poniedziałek, 19 sierpnia 2013

56. Chcesz odnaleźć ojca ?

   Resztę dnia spędziłam na bezsensownym chodzeniu po okolicy próbując rozszyfrować zachowanie mojej matki, bo totalnie nie mogłam tego zrozumieć. Już tylko kilkanaście godzin zostało do powrotu pana McGuiness. Byłam ciekawa jak w takiej sytuacji postąpi jej mąż, oczywiście jeżeli Maureen mu o tym powie. Był już późny wieczór, gdy z kieszeni moich jeansów wyjęłam telefon. Włączyłam go i zastała mnie taka sama sytuacja jak wcześniej. Nieodebrane połączenia, wiadomości. Nie sprawdziłam od kogo tylko od razu weszłam w książkę telefoniczną. Byłam winna komuś wyjaśnienia. Usiadłam na ławce w parku i przycisnęłam zieloną słuchawkę, długo nie musiałam czekać. Odebrał po pierwszym sygnale.
-Póki zaczniesz mnie opiedzielać i krzyczeć na mnie chcę ci tylko powiedzieć, że postąpiłam jak gówniarz z piaskownicy, a teraz tego żałuje. Z całego serca. Wolałabym żebyś był tutaj ze mną. - powiedziałam nie dając dość do słowa Max'owi.
-Laura ! - po chwili usłyszałam jego krzyk. - Tak bardzo się o ciebie martwiliśmy !
-Wiem. Wychłostacie mnie jak wrócę.
-To był twój ostatni taki wybryk. Wiesz jak się bałem ? - usłyszałam głos Nathana.
-Ilu was tam jest ?
-Wszyscy są. - Tom.
-Nie ma Nathalie. - smutny głos Jay'a.
-Jak żeś spieprzył sprawę to jej nie ma, bo jakbyście byli pogodzeni to dziewczyna by tu z nami była. - znowu gniewny głos Tom'a.
-Ale gdzie ty jesteś ? - znowu Max.
-Daleko. Wszystkiego się dowiecie jak wrócę. I opieprzanie mnie też wolałabym później.
-Nie myśl, że uciekniesz przed konsekwencjami swoich czynów, Młoda.
-Tom. Między nami jest tylko rok różnicy. Nie mów tak do mnie.
-Nie ucz ojca dzieci robić.
-Ojca ?
-Kto ci tam wie ? - Parker się roześmiał i pierwszy raz od parunastu godzin się uśmiechnęłam.
-Dziękuje.
-Za co ? - zapytał zdziwiony.
-Za to, że dzięki tobie na mojej twarzy pojawił się uśmiech. - po drugiej stronie zapanowała cisza, już w wyobraźni widziałam jak wszyscy po sobie spoglądają ze znakiem zapytania.
-Będzie dobrze. - usłyszałam głos Tom'a.
-Musi. Będę kończyć.
-Już ? - zapytał Max.
-Tak. Późno już jest. Muszę wracać do domu. Kocham cię Max.
-Ja ciebie też.
-Śpijcie dobrze. - rozłączyłam się i siedziałam na ławce jeszcze dobre pół godziny analizując to co przed chwilą się stało.
   Miałam u nich wsparcie, którego potrzebowałam i byłam im o to mega wdzięczna. Nawet sobie nie wyobrażali jakie. Wyciszyłam telefon i wsadziłam go do tylnej kieszeni. Założyłam kaptur bluzy i ruszyłam do domu. Weszłam do środka zmierzając do kuchni w celu zjedzenia późnej kolacji, bo przypomniało mi się, że odkąd wyszłam rano z domu nic nie jadłam. Zrobiłam sobie płatki i szybko opróżniłam miseczkę. Mimo nocnej pory w salonie świeciło się światło, zaciekawiona tam poszłam. W salonie na kanapie siedziała Maureen z bladą twarzą.
-Co się stało ? - podeszłam do niej.
-Lauro.
-Słucham.
-Przepraszam cię. - kobieta rzuciła mi się z płaczem w ramiona.
-Było minęło. Nie cofniemy tego. - niepewnie przytuliłam kobietę, mimo że nie chciałam tego robić.
-Lauro ? - za sobą usłyszałam męski głos, żeby zobaczyć kto mnie zawołał musiałam wstać, więc zostawiłam kobietę na sofie i wstając odwróciłam się w stronę głosu.
-Pan Andrew ? - zapytałam na widok jej męża.
-Wróciłem wcześniej i Maureen powiedziała mi o tobie. Mimo kłamstw mojej żony nie chcę żebyś czuła się źle w naszym towarzystwie. Zostałaś okrutnie potraktowana przez los, ale jeżeli będziesz potrzebowała jakiejkolwiek pomocy z odszukaniem ojca to wiedz, że ci pomogę.
-To co pan powiedział wiele dla mnie znaczy.
-Chcę ci dać to co moja żona zapomniała. - spojrzał na nią wymownie.
-Niech jej pan nie ma tego za złe. Postawiła jasno sytuację. Już się przyzwyczaiłam do tego co się dzieję w moim życiu. - nie chciałam, żeby cały gniew wylądował u kobiety, mimo iż tak powinno być.
-Nie powinnaś.
-Takie życie.
-Jeżeli chodzi o naszego syna musi się o tym dowiedzieć od was. W szczególności mam na myśli ciebie Maureen.
-Jay nie może się tego dowiedzieć ! - kobieta wstała.
-Dlaczego ? - zapytał jej mąż.
-Nie teraz.
-Chcesz znowu okłamywać swoje dziecko ?
-Pragnę jego szczęścia.
-Odbierając mu prawdę nie dasz mu szczęścia. Nie zauważyłaś, że on nigdy nie zaznał przy nas szczęścia ?
   Nie chciałam brać udziału w ich dalszej wymianie zdań, więc wyszłam na schody i zamknęłam się w pokoju. Dochodziła pierwsza w nocy, ale nie oparłam się ochocie kąpieli z bąbelkami. Nalałam wannę pełną wody i zanurzyłam się w niej delektując się ciepłą wodą i masą pachnących bąbelków. Teraz zrozumiałam dlaczego Maureen ukrywała mnie przed swoją rodziną. Byłam świadkiem ich wymiany zdań i to w zupełności mi wystarczyło by zrozumieć jej zachowanie. Wyszłam z wanny i położyłam się spać, ale jeszcze przez pół godziny słyszałam rozmowę małżeństwa na dole. Dopiero około trzeciej udało mi się zasnąć. Długi sen nie był mi dany. Obudziłam się lekko po ósmej i mimo mojego zmęczenia nie mogłam zasnąć, więc wstałam i biorąc jakieś ubrania poszłam do łazienki. Po porannej toalecie zeszłam na dół na śniadanie.
-Witaj Lauro. - w jadalni siedział już Andrew.
-Dzień dobry. Pan tak wcześnie na nogach ?
-Tak jakoś wyszło. Ty też chyba nie najlepiej spałaś, co ?
-No nie. Od poniedziałku nie mogę się wyspać.
-Nie dziwię ci się. Takie rzeczy w twoim wieku. Nie uważasz ich za przeciwności twojego losu ?
-Uważam, ale co mam z tym zrobić ?
-Walczyć z tym.
-Nie mam na to siły.
-Nie dziwię ci się. Chcesz odnaleźć ojca ?
-Tak, ale . . .
-Ale  ?
-Ale nawet nie wiem gdzie mam go szukać. Wiem, że ma na imię Paul, ale co mi z tego ?
-Maureen nic ci więcej nie powiedziała ?
-Nie. Dajmy jej czas. Sama muszę sobie dać czas. - głośno westchnęłam.
-Boisz się reakcji Jay'a. - raczej stwierdził niż zapytał.
-Tak.
-Ale dlaczego ? Przecież jesteście przyjaciółmi.
-No właśnie nie wiem. Nasze ostatnie spotkanie nie należało do najprzyjemniejszych.
-Jay ma różne humorki, pewnie tego teraz żałuje.
-Nie sądzę. Powiedział to co uważał za słuszne.
-Same głupoty.
-No właśnie powiedział prawdę.
-Myślisz ? - zapytał patrząc mi głęboko w oczy.
-Jestem tego pewna.
-Żałuję, że nie spędzałem z synem więcej czasu. Ciągle rzucałem się w wir pracy, rozwijałem swoją karierę i zaniedbałem rodzinę. Może gdybym tak nie robił Maureen by się otworzyła i wyjawiła mi prawdę na twój temat i mielibyśmy z nią lepsze kontakty z synem.
-Nie ma co gdybać.
-Zjesz ze mną śniadanie ?
-A Mureen ?
-Jeszcze śpi.
-Ale mam nadzieję, że między państwem nie zaszły jakieś komplikacje ? Nie chcę być osobą, która swoim pojawieniem się wszystko psuje. - po czasie zdałam sobie sprawę z tego co powiedziałam, Jay uważał, że zniszczyłam im życie jakby przewidział wszystko co miało się później stać.
-Nie martw się tym. Dobrze zrobiłaś, a to co się między nami teraz dzieje to tylko przejściowe kłótnie. Nie zamęczaj się nimi.
-W takim razie z chęcią coś zjem, bo jestem głodna.
   Zjedliśmy wspólne śniadanie rozmawiając o mojej przyszłości, a konkretnie o moim ojcu. Andrew był bardzo życzliwym człowiekiem. Wielokrotnie w rozmowie podkreślał, że jeżeli miałabym jakieś problemy czy pytania mam od razu się do niego zgłosić i wtedy mi pomoże. Spodobała mi się jego ochoczość do pomocy, ale wyczułam w tym wszystkim jakiś haczyk. Czyżby pomagając mi znaleźć mojego ojca chciał się mnie pozbyć ? Coś było na rzeczy, więc po posiłku wyszłam z tego domu, w którym po prostu czułam się źle. Znowu zaczęłam zwiedzać okolicę i im byłam dalej od domu czułam się lepiej. Ciągle myślałam o Jay'u i jego reakcji na tę wiadomość. Byłam się jego reakcji. Strasznie się bałam. Wróciłam do domu dopiero po południu.
-Lauro. Możesz do nas przyjść ? Jesteśmy w salonie. - usłyszałam męski głos z tego pomieszczenia po wejściu na pierwsze schody.
   Ruszyłam w kierunku salonu. To co tam zobaczyłam mnie zaskoczyło. Małżeństwo trzymało się za ręce siedząc obok siebie na sofie. Usiadłam naprzeciwko nich na fotelu i czekałam na to co chcieli mi powiedzieć zastanawiając się o co tu wszystko chodzi.
-Chcę przekazać ci informacje o twoim ojcu. - powiedziała Maureen nie owijając w bawełnę co mnie zszokowało.
-W takim razie słucham.
-Paul. A tak na prawdę Paweł, 24 lata temu przyleciał do Mansfield do swojej świętej pamięci ciotki. Przyleciał tutaj na jej pogrzeb i został na wakacje z rodzicami w jej domu, który później sprzedali. Zakochaliśmy się w sobie bardzo szybko. Nasza miłość była namiętna i obydwoje byliśmy w sobie zadurzeni po uszy. Wtedy nie wyobrażałam sobie, że mogę kogoś tak mocno pokochać i to z wzajemnością.  Na tydzień przed jego powrotem do domu, do Polski dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Nie mówiłam mu o tym, dopiero trzy dni później mu to powiedziałam. Od razu powiedział, że nie chcę mieć ze mną nic wspólnego i tego dziecka też nie chcę. Nabluzgał mi i odszedł. To była nasza ostatni rozmowa. Chciałam pójść do niego jeszcze w przeddzień wyjazdu, ale nie zastałam nikogo. W tym momencie człowiek, w którym się zakochałam i myślałam, że spędzę z nim resztę życia stał się moim największym wrogiem. Myślałam, że dziecko, które we mnie się rozwijało również znienawidzę, ale tak się nie stało. Pokochałam je najmocniej na świecie tym większym szokiem była dla mnie wiadomość, że moi rodzice chcieli je oddać pod opiekę obcych ludzi. Wtedy wsiadłam do pierwszego lepszego autobusu i zostawiłam ich za sobą. Na mieście spotkałam twoich rodziców, Meredith i John'a. Zaopiekowali się mną i następnego dnia znowu trafiłam do domu. Zaufałam i polubiłam tych ludzi, więc wspólnie podjęliśmy decyzję, że oddam cię pod ich opiekę. Rozstanie z tobą było ciężkie, ale nieuniknione. Tak więc przez pierwsze lata twojego życia śledziłam twój rozwój, aż do czasu, kiedy Andrew zaczął coś węszyć wokół tej sprawy. Urwałam kontakt i na tym się skończyło. Pamiętam, że raz po urodzie zastanawiałam się co teraz robi Paweł. Zastanawiałam się czy żałuje tego co zrobił, ale tego nigdy się nie dowiedziałam. Z tego co mi mówił nazywał się Paweł Krawczyk, pochodził z Polski, a tak konkretnie z małego miasta pod Warszawą. Wszystko co o nim wiem napisałam ci na tej kartce. - podała mi duży arkusz twardej, białej kartki. - Zrób z tym co zechcesz.
   Przez ten cały czas Andrew mocno zaciskał dłoń żonie. Najwidoczniej między nimi było już wszystko dobrze. Czyli z tego co usłyszałam miałam polskie korzenie. Z kraju, w którym nawet nie byłam. Miałam kiedyś koleżankę z tamtych rejonów, ale szybko uciekła ze stolicy UK do mniejszego miasta.
-Ciężko ci z tymi wszystkimi informacjami ? - zapytał Andrew.
-Tak. Bo moja matka pochodzi stąd, ojciec z Polski, a nazwisko mam rodem z Hiszpanii.
-Miszmasz.
-Dokładnie.
   Trzymałam w dłoniach kartkę i nie wiedziałam co mam z nią zrobić.
-Lauro nie chcę być nie miły, ale kiedy masz zamiar wracać do domu ? - przerwał ciszę ojciec Jay'a.
-W piątek muszę być w pracy na 10.
-Dzisiaj mamy środę.
-Więc pewnie jutro wyjadę. - weszłam mu w słowo.
-Chodzi mi o to, że Jay musi się o tym dowiedzieć. - spojrzałam na niego, a za moment na jego żonę. - Nie ma sensu ciągnąć to w nieskończoność. Więc jeżeli ci to pasuje to wyjedziemy stąd jutro po śniadaniu, dobrze ?
-T-tak. - jęknęłam.
-Chcesz zostać sama ? - zapytała ledwo słyszalnie Maureen.
-Jeżeli mogę to pójdę do siebie. - powiedziałam wstając z miejsca i nie słuchając ich odpowiedzi weszłam na schody.
   Kartkę, którą dostałam od Maureen przejrzałam i schowałam do walizki, by się nie zniszczyła. Położyłam się na łóżku i z natłoku myśli zaczęłam płakać.


***Perspektywa Jay'a***


   Od nocnego sms Laury, Max zaczął świrować, a po jej telefonie następnej nocy wszyscy zmienili nastawienie do tej sprawy, bo zdaliśmy sobie powagę sytuacji i cierpienie jakie przechodzi Laura. Tom miał na początku bardzo negatywne zdanie o Laurze i jej zachowanie w ogóle nie mieściło mu się w głowie, ale po jej smutnym telefonie zmienił zdanie, bo wszystkich wstrząsnął jej smutny, niemal grobowy ton głosu. Max liczył dzisiaj na telefon od niej czy jakąś informację, a ja musiałem zabrać się do roboty. Musiałem coś naprawić, póki całe moje życie się nie spieprzyło. Mógłbym pojechać samochodem tym bardziej, że odległość jaką musiałem zmierzyć była spora, ale postanowiłem przewietrzyć głowę przed naszą konfrontacją. Układałem w głowie wiązankę przeprosin, które miałem wypowiedzieć, ale gdy otworzyła mi drzwi wszystkie plany i zdania uciekły mi z głowy.
-Cześć. - powiedziała lekko się uśmiechając.
-Jestem najgłupszą istotą chodzącą po świecie. - powiedziałem na wydechu.
-Tak, to już wiemy.
-Przepraszam za to co powiedziałem. Nigdy nie powinienem robić takich rzeczy. Będą w związku powinniśmy razem podejmować decyzję, a w razie niezgodności razem je tłumaczyć, a nie krzyczeć na siebie włączając w to osoby trzecie.
-Cenna uwaga. - Nathalie stała z jedną ręką trzymając drzwi, przez co zrozumiałem, że nie mam wstępu do jej mieszkania, więc nadal stałem na klatce.
-Chciałaś, żebym na tym wywiadzie powiedział o tobie, ale boję się tego co może ci się później zdarzyć , gdy fotoreporterzy wezmą cię na celownik. Widziałem przez co przechodziła Kelsey, bo Nareesha to była mniej oblegana przez węszące kamery i chciałem ci to oszczędzić. Chciałem cieszyć się tobą bez zbędnych komentarzy internautów i dziennikarzy.
-Rozumiem. - przerwała mi i z otwartą buzią się jej przyglądałem. - Też powinnam przemyśleć sprawę i spojrzeć na nią z twojego punktu widzenia. A ja zachowałam się egoistycznie i głupio.
-To nie twoja wina.
-Jeżeli nie moja to również nie twoja. Jesteśmy w tym oboje, więc wina leży po obu stronach, więc albo zapominamy o tej sprawie wyciągając wcześniej wnioski albo rozchodzimy się w dwie osobne strony.
-Bardziej bliższa jest mi opcja numer jeden. - uśmiechnąłem się do niej nieśmiało.
-To dobrze, bo mi też. - jej twarz rozpromieniała. - Zapraszam do środka. - przepuściła mnie i mogłem wejść do środka nie zapominając co soczystym buziakiem, Nathalie zamknęła drzwi.



Hej !
Jest kolejny, bo już drugi polski wątek w opowiadaniu ;)
Jak myślicie, czy Laura odnajdzie ojca ?
Do następnego ;**

przepraszam za błędy/literówki

3 komentarze:

  1. O jaaaaa ogarnelam twoj blog w 3 dni i mam faze !!! Uwielbiam ta historie :*

    OdpowiedzUsuń
  2. O rany co kombinuje ojciec Jaya?
    I ciekawa jestem reakcji chlopakow na wiesc od Laury i Maureen... sie porobi.
    Cos mi sie wydaje ze znowu bedzie pyskowka a'la Jay.
    Pozdrawiam i zycze weny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. O kurczę no nieźle z tym ojcem!! Polak?
    Mam nadzieje, że może go odnajdzie ale niech już wraca do Maxa i reszty, bo oni okropnie znoszą rozłąkę;pp
    Jestem ciekawa reakcji Jaya na wiadomość że ma siostrę! Mam nadzieje, że będzie się cieszył tym!!
    I niech sobie w końcu wybaczą Jay i Nat;ppp
    Czekam na next;pp
    Życzę dużo weny;);*

    OdpowiedzUsuń