The Versatile Blogger
Bardzo dziękuje za nominację Camille Lelek oraz Prisoner do tej nagrody ;)
- podziękować za nominację osobie, dzięki której zostałeś włączony do gry;
- pokazać na blogu nagrodę Versatile Blogger Award;
- ujawnić 7 faktów dotyczących własnej osoby;
- nominować 15 blogów, które według nominowanego na to zasługują;
- poinformować o fakcie nominowania autorów blogów
7 faktów o kololowa98 :
- Nie potrafię pisać bloga bez muzyki i klawiatury przed sobą, więc starożytna kartka i długopis odpadają.
- "All Time The Wanted" jest moim pierwszym blogiem i tak w zasadzie na nim zbieram doświadczenie.
- Kiedyś byłam maniakiem czytania książek teraz niekoniecznie.
- Nie lubię nie mieć pomalowanych paznokci.
- Najczęściej piszę popołudniu lub wieczorem.
- Postać Nathalie jest utożsamieniem mojej starszej siostry o tym samym imieniu.
- Gdy się denerwuje lubię chodzić i dużo mówić, wszelkiego rodzaju "zabawy" z paznokciami również wchodzą w grę.
Nominuję :
***
***Perspektywa Max'a***
-Gdzie są te cholerne świeczki ? - nie powiem, że ten dzień należał do spokojnych, bo wcale taki nie był, wszyscy latali po domu jak w jakimś amoku, ciągle było słychać dźwięk tłuczonego szkła, przekleństw i wyzwisk.
-Sprawdź w szafce obok lodówki ! - odkrzyknęła Nareesha z salonu, jej głos z minuty na minutę nikł, ale jako jedyna miała głowę na karku, tak więc ciągle odkrzykiwała na różne pytania.
-Co to znaczy "ubić na parze" ? - wparowałem do kuchni, w której Kelsey stała nad kuchenką z przepisem w dłoniach i czytała go.
-Kelsey nie czujesz, że coś się przypala ? - zapytałem czując swąd i otworzyłem szybko okno na roścież, znalazłem świeczki.
-Kuźwa ! - krzyknęła i otworzyła piekarnik. - Teraz nie muszę zastanawiać się nad tym co oznacza "ubić na parze", bo po biszkopcie nici. - rzuciła foremkę z czarna mazią w środku na kuchenkę.
-Masz tu numer do najlepszej cukierni w Londynie i ubłagaj ich, żeby na piątą upiekli tort. - podałem jej kartkę i położyłem świeczki na lodówkę, nie były już chyba potrzebne.
-Co tu tak capi ? - do kuchni wszedł Tom.
-Twoja narzeczona próbowała sił w cukiernictwie, nie widać ? - posłałem mu znudzone spojrzenie, sam byłem już zmęczony, mimo że była dopiero dziewiąta, a byłem na nogach od godziny.
-Max nie nabijaj się ze mnie. Chciałam dobrze. - dziewczyna wrzuciła "kamień" do kosza pod zlewem.
-Ja pierdziele Kels. - Tom złapał się za głowę i wyjął sok z lodówki.
-Mógłbyś użyć szklanki od czasu do czasu. - skomentowała jego picie z butelki.
-Nie mam czasu. - schował karton do lodówki i wyszedł z pomieszczenia.
-Oby Nathalie nie zawaliła sprawy. - Kels podpaliła papierosa.
-Jay poza nią świata nie widzi. - dziewczyna podsunęła mi pod nos opakowanie papierosów. - Nie dzięki. Rzucam.
-W takim amoku bez tego nie dam rady, ale szacun za wstrzemięźliwość.
-Staram się. - wziąłem paluszka z opakowania.
-Myślisz, że zdążymy do piątej ? - zaciągnęła się.
-Mam taką nadzieję.
-Co u Laury ?
-Mówiła, że jej ojciec to spoko gość. Spędzi tam jeszcze maksymalnie dwa dni i myślę, że teraz już nic nas nie zaskoczy, ani wybije z równowagi.
-Kiepsko by było, żeby na każdym kroku musiała się borykać z problemami.
-Wy tak sobie plotkujecie i odpoczywacie, a meble same się nie wyniosą. - do kuchni wparował zmęczony Nathan.
-Dobra Młody już idziemy. - rzuciłem na odczepnego, a ten wyszedł równie szybko jak się pojawił.
-Przecież się nie pali. - rzuciła Kels.
-Już nie. - przypomniało mi się ciasto.
-Racja. - dziewczyna wypaliła już całego papierosa i się zaśmiała. - To ty do nich idź, a ja zamówię tego torta. - wyszedłem zostawiając dziewczynę samą.
-Tu będzie stał szwedzki stół. - Nareesha ledwo była słyszalna.
-Nare może ty już zrezygnujesz, co ? - zapytałem widząc w jakim była stanie. - Musi zostać ci siła na śpiewanie naszemu jubilatowi "Sto lat".
-Najwyżej zaśpiewam z playbacku. - uśmiechnęła się. -Wszystkie meble mają zniknąć z tego pokoju. - powiedziała, a my zajęliśmy się wynoszeniem ich do pustego już garażu.
Mój wóz stał w garażu pod kamienicą, tak samo jak Nathana, bo skoro Laura pojechała swoim autem zwolniło się miejsce. Nareesha i Siva zostawili swój u siebie, a Tom'a stało pod domem. Jay swoim pojechał z samego rana z Nathalie na miasto. Robota ciągnęła się w nieskończoność, a w międzyczasie przyjechały meble, które wypożyczyliśmy na imprezę razem z dekoracjami. Po godzinie nowe meble stały już w ustalonych miejscach i zaczęliśmy przyczepiać dekorację.
-Siva powieś tę kulę na środku salonu. - Nathan podał najwyższemu z nas drabinę i kulę dyskotekową.
-Dlaczego to ja zawsze muszę wieszać te wszystkie oświetleniowe efekty ? - zbulwersował się.
-Bo jesteś najwyższy. - do salonu weszła Kels.
-I co udało ci się zamówić tego torta ? - zapytałem, gdy dziewczyna podeszła do pudełka po dekorację.
-No udało mi się, ale ledwo. To będzie najdroższy tort jaki będziemy jeść.
-Co masz na myśli ?
-Prawie 110 funtów.
-Co ?! - wymsknęło mi się.
-To co usłyszałeś.
-Przecież to . . . Ale jak ?
-Potrzebny jest nam na dzisiaj, więc stawka idzie w górę i to jeszcze w najlepszej cukierni. Ludzie się cenią.
-O jacież pierdzielesz. - zabrałem szklane kule i porozstawiałem gdzie sie tylko dało, a Kels chodziła za mną z tealight'ami i wsadzała do każdej szklanej ozdoby.
Po około dwóch godzinach większość rzeczy była już zakończona. Salon przyozdobiony i zajęliśmy się ogrodem, gdzie wieczorem miał się odbyć grill i potańcówka. Siva z Nathanem rozkładali sprzęt grający i kombinowali jak i gdzie ustawić głośniki, żeby cały ogród był w strefie muzycznej, a ja z Tom'em pomagałem dziewczynom przy dekorowaniu. Po kolejnych 90 minutach i ogród był gotowy.
-Nie wiem jak wy, ale ja jestem super głodna. - Kelsey opadła na fotel, który właśnie wnieśliśmy z Tom'em.
-Ja też. Co zamawiamy ? - Nathan wyjął z kieszeni telefon.
-Pizza ! - wszyscy, oprócz Nareeshy, która dostała od nas zakaz mówienia, krzyknęli.
-Poproszę 6 największych pizz jakie Państwo oferują z szynką, pieczarkami... - Nathan wszedł do domu.
-W życiu się tak nie narobiłem jak dzisiaj. - powiedziałem siadając na chłodne płytki przed wejściem do salonu.
-Ja też. - Seev usiadł obok Nareeshy i pocałował ją w czubek głowy.
-Ile czasu zostało do przyjęcia ? - zapytała Kels.
-Za mało. - skomentował Tom.
-Zostało nam jeszcze zrobienie się na bóstwo i mamy niecałe 4 godziny na to. - dodałem.
-Jeszcze zjemy obiad i ten czas znowu się skróci. - znowu Tom.
-A łazienki są tylko dwie. - powiedziała Kels.
-Jak by ci brakło to jest jeszcze na dole. - Tom wystawił jej język.
-Kels my zajmiemy jedną, a chłopcy następne dwie. - wychrypiała Nareesha.
-Ja ci może jednak przyniosę jakieś proszki na gardło. - wstałem.
-Dziękuje. - przeczytałem z jej ruchu warg.
-Nie ma za co. - wyszedłem kierując się do apteczki, która była w łazience na dole.
Minąłem Nathana, który próbował targować się z osobą z pizzerii. Zaśmiałem się pod nosem na ten widok i wszedłem do łazienki. Zadzwonił mój telefon. Wyjąłem go z kieszeni i się uśmiechnąłem.
-No cześć Piękna.
-Nie wiesz co mam na sobie, a już mówisz, że piękna. - perlisty śmiech.
-Wystarczy, że znam każdy milimetr twojego ciała.
-Tsa. Jak tam przygotowania do wielkiej imprezy ?
-Od ósmej latamy jak pszczoły, a dopiero teraz skończyliśmy. Czekamy właśnie na pizze. - usiadłem na opuszczonej desce sedesowej.
-Ale wszystko tak jak zaplanowaliśmy ?
-Tak, z tym, że tort będzie z cukierni, bo Kelsey spaliła biszkopt, ale tak to idzie wszystko zgodnie z planem.
-Ojoj.
-No nie dopięłaś swojego misternego planu do końca.
-Szkoda, że tam z wami nie jestem.
-Noo. Miałabyś na wszystko oko i przestrzegałabyś regulaminu. - zaśmiałem się na samo wyobrażenie kategorycznej Laury.
-Po prostu chcę, żeby mój brat miał godne przyjęcie na jego 23 urodziny. To wszystko.
-I będzie miał. Nie bój się. A muszę przyznać ci gust. Meble i dekoracje jakie przyjechały są czadowe.
-To też zasługa dziewczyn.
-Ale to ty wszystko załatwiałaś, a wiemy bardzo dobrze, że łatwo nie było.
-Szczególnie z meblami na ogród.
-Ale przyszły te, które zamówiłaś. Ta impreza będzie jedną z najkosztowniejszych w moim życiu.
-Ale zapewne najlepsza.
-Gdybyś tu była, było by idealnie.
-Ale jestem troszkę dalej. - zaśmiała się lekko.
-No właśnie opowiadaj co tam dzisiaj porabiałaś ?
-Uczyłam się języka i umiem już coś powiedzieć.
-Co ?
-... - Laura powiedziała coś dla mnie niezrozumiałego.
-A co to znaczy ? - zapytałem.
-Kocham cię. - wyczułem, że się uśmiechnęła.
-Ja ciebie też. Wiesz muszę kończyć, bo obiecałem Nareeshy coś na gardło, bo nam biedna zdycha i długo mnie nie ma.
-Co się jej stało ?
-Za dużo się dzisiaj nakrzyczała na nas i głos odmówił jej posłuszeństwa.
-Biedactwo. Leć do niej z tymi proszkami. Kocham cię.
-Ja ciebie też. Do zobaczenia.
-Zadzwonię później złożyć Jay'owi życzenia, więc miej telefon w pobliżu, bo on swój chyba znowu zgubił ?
-Taaak. Kolejny w tym roku. To pa.
-Pa. - rozłączyłem się i wyszedłem z łazienki, Nathan nadal siedział przy telefonie.
-Jezu chłopie bierz te żarcie, bo my z głodu tu umrzemy. - powiedziałem mijając go, a ten zrezygnowany rzucił coś do telefonu i się rozłączył.
-Mogłem ubić niezły targ z tym gościem.
-To tylko pizza. - bezradnie powiedziałem.
-Ale moglibyśmy ...
-A skąd wiesz ? Jesteśmy głodni i nawet nie zauważymy, że ta jest z podwójnym serem, a tamta z szynką, bo wszyscy się na nią rzucą, żeby nie zdychać z głodu. Młody to nie samochód, żeby się targować.
-Chciałem dobrze. - spóścił głowę.
-Wiem. - złapałem go za ucho, weszliśmy na ogród. - Proszę. - podałem dziewczynie tabletki, a ta szybko wzięła dwie.
-Max masz prezent prawda ? - zapytała Kels.
-Tak jest w mojej torbie w pokoju.
-Myślicie, że mu się spodoba ? - zapytał Tom.
-Z pewnością będzie się bał. - dodał Seev.
-Pewnie weźmie ze sobą Nathalie. - Kels się zaśmiała.
-Ciekawe czy się zgodzi ? - Tom myślał na głos.
-Znając ją to ona będzie go namawiać, żeby pojechali. - rzucił Siva kładąc opakowanie tabletek na stolik.
-Nathalie to przebojowa laska. - zaśmiałem się.
-Tylko, żeby Jay nie narobił w gacie. - Tom zaczął brechtać.
-To bardzo możliwe. - poszedłem w ślady kolegi.
-Laura coś wspominała, że przywiezie mu coś z Polski. - powiedziała Kels, a Nareesha zaczęła energicznie kiwać głową na znak, że Kels dobrze mówi.
-Ciekawe co ? - zapytał Tom bacznie obserwując swoją narzeczoną.
-Tego nam nie powiedziała. - tym razem Nareesha energicznie przeczyła głową.
-Nare bo ci głowa odpadnie. - zaśmiałem się z przyjaciółki, a ta znowu zaczęła energicznie kiwać głową w górę i w dół uśmiechając się.
-Przydałaby ci się tabliczka, na której pisałabyś co chcesz powiedzieć. - genialny Tom.
-Nie zmieściłoby się jej to wszystko na tabliczce. - Nathan dał w brecht, a Nareeha wystawiła mu język, usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. -Dobry Boże proszę, żeby to była pizza. - Nathan złożył dłonie do modlitwy i wyszedł z ogrodu.
-Nie wiedziałem, że Młody jest tak uduchowiony. - rzucił Tom.
-Najwidoczniej. - dodał Siva.
-Dołączam się do modłów. - złożyłem dłonie tak jak wcześniej Nathan.
-Twoje starania idą na marne. To tylko Kevin z Martinem. - wrócił Nathan, a za nim dwójka mężczyzn.
-Ładnie tu zrobiliście. - Kevin rozglądał się dookoła.
-My przynajmniej nie przyszliśmy na gotowe. - Seev spojrzał na nich z podtekstem we wzroku.
-Ale my nie przyszliśmy z pustymi rękami. - powiedział Kev, a w drzwiach pojawił się Martin z czymś większym od niego na dodatek na wózku, jakie widzi się w sklepach budowlanych , mężczyźni rozładowali sprzęt i zakomunikowali nam.
-To prywatna lodówka pełna zimnych napoi. - otworzyli drzwi i zobaczyliśmy dużo upchanych butelek z piwem i innym napojami, które były już mocno schłodzone.
-Ale czad. - wstałem sprawdzając czy to cacko jest realne.
-Druga taka jest w salonie. Jakoś ją upchnęliśmy. A gdyby napoje się skończyły to mamy zapas. Zaraz wsadzimy resztę do lodówki w kuchni i do tej w piwnicy. - Martin się dumnie uśmiechnął.
-Ale będzie dzisiaj picie. - Tom poszedł w moje ślady i podszedł do mnie.
-Do upadłego.
-Na moje urodziny też poproszę takie coś. - Tom przytulił lodówkę. - Kels wybacz mi tę zdradę. - pocałował lodówkę.
-Parker ! Widzimy się u adwokata. - Kels wstała z obrażoną miną, by po chwili wybuchnąć niepohamowanym śmiechem, a za nią reszta, znowu usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. - Jeżeli tym razem to nie pizza to się poddaje. - dziewczyna wyszła.
-Ogarniacie ?! Zimne piwko i ciepła pizza. - Tom się rozmarzył.
-Cudownie. - po nim Nareesha.
-Ty sobie nie myśl, że będziesz piła takie zmroźone piwo. - skarcił ją Siva.
-Pierniczę. To są urodziny Jay'a. Wszystkie chwyty dozwolone. - dziewczyna wstała i wyjęła sobie jadną puszkę małego piwa dla kobiet.
-Co racja, to racja. - powiedział Tom i również wziął butelkę piwa.
-Pomocy ! - z salonu usłyszeliśmy krzyk Kels, więc jako dobry przyjaciel poszedłem jej pomóc. - Daj to Kels profesjonaliście.
-Zabawny jesteś. - dziewczyna zaczęła się śmiać.
-Ile cię to kosztowało ?
-Lepiej zapytaj ile kosztowało to Parkera. - dziewczyna pomachała granatowym portfelem Tom'a.
-Sprytna bestia.
-Uczę się od najlepszych.
-Ale, że od nas ?
-Z kim przystajesz taki się stajesz.
-Nie dość, że sprytna to jeszcze inteligentna.
-Zapomniałeś dodać, że atrakcyjna.
-Wiesz nie powiedziałem tego tylko i wyłącznie dlatego, żeby Tom nie usłyszał, jeszcze później by nas osądzał o romans, albo wspomniał coś Laurze.
-Dobrze kombinujesz. - zaśmiała się i wnieśliśmy jedzonko na ogród, gdzie momentalnie opróżniliśmy wszystkie sześć opakowań.
-Jak ja wejdę na piętro to będzie sukces. - powiedział Tom kończąc swoją wypowiedź głośnym beknięciem.
-Jak ja wstanę to będzie koniec świata. - zrobiłem to samo co Tom.
-Ale z was świnie chłopaki. - powiedział Seev i beknął najgłośniej z nas.
-No dziewczyny czekamy na was. - zaśmiałem się i Kels momentalnie wydała dźwięk.
-A ty Nere ? - zapytał Nathan również bekając.
-Nie chcę was zawstydzań chłopcy. - słodko się uśmiechnęła.
-Widzę, że głos wraca do normy. - włączył się Martin.
-No jest lepiej.
-Zasługa magicznej lodówki. - Parker ponownie przytulił swoja kochankę.
-Tommy bo ja zaczynam się niepokoić, że jesteś bi. - Kelsey mu się przypatrywała.
-A masz coś przeciwko ? - zrobił słodkie oczka.
-Tak w zasadzie to nie, ale mógłbyś nie robić tego na naszych oczach.
-I oczach gości, którzy za jakiś czas się zjawią. - dodałem.
-A tak apropo. Ilu ich będzie ? - zapytała Nareesha.
-No tak wszyscy jego znajomi i trochę naszych. - zaczął Tom.
-Czyli ? Konkretna liczba. - dopytywała mulatka.
-No tak ze 100 osób będzie. - powiedział myślący Nathan.
-Mogło być gorzej. - skomentowała Kels. - Dobra Nare zabieramy nasze zgrabne tyłeczki i idziemy robić się na bóstwo prawda ?
-Oczywiście. Tylko chłopcy zróbcie coś z tymi opakowaniami po pizzy. - dziewczyny wstały.
-Coś ? - zapytałem. - Czyli możemy je ładnie ułożyć i zostawić ? - uśmiechnąłem się do nich.
-Miałam na myśli wynieść je do kosza. - rzuciła Nareesha, która mnie mijała.
-A zobaczę cię jeszcze dzisiaj ? - zapytał Siva.
-Zabawny jesteś. Przecież o piątej zaczynamy się bawić. Nie bój się zejdę wtedy. - wystawiła mu język i zniknęły na górze.
-Jak myślicie ile im to zajmie ? - Tom dosiad się do nas.
-No tak do piątej na pewno. - odpowiedział Seev dopijając piwo.
-No to świetnie. Muszę wyprasować sam koszulę.
-Po co ci koszula TomTom ? - zapytałem sącząc piwo.
-Żeby ładnie wyglądać.
-Ty zawsze ładnie wyglądasz. - zatrzepotałem rzęsami.
-Tak ? - położył sobie dłoń na ustach i również zatrzepotał rzęsami.
-Oczywiście ty mój misiu pysiu. - droczyłem się z nim.
-I materiał rozwodowy gotowy. - Nathan wyłączył kamerę.
-Świetny materiał do Wanted Wednesday. - dorzucił Seev.
-No właśnie. Dzisiaj latami z telefonami szczególnie wtedy jak przyjdzie Jay z Nathalie. - wstałem jak oparzony.
-Dawaj ustawimy lustrzanki i kamery przy wejściu tak, żeby nagrać ten moment jak przyjdą. - Tom rownież się poruszył i już zniknęliśmy z ogrodu słysząc za sobą westchnienia Nivy, bo musieli sami usunąć pudełka po pizzy.
-Jak myślisz tu będzie dobrze ? - zapytałem.
-A zobacz w podgląd. - Tom również ustawiał kamerę.
-No widać drzwi i w ogóle wszystko. Staniemy gdzieś tam. - pokazałem metr dalej, gdzie Tom ustawiał drugą kamerę do zbliżenia twarzy Jay'a. - I będzie cacy.
-Będzie idealnie. - powiedział po skończonej pracy.
-To co lecimy się szykować ? - zapytałem.
-Idziemy. Nathan i Siva już poszli. - weszliśmy do swoich pokoi.
Wyjąłem z torby swoją maszynkę do golenia i korzystając z wolnej łazienki wziąłem szybki prysznic i ogoliłem się. Wyszedłem wpuszczając Tom'a i poszedłem do swojego starego pokoju ubierając się w naszykowane ubranie, które wyprasowane wisiało w pokrowcu w szafie. Założyłem czarne rurki, do tego białe trampki i szarą koszulkę bez rękawów w kolorowe esy floresy. Spryskałem się perfumami i już byłem gotowy. Z tego co widziałem Tom kończył układanie włosów razem z Nathanem i Sivą w łazience, a dziewczyn nie było widać, ale podejrzewaliśmy, że nadal siedzą w łazience. Tom założył jasno różową koszulę i jasne rurki do tego i wyjściowe buty. Powiedział, że jak zacznie się "impreza" to założy koszulkę. Nathan zdecydował się na ciemne spodnie z opuszczonym stanem tak jak lubił, wysokie białe buty i czerwoną koszulkę na krótki rękawek, do tego obowiązkowo wisiorek, bransoletki i full cap. Teraz układał grzywkę, żeby ładnie wystawała spod czapki. Siva postawił na szykowny look, ale to nie nowość. Czarne spodnie i czarna koszulka w serek, a do tego czarne sportowe buty, teraz układał swoją grzywkę, by stała, a nie oklapywała. Patrząc na ich starania cieszyłem się, że nie mam włosów na głowie, bo nawet nie wiedziałbym jak się za nie zabrać. Byliśmy gotowi, tak jak Martin i Kev, a dziewczyny nadal się szykowały. Schodzili się goście, a ich nadal nie było. Zdążyło już przyjechać jedzenie na imprezę. Jakieś 15 minut przed piątą zeszły nasze gwiazdy. Makijaż, uczesanie i strój były dopięte na ostatni guzik.
Za to Nareesha jak zwykle dotknęła nas swoim kobiecym wyglądem i wysokimi szpilkami.
Ciekawiło mnie jakby na tą okazję ubrałaby się Laura. Moje przemyślenia jednak przerwał Nathan, który wrócił właśnie z gotowym totrem, szybko go rozebraliśmy z firmowego pudełka, żeby nie było, że kupiliśmy gotowca, chociaż i tak było to przewidziane. Muzyka brzmiała już na ogrodzie, ale wraz z sms-em od Nathalie, że już jadą ściszyliśmy ją do szmerów i zgasiliśmy główne światła w całym domu, zostawiający tylko te małe, przygotowane i zawieszone specjalnie na tą okazję. Po około 10 minutach usłyszeliśmy głosy na zewnątrz.
-Co oni śpią ? - głos Jay'a.
-Pewnie piją piwo i oglądają meczyk. - Nathalie.
-Mówiłem już ci dzisiaj, że ślicznie wyglądasz ?
-Parę razy obiło mi się o uszy. - jej delikatny śmiech.
-Jak można funkcjonować w takim mroku. - już weszli do środka, migały tylko lampki w aparatach i kamerach informujące o tym, że już wszystko filmują. - Widzisz coś w ogóle ? Zapalę światło.
-Nie trzeba. - powiedziała, a my włączyliśmy światło w holu.
-WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO ! - wszyscy się wydarliśmy czym wystraszyliśmy Jay'a, bo ten podskoczył i zaraz zaczął się śmiać, Nathalie popchała go do przodu, faktycznie ładnie wyglądała.
Była bardzo dziewczęca w tym stroju i słodko niska przy moim kumplu. Wszyscy zaczęli bić brawa i wiwatować, Jay zauważył kamery i jego uśmiech się porzerzył
-Mamy coś dla ciebie. - Nathan próbował przekrzyczeć hałas na korytarzu, a wszyscy nagrywali ten moment na telefonach.
-Pomyśl życzenie i zdmuchnij świeczki. - powiedział Tom trzymający wózek z przysmakiem, a ja trzymałem laptopa z włączonym skype, na którym była Laura, co było genialnym pomysłem Nathana. Jay zdmuchnął świeczki i wszyscy zaczęli krzyczeć włącznie z moją dziewczyną.
-Laura ! - zauważył ją.
-Hej staruszku ! - przywitała się, a Jay podszedł bliżej.
-Co u ciebie ?
-Dobrze, ale o wszystkim opowiem wam jak wrócę. Teraz chcę złożyć mojemy bratu życzenia urodzinowe.
-Zamieniam się w słuch. - uśmiechnął się.
-Pij za nas dwoje, co dotyczy również Max'a. Niech twój uśmiech nie schodzi tej nocy z twarzy. Spać masz dopiero nad ranem, a wasz cały asortyment w postaci procentów ma zniknąć z powierzchni domu. Baw się najlepiej jak możesz, bo nie codziennie ma się swoje 23 urodziny, braciszku. Przesyłam ci masę buziaków. - zaczęła wysyłać internetowe buziaki, a Jay udawał, że je łapie.
-Dziękuje.
-Nie płacz ! Bo ja zacznę. - zagroziła mu.
-Nie płaczę. - po jego policzku spłynęła łza.
-Udam, że tego nie widziałam. - uśmiechnęła się. - Baw się dobrze. - puściła mu oczko i się wyłączyła.
-Kocham was krejzole ! - rzucił Jay.
-W takim razie leć na górę się przebrać i wracaj do nas w podskokach. - powiedziała Kelsey i Nathalie pociągnęła naszego jubilata na górę.
Goście zaczęli się bawić, pić i jeść. Muzyka wylewała się oknami i drzwiami, a dobra atmosfera w domu wisiała w powietrzu. Czułem się fantastycznie, ale jednak brakowało mi mojej Laury. Sama wszystko wymyśliła i zaplanowała, a teraz na punkcie kulminacyjnym jej nie ma. Było mi z tego powodu przykro, ale po chwili zszedł Jay z Nathalie. Ubrany był w jasne rurki i jasne wysokie buty do tego miał bordową koszulkę i czarną skórę. Trzymał Nathalie za dłoń i szeroko się uśmiechali. Gdy weszli do salonu rozpoczęły się wiwaty i ktoś szybko podał im po butelce piwa.
-Za Jay'a ! - ktoś krzyknął i wszyscy podnieśli butelki do góry, a po chwili wszyscy napili się alkoholu.
-Dzięki, że jesteście. - udało mu się powiedzieć i już zaczął witać się z gośćmi, przedstawiając im Nathalie i na odwrót.
Sam też znalazłem paru moich przyjaciół, z którymi spędziłem paręnaście minut i widząc wolnego Jay'a podszedłem do niego. Uśmiech nie schodził z jego twarzy i dobrze, bo tego dnia nie mógł wyglądać i czuć się inaczej.
-Max ! - zauważył mnie.
-Stary ! - przytuliłem go. - Co ja ci mogę życzyć ? Szczęścia w miłości. - puściłem Nathalie oczko. - No i, żeby jutro nie męczył cię kac morderca, ale przy ilości alkoholu jaką mamy zamiar w ciebie wlać to raczej nie będzie możliwe. - Jay się zaśmiał.
-Dzięki. To wiele dla mnie znaczy. I jeszcze ta rozmowa z Laurą.
-Ona wpadła na to wszystko i pewnie gdyby nie ona to poszlibyśmy na łatwiznę i wynajęlibyśmy kogoś do roboty.
-Ty też maczałaś w tym palce ? - Jay zapytał Nathalie.
-Tak jak każdy. - zaśmiała się, a do jubilata podeszli kolejni goście z życzeniami.
-Wypożyczam ją na moment. - pokazałem na Nathalie i już po chwili razem tańczyliśmy w ogrodzie.
-Zrobiliście kawał dobrej roboty. - powiedziała oglądając wygląd ogrodu.
-Staraliśmy się. - Nathalie była znacznie drobniejsza od Laury i niższa, bałem się ją objąć z obawą, że ją skrzywdzę, na swój sposób było to zabawne.
-Widać. - skoczny kawałek się skończył i zaczął wolniejszy, Jay wrócił i zabrał mi Nat z ramion, za chwilę razem bujali się w rytm ballady.
Usiadłem na sofie obserwując tańczące pary. Siveesha i Tomsey również tańczyła.
Szukałem wzrokiem Nathana, bo siedzenie samemu mi nie odpowiadało, ale on również przytulał się z jakąś blondynką, miała porcelanową karnację i duże błękitne oczy, które od razu rzucały się w oczy. Drugą charakterystyczną rzeczą w jej osobie były długie, szczupłe nogi i kolejną długie do pasa włosy zakręcone w drobne loki. Twarz miała typowo dziewczęcą. Dawałem jej 18 lat. Była naprawdę młodziutka i ładna.
Czyli zostałem jako jedyny bez partnerki. Czułem się nie powiem, podle. Wszyscy się uśmiechali, żartowali i śmiali, a ja jak jakiś nieudolny samotnik. Nawet pić mi się nie chciało. Odszedłem na bok i wyjąłem telefon. Wybrałem kontakt, który nazwałem "Słońce" i przycisnąłem zieloną słuchawkę, przyłożyłem telefon do ucha i spodziewałem się dźwięku sygnału, a dostałem.
-Przepraszamy abonent jest chwilowo niedostępny.
Wkurzony rozłączyłem się i pomyślałem, że spróbuję później. Spojrzałem na godzinę dochodziła 19. Widziałem, że Seev wołała mnie ruchem głowy, więc poszedłem w jego kierunku mijając śmiejącego się Jay'a obstawionego grupą gości, uśmiechnąłem się do Nathalie i przeszedłem obok nich obojętnie.
-Myślę, że to dobra pora. - powiedziała Kels poprawiająca swój ubiór.
-Chyba lepiej teraz jak nie jesteśmy mega wstawieni niż później odwalać jakieś cyrki. - Tom.
-O co chodzi ? - zapytałem.
-Zastanawiamy się kiedy ma nadejść czas na prezenty. - Nathan.
-Dajmy mu to już, a reszta prezentów jest w wolnym pokoju na górze, to sobie jutro sprawdzi, ale ten musi dostać dzisiaj od nas. - załączyłem moje zdanie.
-A do kiedy jest jego data ważności ? - zapytała Nereesha.
-Do końca sierpnia. - powiedziałem.
-No to akurat jeszcze trochę ponad miesiąc. - powiedział Tom.
-To co mam iść po niego, czy nie ? - zapytałem, a wszyscy pokiwali pozytywnie głowami.
Wszedłem na schody i wyciągając klucz do mojego pokoju, bo postanowiliśmy, że pozamykamy swoje pokoje, żeby nie było niemiłych spotkań wchodząc do niego i przekręciłem go raz w dziurce. Drzwi ustąpiły i z bocznej kieszeni torby wyjąłem beżową, chropowatą kopertę przyozdobioną niebieską wstęgą. Uśmiechnąłem się na myśl o tym co jest w środku i zszedłem na dół do przyjaciół. Tom widząc mnie w wejściu do salonu wziął do ręki mikrofon od karaoke i zakomunikował wszystkim.
-Cześć. - pomachał dłonią. - Chciałbym coś ogłosić. Dzisiaj są urodziny naszego kumpla, a jako jego przyjaciele mamy dla niego prezent, więc Jay pokaż się nam. - po chwili Jay pojawił się w salonie, oczywiście z Nathalie przy boku. -Mamy coś dla ciebie bracie. - powiedział do niego Tom i obydwoje się roześmiali, Jay wszedł na prowizoryczną scenę, wszyscy goście obserwowali to co się działo. - Jako, że jesteśmy najbardziej szaloną paczką prezent również nie należy do najzwyczajniejszych. - Tom odebrał ode mnie kopertę. - W tej kopercie jest bilet dla dwóch osób na skok ze spadochronu na jego zrealizowanie masz czas do końca sierpnia i nie każ nam o tym Tobie przypominać.
-Cześć. - pomachał dłonią. - Chciałbym coś ogłosić. Dzisiaj są urodziny naszego kumpla, a jako jego przyjaciele mamy dla niego prezent, więc Jay pokaż się nam. - po chwili Jay pojawił się w salonie, oczywiście z Nathalie przy boku. -Mamy coś dla ciebie bracie. - powiedział do niego Tom i obydwoje się roześmiali, Jay wszedł na prowizoryczną scenę, wszyscy goście obserwowali to co się działo. - Jako, że jesteśmy najbardziej szaloną paczką prezent również nie należy do najzwyczajniejszych. - Tom odebrał ode mnie kopertę. - W tej kopercie jest bilet dla dwóch osób na skok ze spadochronu na jego zrealizowanie masz czas do końca sierpnia i nie każ nam o tym Tobie przypominać.
Reakcja Jay'a. Bezcenna.
Dalej impreza przeszła bez żadnych problemów czy sprzeczek. Wszyscy się doskonale bawili. Udało mi się parę razy zatańczyć z Kels czy Nare. Zauważyłem, że Nathan nie opuszczał ani na krok swojej partnerki, ale raz mi się udało.
-Nathan ! - zawołałem chłopaka, bo bałem się, że mi ucieknie, odwrócił się i zatrzymał.
-Hej, co ty taki dzisiaj nieosiągalny. Jest tyle napalonych na ciebie lasek, a ty ciągle przy jednej. Nie powiem, że nie fajna, bo to nieprawda, ale wiesz jest jeszcze masa innych dziewczyn na imprezie.
-Max najwyższy czas się ustatkować, prawda ? - poklepał mnie po ramieniu i odszedł.
Wmurowało mnie. Takie słowa w ustach Nathana to rzadkość. Czy to oznaczało, że ta laska była jego ... jakby to ująć ... dziewczyną ? Tylko to określenie pasowało mi do tej okoliczności. Tylko to. Jedni się zaręczali, drudzy schodzili, a ja nadal jak ten sam palec u stopy. Spróbowałem jeszcze raz zadzwonić do Laury i znowu automatyczna sekretarka. Czy tak trudno było odebrać telefon ? Spojrzałem na godzinę. Dochodziła 22, jak na imprezę było jeszcze wcześniej. Bawiliśmy się od ... pięciu godzin. Wow, a ja nadal nie byłem zmęczony, może to dlatego, że nic nie rozbiłem ? nawet byłem trzeźwy co po tylu godzinnej imprezie było dziwne. Faktycznie zrobiło się już mniej tłoczno, ale jeszcze nikt nie zlał się w trupa. Oczywiście najpierw spodziewaliśmy się tego po Jay'u, ale ten ciągle był oblegany przez gości z życzeniami, więc nie miał nawet czasu na wypicie w spokoju jednego piwa. Wziąłem sobie zimnego już szaszłyka i poszedłem do ogrodu. Wszyscy tańczyli. Nie dziwię się im, gdyby Laura tutaj była również wywijalibyśmy na parkiecie. Widziałem, ze Kels opuściła Parkera i wyszła z ogrodu, a Tom szybko znalazł sobie kolejną partnerkę do tańca. Jadłem sobie w spokoju szaszłyka i zastanawiałem się ile dziewczynom odmówiłem już tańca. Tak w zasadzie tańczyłem tylko z Nareeshą i Kelsey, była jeszcze moja stara znajoma, ale ona już uciekła do domu. Nie chciałem tańczyć z kimś kto nie był Laurą, więc siedziałem sobie i obserwowałem resztę towarzystwa. Usłyszałem radosny pisk Kelsey, przytulała jakąś brunetkę, pewnie jej koleżanka, która spóźniła się na imprezę, bo widziałem ją pierwszy raz, przynajmniej jej strój.
Kogoś mi przypominała, ale po widoku zacnego tyłu tej dziewczyny nie mogłem jej jednoznacznie rozpoznać. Znudzony odwróciłem wzrok i dalej przyglądałem się tańczącym osobą przede mną. Miałem to wszystko na wyciągnięcie ręki, a jednak nie korzystałem. Wyjąłem telefon i ponownie wybrałem numer do mojej dziewczyny, tym razem usłyszałem sygnał, odebrała po trzecim.
-Hej ! - przywitała się wesoło.
-Gdzie ty jesteś ? - słyszałem w tle muzykę.
-Na imprezie, mówię ci najlepsza na jakiej byłam, naprawdę. - śmiech.
-No patrz ja też jestem na imprezie.
-Jak się bawisz ? - kojarzyłem skądś piosenkę w tle.
-Dobrze, ale było by lepiej jakbyś tutaj była.
-No dobrze, że przynajmniej nie siedzisz na sofie, nie jesz samotnie szaszłyka i stęsknionym wzrokiem nie patrzysz na osoby tańczące przed tobą. - piosenka w słuchawce była tą samą co na naszej imprezie i to nawet ten sam fragment, zacząłem składać to co się działo.
-A tak właściwie to na jakiej imprezie jesteś ? - odłożyłem jedzenie i ożywiony wstałem z sofy, minęła mnie rozbawiona Kelsey, rzuciłem jej pytające pytanie, a ta tylko ruszyła ramionami.
-Najlepszej. - znowu jej śmiech.
-A mogłabyś tak konkretniej ?
-Oj no. - cisza, w której słyszałem tą samą piosenkę co w drugim uchu. - Czy to jest ważne ? - spojrzałem na roześmianą Kelsey, która mówiła coś do ucha Tom'a, który po chwili z uśmiechem na twarzy spojrzał na mnie, a następnie na Jay'a.
-Jest, bo może jesteśmy na tej samej. - zacząłem rozglądać się na boki.
-Myślisz ? - znowu jej śmiech, który był jakby bliżej, odwróciłem się i zobaczyłem ją zagryzającą nerwowo wargi z wielkim uśmiechem.
-Laura ! - krzyknąłem akurat w przewie między piosenkami, więc wszyscy mnie usłyszeli, podbiegłem do niej i przytulając podniosłem od góry i gdy była nade mną pocałowałem, a ona założyła ręce na moim karku i zgięła nogi w kolanach podnosząc je do góry, okręciłem ją parę razy i usłyszałem bicie braw za nami. - Co ty tu robisz ? - zapytałem stawiając ją na ziemi.
-Przyleciałam. Jak mogła ominąć mnie najlepsza impreza na świecie ?
-Ale mówiłaś, że posiedzisz w Polsce jeszcze przynajmniej dwa dni.
-Wystarczająco długo tam byłam. Nie uważasz, że cztery dni to i tak za dużo ?
-Nie obchodzi mnie to, bo bardziej cieszę się z faktu, że jesteś tutaj z nami.
-Ale widzę, że słabo się bawicie. Jeszcze na nogach ? Niedobrze. - pokręciła niezadowolona głową i spojrzała na Jay'a. - A propo. Mam coś dla ciebie. - zniknęła i po chwili wróciła z dużym pudełkiem, widać było, że był ciężki, bo ledwo z nim szła, więc pomogłem jej. - Paul mówił, że to jest krajowy produkt eksportowy, więc ja pilna imprezowiczka, zaopatrzyłam się w parę butelek i przywiozłam nam prawdziwą, polską wódkę.
-Bez kitu. Zrobiłaś to ? - zapytał Jay.
-No, a co ? Bratu będę żałować ? Patrz nawet w jakim ładnym pudełku dostałam. - pokazała na kolorowe opakowanie.
-Ile tam tego w środku jest ?
-Sześć butelek. Więcej nie mogłam przewieść, mimo że chciałam. - Jay rozpakował i wyjął jedną.
-Jesteś najlepszą siostrą na świecie ! - powiedział i szybko podniósł ją do góry.
-No wiem, wiem. - powiedziała śmiejąc się. - Czyli co ? Bawimy się ! - krzyknęła i Jay zaczął rozlewać trunek.
Laura wypiła pierwsza z Jay'em z tym, że zrobili to jak w bruderszaft i obydwoje twarze wykrzywiło w grymasie.
-Ale kopię ! - Laura się zatelepała.
-Ale dobre ! - zaraz po niej krzyknął Jay i impreza się rozkręciła.
Laura szybko przywitała się z resztą i kolejne godziny imprezy spędziliśmy we własnych objęciach. Nie mogłem nacieszyć się jej obecnością, więc nie żałowałem całusów, pieszczotliwych gestów i przytulania. Skoro ją kocham to dlaczego mam tego nie pokazywać. Teraz przynajmniej panie, które prosiły mnie o taniec znają prawdziwe wytłumaczenie. Kocham tę imprezę, mimo że przygotowania do niej mnie wykończyły. Czułem, że w końcu stoimy na dobrej drodze do szczęścia.
-Hej ! - przywitała się wesoło.
-Gdzie ty jesteś ? - słyszałem w tle muzykę.
-Na imprezie, mówię ci najlepsza na jakiej byłam, naprawdę. - śmiech.
-No patrz ja też jestem na imprezie.
-Jak się bawisz ? - kojarzyłem skądś piosenkę w tle.
-Dobrze, ale było by lepiej jakbyś tutaj była.
-No dobrze, że przynajmniej nie siedzisz na sofie, nie jesz samotnie szaszłyka i stęsknionym wzrokiem nie patrzysz na osoby tańczące przed tobą. - piosenka w słuchawce była tą samą co na naszej imprezie i to nawet ten sam fragment, zacząłem składać to co się działo.
-A tak właściwie to na jakiej imprezie jesteś ? - odłożyłem jedzenie i ożywiony wstałem z sofy, minęła mnie rozbawiona Kelsey, rzuciłem jej pytające pytanie, a ta tylko ruszyła ramionami.
-Najlepszej. - znowu jej śmiech.
-A mogłabyś tak konkretniej ?
-Oj no. - cisza, w której słyszałem tą samą piosenkę co w drugim uchu. - Czy to jest ważne ? - spojrzałem na roześmianą Kelsey, która mówiła coś do ucha Tom'a, który po chwili z uśmiechem na twarzy spojrzał na mnie, a następnie na Jay'a.
-Jest, bo może jesteśmy na tej samej. - zacząłem rozglądać się na boki.
-Myślisz ? - znowu jej śmiech, który był jakby bliżej, odwróciłem się i zobaczyłem ją zagryzającą nerwowo wargi z wielkim uśmiechem.
-Laura ! - krzyknąłem akurat w przewie między piosenkami, więc wszyscy mnie usłyszeli, podbiegłem do niej i przytulając podniosłem od góry i gdy była nade mną pocałowałem, a ona założyła ręce na moim karku i zgięła nogi w kolanach podnosząc je do góry, okręciłem ją parę razy i usłyszałem bicie braw za nami. - Co ty tu robisz ? - zapytałem stawiając ją na ziemi.
-Przyleciałam. Jak mogła ominąć mnie najlepsza impreza na świecie ?
-Ale mówiłaś, że posiedzisz w Polsce jeszcze przynajmniej dwa dni.
-Wystarczająco długo tam byłam. Nie uważasz, że cztery dni to i tak za dużo ?
-Nie obchodzi mnie to, bo bardziej cieszę się z faktu, że jesteś tutaj z nami.
-Ale widzę, że słabo się bawicie. Jeszcze na nogach ? Niedobrze. - pokręciła niezadowolona głową i spojrzała na Jay'a. - A propo. Mam coś dla ciebie. - zniknęła i po chwili wróciła z dużym pudełkiem, widać było, że był ciężki, bo ledwo z nim szła, więc pomogłem jej. - Paul mówił, że to jest krajowy produkt eksportowy, więc ja pilna imprezowiczka, zaopatrzyłam się w parę butelek i przywiozłam nam prawdziwą, polską wódkę.
-Bez kitu. Zrobiłaś to ? - zapytał Jay.
-No, a co ? Bratu będę żałować ? Patrz nawet w jakim ładnym pudełku dostałam. - pokazała na kolorowe opakowanie.
-Ile tam tego w środku jest ?
-Sześć butelek. Więcej nie mogłam przewieść, mimo że chciałam. - Jay rozpakował i wyjął jedną.
-Jesteś najlepszą siostrą na świecie ! - powiedział i szybko podniósł ją do góry.
-No wiem, wiem. - powiedziała śmiejąc się. - Czyli co ? Bawimy się ! - krzyknęła i Jay zaczął rozlewać trunek.
Laura wypiła pierwsza z Jay'em z tym, że zrobili to jak w bruderszaft i obydwoje twarze wykrzywiło w grymasie.
-Ale kopię ! - Laura się zatelepała.
-Ale dobre ! - zaraz po niej krzyknął Jay i impreza się rozkręciła.
Laura szybko przywitała się z resztą i kolejne godziny imprezy spędziliśmy we własnych objęciach. Nie mogłem nacieszyć się jej obecnością, więc nie żałowałem całusów, pieszczotliwych gestów i przytulania. Skoro ją kocham to dlaczego mam tego nie pokazywać. Teraz przynajmniej panie, które prosiły mnie o taniec znają prawdziwe wytłumaczenie. Kocham tę imprezę, mimo że przygotowania do niej mnie wykończyły. Czułem, że w końcu stoimy na dobrej drodze do szczęścia.
Aww.
Po pierwsze przepraszam za długość, ale jak się rozpisałam to nie mogłam skończyć.
Po drugie przepraszam za tą ilość obrazków, gifów i ten teges.
Po trzecie kocham ten rozdział.
Po czwarte dziękuje za aż dwie nominację do TVB.
Po piąte dziękuje za 8 komentarzy pod ostatnim z tym, że dwa były z inf. o nominacji, ale przeczytanie, że "muszę przyznać, że to jest najlepszy blog jaki czytała" czy "kochana to najlepszy blog jaki czytam" oraz "masz ogromny talent" sprawia, że moje serduszko robi się cieplejsze. Miło przeczytać, że to najlepszy blog jaki czytacie chociaż uważam, że chyba jednak nim nie jest, ale to jest tylko moje zdanie, bo czytam wspaniałe dwa, do którym uważam, że do pięt nie dorastam.
Po szóste uważam, że dobry prezent dałam wam na ostatni piątek wakacji, taki imprezowy. I mimo że wakacje się kończą i przed nami ostatni weekend to ja się cieszę i to chyba jest spowodowane tym rozdziałem.
Po siódme to chyba jest najdłuższy rozdział jaki napisałam, ale mam nadzieję, że was nie zanudziłam.
Po ósme to już kończę, bo i tak się rozpisałam.
Miło jest mieć was z powrotem, fajnie, że nadrobiłyście zaległości i mam nadzieję, że nie opuścicie mnie, bo jednak trzeba to powiedzieć, ale zbliżamy się jednak do końca.
Przykro mi.
Ciekawe jak to będzie żyć ze świadomością, że blog już skończony. Co ja będę robiła ? Zapewne będę pisała na drugim blogu, który i tak zaniedbałam.
Oh. Rozpisałam się, nie sądzicie ?
Widziałyście już to ? vv. Nathan Sykes Poland
Tak więc nabijamy wyświetlenia i uzbierajmy te 100 milionów wyświetleń i dajmy chłopakom certyfikat ;)