręgielnią i już po 10 minutach zbijaliśmy kręgle. Szliśmy łeb w łeb, ostatni rzut Jay'a albo jego strzał i remis, albo jego pomyłka i moja wygrana.
-Patrz jak to się robi. - powiedział, a ja przewróciłam oczami.
   Zamachnął się zrobił krótki rozbieg i . . . yep. Wylądował na parkiecie, a kula wypadła z toru.
-To nie jest śmieszne. - skarcił mnie, bo śmiałam się w najlepsze.
-To było urocze, Jay.
-Nabijaj się ze mnie dalej.
-Ale dzięki temu wygrałam.
-Następnym razem ja wygram.
-Z pewnością. - wybuchłam śmiechem.
-Nabijaj się ze słabszego. - udał obrażonego.
-Kupimy ci lizaka na pocieszenie.
-Ale takiego dużego i okrągłego.
-Dobrze. - zaśmiałam się.
   Była już 23 i Jay odwoził mnie do domu. Zaparkował pod blokiem, ale i to było mu mało i odprowadził mnie pod same drzwi.
-Dziękuje za odprowadzenie pod same drzwi i za miły wieczór, dawno się tak nie śmiałam.
-Nie ma za co. Polecam się na przyszłość.
-Dobranoc. - buziak w policzek i weszłam do mieszkania już zamykałam drzwi, gdy Jay powiedział moje imię.
-Tak ?
-Zapomniałem o czymś. - wszedł do środka i nasze usta się połączyły.
   Nie był to długi pocałunek, ale i nie za krótki, szybko się do niego przyłączyłam stając na palcach, by być wyższa.
-Teraz mogę powiedzieć dobranoc. - szepnął Jay i wyszedł zostawiając mnie latającą pod sufitem.
   Ta niedziela była udana i to bardzo. Z wrażenia nie mogłam tej nocy zasnąć, ale to też było spowodowane pisaniem smsów z Jay'em. Napisał, że przyjedzie po mnie jutro po pracy i przywiezie do domu. Jakie to słodkie.



Eloszka !
Rozdział naszpikowany miłością i słodkością. Jak ten Nathan może wytrzymać w domu pełnym par ? Biedaczek musi wcinać żelki w swoim pokoju ;P
Jakoś tak go lubię, bo jest właśnie taki słodziutki *.*
Chyba ten rozdział będzie moim ulubionym :D
Czyli do poniedziałku ? 
Kochane :***

PS. rozdział na mój drugi blog dodam wieczorkiem jak wrócę do domciu :P

4 komentarze:

  1. Boze jak slodko :)
    tylko oczywiscie biedny Nathan

    the-boys-wanted.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi się ten rozdział bardziej śmieszny wydaje ;D Nie powiem, że jest gorzki, bo jest słodki xD
    Lax na swoim! To że dziś Max sprzątał, nie znaczy, że zawsze tak bedzie ;P Będą mieli więcej czasu dla siebie...
    Tak jak kiedyś tam prosiłam Jay znalazł miłość ^^ To został jeszcze Nath! Ale mu by się przydała taka przyjaciółka od serca, żeby miał się komu wygadać i z kimś zjeść żelki ;D
    Do następnego ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Uh, mi się tam od początku wydawało,żeby połączyć Nathalie i Nathana!
    Ale Jay też jest spoko.
    Tylko Nathan'a mi szkoda, jak zawsze ;p
    Znajdziesz mu kogoś? o.o

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakie to słodkie;pp
    Kurde Nathan nich sobie w końcu kogoś znajdzie, bo taki sam jest;//
    Świetny rozdział;pp

    OdpowiedzUsuń