-Nathan ?! Co ty tu robisz ? - zapytałam i od razu się skrzywiłam, bo powiedziałam to trochę za głośno.
-Nie pamiętasz ? - zapytał.
-Nie musisz krzyczeć, nie jestem głucha. Nie, nic nie pamiętam z wczorajszego wieczora. - odpowiedziałam.
-Dlaczego szepczesz ? - zapytał Jay.
-Ja szepcze ? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie, Jay tylko pokiwał pozytywnie głową.
-Ja siebie i tak wystarczająco głośno słyszę. - sięgnęłam po półlitrową butelkę wody, odkręciłam ją i zaczęłam pić. - Macie coś przeciwbólowego ? - Jay podał mi opakowanie tabletek na kaca, wzięłam dwie i popiłam. - Dziękuje. Ale powracając do pytania. Co tu robisz braciszku ?
-Bawiliśmy się wczoraj razem, dołączyłem się do was jakoś przed 21. - odpowiedział.
-To tego nie pamiętam, w ogóle mało pamiętam. Macie dziwne miny, pewnie powiedziałam coś głupiego. Przepraszam za to, jak jestem pijana mówię dużo nieinteresujących rzeczy.
-Tym razem powiedziałaś coś bardzo interesującego. - przerwał mi Jay.
-A co konkretnie ? - zapytałam dobierając się do drugiej butelki.
-Mówiłaś nam o swoich rodzicach. - powiedział łagodnie Nathan, chłopaki patrzyli na mnie tak jakby się bali, że zaraz upadnę.
-Których ? - zapytałam chłodno.
-Laura. Twoi rodzice nie są winni temu wszystkiemu, wychowali cię i to jest istotne. Oni są twoimi rodzicami, mimo że nie biologicznymi. - mówił Jay.
-Są winni, bo przez 19 lat żadne z nich nie odważyło się powiedzieć mi prawdy, a zawsze mówili, że najgorsza prawda jest lepsza od kłamstwa. Tyle, że sami wciskali mi przez cały czas kit. I nie są moimi rodzicami.
-Laura, przemyśl to. - przejął pałeczkę Nath.
-Ja doskonale wiem co mówię i będę tego zdania bronić. Muszę dowiedzieć się o tym wszystkim trochę więcej.
-Jaki masz plan ? - zapytał Jay.
-W czwartek jest piąta rocznica śmierci Johna i Meredith, co roku ich odwiedzam na cmentarzu. Pojadę do Sheffield i wyciągnę jakieś informację od mojej ciotki Amber, jest siostrą Mer na pewno wie coś więcej. - myślałam na głos.
-John i Meredith ? - zapytał Nathan.
-Moi papierkowi rodzice. - odpowiedziałam bez jakichkolwiek emocji.
-Laura ...
-Och przestań Jay, nie mam zamiaru słuchać twoich złotych myśli. Mam kaca i muszę się ogarnąć, bo o 14 muszę iść do radia. Zresztą sama muszę dowiedzieć się więcej o tej całej sprawie. A teraz was przepraszam. - wzięłam trzecią butelkę wody i wyszłam z domu, nie wiedziałam gdzie iść, więc poszłam nad basen.
Woda działa na mnie uspokajająco. Położyłam się na leżaku, pogoda była dzisiaj ładniejsza niż wczoraj, słońce mocno przygrzewało, a na niebie nie było żadnej chmurki. Ta cała atmosfera sprawiła, że cały niepokój uleciał w powietrze i poczułam ogromną ulgę. Nawet nie przejmowałam się sprawą z "rodzicami". Nie żałuje, że wczoraj film urwał mi się na początku imprezy, bo wypite procenty uwolniły mi głowę z niepotrzebnych myśli, znając siebie cały kac minie po parudziesięciu minutach. Usłyszałam, że ktoś idzie, odwróciłam głowę w tamtą stronę.
-Nathan nie pomyślałeś, że chcę pobyć sama ? - powiedziałam.
-A chcesz ?
-Sama nie wiem.
-W takim razie się dosiądę. - i położył się na leżaku obok.
-Nie musisz mnie pilnować, nie planuje samobójstwa.
-Czasami zachowujesz się jakbyśmy byli prawdziwym rodzeństwem i znali się od małego. Teraz właśnie jest taki moment.
-Słuchaj, śmierć Mer i Johna tak mną wstrząsnęła, że nic mnie teraz nie załamie. Przynajmniej uodpornili mnie na duży szok. Nie ma co.
-Twoje zdanie o nich zmieniło się diametralnie i to z minuty na minutę.
-Co nie znaczy, że chcę się zabić. Przeciwnie. Dało mi to siłę do dalszego życia.
-Martwię się o ciebie. - złapał mnie za rękę.
-Niepotrzebnie. Ej co to za mina ? Uśmiechnij się. - wstałam i przytuliłam chłopaka, półleżąc i wtulając się w siebie nawzajem zobaczyłam pojedynczą łzę na policzku Sykesa. - Brat, dlaczego płaczesz ? - wytarłam dłonią łzę z policzka Nathana.
-Nie chcę cię stracić, a boję się, że tak może się stać. - powiedział bardzo smutny, mocniej go przytuliłam.
-Nie wolno ci tak myśleć. Będę żyła jeszcze bardzo, bardzo długo i zdążysz mnie znielubić przez ten czas. Tak będę wredna, że będziesz miał mnie dość do szpiku kości. Będziesz błagał, żebym zniknęła z twojego życia. - ucałowałam go w czoło, uśmiechnął się. - No i tak lepiej. Przez życie idź z uśmiechem na twarzy i osiągniesz wszystko czego sobie zażyczysz.
-Masz bardzo fajne podejście to życia, zazdroszczę ci.
-Sporo przeszłam i z doświadczenia wiem, że zawsze trzeba iść do przodu. Nigdy się nie zatrzymywać, cofać lub co gorsza poddawać. Chodźmy do Jay'a bo pomyśli, że obydwoje się zabiliśmy. - zawsze chciałam mieć rodzeństwo, to miłe uczucie kiedy czujesz, że jesteś komuś potrzebna, a teraz byłam potrzebna młodemu.
-Dobrze, chodźmy. - wstaliśmy i objęci wracaliśmy do domu, próbowałam jakoś rozweselić chłopaka, więc raz za razem uderzałam go biodrami, aż w końcu sam odpowiedział tym samym i tanecznym krokiem weszliśmy do domu, śmialiśmy się.
-Czyli już wszystko po staremu ? - zapytał z uśmiechem na twarzy Jay.
-Pewnie, nie ma co się smucić czy poddawać. Ktoś jest głodny czy tylko ja ? - zapytałam.
-Tylko ty. - odpowiedzieli równo chłopaki.
-To ja zrobię sobie coś do jedzenia. - poszłam do kuchni i zrobiłam sobie kanapki i gorącą herbatę, tak przygotowana poszłam do salonu, gdzie chłopaki oglądali telewizję, usiadłam obok Nathana na kanapie, a Jay siedział na fotelu.
-Nathan mówiłeś, że nie jesteś głodny. - powiedziałam, gdy chłopak zabrał mi jedną kanapkę.
-No, ale te kanapki tak apetycznie wyglądają, więc to grzech ich nie zjeść. - bronił się.
-Niech ci w boczki pójdzie. - odpowiedziałam.
-To ty do mnie z takim miłym tekstem ? - oburzył się.
-No przecież mówiłam, że będziesz miał mnie dość. - wystawiłam mu język.
-W takim razie się zmywam. Nie no tak na poważnie, to obiecałem mamie, że będę wcześnie w domu. To pa. - dał mi całusa w policzek i z Jay'em przybił piątkę. Odjechał taksówką.
-Dobrze się czujesz ? - zapytał Jay.
-Tak, już jest dobrze. - odpowiedziałam.
-Masz mocną głowę.
-I kaca też zazwyczaj szybko się pozbywam.
-Zazdroszczę ci.
-Haha jest czego. - pośmialiśmy się i oglądaliśmy jakiś film przyrodniczy, gdy zjadłam swoje śniadanie, zakomunikowałam Jay'owi, że muszę się ogarnąć na spotkanie z April i ruszyłam na górę.
Moim pierwszym przystankiem była łazienka. Wzięłam długi prysznic, bo teraz szum wody mi nie nie przeszkadzał, włosy związałam w turban i ubrałam się w te same ciuchy co rano. Poszłam do pokoju i wybrałam niebieskie spodenki i czarną bokserkę z koronką na plecach. Do tego niebieskie trampki i moją ukochaną szara torbę z ćwiekami. Dość często ją nosiłam w tym tygodniu, na szczęście w domu mam mnóstwo innych torebek. Zrobiłam sobie makijaż z kreskami i brzoskwiniową szminką, a włosy upięłam w dużego koka z warkoczem z tyłu. Po skończonej pracy była 13:12. W sam raz. Zeszłam na dół i powiedziałam Jay'owi, że jadę do radia. Otworzyłam garaż i wyjechałam moim autkiem. Na ulicy był mały ruch jak na Londyn, czyli nie było kilometrowych korków. Do radia dojechałam prawie na styk z 14, wyszłam z samochodu i ruszyłam do radia. Już na parterze panował gwar.
-Laura ! Jak dobrze, że już jesteś. - April stała przy "recepcji".
-Cześć April ! - przywitałam się z kierowniczką miśkiem.
-O kurczę jak ty świetnie wyglądasz. Mam nadzieję, że tak się czujesz, bo od poniedziałku widzę cię w pracy. - zaśmiała się.
-No tak, stęskniłam się już za swoim fotelem i konsolą. Dziękuje, że dałaś mi tyle czasu na odpoczynek.
-Widzisz jaka jestem dobra. Chodźmy do mojego biura. Mam tam nowy grafik. - poszłyśmy do windy, po paru chwilach byłyśmy już u niej w biurze.
-Spójrz. Wymyśliłam, że twoje audycje będą w poniedziałki, środy i piątki od 10 do 14 tak jak sobie zażyczyłaś. Twoja wypłata będzie taka sama lub trochę wyższa, ale nic nie obiecuję, a dodatkowo będziesz zajmowała się papierkową robotą związaną z wytwórnią muzyczną tu obok. Podpisaliśmy razem kontrakt i młode gwiazdy, które będą nagrywać tam swoje pierwsze kawałki, będą mogły zyskać rozgłos w naszych głośnikach, dzięki temu nasze radio może stać się wytwórnią talentów, a dodatkowo wpadnie nam parę pensów. Ale to będzie w zakresie czasu twojej pracy, więc nie będziesz musiał zostawać po godzinach czy coś. Ty masz być w pracy w poniedziałki, środy i piątki od 10 do 14, pasuje ci czy coś zmienić ?
-Pewnie, że mi pasuje. Lepszej ofert nie mogłam dostać. Dziękuje ci April. - cieszyłam się tym jak małe dziecko z wygranego lizaka na loterii.
-Cieszę się, że ci się podoba i nie będę musiała nanosić poprawek.
-A słuchaj April, bo jest jeszcze jedna sprawa, bo w czwartek mam rocznicę śmierci moich ... - " rodziców" to słowo zawisło w powietrzu, musiałam to powiedzieć, ale nie chciało mi to przejść przez gardło.
-Tak wiem, pamiętam. Kochanie nie martw się w ten piątek nie będziesz musiała przychodzić do pracy. Tak w drodze wyjątku. - na szczęście April domyśliła się o co mi chodzi.
-Naprawdę ? Dziękuje, jesteś najlepszym szefem na świecie. - uściskałam ją.
-A ty najlepszym pracownikiem z resztą nie będę ukrywać, że darzę cię wielką sympatią.
-Nawet nie wiesz jak jestem ci wdzięczna za to wszystko co dla mnie robisz.
-Oj weź bo się rozkleję. - zaśmiałyśmy się. - To trzymaj swój grafik i masz jeszcze grafik całego radia. Kto i kiedy ma audycje. Jak chcesz to skseruj sobie drugi egzemplarz.
-Dobrze, dziękuje. Odwiedzę jeszcze moje studio, bo dawno w nim nie byłam.
-Pewnie. To do zobaczenia.
-Cześć. - powiedziałam.
Wyszłam z biura April, zeszłam po schodach na trzecie piętro i weszłam do swojego pustego i ciemnego studia, okna były pozaciągane żaluzjami, podniosłam je i podlałam kwiatki na parapecie. Cały sprzęt był powyłączany, spojrzałam na nowy grafik całego radia, powiesiłam go na tablicę korkową na jednej ze ścian i wyrzuciłam stary. Wyszłam ze studia w celu zejścia do piwnicy, w której mieliśmy drukarki, kopiarki i mnóstwo innego sprzętu, nie lubiłam tam przychodzić, bo zawsze było tam pewno ludzi, los chciał, że wpadłam na Matta.
-Nie wiedziałem, że na mnie lecisz. - powiedział łapiąc mnie i uśmiechając się, miał bardzo ładny uśmiech, od razu jego twarz zmieniała wygląd, wydawał się wtedy miły, ale nie nabierze mnie na te swoje sztuczki.
-Bo nie lecę. Cześć. - byłam przynajmniej kulturalna i się z nim przywitałam.
-No właśnie co ze mnie za kolega skoro nawet się z tobą nie przywitałem. Cześć nazywam się Matt Lee. - podał mi dłoń, zaskoczył mnie, ale uścisnęłam mu dłoń.
-Laura Gonzales.
-Czyli już się znamy, teoretycznie. Nasze spotkanie nie należało do najmilszych, ale to za pewnie przez twój wypadek. Mam nadzieję, że na co dzień jesteś milsza. - nadal stał tak, że nie mogłam przejść na korytarz.
-Jestem miła dla tych których lubię i którzy na to zasługują.
-Mam nadzieję, że się polubimy. - oparł się o futrynę tak, że nie miałam żadnych możliwości wyjścia ze studia.
-Z pewnością, ale teraz cię przepraszam, ale muszę iść. - na chama zaczęłam przeciskać się między drzwiami a nim, szybko mnie przepuścił, gdy już myślałam, że się od niego uwolniłam usłyszałam jego głos za sobą.
-Widzę, że czujesz się już lepiej. - powiedział.
Dopóki cię nie zobaczyłam - pomyślałam.
-Tak już jest lepiej. - powiedziałam na głos.
-Czyli będziesz w poniedziałek w pracy ?
-Owszem.
-Mam audycje przed twoimi.
-Super.
-Potrafisz wypowiedzieć całe zdanie ?
-Tak. - odpowiedziałam otwierając drzwi na klatkę schodową, skoro miał zamiar za mną iść nie chciałam spędzać z nim czasu w windzie.
-Widzę, że niespecjalnie chcesz pokazać mi swoje umiejętności. - ciągnął dalej.
-Nie lubię się chwalić.
-Wow, powiedziałaś całe zdanie. Zapiszę to sobie w kalendarzu. - zaśmiał się. - Widzę, że nie jestem zbyt zabawny.
-Zależy dla kogo. Ja mam wysokie wymagania.
-Postaram się im podporządkować.
-Nie musisz.
-Ale chcę.
-A to już twoja sprawa co chcesz. - byliśmy już na drugim piętrze. - Powiesz mi jak to się stało, że się tu znalazłeś ?
-Ciekawi cię to ? - zainteresował się.
-Nie, po prostu nie chcę odpowiadać na twoje pytania. - posłałam mu uśmiech.
-Okey. No po prostu chciałem zacząć coś nowego.
-Coś nowego ? Czyli jesteś amatorem, który nie zna się na pracy w radiu ?
-T-tak, czy to źle ?
-No raczej ! Nie wiem dlaczego April cię przyjęła, ale musiała mieć bardzo dobry powód skoro zatrudniła gościa bez stażu zamiast doświadczonych prowadzących.
-Czy ty właśnie powiedziałaś, że zabrałem komuś robotę ?
-Sam to powiedziałeś.
-Ale według tego co powiedziałaś rozumiem właśnie to.
-Nie będę komentować twojego rozumowania. Nie chcę obrażać twoich szarych komórek.
-Kurczę, zabawna jesteś. Już od samego początku cię polubiłem. - zjechałam go wzrokiem i na szczęście byliśmy już w piwnicy, skopiowałam swój grafik i znowu wróciłam na schody, Matt gdzieś zniknął. Już myślałam, że znowu będzie za mną iść.
Byłam już prawię na pierwszym piętrze, gdy ktoś włożył mi od tyłu palce w żebra, wystraszona podskoczyłam do góry, odwróciłam się.
-Matt ! Co to miało być ? Przestraszyłeś mnie.
-Taki miałem zamiar. Fajnie podskoczyłaś.
-Tsaa.
-Gdzie teraz idziemy ?
-Ja idę do swojego studia, a ty nie wiem.
-Ja idę tam gdzie ty.
-Nie masz swojego życia ?
-Pewnie, że mam.
-To co ty w ogóle tu robisz, skoro pracę zaczynasz dopiero w poniedziałek ?
-Uczę się, zbieram doświadczenie.
-Na klatce schodowej na pewno go nie znajdziesz.
-Ale na klatce jesteś ty, a ty masz doświadczenie w tej sprawie, więc to mówi samo za siebie.
-I tak ci nic nie pomogę. Radź sobie sam. Przychodzisz tu bez doświadczenia i myślisz, że ci pomogę. Może bym ci pomogła gdybyś roznosił kawę lub załatwiał papierkową robotę, ale nie - ty jesteś prezenterem. Wiesz ile ludzi w tym radiu stara się o tę posadę od iluś tam z kolei lat ? A ty przychodzisz tu sobie totalnie zielony i od razu dostajesz najwyższe stanowisko. Nie licząc naszych szefów, oczywiście. Niektórzy ludzie pracują tu od bardzo dawna i nawet nie mogą skoczyć na stanowisko wyżej.
-Okey, czyli już mnie skreśliłaś za to, że ja mam to szczęście i zabrałem tym ludziom pracę o którą się starają od paru lat. Gdyby starali się mocniej na pewno by im się udało.
-A ty co zrobiłeś, żeby dostać te stanowisko ? Maślane oczka ? Nie wiem z jakiego powodu dostałeś tę pracę. Wytłumacz mi.
-Długa historia. - weszliśmy na trzecie piętro.
-No tak, najlepiej jest tak wywinąć się odpowiedzi. Brawo za inteligencję.
-Jesteś na mnie cięta.
-Ciekawe dlaczego ? Zachodzę w głowę. - weszłam do studia i przyczepiłam nowy grafik do tablicy, a drugi włożyłam do torebki.
-Z pewnością tak jest. - odpowiedział Matt.
Zasłoniłam żaluzję i ruszyłam do wyjścia, po drodze zgasiłam światło w pomieszczeniu. Nie miałam ochoty na schodzenie po schodach, więc ruszyłam w kierunku windy.
-Gdzie teraz idziesz ? - kurde ten chłopak nie ma swoich kłopotów ?
-Do domu.
-Odprowadzę cię do drzwi wyjściowych.
-Nie trzeba poradzę sobie. - weszłam do windy.
-Ale ja nalegam. - chamsko wepchał się do windy, a ta zamknęła się za nim, pułapka bez wyjścia.
-Ile już tu pracujesz ? - zapytał.
-5 lat.
-Długo. Ciekawe, czy ja też tyle wyciągnę.
Oby nie. - pomyślałam.
-To jest zabawne, wiesz ? - spojrzał na mnie.
-Co jest zabawne ? - przestałam się patrzeć tępo na drzwi windy i spojrzałam na niego, był ode mnie wyższy o głowę, przy czym Max jest wyższy połowę z tego.
-Twoja niechęć do mojej osoby.
-Przynajmniej będziemy się dobrze bawić w pracy. - winda się zatrzymała, szybko z niej wyszłam.
***Perspektywa Matt'a***
Laura jest bardzo ciekawą osobą. Każda dziewczyna, gdy z nią flirtuje wręcz sika w majtki, ale z nią było wręcz przeciwnie. Była dla mnie trudnym do zdobycia trofeum, ale to jeszcze bardziej zmotywowało mnie do działania. To może być ciekawe doświadczenie.
Gdy winda się zatrzymała szybko z niej wyszła, ruszyłem za nią. Starała się przede mną uciec, ale w mojej głowię zobaczyłem czerwone światełko, które zadziałało na mnie jak czerwona płachta na byka. Wyszła już z radia, szybko ją dogoniłem i złapałem na rękę. Ze znakiem zapytania się odwróciła, przyciągnąłem ją do siebie i namiętnie pocałowałem, po chwili wyswobodziła się z uścisku i dostałem mocnego liścia w lewy policzek. Najmocniejszy w moim życiu.
-Ty chory jesteś ! - krzyknęła cała zdenerwowana.
-Jesteś śliczna jak się denerwujesz. - podniosłem rękę by pogładzić jej policzek, ale ta zrobiła unik.
-Łapy przy sobie, gnoju. - usłyszałem, a później zrobiło mi ciemno przed oczami, upadłem.
***Perspektywa Max'a***
Przyjechałem do domu przed 14 chciałem zrobić Laurze niespodziankę, gdy wszedłem do domu, krzyknąłem.
-Cześć ! To ja ! Jestem już !
Z salonu wybiegł Jay, gdy mnie zobaczył ucieszył się i do mnie podbiegł, przytuliliśmy się do siebie.
-Miałeś być w niedzielę. - powiedział klepiąc mnie po plecach.
-Ale jestem wcześnie. Jakiś problem ? - zapytałem śmiejąc się.
-Nie no skądże. Laura się ucieszy.
-A właśnie gdzie ona się podziewa ?
-Musiała pojechać do radia, po coś tam, ale wyjechała nie dawno, jak tam pojedziesz to ją złapiesz.
-Pojechała swoim samochodem ?
-Tak. Jedź już to ją jeszcze złapiesz.
-Okey. To lecę.
Wsiadłem do samochodu i ruszyłem do radia. Zaparkowałem przed wejściem i czekałem na Laurę. Na parkingu stał jej samochód, czyli jeszcze była w radiu, doskonale. Po parunastu minutach otworzyły się drzwi i wyszła z nich Laura, nie zauważyła mnie, już miałem ją wołać, ale za nią wyszedł jakiś koleś i ją pocałował. WTF ! Laura szybko przyłożyła mu z liścia, to go tylko podnieciło i wyciągnął do niej rękę, tego za wiele. Podszedłem do nich i z całej siły uderzyłem tego lalusia z prawej pięści. Nie zauważył mnie i nawet nie zdążył zrobić uniku, upadł na ziemię jak długi.
-Łapy przy sobie, gnoju. - powiedziałem. - Jak jeszcze raz zobaczę, że wyciągasz łapy do mojej dziewczyny to pogadamy inaczej. - otworzył pełne nienawiści oczy.
-Może nie wypowiadaj się w imieniu Laury, co ? Nie jest twoja własnością. - powiedział.
-Uważaj co mówisz.
-Max nie ma powodu by marnować na niego czas, chodźmy. - powiedziała tym swoim melodyjnym głosem, tak bardzo chciałem ją zobaczyć, dotknąć, usłyszeć jej głos.
-Dobrze. - wzięła mnie pod rękę i ostatni raz zerknęła w stronę leżącego na ziemi chłopaka.
Gdy szliśmy do mojego samochodu nic nie mówiliśmy, dopiero gdy weszliśmy zaczęliśmy rozmawiać.
-Jak dobrze, że już jesteś. - powiedziała, ale nie mogłem się powstrzymać i ją pocałowałem, ochoczo oddała pocałunek.
Jak dobrze było mieć ją przy sobie, Czuć jej perfumy, dotykać jej rąk. Czułem się jak w niebie dopóki nie przypomniało mi się co ten koleś przed chwila jej zrobił, przerwałem pocałunek.
-Czy to ten cały Matt ? - spojrzałem na wejście do radia, nikogo tam nie było.
-Niestety. Ja nie wiem co on sobie pomyślał. Gdybym wiedziała, że do tego dojdzie, nie przyjeżdżałabym tu.
-Nieźle mu przywaliłaś.
-Zebrałam doświadczenie na Jay'u. - zaśmialiśmy się i nasze usta znowu połączył pocałunek.
Ello!
Jak być może zauważyliście "odchudziłam" troszkę mojego bloga. Myślę, że tak będzie się lepiej czytało.
No i jest Max ! Tak bardzo za nim tęskniliście, że postanowił przyjechać. ; )
Matt się nam rozpędził za co dostał w twarz. ; P
Max Hero ; D
To widzimy się w poniedziałek. <3