poniedziałek, 8 kwietnia 2013

4. Herbata czy czekolada ?

   Zajęta pracą, straciłam poczucie czasu dopiero, gdy przyszedł mój zamiennik zorientowałam się, która jest już godzina. Z żalem rozstałam się ze studiem radiowym i ruszyłam schodami na dół. Zastanawiałam się co będę robiła, gdy wrócę do domu. W radiu tak jak zawsze o tej porze panowała cisza i spokój. Otworzyłam główne drzwi i przywitał mnie chłodny wiatr, od razu żałowałam, że nie wzięłam czegoś cieplejszego tylko cienki sweterek. Teraz na pewno będę chora. Bez samochodu droga do domu zajmie mi jakieś 15 minut. Opatuliłam się szczelnie swetrem i ruszyłam. Pogrążona w myślach szłam przed siebie.
-Zmarzniesz, trzymaj. - powiedział ktoś za moimi plecami i na ramieniu poczułam ciężką, ale ciepłą kurtkę. Była znacznie większa ode mnie, ale w tamtym momencie mi to nie przeszkadzało. Było mi ciepło i to wtedy było najważniejsze.
-Mogę wiedzieć gdzie się wybierałaś ? Sama ? - powtórzył to ten sam głos co wcześniej, odwróciłam się, stał przede mną Max w czarnej koszulce bez rękawów. Gdy to zobaczyłam przeszły mi ciarki po całym ciele.
-Zapomniałam, że będziesz. - powiedziałam.
-A może raczej nie wzięłaś na poważnie mojej obietnicy ? Nie dziwię się. Kwiaty też zostawiłaś.
   Racja kwiaty. Zostały w wazonie w studiu.
-Kwiaty ! Kompletnie o nich zapomniałam. Muszę po nie wrócić. W radiu będę dopiero w poniedziałek. Do tego czasu woda będzie nie świeża. Zaraz wracam.
-Idę z tobą. Tam jest cieplej. - powiedział Max, wziął mnie pod ramię i poszliśmy do budynku.
-Mogę ci oddać kurtkę. - powiedziałam po drodze.
-No co ty ! Próbuje zrobić na tobie dobre wrażenie. Zatrzymaj ją na ten czas.
-Nie musisz próbować, bo zrobiłeś na mnie dobre wrażenie przy pierwszym spotkaniu.
-Ale przypomnę ci, że następnie zachowałem się jak ostatni kretyn i nie spełniłem swojej obietnicy.
-Nie ma o czym mówić. Koniec tematu.
-Ale ja na prawdę chcę się poprawić.
-Wierzę ci.
   Max zlustrował mnie wzrokiem, a ja weszłam do swojego pustego już studia, zaświeciłam światło i wzięłam kwiaty z wazonu. Otrzepałam je z wody i zakomunikowałam Max'owi, że możemy już wracać. Gdy schodziliśmy ze schodów Max zapytał się :
-Może skoczymy na jakąś kolację ?
-Z wielką ochotą, ale nie dzisiaj. Może kiedy indziej.
-Dobrze. - przytulił mnie do siebie mocniej i ruszyliśmy na zewnątrz. Znowu przywitał mnie zimny powiew powietrza, ale tym razem byłam szczelnie opatulona kurtką Max'a za to jemu pewnie było chłodno, ale nie pokazywał tego. Jak na dżentelmena przystało otworzył mi drzwi samochodu, a ja grzecznie weszłam do środka. W wnętrzu było ciepło i przyjemnie. George szybko okrążył auto i wsiadł za kierownicę.
-OK. Więc chce odwieść cię do domu, ale nie wiem gdzie mieszkasz.
-Mieszkam przy Baker Street.
-No to jedziemy.
   I ruszyliśmy. Muszę powiedzieć, że Max bardzo przestrzegał zasad ruchu drogowego. Nie wiem, czy to dlatego, że jechał ze mną czy dlatego, że jeździ tak zawsze. W czasie jazdy rozmawialiśmy o planach na jutro.
-Może wyjdziesz ze mną jutro na miasto ? - zapytał Max.
-Pewnie, czemu nie. - rzuciłam.
-Mówię poważnie. - spojrzał na mnie.
-Ja też. - i odpowiedziałam mu tępym spojrzeniem.
   Zapadła cisza, mi ona nie przeszkadzała, bo jestem do niej przyzwyczajona, ale Max był lekko przybity i mocno zdezorientowany. Miał smutną minę, zrobiło mi się głupio, że go tak traktuje. Uciekł ze spotkania z menagerem po to, żeby się ze mną spotkać. Może jednak mu zależało.
-Max ? - zapytałam.
-Tak. - odpowiedział.
-Powiesz mi jakie konsekwencje cię spotkały za spóźnienie się na spotkanie ?
   Max uśmiechnął się pod nosem.
-Nie, bo będziesz się śmiała.
-Nie będę. - widząc, że go nie przekonałam, dodałam. - Obiecuje.
   Widziałam, że Max zastanawia się nad tym czy mi powiedzieć. W końcu się zdecydował.
-Przez tydzień będę musiał robić pranie i sprzątać nasz dom.
   Gdy to usłyszałam, wybuchnęłam śmiechem. Max spojrzał na mnie jak na kretynkę, a ja śmiałam się jeszcze bardziej.
-Wiedziałem, że tak będzie. Mogłem ci nie mówić. - powiedział obrażony.
    Szybko się ogarnęłam i spróbowałam spełnić moją obietnicę, żeby się nie śmiać.
-Przepraszam, już się uspokajam. Po prostu wyobraziłam sobie ciebie w fartuszku i z miotełką w ręce.
   Teraz Max wybuchnął śmiechem. Nagle zamilkł.
-Ej no. Ja tak będę wyglądać. - powiedział zupełnie poważnie, teraz ja znowu wybuchłam falą śmiechu.
   Max na mnie spojrzał i lekko się uśmiechnął.
-Masz śliczny śmiech.
-Dziękuje. - powiedziałam, gdy już lekko ochłonęłam z wrażeń.
-Chyba już jesteśmy ? - zapytał Max, gdy zatrzymał samochód.
   Wyjrzałam przez okno i moim oczom ukazał się mój malutki blok.
-Tak, to tu. Może .... wejdziesz ? - zapytałam niepewnie.
   Widząc, że chłopak się zastanawiał, dodałam :
-Na ciepłą herbatę albo czekoladę.
-Przekonałaś mnie. - powiedział i wyłączył silnik, szybko wyszedł z samochodu i otworzył mi drzwi chociaż nawet jeszcze nie odpięłam pasów. Wyszłam na zewnątrz. Szukałam kluczy w torebce, więc kwiaty wręczyłam Max'owi. Wpisałam kod do domofonu i weszliśmy do małego bloku, w którym oprócz mnie mieszkało jeszcze jedno młode małżeństwo z małym dzieckiem na parterze, a na pierwszym piętrze ja i jedna starsza pani. Mimo, że to blok, mieszkania były duże i przejrzyste. Gdy otworzyłam drzwi, wpuściłam Max'a do środka, zamknęłam drzwi i zabrałam kwiaty z rąk chłopaka, by wstawić je do wody.
-Rozgość się. - powiedziałam, a sama poszłam do kuchni zostawiając Max'a samego w salonie.
-WOW. To apartament, a nie mieszkanie. - usłyszałam głos chłopaka z salonu.
-Wcale nie. - wróciłam do salonu. - Herbata czy czekolada ?
-Czekolada.
-Już się robi. - i zniknęłam w kuchni.
   Wchodząc do kuchni przed sobą miało się ciąg ścianki meblowej w kolorze błękitnym, na środku zlew, dwa blady i kuchenkę z okapem, a przed blatami były dwa stołki barowe, na prawo od wejścia był średni stół z czterema krzesłami w kolorze jasnego drewna. Ściany były koloru jasnej zieleni. W kuchni było jedno duże okno z białą firanką, związaną niebieskimi wstążkami.
   Gdy stałam przy blacie zobaczyłam, ze razem ze mną do kuchni wszedł Max, który teraz usiadł na jednym z stołków przede mną. Gdy robiłam czekoladę Max wstał i podszedł do okna.
-Masz piękny widok na miasto. I jeszcze ten zachód słońca. Pięknie tu. Mogę przenocować w kuchni ? - zapytał.
-Pewnie, jeżeli chcesz spać na podłodze. - zaśmiałam się, a Max odwrócił się z uśmiechem na twarzy i usiadł z powrotem przede mną. 
-Ładnie pachnie. - powiedział Max.
   Podałam mu kubek, a ten wziął go do ręki i spróbował.
-Gorące, uważaj ! - powiedziałam.
-Nic nie szkodzi. Pyszna. Nigdy nie piłem takiej dobrej czekolady. - zachwycił się. - Co jutro byś chciała robić ?
-Nie wiem, liczę na twoją pomysłowość. 
   Max chwilę się zastanawiał nad czymś, po czym wypił czekoladę, zerknął na zegarek i powiedział :
-Przepraszam Cię, ale muszę lecieć. Jutro przyjadę o 11, dobrze ?
-Dobrze, ale dlaczego już idziesz ?
-Muszę nastawić pranie. - powiedział poważnie Max i zaczął wychodzić, a ja dusiłam w sobie śmiech i szłam za nim. - Wiem, że się dusisz ze śmiechu, proszę bardzo śmiej się głośno.
-A-ale ja się wca-ale nie śmieje. - powiedziałam przez łzy.
-Nie wcale. - i wtedy Max się odwrócił. - Jesteś cała czerwona i płaczesz ze śmiechu. - i sam się uśmiechnął.
   Gdy staliśmy pod drzwiami Max mocno mnie przytulił, myślałam, że będzie już wychodzić, ale w ostatniej chwili zawrócił i pocałował mnie w usta. Zaskoczył mnie kompletnie, nie wiedziałam co myśleć. Gdy nasze usta się rozdzieliły Max spojrzał mi głęboko w oczy, uśmiechnął się, to była chyba reakcja na moją zdezorientowaną minę i powiedział :
-Do jutra. - i wyszedł zostawiając mnie w głębokim szoku, po paru krótkich chwilach ocknęłam się i spojrzałam na wieszak, kurtka Max'a nadal na nim wisiała. Wzięłam ją do ręki i szybko wybiegłam z mieszkania. Na szczęście Max nie dotarł jeszcze do samochodu.
-Max ! Kurtka ! - krzyczałam zziajana, gdy do niego dobiegłam, wydyszałam. - Zostawiłeś kurtkę. Proszę. - i podałam mu ją.
-Dziękuje. - powiedział i dał mi buziaka w policzek. - Dobranoc. - i zniknął w samochodzie.
   Stałam i patrzyłam jak odjeżdża, a gdy zniknął poszłam do domu. Oby ten urlop zakończył się lepiej niż się zaczął.


Jestem z siebie dumna. Strasznie podoba mi się ten rozdział. Nie wiem dlaczego, tak po prostu.
Nie no nie wierzę. Pierwszy komentarz ! Chyba go sobie wydrukuje, oprawię i powieszę na ścianę Alejandra Shadowhunters  wielkie dzięki <3
Jeden komentarz, a jak motywuje. ; )
Mam nadzieję, że to nie pierwszy i ostatni C:
Po pierwszym komentarzu dostałam szału, jak nie wierzycie zapytajcie mojej przyjaciółki, która była u mnie, gdy moja siostra mi powiedziała, że mam komentarz pod wpisem. Ciekawe co będzie po kolejnej opinii.  x D

2 komentarze:

  1. Łohoho. xD Cieszę się, że Ty się cieszysz :)
    A co do rozdziału : też się śmiałąm, gdy chciałam sobie wyobrazić Max'a z miotełką xD
    Jestem ciekawa co wymyśli na jutrzejszy dzień i oczywiście co Ty nowego wymyślisz ! :D
    Czekam na następny rozdział i zarazem zapraszam do mnie na najnowszy :
    http://canyouhearme-thewanted.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. ooo rozdział ,mega!!
    Całus i wg wszystko świetne!!
    Czytam dalej;pp

    OdpowiedzUsuń