poniedziałek, 22 lipca 2013

48. Rozpierducha na całego.

   Była sobota, głowę rozsadzał ból po wczorajszym piciu, a obok mnie spał twardo Max. Jako nasz kierowca musiał pozostać trzeźwy, a ja z Nathanem nie pożałowaliśmy sobie procentów. Przecież trzeba było opić za szczęście młodych narzeczonych, za szczęście nowej pary ( Jay + Nathalie ) i oczywiście za szczęście dla naszej kochanej Siveeshy w nowym mieszkaniu. Tyle okazji, więc trzeba było się napić. Zeszłam z łóżka i wstałam, lekko się zachwiałam, bo pod nogami miałam moje szpilki z wczoraj. Co one robią w sypialni pod łóżkiem ? Odrzuciłam je stopą dalej i dokuśtykałam do kuchni gdzie nalałam sobie wody z cytryną do szklanki i później przyszykowałam więcej lemoniady w dzbanku z myślą o Nathanie. Nalałam kolejną porcję i zwątpiłam w to czy zostanie coś dla brata, ale miałam to najzwyczajniej gdzieś i nalałam sobie kolejną dokładkę. Najwyżej zrobię mu kolejny dzban życiodajnej wody. Głowa mnie strasznie bolała, więc zaczęłam przeszukiwać szafki w celu znalezienia tabletek przeciwbólowych. W kuchni takowych nie znalazłam, więc poszłam do łazienki. Jedna szafka, pusto. Apteczka również. Ostatnia szansa w ostatniej szafce. Było w niej sporo różnych kosmetyków, które za chwilę wypadły, by wpaść z ogromnym hałasem do umywalki. Zakryłam uszy na sam dźwięk, ale w zlewie znalazłam to czego szukałam, więc usatysfakcjonowana wyszłam z małym pudełeczkiem i dwie tabletki popiłam lemoniadą.
-Ty już na nogach ? - zapytał zaspany Max wchodzący do kuchni.
-No. - powiedziałam chowając głowę między oparte ręce na bladzie.
-Kac męczy. - zaśmiał się i pocałował mnie w czubek głowy, pokiwałam tylko pozytywnie głową.
-Możesz mi jedynie powiedzieć co moje szpilki robiły przy łóżku ? Prawie się przez nie zabiłam rano.
-Jak wróciliśmy po imprezie, a konkretnie po tym jak was wtoczyłem do mieszkania, Nathan legł na korytarzu i usnął, a ty chciałaś iść na karuzelę, co oczywiście w twoim stanie było debilnym pomysłem.
-Dzięki. - burknęłam pod nosem.
-Mówiłaś coś kochanie ? - pokiwałam przecząco głową. - No i ja ci powiedziałem, że nie ma nigdzie czynnych karuzeli, i że pójdziemy popołudniu. Zgodziłaś się i zawędrowaliśmy do sypialni. Oczywiście w tym momencie ty chciałaś runąć na łóżko, bez wcześniejszego zdjęcia sukienki lub prysznica, co jest zrozumiałe w tym stanie, no więc trzeba ci było pomóc w zdjęciu kiecki, ale pod żadnym pozorem nie pozwoliłaś sobie zdjąć butów, więc dla świętego spokoju zostawiłem cię w tych butach na nogach i usnęłaś. Później poszedłem po Nathana na korytarz, ale ten zdążył się zmyć do siebie, więc miałem łatwiejszą sprawę, bo tylko go zarzuciłem na łóżko, bo leżał jak trup na podłodze i go przykryłem. U niego nawet nie męczyłem się z rozebraniem, bo nie miałem siły. Jak wróciłem do sypialni po wcześniejszym prysznicu ty sobie spałaś w najlepsze, więc zdjąłem ci te cholerne buty i rzuciłem gdzie popadnie, bo byłem mega zmęczony. A do tego teraz jestem nie wyspany. - w międzyczasie przyszykował nam pyszne kanapeczki na śniadanie, a ja wypiłam cały dzbanek lemoniady.
-Przepraszam. - podeszłam do niego i delikatnie pocałowałam.
-Za co ? - zdziwił się.
-Za to, że jesteś niewyspany.
-Lepsze to niż na kacu. - uśmiechnął się zwycięsko i usiadł przy stole z kawką i kanapkami.
-Tsaa. - zrobiłam drugi dzbanek lemoniady dla Nathana i z herbatką zrobioną przez Max'a zasiadłam do śniadanka.
-Żujesz tą kanapkę od 10 minut. - zaśmiał się Max.
-Jakoś nie jestem głodna. - zabrałam jedno pisemko ze stołu. - Patrz, o nas. - podsunęłam mu artykuł na całą stronę o nas w gazecie.
-Piszą, że wszyscy na początku myśleli, że to tylko kolejny flirt Georga. - relacjonował to co czytał. - Ale po licznych naszych wspólnych wypadach i zdjęciach to chyba coś poważniejszego. Zacytowali jeszcze moje wypowiedzi z wywiadów o tobie i . . .
-I ? - popiłam herbatę.
-Piszą o tobie. - powiedział niepewnie.
-Ciekawa jestem co ? - obracałam nadgryzioną kanapką w dłoniach.
-O twoim wypadku. - kanapka wyleciała mi z rąk.
-Co ?
-No spójrz są zdjęcia i jeszcze wypowiedź tego faceta, którego samochód uszkodziłaś. Piszę, że " Każdemu mogła się zdarzyć taka wpadka, wcale nie jestem jakoś specjalnie zły. Załatwiliśmy sprawę między sobą, więc nie ma co rozkopywać sprawę." - wyrwałam mu gazetę z rąk.
"Zacznijmy od początku. Nasza Panna Gonzales przyjechała do stolicy pięć lat temu, gdy w wypadku samochodowym zginęli jej rodzice. Rozpoczęła pracę w radiu "Music Ever" gdzie zyskała sławę i miejsce w Top 5. Oraz gdzie poznała naszych przystojniaków z The wanted. Jak donoszą anonimowi świadkowie od samego początku można było wyczuć chemię między Max'em a Laurą. George zaangażował się w ten związek już od początku. Pierwsza randka w domku letniskowym boysbandu poza miastem. Romantyczne klimaty zakończone dużą imprezą z resztą członków włącznie z ich połówkami. Ale Panna Gonzales nie znalazła szczęścia tylko i wyłącznie w ramionach Pana Georga. Bliskie relacje utrzymuję również z Nathanem i Jay'em, gdzie ostatni często jest spotykany z pewną tajemniczą brunetką. Wiemy również, że w domu boysbandu zaszły diametralne zmiany. Siva ze swoją dziewczyną Nareeshą wyprowadzili się z domu, by zamieszkać we wspólnym mieszkaniu, naszemu spostrzegawczemu fotoreporterowi udało się wychwycić zdjęcie, na którym słynna projektantka butów ma na serdecznym palcu pierścionek. Zaręczynowy ? Nie dostaliśmy jeszcze potwierdzenia. Coraz rzadziej można również zobaczyć Max'a nocującego w domu, czyżby on również postanowił zamieszkać ze swoją wybranką ? Jay również jest widywany w domu dopiero po północy i dzięki relacją świadków możemy się dowiedzieć, że spędza on dużo czasu w jednym z barów w zachodniej części Londynu. Czyżby nasz boysband uciekał pod pantofle kobiet ? Czekamy na oficjalne potwierdzenia tych informacji."
   Na tle artykułu były zdjęcia moje i Max'a z miasta. Moje i Nathana w centrum handlowym po naszych zakupach zakończonych lodami. Moje i Jay'a z wyjazdu do Newark. Zdjęcia dłoni Nareeshy i ich nowego lokum. Oraz niewyraźne zdjęcia Jay'a z Nathali.
-Skąd oni to wszystko wiedzą ? - zapytałam oglądając zdjęcia.
-Fotoreporterzy są wszędzie.
-Wody. - do kuchni wszedł blady i wygnieciony Nathan.
-Na blacie masz. - powiedziałam nie podnosząc wzroku znad gazety.
-Może lepiej będzie jak się ujawnimy ? - zapytał Max.
-No w końcu. Jesteście ze sobą już półtora miesiąca. Ile chcecie się ukrywać ? - dodał swoje Nathan.
-Myślisz ? - podniosłam wzrok.
-Rozmawiałem o tym z Kevinem i Martinem. Oni też mówią, że nie ma żadnego problemu, żeby się ujawnić.
-W takim razie okey. - perspektywa tego, że nie musielibyśmy się ukrywać w domu przed paparazzi mi się podobała. - A jak oni się dowiedzą więcej o moich rodzicach ? - zapytałam wystraszona.
-My im nie powiemy. - zapewnił Nathan zabierając kanapki ze stołu.
-Świnie same wygrzebią. - dodałam.
-A myślałem, że lubisz paparazzi. - powiedział Max.
-Wtedy pod szpitalem owszem, ale nie teraz.
-Sama widzisz. Takie życie.
-Że też musiałam się zakochać w tobie.
-A ja w tobie. - Max podszedł by mnie pocałować.
-Max odwieziesz mnie dzisiaj do domu z moimi gratami ? - zapytał Nath przerywając nam pocałunek.
-Młody ty też zawsze wybierzesz odpowiedni moment. - Max odsunął się ode mnie na parę centymetrów.
-No sorry, ale jak będę chciał popatrzeć na wymienianie śliny to włączę sobie film przyrodniczy.
-Phi. Max. Czy ty to słyszałeś ? - spojrzałam na chłopaka z udawanym fochem. - Nathan właśnie powiedział, że jesteśmy zwierzętami. A ja chciałam dzisiaj zrobić moją słynną zapiekankę, ale będąc kotkiem, pieskiem czy niedźwiedziem raczej jest to nie możliwe.
-Oj tam od razu powiedział. Tak tylko palnąłem niewinnie. Na kacu jestem. - Nathan zrobił niewinną minę.
-No nie wiem. - dalej się z nim droczyłam.
-No siostra nie daj się prosić. - klęknął przede mną ze złożonymi rękami.
-Teraz mamy na ciebie haka. - Max zrobił mu zdjęcie jak mnie błaga. - Ale teraz wstawaj, bo od klękania przed Laurą to ja jestem odpowiedzialny. - Max pomógł mu wstać.
-Czego ja się dowiaduję ? - zapytałam z założonymi rękami na klatce piersiowej.
-No co ? Prawdę mówię. - Max podszedł i mnie objął od tyłu.
-To co z tą zapiekanką ? - zapytał Nathan.
-No zrobię, ale jak się ogarnę i tobie też radzę, bo w tym stroju to ty niezbyt wyglądasz. O sobie nawet nie mówię. Mogę przewidzieć, że mój makijaż oczu jest na całej twarzy, a włosy są w totalnym nieładzie.
-Rozpierducha na całego. - powiedział Max za co dostał łokciem w żebra.
-Dzięki za wsparcie. - rzuciłam przez ramię.
-Do usług.
-To może ty Laura pójdziesz pierwsza do łazienki. - powiedział Nathan.
-Aż tak źle wyglądam ? - zdziwiłam się, ale szybko zniknęłam w łazience ze świeżymi ubraniami.
   Nie było tak źle. Makijaż oczu nadal był na oczach z tym, że rozmazany. Zmyłam go i od razu wyglądałam świeżej. Włosy były jako to określił Max " w totalnej rozpierdusze " więc najpierw je rozczesałam, a później wchodząc pod prysznic umyłam i nałożyłam odżywkę, po czym znowu spłukałam kosmetyk z włosów. Dokończyłam prysznic i po wytarciu założyłam czyste ubranie i wycierając włosy w ręcznik zostawiłam je do samoistnego wyschnięcia. Posprzątałam jeszcze rzeczy z umywalki i znowu zajęły miejsce w szafce. Wyszłam z łazienki pozwalając Nathanowi na ogarnięcie się.
-No i teraz wyglądasz jak cywilizowany człowiek. - powiedział Max siedzący na kanapie.
-No dzięki. Wcale źle nie wyglądałam. Żebym ja ci nie powiedziała jak ty wyglądasz jak jesteś pijany.
-No jak ?
-Twoje patrzałki są totalnie wszędzie, a głupi uśmiech nie schodzi z twarzy.
-Tyle, że ja nie mam szopy na głowie i rozmazanego makijażu.
-Spierdalaj.
-Ktoś mówił coś do mnie ? - akurat Nathan wychodził ze swojego pokoju z ubraniami.
-Nie kochanie. Idź do łazienki. - krzyknęłam wychylając się z kanapy.
-Do mnie to z mordą, a do Nathana to "kochanie".
-A powtórzyć ci to co ci wcześniej powiedziałam ?
-Wyżyj się na biednym Max'ie.
-Taki ty biedny jak mysz kościelna. Biedactwo. Może pogłaskać po główce ? - zapytałam opiekuńczym tonem, ten tylko pokiwał pozytywnie głową, pogłaskałam go po łysej główce, a ten pod naciskiem swojego ciała położył mnie na kanapie i przykrył swoim ciałem.
-A na buzi zasługuję ?


   Jego mina mnie rozśmieszyła i z wieeelkim bananem na twarzy pocałowałam mojego biednego chłopaka.
-Zosta . . Okey nic nie widziałem. - do salonu wszedł Nathan z zasłoniętymi ręką oczami. - Ale że tak w biały dzień ze mną w mieszkaniu ? 
   Zaśmiałam się, a Max podparł się na łokciach i spojrzał na swojego kolegę.
-Zostawiłem telefon. - rzucił i już wychodził.
-A co masz zamiar robić sobie gorące fotki ? - zapytał przez śmiech Max czym mnie rozbawił.
-A co chcesz je później obejrzeć ? - Nathan podniósł szelmowsko jedną brew do góry. - Wiem, że chcesz, ale nie dla psa kiełbasa. - wystawił mu język i zniknął.
-Mały gnojek. - rzucił Max z uśmiechem na twarzy.
-Ale jaki uroczy. 
-Jak stąd do Tokio. - Max połączył nas w pocałunku.

-Nathan wrócił na pokład ! - Tom krzyknął na jego widok.
-Wiem, że narzekałem na mieszkanie z wami pod jednym dachem, ale nic nie pobije tych dwoje. - pokazał na nas i weszliśmy do środka domu. 
-Jakieś zastrzeżenia ? - zapytałam.
-Nie chcę być nie miły, ale wolę was nie oglądać w dwuznacznych sytuacjach. 
-Uuuu, bracie to wy tak sobie tam u Laury pogrywacie. - Tom'owi  pojawiły się ogniki w oczach.
-Przynajmniej miałeś pyszne jedzonko. - powiedziałam.
-Jakoś tym mi rekompensowaliście zaburzenia mojej psychiki. - odpowiedział Nathan.
-Jakoś ? Będziesz coś chciał. - przewróciłam oczami.
-Ej no siostra. Nie gniewaj się. - Młody do mnie podszedł i mocno przytulił kołysząc. - Przekonałem cię jakość ?
-Powiedźmy. Gdzie reszta dużych dzieci ? - zapytałam, gdy Nath mnie wypuścił z uścisku.
-Dużych dzieci ? - zainteresował się Max.
-No Jay, Kels, Kevin, Martin.
-Jay u Nathalie, Kelsey poszła zrobić sobie paznokcie, Kevin na górze razem z Martinem coś kombinują w sprawie nagrywania kolejnej piosenki. A Siva z Nareeshą wyjechali na weekend za miasto. - odpowiedział grzecznie Tom.
-Kels poszła na paznokcie i mi nie powiedziała ? Niech ja ją dorwę.
-Spieszyła się myszko. - Tom wystawił mi język, więc i ja mu go wystawiłam.
-I kto tu jest dużym dzieckiem ? - Nathan przewrócił oczami.
-Coś ci nie pasuje ? - zapytał Tom. - Tatusiu ?
-Wal się. - wystawił język i zniknął na schodach.
-Bachor ! - wydarliśmy się wspólnie.
-Jaka zgodność poglądów. - zaśmiałam się.
-Jak jest możliwość pośmiania się Nath'a to każdy w to wchodzi. - powiedział Max i ruszyliśmy do salonu.
-Mam nadzieję, że zostaniecie na dłużej ? Młody się ulotnił, Kelsey nie ma, organizatorzy też zajęci. Co ja będę biedny sam robił w tym dużym domu ? - zapytał Tom.
-Możesz posprzątać. - z kanapy zdjęłam opakowanie po chrupkach, puszki po piwie i ręką zrzuciłam na podłogę resztki jedzenia, zrobiłam to oczywiście z obrzydzeniem na twarzy.
-To Jay. - sprostował Tom.
-Można było przewidzieć. On zawsze je za trzech. - powiedział Max i usiadł na czystej już kanapie.
-Spoko, za jakąś godzinę przyjdzie ekipa sprzątająca. - powiedział Tom włączając telewizor na kanale sportowym.
-Bo wam rączusie do dupusi przyrosły i nie możecie sami posprzątać po sobie. - byłam zażenowana ich sposobem bycia.
-Czy to gra Manchester ? - Max nagle wstał.
-Kurdę wczoraj był mecz jak byliśmy u Sivy. - Tom również się ożywił.
-Dobrze, że jest powtórka. - Max się odwrócił w moją stronę i zrobił słodkie oczka, jak rano w domu. - Kochanie przyniosłabyś nam piwko i coś do chrupania ? - Tom się dołączył ze słodką minką.
-No przyniosę wam. - westchnęłam i wyszłam do kuchni, wyjęłam piwa z lodówki i coś do chrupania z szafki i zaniosłam im do salonu.
-Jakaś ty kochana. - Max powiedział, gdy podałam mu piwo, a paczkę "do chrupania" rzuciłam na stół.
-Powinniśmy cię na rękach nosić. - dołączył się Tom i tyle było ich uwagi w moją stronę.
   Niezauważona weszłam na schody, zapukałam do dobrze znanych mi drzwi.
-Proszę. - usłyszałam cichy głos.
-Hej ! - powiedziałam niepewnie.
-No właź siostra. - na jego twarzy pojawił się uśmiech.
-Widzę, że robisz porządki. - zamknęłam za sobą drzwi.
-No. Rozpakowałem się i teraz sprawdzam co jest do prania, a co nie, bo dzisiaj będzie pranie.
-Już coś słyszałam na temat waszej "obsługi".
-No to zapewne coś wiesz.
-Coś tam. - zabrałam mu z łóżka jeden z full-capów i założyłam na głowę.
-Ładnie ci.
-Ładnemu we wszystkim ładnie. - wystawiłam mu język.
-Zabawnaś.
-Na całego. A co tu masz ? - na szafce nocnej było małe granatowe pudełeczko, niskie i w kształcie dużego kwadrata, chciałam je wziąć do ręki, ale brat mnie wyprzedził i zdążył zabrać pudełeczko zanim doszłam do szafki. - Tajemnica ?
-Tak. Nie mów o tym chłopakom. - przytulił do siebie pudełko.
-Czy to jest dla kogoś prezent ?
-Być może. - otworzył szafkę w biurku, włożył do środka zawiniątko i zamknął na klucz.
-To co jest w środku musi być bardzo ważne skoro zamykasz szafkę na klucz. - powiedziałam, a Nath schował do kieszeni kluczyk.
-Bardzo dlatego nikt nie może się dowiedzieć o tym. 
-Spoko. Masz to jak w banku. - udałam, że zamykam sobie buzię na kluczyk i wyrzucam go za siebie, na co Nath się uśmiechnął. - Pomóc ci to znieść do piwnicy ? - zapytałam na widok sterty ubrań.
-Możesz. - zabraliśmy ubrania i zeszliśmy na dół.
-Tom ! Masz coś do prania ?! - wydarłam się w salonie do zafascynowanego meczem kibica.
-Już wrzuciłem do kosza. - odpowiedział Tom.
-Okey. - dodałam i zeszliśmy z Nathanem do piwnicy.  - A Jay ?
-Już wczoraj wrzucił.
-To nastawiamy pranie. - i tak wspólnie nastawiliśmy pierwsze pranie, ale z tego co widziałam to na jednym się nie skończy.
-Jak Siva z Nareeshą tutaj mieszkali i Max to robiliśmy dwa prania w tygodniu, a w sobotę to nawet pięć. - powiedział Nathan jak wchodziliśmy na górę.
-Dużo was wtedy było.
-Nom. Ale spójrz. Jay pewnie też zaraz wyprowadzi się do Nathalie, Tom z Kels już szukają małego domku. Zostanę tylko ja no i Kevin z Martinem, ale wtedy będę musiał się wyprowadzić i pewnie sprzedamy ten dom.
-Szkoda by go było.
-No tak, ale jak na jedną osobę to jest za duży, a Tom z Kels szukają czegoś mniejszego. Siveesha też nie chce w nim mieszkać. Ja samotnie to z pewnością. I tak sobie kiedyś myśleliśmy jak byliśmy jeszcze wszyscy w domu, oprócz ciebie z Max'em, że może wy byście chcieli w nim zamieszkać. Zawsze chciałaś duży dom z ogródkiem i basenem. 
-Ale, że my ? Jest jeszcze Jay z Nathalie.
-Jay wczoraj mi powiedział, że on raczej nie chce mieszkać w centrum Londynu. Raczej na obrzeżach. Najchętniej to by się wyprowadził gdzieś pod stolice, ale praca mu na to nie pozwala.
-Wiesz no fajnie by było tu zamieszkać, ale jak na mnie i Max'a to jednak ten dom jest za duży.
-Jak powiększycie rodzinę to będzie w sam raz.
-Przecież my nie będziemy mieć dziesiątki dzieci. Nawet nie wiem czy będziemy razem za rok.
-Będziecie. To miłość od pierwszego zaglądnięcia sobie w patrzałki. - Nath zrobił zeza co spotęgowało mój śmiech na jego wcześniejszą wypowiedź.
-Nathan ale tu jest chyba osiem sypialni, trzy łazienki.
-Cztery. Na dole są dwie. 
-Oo. No to cztery łazienki, ogromny salon, kuchnia, jadalnia. To za dużo jak dla nas.
-Czyli będziemy musieli sprzedać te wszystkie wspomnienia. Wiesz, że mieszkaliśmy tutaj od samego początku stworzenia zespołu ? - usiedliśmy na łóżko w pokoju Nath'a.
-Szmat czasu.
-I wspomnień.
-Nikt wam nie każe go sprzedawać. Możecie go zostawić na imprezy, czy na rodzinne kłótnie, żeby druga strona mogła do niego wrócić na noc.
-No możemy, ale jednak jak będzie tak samotnie stał to może się zaniedbać.
-Na pewno coś wymyślicie.
-Pewnie tak.
-A słuchaj. W czwartek chciałeś ze mną o czymś porozmawiać rano, ale przerwał nam Max. Możesz teraz mi powiedzieć. - przypomniała mi się nasza niedoszła rozmowa.
-Yyyy jakoś nie pamiętam co wtedy chciałem ci powiedzieć. - zmieszał się.
-Jesteś pewien ?
-Tak. - zadzwonił jego telefon. - O Jess dzwoni, przepraszam cię na moment. - odebrał połączenie. - Hej siostra ! Co tam ? . . . Na cały weekend ? . . . Okey. To czekam na ciebie. . . . No to do zobaczenia za godzinę. - rozłączył się. - Jess wpadnie na weekend. Trzeba zrobić zakupy. - chłopak złapał portfel, kluczyki od samochody, okulary i czapkę. 
-Miło, że do ciebie wpadnie. - powiedziałam.
-Poznasz siostrę. - uśmiechnął się jak schodziliśmy ze schodów.
-Nareszcie. 
-Podrzucić cię gdzieś ?
-A wiesz, że byś mógł. Tylko powiem Max'owi.
-To ja wyprowadzę samochód. - Nathan wyszedł do garażu, a ja weszłam do salonu.
-Max ! - odwrócił się. - Jadę do Nathalie.
-Taksówką ?
-Nie. Nathan jedzie na zakupy, bo Jess wpadnie na weekend i mnie do niej podrzuci.
-Aa. Okey. 
-To powiedź Jay'owi, ze jutro jest jego kolej robienia śniadania. - dodał Tom.
-Okey. To pa. - dałam Max'owi buziak i wyszłam na słoneczko.
-Już ? - Nathan siedział w białym audi z okularami na nosie.
-Ile lasek wyrwałeś już na tę brykę ? - zapytałam go wsiadając do owej bryki.
-Wiesz, nie będę się chwalił. - spojrzał szelmowsko zza okularów. - Ale z dziesięć już załapało się na przejażdżkę.
-A od kiedy masz to auto ?
-Od dwóch tygodni. - ruszyliśmy. -To gdzie cię mam podrzucić ?
-Do Nathalie. Mieszka niedaleko mojej kamienicy.
-Jeszcze się dowiem gdzie mieszka moja sisterka.
-Same bonusy. - zaśmiałam się.

-To tutaj. Dzięki i leć na te zakupy, bo będziecie żyć przez ten weekend o wodzie i chlebie. - powiedziałam wychodząc z samochodu.
-Aż tak źle by nie było. Nie ma sprawy. Pa. - pożegnałam się z Nathanem i ruszyłam w stronę kamienicy mojej sis.
   Pierwsze piętro, drugie i upragnione trzecie piętro, znalazłam wzrokiem numer siedem na drzwiach i zadzwoniłam do drzwi, ale nie usłyszałam dźwięku dzwonka, spróbowałam jeszcze raz, to samo. Zapukałam, też cisza, jeszcze raz. Czyżby parka była na mieście ? Przycisnęłam klamkę, drzwi były otwarte to chyba jednak byli w środku. Weszłam do środka i usłyszałam dziwne odgłosy z kuchni. Z każdym krokiem w tamtą stronę mogłam lepiej rozpoznać głosy. Jeden był męski, a drugi damski. Czyli jednak mnie nie zawiedli i zostali grzecznie w domu. 
-Ale ty to źle robisz ! - śmiech Nat. - Za nisko to podrzucasz.
   Zaciekawiona tym co oni wyprawiają w kuchni przycisnęłam klamkę.
-Daj to. Patrz jak robią to profesjonaliści. - para stało do mnie tyłem, Nathalie wyjęła coś z dłoni i Jay i podrzuciła, a dalej pamiętam ciemność i coś ciepłego na twarzy.
   Usłyszałam śmiech Jay'a, a to co wylądowało na mojej twarzy spadło na podłogę, jak się okazało był to naleśnik.
-Ale ja tego nie zamawiałam. - powiedziałam patrząc na leżącego na podłodze naleśnika.
-Laura !? Co ty tu robisz ? - zapytała zaskoczona i wystraszona Nathalie, a Jay śmiał się w najlepsze.
-No wpadłam was odwiedzić. Nie mogę ? To pójdę do siebie i spędzę samotnie dzisiejszy dzień. 
-Nie zostań, ale dlaczego nie zadzwoniłaś ?
-Dzwonek nie działa, pukałam, ale nie słyszeliście. Więc weszłam. I na dzień dobry dostałam obiadem w twarz.
-Pokazywałam Jay'owi jak podrzuca się naleśniki. Przepraszam,
-Nic się nie stało. Ale skoro mowa o naleśnikach to z chęcią zjem.
   Nathalie się uśmiechnęła i mogłam już się z nią kulturalnie przywitać oraz z jej chłopakiem. Szybko zasiedliśmy wspólnie do stołu i pałaszowaliśmy naleśniki.




Ellllo !
Udało mi się napisać rozdział na poniedziałek, tak jak mówiłam ; P
Inspiracje czerpię z życia rodzinnego tak jak niektóre wydarzenia i wypowiedzi bohaterów, to tak na marginesie ; P
Sprostowanie : nie mam nic do blondynek, misie moje. Po prostu ideał kobiety w oczach mężczyzn to właśnie długonoga i cycata blondynka, a właśnie taki ideał kobiety był mi potrzebny do opowiadania, ale to nie znaczy, że nie lubię blondynek ; ) Znam dużo faaaajnych blondynek, np. : niektóre z was ; **
Co by tu jeszcze napisać ? No cóż wydaje mi się, że rozdział wywołał na waszych ślicznych buźkach uśmiech, bo taki miałam zamiar ; P ale chciałam jeszcze poruszyć mnóstwo innych ważnych spraw jak ujawnienie się, sprzedasz domu, sprawę Nath'a i wgl dużo chciałam napisać. 
Oczywiście nie obiecuję, że zdążę napisać rozdział do środy, ale próbujcie szczęścia ; D 
Rozdziałów nadal możecie spodziewać się w poniedziałki, środy i piątki z tym, że nie zawsze one będą ;)
Jestem bardzo podekscytowana faktem, że 11 sierpnia usłyszymy w całości We Own The Night i prawdopodobnie obejrzymy teledysk, a 16 września będzie cały album. Wspaniale !
Paaaa ; ***

5 komentarzy:

  1. Oj, Asiu, Asiu..
    Powiedz wreszcie, co to za sprawa z Nathan'em!
    Bo ja już z ciekawości nie mogę!
    I na koniec ten naleśnik... <3

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja też jem naleśniki ;D
    Rzeczywiście buzia mi się śmiała i dalej się śmieje ;D
    Jestem ogromnie zaciekawiona co do Nath'a i jak zwykle mam przeczucia ;3
    Ah mnie nie bedzie 11 sierpnia i w dodatku będę miała dostępu do internetu... :'( ale we wrześniu to 3 dni po moich urodzinach i mam cichą nadzieję, że dostanę od Was fajny prezent... ^^

    Trzymaj się kochana ;* Wytrwałości i weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha naleśnik na twarzy :)
    I ta bryka Nathana... ulala.
    No właśnie co to za sprawa z Nathanem??? Powiedzże w końcu jak najszybciej :)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. hehe;p nie ma to jak na dzień dobry oberwać naleśnikiem;pp
    Rozdział cudny;pp
    Czekam na kolejny;pp i zapraszam do siebie; http://fans-thewanted.blogspot.com/;p
    Życzę weny<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurczę powiem Ci, że dopiero nadrobiłam cały twój blog ;pp
      Naprawdę bardzo dobrze piszesz! Świetnie się to czyta;)
      Mam nadzieje, że Nathan sobie kogoś znajdzie;pp

      PS Przepraszam, że taki długi komentarz;pp Weny<3;**

      Usuń