piątek, 24 maja 2013

23. Bo powiem Max'owi !

-Bardzo ładna ta sukienka, ale ja nie mam pojęcia jak wy kobiety możecie na tym chodzić. - Jay wziął do ręki moje koralowe szpilki. - Zabić się na tym da.
-Wcale nie jest tak źle. Ale buty są śliczne. - mówiłam wpatrzona w moje nowe buciki.
-Laura ! Halo tu ziemia. - Jay zaczął chować buty do pudełka.
-Ej ! Daj mi się na nie napatrzeć. - wyrwałam mu z ręki pudełko i założyłam szpilki, wstałam.
-Teraz to przynajmniej nie jesteś kurduplem. - powiedział Jay, który również wstał.
-A co to miało być ? - uderzyłam go w ramię. - Sugerujesz, że jestem niska ?
-No.
-Wcale nie. Po prostu jestem niższa od ciebie. - podeszłam do niego, był wyższy dwa centymetry, no może trzy, nie więcej.
-A jeżeli ktoś jest niższy ode mnie to jest niski. - podsumował Jay.
-Kobiety są zazwyczaj niższe od mężczyzn.
-Masz mnie, ale teraz na prawdę zdejmuj te buty i zróbmy coś.
   Usiadłam na kanapę ciągle wpatrzona w moje obuwie, z bólem serca je zdjęłam i schowałam do pudełka.
-Ale co mamy zrobić ? - zapytałam zakładając trampki.
-Coś.
-Co rozumiesz przez "coś" ? - wstałam.
-No jeszcze nie wiem, ale "coś" bym zrobił. Przecież nie będziemy siedzieli przed telewizorem.
-Mam pomysł.
-Jaki ?
-Nie wiem jak ty, ale ja jestem głodna i zjadłabym sobie pizze. Możemy ją upiec i nie będziemy siedzieć bezczynnie.
-To jest jakieś wyjście. Chyba mamy jakieś warzywa.
   Ruszyliśmy do kuchni. Przy zmierzaniu do tego miejsca nie obyło się bez popychania, ciągnięcia za koszulki i tracenia równowagi. A dlaczego ? Bo razem z Jay'em ścigaliśmy się do kuchni, a przegrany zmywał naczynia z kolacji. Nikomu się nie chciało, więc walka była zażarta. Ale i tak dobiegłam pierwsza.
-Jay zmywasz ! - krzyknęłam, gdy wbiegłam o sekundę szybciej do pomieszczenia.
-Oszukiwałaś !
-Tak jak ty przy grze w karty. - wystawiłam mu język.
-Okey jesteśmy kwita. Ale teraz szukamy warzyw.
   Na blacie znaleźliśmy czerwoną paprykę, pomidory. W lodówce była kukurydza i groszek w puszkach oraz brokuły i fasolka szparagowa. Nie było źle. Gdy ja robiłam ciasto Jay mył warzywa i odsączał te, które były w puszkach, a później zrobił sos pomidorowy. Byliśmy dobrą drużyną jeżeli chodzi o gotowanie, bo po 10 minutach pizza była już w piekarniku. Czekając na posiłek naszykowaliśmy stół.
-Ile ma się piec pizza ? - zapytał Jay.
-15 minut.
-A nie 10 ?
-Nie 15. - upierałam się.
-Ja zawsze piekę przez 10 minut.
-Dlatego moja pizza jest lepsza od twojej.
-Przecież nie jadłaś mojej pizzy.
-Tym lepiej dla mnie. - uśmiechnęłam się do niego.
-Jesteś nie miła dla mnie.
   Zadzwonił mój telefon. Max.
-Wcale nie jestem. - powiedziałam do Jay'a, a później do telefonu. - No hej ! Co tam porabiasz ?
-Czy to Max ? - zapytał Jay, a ja tylko pokiwałam głową.
-Jay zostaw to ! - krzyczałam, gdy chłopak zabierał mi telefon.
-Oddaj mi ten telefon po dobroci, ale wezmę cię na tortury. - powiedział Jay.
-Spadaj, teraz ja rozmawiam z Max'em. - powiedziałam.
-W takim razie przechodzimy do ostateczności. - powiedział Jay i zaczął mnie łaskotać, po paru sekundach wylądowałam na podłodze i oddałam mu telefon.
-Muszę ci stary powiedzieć, że twoja dziewczyna jest mało odporna na łaskotki. - powiedział Jay do telefonu, a ja powoli zaczęłam wstawać.
-Pożałujesz tego. - przeszłam obok niego potrącając go ramieniem i patrząc na niego lodowatym wzrokiem.
-Ooo. Max jakbym za parę godzin nie żył to wyprawcie mi ładny pogrzeb. - uśmiechnęłam się pod nosem, ale stałam tyłem do chłopaka i tego nie widział. - Weź ty jej przegadaj do rozumu, bo ja się jej boję. Jest nie miła, biję mnie i ten jej lodowaty wzrok. Mówię ci mrozi do szpiku kości. - kontynuował rozmowę, po chwili podszedł do mnie wręczył mi telefon i szybko odszedł.
-Taaak. - powiedziałam do telefonu.
-Słyszałaś to ? - zapytał Max.
-Owszem. - próbowałam się nie śmiać.
-Nasz kochany Jay. Tam trochę złagodźcie swoje spory, bo wiesz Jay jest młody.
-O co ty mnie oskarżasz ? - nie wytrzymałam i się roześmiałam, po mnie Max, a za moment Jay, za co rzuciłam go ścierką.
-Czyli już wszystko jest okey ? - zapytał Max.
-Zawsze było. - odpowiedziałam patrząc na Jay'a.
-Przyjadę w niedzielę. Postaram się przyjechać rano.
-Supcio.
-Tylko tyle ?
-A na co ty liczysz ?
-No nie wiem na jakiś radosny krzyk czy coś.
-Okey. Jay zaraz krzyknie. - i nie dając dość do słowa Max'owi podłożyłam telefon pod usta Jay'a a ten pełen entuzjazmu zaczął wykrzykiwać epitety "super', "wspaniale" oraz "gadasz?!", "nie mogę się doczekać".
-Zadowolony ? - zapytałam Max'a.
-Raczej ogłuszony. - powiedział. - Jay cię demoralizuje.
-No może troszeczkę.
-A co wy tam robicie ?
-Czekamy na kolację, która właśnie się dopieka.
-To smacznego. - powiedział Max i po chwili usłyszałam cichy głos. - Max upiekłam dla ciebie ciasto. Chodź tu.
-Twoja mama ? - zapytałam.
-Tak, upiekła swoje słynne ciasto czekoladowe.
-Przypuszczam, że twoje ulubione ?
-No pewnie. To ja lecę. Smacznej kolacji.
-Pysznego ciasta. Pa. - i się rozłączyłam.
-Jay. - powiedziałam poważnie, a chłopak spojrzał na mnie przestraszony. - Wydaje mi się, że Max wróci od rodziców dwa razy większy. On ciągle coś je.
-Haha. - Jay wybuchł śmiechem. - Zawsze jak wraca od rodziców tydzień siedzi w siłowni i zamienia swój tłuszczyk w mięśnie.
-To tak się da ? - śmiałam się razem z nim.
-Max potrafi wszystko. Wyjmujemy ? - wskazał na piekarnik.
-No możemy. - wyjęłam pachnącą pizzę i zaczęliśmy kroić kawałki.

*Po paru dłuższych chwilach*

-Jak ja mogłam tyle zjeść ? - byłam zrozpaczona tym, że sama zjadłam połowę pizzy.
-No normalnie. Głodna byłaś, zakupy cię wymęczyły. Mam tu jeszcze jeden kawałek, chcesz ? - Jay podstawił mi pod nos talerz z przysmakiem.
-Niee. Weź mi to z oczu. 
-No tak, bo przytyjesz.
-Ja już przytyłam. Trzeba będzie się za siebie zabrać. - spojrzałam na swój brzuch. 
-W jakim sensie "zabrać".
-No nie wiem, jakiś aerobik czy siłownia. Albo zacznę biegać.
-W jakim celu ?
-W celu zgubienia tego co dzisiaj zjadłam.
-Przesadzasz.
-Taaa. - zabrałam swój talerz i włożyłam do zlewu. - No Jay, zmywaj to. - wskazałam na brudne naczynia w zlewie.
-Już lecę. - przewrócił oczami.
   Usiadłam przy stole i popijając swój sok pomarańczowy patrzyłam jak Jay zmywa naczynia. Miał w tym wprawę i to było widać. Nagle zaczął wywijać nóżkami.
-Ładnie tańczysz. Nauczysz mnie tego kroku ?
-Dziękuje. Pewnie kiedy tylko chcesz. Umiem jeszcze tak. - okręcił się wokół swojej osi. 
-O jacie. Tego nie będę w stanie się nauczyć. To takie skomplikowane. - śmiałam się.
-Wiesz co ? Mam pomysł. Chodź do salonu. - Jay wziął dwie małe patelnie.
-A po co ci te patelnie ? 
-Zobaczysz. - i puścił do mnie oko.
   Jay w salonie rozłożył stół to tenisa stołowego, nie pytajcie skąd od go wyjął, bo sama nie wiem. W jakieś szufladzie znalazł żółtą piłeczkę i podał mi jedną patelnie.
-No co tak stoisz ? Chodź zagramy sobie. - powiedział Jay okręcając swoją "rakietkę".
-Nie wydaje ci się, że to ma inne zastosowanie ? W kuchni ? - podniosłam patelnię.
-Skoro patelnia to broń co sama udowodniłaś może również być rakietką. - uśmiechnął się i zaczęliśmy grać w prowizorycznego tenisa stołowego.
   Tak więc, od dzisiaj patelnia ma mnóstwo nowych zastosowań pomijając te w kuchni. Ale kogo to obchodzi ? Po długim i męczącym pojedynku Jay wygrał. Cieszył się jak dziecko i skakał po całym pokoju. Ja tylko stałam i przyglądałam się temu całemu zjawiskowi. Po chwili Jay się uspokoił.
-Jutro robisz śniadanie. - powiedział.
-Co ? Jakim cudem ?
-No przegrałaś.
-To mogłeś wcześniej powiedzieć, że przegrany robi śniadanie. Wtedy nie dałabym ci forów na koniec i odbiłabym tą piłeczkę.
-Fory ? No ciekawe. To ja ci dawałem fory.
-Taa. Widziałam właśnie. Lepiej złóż ten stół, a ja odniosę patelnie.
-Krzywdę sobie zrobisz tym dziecko. - i Jay wyjął mi patelnię z ręki.
-Bo powiem Max'owi ! - krzyknęłam tylko do jego pleców.
   Mogłam sobie pogadać sama do siebie. Wkurzona na Jay'a zajęłam się składaniem stołu. No nie powiem, była to dla mnie czarna magia. Ale korzystając z instrukcji na spodzie wydawało się to łatwe. Złożyłam stół bez niczyjej pomocy i nic mi się nie stało. A według myślenia Jay'a odnosząc patelnie bym sobie coś zrobiła. I gdzie tu logika ?
-Laura. Sama złożyłaś stół ? - do salonu wszedł Jay.
-To tak. I nic mi się nie stało. - pełna dumy podniosłam ręce do góry i to był błąd. Ręką podpierałam mebel, a gdy ją zabrałam ten spadł mi na stopę. Teraz ja skakałam po całym pokoju, klnąc pod nosem.
-Co się tak śmiejesz ?! - warknęłam na Jay'a i dostał poduszką prosto w twarz. - Weź w ogóle jakiś badziewny ten stół macie. I czemu ty leżysz na tej podłodze i się śmiejesz ? Ja tu cierpię,a ty podłogę myjesz. - na widok roześmianego Jay'a sama zaczęłam się śmiać.
-Ale naprawdę cię boli ? - spytał Jay ścierając z twarzy łzy, ciągle się śmiejąc.
-Nie już nie. Ale ty się lepiej ogarnij, jesteś cały czerwony.
-Wiesz jak to wyglądało ? Skaczesz po całym pokoju i klniesz. Na moim miejscu też byś się śmiała. - Jay wstał, podał mi rękę i dzięki jego pomocy również stałam już na nogach.
   Później oglądaliśmy jakiś film, ale już w środku zaczęłam przysypiać tak wiec zmyłam się do pokoju, wzięłam mój nocny strój i poszłam z nim do łazienki, wzięłam prysznic, wysuszyłam włosy ogromną suszarką, która była ciężka, ale dałam radę i tak gotowa ruszyłam do sypialni. Zadzwonił jeszcze Max i opowiedziałam mu o dzisiejszym dniu, włącznie z zakupami, z pizzą, z grą w tenisa oraz o moim nieszczęsnym wypadku. Za każdym razem miałam jakiś komentarz to mojego opowiadania, ale mi to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie, po 10 minutach się rozłączyliśmy i oddałam się cała snu.



Cześć !
Piąteczek <3
Jakoś tak od rana miałam dobry humorek.
Moja pani od niemieckiego wywozi mnie na wycieczkę do Niemiec. Ja nawet zdania skleić nie potrafię, ale będzie fajnie. Do szkoły nie pójdę, a to akurat w środę, więc nie będzie chemii i dwóch polskich. ; P
Bardzo zaciekawiły mnie komentarze pod ostatnim rozdziałem. Muszę przyznać, że jestem bardzo zadowolona z waszego zapału, przy ich pisaniu. I wasze pomysły mnie również rozwaliły, czytałam komentarze z otwartymi oczami ; )
Bardzo fajnie, proszę o jeszcze więcej takich wspaniałych komentarzy ; )
To do poniedziałku ; ) I pamiętajcie, że w środę bardzo ważny rozdział. Już się nie mogę doczekać ^^

5 komentarzy:

  1. Ja też czekam z niecierpliwością =) I mam nadzieję, że znów gdzieś tam przewinie się patelnia <3 Chyba, że będzie jakiś pożar, trzęsienie ziemi lub inna katastrofa...

    OdpowiedzUsuń
  2. w środę ważny rozdział... ja chcę już środę:P
    i mam nadzieje że Max już wróci:) no i reszta oczywiście też :D
    weny i next:D

    OdpowiedzUsuń
  3. no na razie nie zawiedli mojego zaufania:P a myślałam że coś grubszego się będzie tu kroić;)
    czekam z niecierpliwością na poniedziałek i środę:D

    OdpowiedzUsuń
  4. po tytule rozdziału spodziewałam się, że Jay będzie szantażował Laurę, bo coś zrobiła, a nie odwrotnie xd
    fajny rozdział, śmieszny przede wszystkim. Rozwaliła mnie gra w ping-ponga patelnią xd
    muszę spróbować.
    czekam na nn.
    http://canyouhearme-thewanted.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. hehe ale ta Laura ma pecha;p
    Tenis z patelniami;p genialne;p

    OdpowiedzUsuń