***Trzy tygodnie później***
Razem z Niną stałam właśnie na lotnisku w Warszawie. Mieście, w którym byłam po raz pierwszy, w kraju, w którym byłam po raz pierwszy. Żona Gary'ego ochoczo zaoferowała mi swoją pomoc, mówiąc, że z chęcią wróci na stare śmieci, bo miejscowość, w której rzekomo mieszkał mój ojciec znajdowała się niedaleko jej rodzinnego domu. Cieszyłam się, że dziewczyna mi pomaga, bo ja nawet nie znałam języka, za to ona, rodowita Polka, nie miała z nim problemów. Wsiadając do pociągu, którym miałyśmy trafić do celu naszej podróży ciągle zastanawiałam się nad wyglądem mojego spotkania z moim ojcem. Zastanawiałam się nad tym jak może wyglądać, jak mu się żyję. Chciałam czym prędzej go poznać. Miałam tylko nadzieję, że z nim pójdzie mi łatwiej jak z moją matką. Jay do tej pory nie wybaczył jej wielkiego kłamstwa, za to moje kontakty z nim się polepszyły. Nareszcie Jay potrafi określić to co do mnie czuje i nasze życie wróciło do normy. Tabloidy szaleją na informację o tym, że jestem siostrą Jay'a i można sobię wyobrazić jakie zainteresowanie budzę na ulicach Londynu, ale razem z moimi przyjaciółmi, którzy mi pomagają daję radę. Z Max'em jestem znacznie bliżej. Mówimy sobie totalnie o wszystkim i razem rozwiązujemy problemy. Chciał nawet ze mną przylecieć do Polski, ale jego nagięty grafik pracy mu na to nie pozwolił, więc umówiliśmy się, że gdy będziemy mieć czas to będziemy ze sobą rozmawiać. Nina nie zadawała zbędnych pytań, jakby wiedziała, że nie chcę na żadne odpowiadać. Nawet chciała żebym została u niej w rodzinnym domu, ale postanowiłam te parę nocy spędzić w jakimś hotelu. Już i tak nadwyrężyłam jej pomoc. Dotarłyśmy wreszcie na przystanek i nasza podróż się zakończyła, wyjęłam z torebki kartkę, którą dostałam od Maureen i podałam ją dziewczynie, która miała ten przedmiot pierwszy raz w dłoniach i nie wiedziała na początku co z tym zrobić.
-Mogłabyś mnie zaprowadzić pod ten adres ? - zapytałam pokazując go na kartce, dziewczyna uśmiechnęła się i pokiwała głową.
Po parunastu minutach byłyśmy na miejscu. Przed oczami ujrzałam mały domek z przeciętnym ogródkiem, nie przyciągał spojrzenia, ani nie odtrącał. Na podjeździe stał samochód, a w oddali słychać było rozmowę w obcym mi języku przerywaną śmiechem.
-Ne pewno chcesz to zrobić dzisiaj ? - zapytała Nina, kładąc mi dłoń na ramieniu.
-Jeżeli nie teraz to nie zrobię tego nigdy, prawda ?
Przekroczyłyśmy czarną żelazną furtkę i weszłyśmy na podwórko mojego rzekomego ojca. Po paru chwilach zostałyśmy zauważone i rozmowy ucichły. Nina uśmiechała się do rodziny, a ja wpatrywałam się w mężczyznę z którym poczułam silne powiązanie. Gdy go zobaczyłam byłam pewna, że to osoba, której szukam. Nina zapytała o coś w swoim ojczystym języku, a mężczyzna jej coś odpowiedział.
-To on. - Nina szepnęła w moją stronę, wzięłam głęboki oddech.
-Możemy porozmawiać ? - zapytałam, a wszystkie oczy zostały skierowane w moją stronę, byli zaskoczeni, że nie mówię w ich języku. - Na osobności.
Mężczyzna powiedział coś do zgromadzonych, a ja wycofałam się z ogródka czekając na niego przed drzwiami. Doszedł do mnie po chwili i gestem dłoni zaprosił do środka. Zaczęłam się zastanawiać czy zna angielski, ale musiał go przecież znać skoro był w UK i skoro mnie zrozumiał.
-O co chodzi ? - upewnił mnie w twierdzeniu, że zna język, mimo że był to dziwny angielski zrozumiałam go, Nina usiadła obok mnie, a mężczyzna naprzeciwko.
-Pamięta Pan może Maureen Allen ? - zapytałam czym go zaskoczyłam, zdezorientowany spoglądał na nas zdziwiony pytaniem.
-Ale o co chodzi ?
-O dziecko, które zostawił Pan 24 lata temu w Anglii nie zostawiając po sobie żadnego kontaktu.
-Skąd o tym wiesz ?
-Stąd, że to dziecko siedzi właśnie przed Panem. Nie wiem co zrobi Pan z tą informacją. Czy powie swojej rodzinie czy nadal będzie to taił, ale po prostu chciałam Pana poznać i zobaczyć. To mi w zupełności wystarczy.
-Jesteś ...
-Pańską córką. - dokończyłam za niego.
-To nie możliwe.
-Możliwe. - wyjęłam wszystkie dokumenty i zdjęcia, które miałam i po około siedmiu minutach mężczyzna złapał się za głowę.
-Nie wierzę. - spojrzał na mnie. - Moja rodzina wie o tym, że miałem dziecko z inną, ale uciekłem od odpowiedzialności.
-Więc dlaczego Pan wtedy uciekł ?
-To spadło tak nagle. Moi rodzice nie należeli do zbytnio tolerancyjnych. Ta sytuacja zrujnowałaby ich mniemanie o mnie. Był bym na straconej pozycji. Powiedziałem im dopiero 10 lat później. Byli zszokowani tą wiadomością, ale z czasem zaczęli mi to wypominać, że zostawiłem młodą dziewczynę z moim dzieckiem. Wiele razy zastanawiałem się co się z nim dzieje, z nią. Pisałem, ale nigdy nie dostałem odpowiedzi.
-Przeprowadziła się. Ma męża i syna.
-Mam nadzieję, że nagadała ci o mnie zbyt wielu złych rzeczy.
-Nie chciała o Panu zbytnio rozmawiać.
-Nie dziwię się jej. - uśmiechnął się do mnie, miał przyjazny wzrok i oczy o takim samym jak ja kolorze.
-Jesteś do niej podobna.
-Bardziej do Pana.
-Oczy mówią o wszystkim.
-Kolor włosów. - wymienialiśmy.
-Charakter masz. Jakby to ująć inny.
-Swój.
-Tak. Niepowtarzalny.
-Oryginalny. - znowu się uśmiechnął, a ja poczułam, że dobrze mi się z nim rozmawia.
-Co u niej słychać ?
-Z tego co się dowiedziałam to często zastanawiała się nad tym co robię, jak wyglądam, gdzie jestem. Zaniedbała przez to swoje drugie dziecko, które teraz jest na nią potwornie złe za to, że ukrywała prawdę.
-Poczekaj. Jak to ukrywała. O co chodzi ?
-Maureen oddała mnie do adopcji. Po porodzie. Dopiero niedawno dowiedziałam się prawdy.
-Ale jak ? - w jego oczach zauważyłam zdziwienie i opowiedziałam mu o wszystkim, w międzyczasie Nina pojechała do swojego rodzinnego domu i zostałam sama. - Bardzo mi przykro, że John z Meredith nie żyją, ale to co działo się w twoim życiu po wypadku musiało być straszne i jeszcze odkrycie tej prawdy. Jak ty to przetrwałaś ?
-Jakoś. - niepewnie się uśmiechnęłam.
-Tak bardzo żałuję tego co zrobiłem.
-Nie da się cofnąć czasu.
-A no nie.
-Był Pan po tym jeszcze w Anglii ?
-Pan. - uśmiechnął się. - Nazywanie mnie ojcem nie jest dobre, bo dopiero cię poznałem, ale może wolisz mówić do mnie po imieniu ? Paweł. - wystawił w moją stronę dłoń.
-Paul. Tak będzie łatwiej. - powiedziałam gdyż nie potrafiłam powtórzyć jego imienia. - Język polski nie należy do najłatwiejszych.
-Wiesz, ja nie mam z nim żadnych problemów. - zaśmiał się.
-Wydaję mi się, że z tobą jest mi się łatwiej dogadać.
-Zawsze byłem przyjaznym i otwartym człowiekiem.
-Szkoda, że wcześniej cię nie poznałam.
-Mogę wiedzieć jak masz na imię ?
-Laura. - uśmiechnęłam się do niego, a ten bardzo szeroko odwzajemnił gest.
-Tak więc Lauro, jak długo zostaniesz w Polsce ?
-W przyszłym tygodniu muszę już być w Londynie.
-Tam mieszkasz ? - pokiwałam głową. - Mamy jeszcze parę dni. Może nawet nauczysz się paru zwrotów po Polsku, poznasz kulturę, kuchnię.
-Z chęcią.
-Gdzie się zatrzymujesz na nocleg ?
-Mam już zarezerwowane miejsce w hotelu.
-Wiesz pytam, bo jak byś chciała to mogłabyś zostać tutaj.
-Nie wydaję mi się, żeby to był dobry pomysł.
-Też nie chcę, żebyś źle się czułaś w towarzystwie mojej rodziny. Oni wiedzą o tobie i z chęcią cię poznają.
-Może być problem z dogadaniem się.
-Moje dzieci są już wszystkie pełnoletnie, więc szkoła już za nimi i znają język. Problem może być z wnukami, ale z tym też nie będzie problemu, bo one nawet nie potrafią jeszcze mówić.
-Masz wnuki ? - byłam zaskoczona tym.
-Bliźniaki. Dwie malutkie istotki, a ile dają szczęścia.
-Gratuluje.
-A jak u ciebie ?
-Nie mam dzieci, ani męża jeżeli o to pytasz.
-Czyli jest chłopak ? - uśmiechnął się.
-No jest i mam nadzieję, że nie zniknie.
-Chciałbym mieć z tobą czyste relację, bez żadnych sprzeczek.
-Wydaję mi się, że może się udać. Ale na świąteczne wspólne siedzenie przy stole raczej nie licz. Mówię, żeby nie było niejasności.
-Rozumiem. - mężczyzna trochę się zasmucił. - Może dołączysz się do nas ? Mamy grilla jest cała rodzina. Bagaż możesz zostawić tutaj, a później mogę odwieść cię do hotelu. Nie ma żadnego problemu.
-Dobrze. - posłałam mu uśmiech i wyszliśmy na taras za domem.
-Chcę wam kogoś przedstawić. - Paul mówił po angielsku. - To Laura. Moja córka z Anglii, o której wam opowiadałem.
-Cześć. - udało mi się wydukać słowo powitania w języku polskim, które po drodze nauczył mnie Paul. - Przepraszam za mój polski, ale nie znam go w ogóle. - dodałam po angielsku.
-Nie ma sprawy. Ja też jakoś świetnie nie mówię po angielsku. Mam na imię Monika. - przedstawiła się dziewczyna z malutką dziewczynką na rękach, podałam jej dłoń. - To Ola, moja córka i Kasia jej siostra bliźniaczka, a mężczyzna, który ją trzyma na dłoniach to Kamil, mój mąż. - chłopak do mnie podszedł i się przywitał.
-Są śliczne. - powiedziałam po przywitaniu się z małymi istotkami.
-Monika jest najstarsza. - dodał Paul stojący za mną.
-Witaj. - podeszła do mnie kobieta, nie należała do osób szczupłych, ale nie była otyła. - Jestem Krystyna, żona Pawła. - powiedziała łamanym angielskim.
-To nasz najmłodszy syn. - Paul pokazał na blondyna, który mógł mieć z 18 lat, skoro wszystkie dzieci Paul'a były dorosłe.
-Kuba. - podał mi swoją dłoń, był wysoki, i to bardzo.
-I nasze środkowe dziecko. Laura. - mężczyzna się roześmiał i pokazał na dziewczynę, która miała podobną posturę co ja i identyczne włosy, kolor, długość, cięcia.
-Zbieżność imion co ? - podeszła i się przytuliła jako jedyna z całej rodziny. - A to nasz pies, Borys. - pokazała na małego kundelka, który przypatrywał się całemu zdarzeniu z przechyloną głową, pogłaskałam go.
-Może usiądziesz ? - zapytała . . . Monika, pokiwałam głową i usiadłam obok niej.
-Masz 24 lata prawda ? - zapytała.
-No tak.
-Jesteś najstarsza. Ja mam 22, Laura 21, a Kuba 19. - kiwałam głową przypatrując się im. - Kasia i Ola mają ponad roczek.
-Są uroczę. - spojrzałam na ich spokojne buźki.
-Chcesz potrzymać ? - zapytała szybko.
-Wiesz. - skrzywiłam się. - Nie miałam nigdy styczności z takimi malutkimi dziećmi.
-To nic trudnego. Pokażę ci. - podała mi jedną z bliźniaczek, ale nie mogłam stwierdzić jak miała na imię, bo obydwie były identycznie, mała słodko się do mnie uśmiechnęła, Monika powiedziała coś do małej.
-Powiedziałam, żeby poznała ciocie. - przetłumaczyła mi.
-Fajnie macie. - uśmiechnęłam się do wszystkich.
-Co masz na myśli ? - zapytała żona Paula, Krystyna.
-Nigdy nie miałam rodzeństwa, aż do teraz.
-Matka Laury oddała ją po urodzeniu do adopcji i nigdy się z nią nie widziała. A pięć lat temu miała wypadek, w którym zginęli jej rodzice, którzy ją adoptowali i wychowali jak własne dziecko. O tym, że była adoptowana dowiedziała się niedawno. Dopiero niedawno odnalazła matkę i w ogóle odkryła, że była adoptowana. - powiedział Paul.
-To straszne. - wszystkie oczy skierowały się w moją stronę.
-Tak, traumatyczne przeżycie. Nie polecam. Wiele szkód wyrządziło w moim życiu, nie powiem. Ale teraz gdy sytuacja się już wyjaśniła jest lżej. - skomentowałam.
-Maureen związała się z innym. Nigdy nie powiedziała mu o Laurze. Z tym drugim ma syna, jest rok młodszy od Laury. - dodał Paul.
-Jak ma na imię ? - zapytał Kuba.
-Jay. - odpowiedziałam.
-Jak to przyjął do świadomości ?
-Z Jay'em poznałam się zanim dowiedziałam się o adopcji i o tym wszystkim. Między nami były przeboje, kłótnie i inne takie, ale kiedy dowiedzieliśmy się o tym, że jesteśmy rodzeństwem to nasze relację się z czasem poprawiły. Teraz jest dobrze.
-Czyli masz czwórkę rodzeństwa ? - zapytała Laura.
-No tak, teoretycznie, bo praktycznie to jestem jedynaczką, a moi rodzice postanowili stworzyć osobne dwie rodziny.
-Skomplikowane to wszystko. - powiedział Kuba z zamyśloną miną. - Jak ty się w tym wszystkim łapiesz ?
-Ledwo. - przekręciłam oczami i się zaśmiałam uważając by nie zbudzić dziewczynki, która zdążyła zasnąć na moich rękach.
-Może ją zaniosę ? - zapytała Monika i zabierając mi małą weszła do domu razem ze swoim mężem i druga córką.
-A czy ten twój brat, Jay, ma swoją własną rodzinę ? - zapytała Krystyna.
-Aktualnie jest w związku z moją przyjaciółką od piaskownicy, która niedawno przeprowadziła się do Londynu. Ale z nimi też jest różnie. Kłócą się tak, że lecą talerze, a później wpadają sobie w ramiona. Ona jest dla mnie jak siostra, bo wychowywałyśmy się tak praktycznie razem i razem z jej bratem spędziłam całe moje dzieciństwo. Więc mój brat tak jakby związał się z moją drugą siostrą, ale tutaj nie ma żadnego pokrewieństwa, więc to nie jest jakaś tam patologia, czy coś. W ogóle to wszystko zamyka się w jednym kole.
-Czekaj, czekaj. - zaczął rozkminiać sprawę Kuba. - Wychowywali cię twoi rodzice, którzy cię adoptowali, a całe dzieciństwo spędziłaś z tą dziewczyną od
-Nathalie. Tak ma na imię dziewczyna Jay'a i moja przyjaciółka. - ułatwiłam mu sprawę.
-No właśnie z Nathalie i jej bratem. Był wypadek. Nathalie przyjechała do ciebie.
-Niee. Po śmierci rodziców wyprowadziłam się do stolicy, gdzie poznałam Jay'a, później przyjechała do mnie Nathalie, oni się spiknęli, ja poznałam prawdę o moich rodzicach, dowiedziałam się, że matka Jay'a jest również moją, a Jay i Nathalie są ze sobą. Z tym, że Nathalie od zawsze była dla mnie jakby siostrą, a Jay okazał się być moim bratem. Nadążasz ? - zapytałam śmiejąc się z miny Kuby, który próbował zrozumieć to wszystko.
-Nie. Wszystko mi się miesza.
-A co ja miałam powiedzieć ? - zaśmiałam się.
-Współczuję ci. - nastolatek bezsilnie oparł się na ratanowym fotelu.
-Słuchaj Kuba. - Paul próbował mu to jeszcze raz wytłumaczyć, a ja zaczęłam się rozglądać po ogrodzie, był piękny, zadbany i ciepły, nie jak ten przed domem.
-Podoba cię się ? - usłyszałam pytanie i spojrzałam na osobę, która je zadała, moja imienniczka.
-Bardzo. - odpowiedziałam nadal lustrując go wzrokiem.
-Chodź pokaże cię więcej. - powiedziała stojąc nade mną z wyciągniętą dłonią, spojrzałam na nią i podałam jej swoją, podciągnęła mnie do góry pomagając wstać.
-Też lubię ten ogródek. Uważam, że ten przed domem tylko odstrasza, a nie zaprasza. - zaśmiała się Laura.
-Też tak pomyślałam jak go zobaczyłam.
-Sama widzisz, ale mama cały swój wolny czas spędza w tym za domem i nie przejmuję się tym przed.
-Tutaj panuje taka magiczna atmosfera.
-Cieszę się, że w końcu cię poznaliśmy. Tato dużo nam opowiadał o jego przelotnym romansie w UK. Nie ukrywał przed nami prawdy tak jak twoja matka przed swoją rodziną. To musiało być okropne, gdy się dowiedzieli prawdy.
-Jay nadal jest na nią wściekły. Mówi, że jej tego nie wybaczy.
-Zraniła go.
-Od zawsze go raniła, bo nigdy nie dostarczała mu odpowiedniej uwagi jako dziecku. Nigdy nie zaznał od niej miłości. Bardziej przeszkadza mu sam fakt, że mnie skrzywdziła i oddał komuś w opiekę. Jak jakiś przedmiot. Jay uważa, że to nie ludzkie zachowanie. - wąchałam kwiaty w ogródku.
-Dobrze mówi.
-Miałam dobre dzieciństwo. Mer i John mnie kochali, ubolewam tylko nad tym, że okłamywali mnie przez ten czas. Ale o zmarłych nie powinno się wypowiadać źle.
-A ten wypadek, w którym zginęli. Byłaś wtedy z nimi ? - zesztywniałam na wspomnienie tego dnia.
-Tak. Jechaliśmy do ciotki i bum. Gdy się obudziłam było już po wszystkim. Mama zginęła od razu, ale tato dopiero w wybuchu, który ledwo uniknęłam. Widok wybuchającego samochodu, w którym przed chwilą byłaś, a twoja rodzina nadal jest jest straszny. Nie zapomnę tego do końca życia. - spojrzałam na nią, przypatrywała mi się.
-Nie powiem, że mi przykro, bo to nic nie zmieni, ale dzielę twój ból. - położyła mi swoją dłoń na ramieniu.
-Dziękuje.
-Rodzina musi się trzymać i wspierać. - uśmiechnęła się.
-Miło jest mieć rodzinę. - uśmiechnęłam się.
-Do usług. - przytuliłyśmy się.
Nie znałam tych ludzi, ale wiedziałam, że mogę na nich liczyć. Razem z Laurą pospacerowałyśmy jeszcze po ogrodzie, który był duży i pogadałyśmy. W powietrzu unosił się zapach grillowanego mięsa. Mięso. No właśnie. Oni czegoś o mnie nie wiedzą.
-Laura ! - krzyknął Paul, a my momentalnie się odwróciłyśmy wywołując śmiech, same zaczęłyśmy się śmiać i doszłyśmy do reszty.
-Tato zaszła jakaś pomyłka. Jak można nazwać tak samo obie córki ? - zaśmiała się Laura.
-Tak wyszło. - odpowiedział nakładając mięso na talerze. - Jak to było z twoim imieniem ? Kto wpadł na pomysł, żeby tak cię nazwać.
-Moi rodzice uzgodnili to wspólnie z Maureen. - Paul podał mi talerz pełny mięsa. - Przepraszam najmocniej, ale podziękuje. - wróciła już Monika z mężem. - Nie jem mięsa. - posłałam im przepraszające spojrzenie.
-Ooo. - powiedział zaskoczony Paul. - No patrz. Nie przygotowałem się na taką sytuację.
-Nic nie szkodzi.
-Mam warzywa w kuchni, z tym, że nie wiem jak je przygotować na grilla. - odezwała się Krystyna.
-Mogę pomóc.
-To zapraszam do środka. - zachęciła mnie ruchem ręki do wejścia do domu. - Mogę zapytać od jak dawna nie jesz mięsa ?
-Od dłuższego czasu, ale nie od zawsze.
-Teraz się nie dziwię jak utrzymujesz taką sylwetkę. - spojrzała na mnie.
-Po prostu zdrowo się odżywiam.
-A sport ?
-Lubię biegać, często chodzę na siłownię, ale to teraz rzadziej.
-No tak miałaś ważniejsze rzeczy na głowie.
-No byłam zajęta. - kobieta wyjęła nóż, deskę do krojenia i warzywa jakie miała.
-I co dalej ? - zapytała patrząc na mnie i to co przygotowała.
-Dalej zaczyna się moja inwencja twórcza i hulaj duszo. - zaśmiałam się i zaczęłam szykować sobie posiłek, a kobieta obserwowała każdy mój krok, próbując zapamiętać każdą czynność.
-To spadło tak nagle. Moi rodzice nie należeli do zbytnio tolerancyjnych. Ta sytuacja zrujnowałaby ich mniemanie o mnie. Był bym na straconej pozycji. Powiedziałem im dopiero 10 lat później. Byli zszokowani tą wiadomością, ale z czasem zaczęli mi to wypominać, że zostawiłem młodą dziewczynę z moim dzieckiem. Wiele razy zastanawiałem się co się z nim dzieje, z nią. Pisałem, ale nigdy nie dostałem odpowiedzi.
-Przeprowadziła się. Ma męża i syna.
-Mam nadzieję, że nagadała ci o mnie zbyt wielu złych rzeczy.
-Nie chciała o Panu zbytnio rozmawiać.
-Nie dziwię się jej. - uśmiechnął się do mnie, miał przyjazny wzrok i oczy o takim samym jak ja kolorze.
-Jesteś do niej podobna.
-Bardziej do Pana.
-Oczy mówią o wszystkim.
-Kolor włosów. - wymienialiśmy.
-Charakter masz. Jakby to ująć inny.
-Swój.
-Tak. Niepowtarzalny.
-Oryginalny. - znowu się uśmiechnął, a ja poczułam, że dobrze mi się z nim rozmawia.
-Co u niej słychać ?
-Z tego co się dowiedziałam to często zastanawiała się nad tym co robię, jak wyglądam, gdzie jestem. Zaniedbała przez to swoje drugie dziecko, które teraz jest na nią potwornie złe za to, że ukrywała prawdę.
-Poczekaj. Jak to ukrywała. O co chodzi ?
-Maureen oddała mnie do adopcji. Po porodzie. Dopiero niedawno dowiedziałam się prawdy.
-Ale jak ? - w jego oczach zauważyłam zdziwienie i opowiedziałam mu o wszystkim, w międzyczasie Nina pojechała do swojego rodzinnego domu i zostałam sama. - Bardzo mi przykro, że John z Meredith nie żyją, ale to co działo się w twoim życiu po wypadku musiało być straszne i jeszcze odkrycie tej prawdy. Jak ty to przetrwałaś ?
-Jakoś. - niepewnie się uśmiechnęłam.
-Tak bardzo żałuję tego co zrobiłem.
-Nie da się cofnąć czasu.
-A no nie.
-Był Pan po tym jeszcze w Anglii ?
-Pan. - uśmiechnął się. - Nazywanie mnie ojcem nie jest dobre, bo dopiero cię poznałem, ale może wolisz mówić do mnie po imieniu ? Paweł. - wystawił w moją stronę dłoń.
-Paul. Tak będzie łatwiej. - powiedziałam gdyż nie potrafiłam powtórzyć jego imienia. - Język polski nie należy do najłatwiejszych.
-Wiesz, ja nie mam z nim żadnych problemów. - zaśmiał się.
-Wydaję mi się, że z tobą jest mi się łatwiej dogadać.
-Zawsze byłem przyjaznym i otwartym człowiekiem.
-Szkoda, że wcześniej cię nie poznałam.
-Mogę wiedzieć jak masz na imię ?
-Laura. - uśmiechnęłam się do niego, a ten bardzo szeroko odwzajemnił gest.
-Tak więc Lauro, jak długo zostaniesz w Polsce ?
-W przyszłym tygodniu muszę już być w Londynie.
-Tam mieszkasz ? - pokiwałam głową. - Mamy jeszcze parę dni. Może nawet nauczysz się paru zwrotów po Polsku, poznasz kulturę, kuchnię.
-Z chęcią.
-Gdzie się zatrzymujesz na nocleg ?
-Mam już zarezerwowane miejsce w hotelu.
-Wiesz pytam, bo jak byś chciała to mogłabyś zostać tutaj.
-Nie wydaję mi się, żeby to był dobry pomysł.
-Też nie chcę, żebyś źle się czułaś w towarzystwie mojej rodziny. Oni wiedzą o tobie i z chęcią cię poznają.
-Może być problem z dogadaniem się.
-Moje dzieci są już wszystkie pełnoletnie, więc szkoła już za nimi i znają język. Problem może być z wnukami, ale z tym też nie będzie problemu, bo one nawet nie potrafią jeszcze mówić.
-Masz wnuki ? - byłam zaskoczona tym.
-Bliźniaki. Dwie malutkie istotki, a ile dają szczęścia.
-Gratuluje.
-A jak u ciebie ?
-Nie mam dzieci, ani męża jeżeli o to pytasz.
-Czyli jest chłopak ? - uśmiechnął się.
-No jest i mam nadzieję, że nie zniknie.
-Chciałbym mieć z tobą czyste relację, bez żadnych sprzeczek.
-Wydaję mi się, że może się udać. Ale na świąteczne wspólne siedzenie przy stole raczej nie licz. Mówię, żeby nie było niejasności.
-Rozumiem. - mężczyzna trochę się zasmucił. - Może dołączysz się do nas ? Mamy grilla jest cała rodzina. Bagaż możesz zostawić tutaj, a później mogę odwieść cię do hotelu. Nie ma żadnego problemu.
-Dobrze. - posłałam mu uśmiech i wyszliśmy na taras za domem.
-Chcę wam kogoś przedstawić. - Paul mówił po angielsku. - To Laura. Moja córka z Anglii, o której wam opowiadałem.
-Cześć. - udało mi się wydukać słowo powitania w języku polskim, które po drodze nauczył mnie Paul. - Przepraszam za mój polski, ale nie znam go w ogóle. - dodałam po angielsku.
-Nie ma sprawy. Ja też jakoś świetnie nie mówię po angielsku. Mam na imię Monika. - przedstawiła się dziewczyna z malutką dziewczynką na rękach, podałam jej dłoń. - To Ola, moja córka i Kasia jej siostra bliźniaczka, a mężczyzna, który ją trzyma na dłoniach to Kamil, mój mąż. - chłopak do mnie podszedł i się przywitał.
-Są śliczne. - powiedziałam po przywitaniu się z małymi istotkami.
-Monika jest najstarsza. - dodał Paul stojący za mną.
-Witaj. - podeszła do mnie kobieta, nie należała do osób szczupłych, ale nie była otyła. - Jestem Krystyna, żona Pawła. - powiedziała łamanym angielskim.
-To nasz najmłodszy syn. - Paul pokazał na blondyna, który mógł mieć z 18 lat, skoro wszystkie dzieci Paul'a były dorosłe.
-Kuba. - podał mi swoją dłoń, był wysoki, i to bardzo.
-I nasze środkowe dziecko. Laura. - mężczyzna się roześmiał i pokazał na dziewczynę, która miała podobną posturę co ja i identyczne włosy, kolor, długość, cięcia.
-Zbieżność imion co ? - podeszła i się przytuliła jako jedyna z całej rodziny. - A to nasz pies, Borys. - pokazała na małego kundelka, który przypatrywał się całemu zdarzeniu z przechyloną głową, pogłaskałam go.
-Może usiądziesz ? - zapytała . . . Monika, pokiwałam głową i usiadłam obok niej.
-Masz 24 lata prawda ? - zapytała.
-No tak.
-Jesteś najstarsza. Ja mam 22, Laura 21, a Kuba 19. - kiwałam głową przypatrując się im. - Kasia i Ola mają ponad roczek.
-Są uroczę. - spojrzałam na ich spokojne buźki.
-Chcesz potrzymać ? - zapytała szybko.
-Wiesz. - skrzywiłam się. - Nie miałam nigdy styczności z takimi malutkimi dziećmi.
-To nic trudnego. Pokażę ci. - podała mi jedną z bliźniaczek, ale nie mogłam stwierdzić jak miała na imię, bo obydwie były identycznie, mała słodko się do mnie uśmiechnęła, Monika powiedziała coś do małej.
-Powiedziałam, żeby poznała ciocie. - przetłumaczyła mi.
-Fajnie macie. - uśmiechnęłam się do wszystkich.
-Co masz na myśli ? - zapytała żona Paula, Krystyna.
-Nigdy nie miałam rodzeństwa, aż do teraz.
-Matka Laury oddała ją po urodzeniu do adopcji i nigdy się z nią nie widziała. A pięć lat temu miała wypadek, w którym zginęli jej rodzice, którzy ją adoptowali i wychowali jak własne dziecko. O tym, że była adoptowana dowiedziała się niedawno. Dopiero niedawno odnalazła matkę i w ogóle odkryła, że była adoptowana. - powiedział Paul.
-To straszne. - wszystkie oczy skierowały się w moją stronę.
-Tak, traumatyczne przeżycie. Nie polecam. Wiele szkód wyrządziło w moim życiu, nie powiem. Ale teraz gdy sytuacja się już wyjaśniła jest lżej. - skomentowałam.
-Maureen związała się z innym. Nigdy nie powiedziała mu o Laurze. Z tym drugim ma syna, jest rok młodszy od Laury. - dodał Paul.
-Jak ma na imię ? - zapytał Kuba.
-Jay. - odpowiedziałam.
-Jak to przyjął do świadomości ?
-Z Jay'em poznałam się zanim dowiedziałam się o adopcji i o tym wszystkim. Między nami były przeboje, kłótnie i inne takie, ale kiedy dowiedzieliśmy się o tym, że jesteśmy rodzeństwem to nasze relację się z czasem poprawiły. Teraz jest dobrze.
-Czyli masz czwórkę rodzeństwa ? - zapytała Laura.
-No tak, teoretycznie, bo praktycznie to jestem jedynaczką, a moi rodzice postanowili stworzyć osobne dwie rodziny.
-Skomplikowane to wszystko. - powiedział Kuba z zamyśloną miną. - Jak ty się w tym wszystkim łapiesz ?
-Ledwo. - przekręciłam oczami i się zaśmiałam uważając by nie zbudzić dziewczynki, która zdążyła zasnąć na moich rękach.
-Może ją zaniosę ? - zapytała Monika i zabierając mi małą weszła do domu razem ze swoim mężem i druga córką.
-A czy ten twój brat, Jay, ma swoją własną rodzinę ? - zapytała Krystyna.
-Aktualnie jest w związku z moją przyjaciółką od piaskownicy, która niedawno przeprowadziła się do Londynu. Ale z nimi też jest różnie. Kłócą się tak, że lecą talerze, a później wpadają sobie w ramiona. Ona jest dla mnie jak siostra, bo wychowywałyśmy się tak praktycznie razem i razem z jej bratem spędziłam całe moje dzieciństwo. Więc mój brat tak jakby związał się z moją drugą siostrą, ale tutaj nie ma żadnego pokrewieństwa, więc to nie jest jakaś tam patologia, czy coś. W ogóle to wszystko zamyka się w jednym kole.
-Czekaj, czekaj. - zaczął rozkminiać sprawę Kuba. - Wychowywali cię twoi rodzice, którzy cię adoptowali, a całe dzieciństwo spędziłaś z tą dziewczyną od
-Nathalie. Tak ma na imię dziewczyna Jay'a i moja przyjaciółka. - ułatwiłam mu sprawę.
-No właśnie z Nathalie i jej bratem. Był wypadek. Nathalie przyjechała do ciebie.
-Niee. Po śmierci rodziców wyprowadziłam się do stolicy, gdzie poznałam Jay'a, później przyjechała do mnie Nathalie, oni się spiknęli, ja poznałam prawdę o moich rodzicach, dowiedziałam się, że matka Jay'a jest również moją, a Jay i Nathalie są ze sobą. Z tym, że Nathalie od zawsze była dla mnie jakby siostrą, a Jay okazał się być moim bratem. Nadążasz ? - zapytałam śmiejąc się z miny Kuby, który próbował zrozumieć to wszystko.
-Nie. Wszystko mi się miesza.
-A co ja miałam powiedzieć ? - zaśmiałam się.
-Współczuję ci. - nastolatek bezsilnie oparł się na ratanowym fotelu.
-Słuchaj Kuba. - Paul próbował mu to jeszcze raz wytłumaczyć, a ja zaczęłam się rozglądać po ogrodzie, był piękny, zadbany i ciepły, nie jak ten przed domem.
-Podoba cię się ? - usłyszałam pytanie i spojrzałam na osobę, która je zadała, moja imienniczka.
-Bardzo. - odpowiedziałam nadal lustrując go wzrokiem.
-Chodź pokaże cię więcej. - powiedziała stojąc nade mną z wyciągniętą dłonią, spojrzałam na nią i podałam jej swoją, podciągnęła mnie do góry pomagając wstać.
-Też lubię ten ogródek. Uważam, że ten przed domem tylko odstrasza, a nie zaprasza. - zaśmiała się Laura.
-Też tak pomyślałam jak go zobaczyłam.
-Sama widzisz, ale mama cały swój wolny czas spędza w tym za domem i nie przejmuję się tym przed.
-Tutaj panuje taka magiczna atmosfera.
-Cieszę się, że w końcu cię poznaliśmy. Tato dużo nam opowiadał o jego przelotnym romansie w UK. Nie ukrywał przed nami prawdy tak jak twoja matka przed swoją rodziną. To musiało być okropne, gdy się dowiedzieli prawdy.
-Jay nadal jest na nią wściekły. Mówi, że jej tego nie wybaczy.
-Zraniła go.
-Od zawsze go raniła, bo nigdy nie dostarczała mu odpowiedniej uwagi jako dziecku. Nigdy nie zaznał od niej miłości. Bardziej przeszkadza mu sam fakt, że mnie skrzywdziła i oddał komuś w opiekę. Jak jakiś przedmiot. Jay uważa, że to nie ludzkie zachowanie. - wąchałam kwiaty w ogródku.
-Dobrze mówi.
-Miałam dobre dzieciństwo. Mer i John mnie kochali, ubolewam tylko nad tym, że okłamywali mnie przez ten czas. Ale o zmarłych nie powinno się wypowiadać źle.
-A ten wypadek, w którym zginęli. Byłaś wtedy z nimi ? - zesztywniałam na wspomnienie tego dnia.
-Tak. Jechaliśmy do ciotki i bum. Gdy się obudziłam było już po wszystkim. Mama zginęła od razu, ale tato dopiero w wybuchu, który ledwo uniknęłam. Widok wybuchającego samochodu, w którym przed chwilą byłaś, a twoja rodzina nadal jest jest straszny. Nie zapomnę tego do końca życia. - spojrzałam na nią, przypatrywała mi się.
-Nie powiem, że mi przykro, bo to nic nie zmieni, ale dzielę twój ból. - położyła mi swoją dłoń na ramieniu.
-Dziękuje.
-Rodzina musi się trzymać i wspierać. - uśmiechnęła się.
-Miło jest mieć rodzinę. - uśmiechnęłam się.
-Do usług. - przytuliłyśmy się.
Nie znałam tych ludzi, ale wiedziałam, że mogę na nich liczyć. Razem z Laurą pospacerowałyśmy jeszcze po ogrodzie, który był duży i pogadałyśmy. W powietrzu unosił się zapach grillowanego mięsa. Mięso. No właśnie. Oni czegoś o mnie nie wiedzą.
-Laura ! - krzyknął Paul, a my momentalnie się odwróciłyśmy wywołując śmiech, same zaczęłyśmy się śmiać i doszłyśmy do reszty.
-Tato zaszła jakaś pomyłka. Jak można nazwać tak samo obie córki ? - zaśmiała się Laura.
-Tak wyszło. - odpowiedział nakładając mięso na talerze. - Jak to było z twoim imieniem ? Kto wpadł na pomysł, żeby tak cię nazwać.
-Moi rodzice uzgodnili to wspólnie z Maureen. - Paul podał mi talerz pełny mięsa. - Przepraszam najmocniej, ale podziękuje. - wróciła już Monika z mężem. - Nie jem mięsa. - posłałam im przepraszające spojrzenie.
-Ooo. - powiedział zaskoczony Paul. - No patrz. Nie przygotowałem się na taką sytuację.
-Nic nie szkodzi.
-Mam warzywa w kuchni, z tym, że nie wiem jak je przygotować na grilla. - odezwała się Krystyna.
-Mogę pomóc.
-To zapraszam do środka. - zachęciła mnie ruchem ręki do wejścia do domu. - Mogę zapytać od jak dawna nie jesz mięsa ?
-Od dłuższego czasu, ale nie od zawsze.
-Teraz się nie dziwię jak utrzymujesz taką sylwetkę. - spojrzała na mnie.
-Po prostu zdrowo się odżywiam.
-A sport ?
-Lubię biegać, często chodzę na siłownię, ale to teraz rzadziej.
-No tak miałaś ważniejsze rzeczy na głowie.
-No byłam zajęta. - kobieta wyjęła nóż, deskę do krojenia i warzywa jakie miała.
-I co dalej ? - zapytała patrząc na mnie i to co przygotowała.
-Dalej zaczyna się moja inwencja twórcza i hulaj duszo. - zaśmiałam się i zaczęłam szykować sobie posiłek, a kobieta obserwowała każdy mój krok, próbując zapamiętać każdą czynność.
Hej !
Przepraszam, że nie dodałam nic w poniedziałek, ale miałam problemy z weną, które mam nadzieję nie są widoczne w tym rozdziale.
To jest moje trzecie podejście do tego rozdziału i jest one wzięte z innej perspektywy niż było w zamyśle. Mam nadzieję, że was nie zawiodłam tym rozdziałem ? Pierwszy raz boję się waszego zdania na ten temat. No bez kitu. Obgryzam paznokcie z nerwów. Czuję się jak przed maturą, na której jeszcze nie byłam xD
#HappyWantedWednesday !
PS. Witam z powrotem Angele ;) miło, że jesteś z nami
Oraz niepoprawną romantyczkę, którą witam dopiero teraz, bo wcześniej zapomniałam przywitać, przepraszam ;)
trzy dni ? dziewczyno ! padam do stóp ;) nie wiedziałam, że ta historia może tak wciągnąć ;)
PS. Witam z powrotem Angele ;) miło, że jesteś z nami
Oraz niepoprawną romantyczkę, którą witam dopiero teraz, bo wcześniej zapomniałam przywitać, przepraszam ;)
trzy dni ? dziewczyno ! padam do stóp ;) nie wiedziałam, że ta historia może tak wciągnąć ;)
Zadam ci tylko jedno pytanie:
OdpowiedzUsuńDlaczego się boisz naszej reakcji?
Przecież rozdział jest fantastyczny i nie masz się czego bać :)
Pozdrawiam i życzę weny :*
hehe;p Boisz się? hehe;p Nie ma czego! Rozdział fajny;p
OdpowiedzUsuńKurczę obydwie dziewczyny mają na imię Laura? Dziwne;p ale spoko;))
Widać, że Paul ułożył sobie życie na nowo!;p
Mam nadzieje, że Laura zaakceptuje reszte rodziny i będzie utrzymywać z nimi kontakt;pp
Dobrze, że Jay wyluzował już troszkę i pogodził się z Laurą, liczę że matce też wkrótce przebaczy!
Czekam na next;pp
Weny<3;pp
Dziękuje za nominacje;))
nie masz sie czego obawiać ponieważ rozdział wyszedł idealnie ;p choc końcówka była mało emocjonalna to jednak całość wyszła wspaniale ;D czytam to już od dłuższego czasu i dopiero teraz zdecydowałam sie napisać i musze przyznać ze to jest najlepszy blog jaki czytałam :)
OdpowiedzUsuńHejka :)
OdpowiedzUsuńChciałabym cię poinformować, iż zostałaś przeze mnie nominowana do TVB.
Pozdrawiam :*
time-is-slepping-away.blogspot.com
Wow nadrobiłam zaległości tu!!!
OdpowiedzUsuńWszystko wyszło perfekcyjne i bije pokłony szacunku za tak wyborną pracę! Cieszę się, że po powrocie miałam czym cieszyć oczy! ;D
Myślałam, że Polacy zjedzą wszystko, a tu takie akuku! Nie wiem jak zjeść warzywo xD Paweł się dorobił rodziny..Pracowity był xD Kube ukazałaś jako takiego nieogara haha ;D Fajnie wymyśliłaś to ;)
Jak czytałam rozdział, w którym Jay dowiedział prawdy to łezka w oku mi się zakręciła ;) ale wydaje mi się że ich matka dalej coś ukrywa...
Fajnie by było gdyby Max zrobił małą niespodziankę i zjawił się w Polsce ;P
Zanim przeczytałam kim jest ojciec Laury, to przez głowę przeszła mi myśl, że jej ojcem bedzie tata Nathana xD naprawdę! Wtedy by było śmiechowo xD Jednak szybko wyrzuciłam ten pomysł do kosza ;P
Czyli mam rozumieć, że teraz życie Laury wychodzi na prostą? Czekam na to co bedzie dalej! :* Lecę na drugiego bloga :*
Weny <3
Kochana to najlepszy blog jaki czytam ;) i chociaz nie zawsze komentuje , bo moj telefon nie lubi wspolpracowac :D to uwazam ze kazdy rozdzial jest genialny !!!!! :*****
OdpowiedzUsuńCześć i czołem! :)
OdpowiedzUsuńTo ja, Patt z http://tobewithyounathan.blogspot.com/ w końcu dobrałam się do Twojego opowiadania i je przeczytałam! :D
59 rozdziałów? serio?! o lol! biję pokłony! ;o
prawdę mówiąc jestem pod ogromnym wrażeniem i niezwykle zdziwiło mnie zachowanie Laury. osobiście nigdy a przynajmniej przez jakiś okres nie mogłabym wybaczyć rodzicom za to, że mnie porzucili. bo Paweł Laurę porzucił, a ona przez to musiała być w domu dziecka. ja chyba miałabym żal...
Masz ogromny talent! Nie mogę się doczekać nexta. <3
Zostałaś nominowana do nagrody The Versatile Blogger Award! Huhuhu gratulację ^^ Więcej informacji pod rozdziałem http://pamietnik-janette.blogspot.com/2013/08/rozdzia-5.html#comment-form ;) Xx
OdpowiedzUsuń