Rano obudził mnie budzik, 4:30. Proszę nieee! Zwlokłam się z łóżka i poszłam do łazienki, oby zimny prysznic mnie obudził. No powiedzmy, że odrobinę pomógł, będę musiała porozmawiać z April o moich porannych audycjach, może da się je przesunąć trochę później. Ledwo żywa zaczęłam się ubierać, za oknem ponuro i smutno, ubrałam się w zielone rurki, pomarańczową koszulkę i jeansową kurtkę. Włosy rozpuściłam i zrobiłam lekki makijaż, na nogi założyłam białe adidasy. Na lajciku dzisiaj. Gdy już trochę się rozbudziłam ruszyłam do kuchni, zjadłam przygotowane kanapki i wypiłam kawę, po 40 minutach byłam już pełna życia. Co kawa może zrobić z człowiekiem ? Zapakowałam się do dużej, niebieskiej torby i jak zwykle szukałam kluczyków od samochodu. Gdy je znalazłam pod łóżkiem, zaczęłam z kolei szukać telefonu, mój kochany biały iPhone był w łazience. Mając wszystko co trzeba ruszyłam do drzwi. Wychodząc z budynku przywitał mnie mroźny powiew powietrza, szybciutko wróciłam do mieszkania po kurtkę i niebieski komin. Tak przygotowana wyszłam ponownie z moich czterech kątów. Wyjeżdżając z garażu moim kochanym, czerwonym autkiem zastanawiałam się nad dzisiejszym dniem. Była 5:30. Oby nie było korków. Droga była spokojna, bez korków i zdenerwowanych kierowców, w takich warunkach do radia dojechałam w 15 minut bez pośpiechu. Droga powrotna zajmie mi pewnie dwa razy dłużej, ale o to będę się martwić później. Wchodząc do radia byłam szczęśliwa, moje miejsce w Londynie. To tu trafiłam, gdy się tu przeprowadziłam, pchnięta impulsem weszłam do tego budynku i zapytałam czy nie szukają prezentera radiowego. Dla mojego szczęścia szukali kogoś młodego i nowego. Mając 19 lat dostałam moją upragnioną posadę. Od tamtej pory moje życie przybrało kolorów. Ale teraz, gdy czuję, że mam przy boku kogoś kto mnie kocha czuję się silniejsza i z ta ogromną siłą weszłam do radia.
-Laura! Kochanie jak miło cię widzieć. Jak tam urlop ? - zapytała Olivia, nasza specjalistka od wywiadów w terenie.
-Ol. - zdrobniłam jej imię. - Odpoczęłam za wszystkie czasy, było miło.
-A słyszałam. April mi mówiła o twoim szczęściu, tak w zasadzie to o pięciu szczęściach.
-Owszem. Poznałam nawet dodatkowe dwa szczęścia i myślę, że z jednym się zaprzyjaźniłam.
-Laura ! Ja cię nie poznaję. - powiedziała radośnie dziewczyna i mnie przytuliła. -Pogadałabym jeszcze z tobą, ale muszę lecieć. Tyle się dzieję w tym Londynie, że nie mam chwili spokoju. Do zobaczenia !
-Pa !
Siedem szczęść. Niemożliwe. Szłam z uśmiechem na twarzy do swojego studia, nawet nie skorzystałam z windy tylko przeszłam się po schodach. Na korytarzach ani żywej duszy. Poranne radio powoduje ciarki na moim ciele, każdy siedzi u siebie w biurze lub w studiu i nie ma żadnego życia na korytarzach. Doszłam do studia. Od razu przypomniało mi się pierwsze spotkanie z TW. Wydaje się, że to było tak dawno, a jednak to było około tygodnia temu. Takie zmiany w moim życiu w tak krótkim czasie.
-Laura ! Kochana jak ja ciebie dawno nie widziałam ! - rozpromieniona April stała w drzwiach studia.
-April stęskniłam się za tobą. - przytuliłam moją kierowniczkę, na początku mojej kariery w Londynie ona była moim jedynym wsparciem po wypadku, nie znała całej historii, wiedziała tylko, że straciłam rodziców.
-Jak tam urlop ? Mam nadzieję, że się udał.
-Początek nie był zbyt ciekawy, ale za to jaka końcówka.
-Opowiadaj.
Po krótce opowiedziałam April moją przygodę, tak w zasadzie to opowiedziałam jej tylko o tym, że spotkałam się z chłopakami, że byłam u nich w domach i o tym, że dzisiaj też się spotykamy.
-O jacie ! Laura ty się zakochałaś ! - przerwała mi. - Widzę to, sposób w jaki opowiadasz o Max'ie i fakt, że mówisz tylko o nim. Zakochałaś się !
-J-ja sama nie wiem.
-Kochanie tak się cieszę. - i znowu mnie przytuliła, za trzy szósta.
-April zaraz zaczynam audycję.
-A no tak, już ci nie przeszkadzam. - i wyszła.
Czy ja się zakochałam ? Coś w tym jest. Z dobrym humorem usiadłam za konsolę.
-Mimo nieciekawej pogody za oknem, po miłym urlopie witam was moi kochaniu gorącym buziakiem. Zaczynamy poranek !
Nawet nie wiem kiedy zeszły mi te 6 godzin w pracy, w między czasie poszłam do naszej radiowej stołówki i zjadłam pyszny lunch, spotkałam parę osób, radio zaczynało tętnić życiem. A ja kończyłam swoją zmianę. Punktualnie o 12 wyszłam ze swojego studia i ruszyłam do biura April. Zapukałam.
-Proszę. - usłyszałam i weszłam.
-O Laura. Co się stało ? - zapytała April.
-No cześć. Bo tak sobie myślę, że ...
-Że ? ...
-No bo powiedzmy sobie szczerze, niezbyt lubię poranne audycje i wolałabym prowadzić te późniejsze.
-Masz na myśli te od 12 do 18 ?
-Tak konkretnie to te od 8 do 14.
-Laura czy ty wiesz o co prosisz ?! Przecież musiałabym zmieniać cały grafik.
-Ok, nie było pytania, nie ważne. - ruszyłam do wyjścia.
-Czekaj. - zatrzymałam się. - Nie powiedziałam, że się nie zgadzam, tylko, że musiałabym zmienić cały grafik. A i tak mam w planach go zmienić, więc zmiany na pewno będą.
-Zmiany ? - szepnęłam.
-Owszem, spokojnie nic co by ci nie służyło. Mam w planach zmienić poszczególne audycje i twoją w tym wypadku też zmienię, skoro ci nie pasuje. Pomyślę nad tym.
-Dziękuje. To ja lecę, pa.
-No część.
Wyszłam. Zmiany w radiu, no patrzcie państwo od pięciu lat było zawsze tak samo i nagle zmiany. Ciekawe. Wyszłam na zewnątrz było trochę cieplej niż rano, ale i tak było nieciekawie. Teraz na parkingu było więcej samochodów niż rano, z trudem odnalazłam swoje autko. Wsiadłam do niego i dostałam sms.
"No siemka ! Skończyłaś już pracę ? Co porabiamy we czwórkę ? "
Max. Szybko odpisałam.
"Wracam właśnie do domu, nie wiem ile mi to zajmie, bo pewnie są korki. Nie wiem, wpadnijcie do mnie za godzinkę, zjemy obiad. "
Odpaliłam silnik i ruszyłam do domu, tak jak mówiłam były korki, jak ja tego nie cierpię. Po 25 minutach żmudnej drogi, szczęśliwie dotarłam do domu. Szybko ruszyłam do łazienki i się przebrałam w granatowe rurki, beżową bluzkę z czarnym kołnierzem z ćwiekami, do tego czarne szpilki, włosy upięłam w koka. Dodatkowo zrobiłam sobie kreskę na powiekach i usta pomalowałam różową szminką. Nie wiem skąd ta zmiana wizerunku, poczułam, że tak będzie odpowiednio. Ruszyłam do kuchni. Za jakieś 20 minut przyjadą chłopcy. Co by zrobić do jedzenia ? Spaghetti ! Wyjęłam garnek nalałam wody i postawiłam na gazie, wyjęłam makaron, zaczęłam robić właśnie sos, gdy usłyszałam dzwonek domofonu.
-Słucham. - powiedziałam do słuchawki.
-No heeeeej. Tu twoi ukochani, najwspanialsi, najprzystojniejsi ... - Nathan. - ... najlepsi, naj..
-Ok, wchodźcie. - roześmiałam się i wpuściłam tych naj do kamienicy, otworzyłam drzwi od mieszkania. Już ich było słuchać na klatce.
-Witam tych najwspanialszych. - ukłoniłam się.
-Witamy naszą królową. - powiedział Nathan i chłopcy również się ukłonili.
-Zapraszam do środka. - powiedziałam najpierw przywitałam się z Nathanem buziak w policzek, Jay buziak w policzek i na deser Max.
-No cześć śliczna. - powiedział.
-No część przystojniaku. - Max mnie przyciągnął do siebie i nasze usta się połączyły, znowu dźwięk robionego zdjęcia, nie musiałam się odwracać, żeby wiedzieć czyja to sprawka. - Nathan ! Zamieniasz się w paparazzi. - zaszczyciłam go swoim wzrokiem.
-No ale paczaj jakie to sweeeeet. - zamachał rzęsami, spojrzałam na jego telefon. - Gdzie masz swój telefon? Prześlę ci od razu, albo sam znajdę, nie przeszkadzajcie sobie. - i zniknął.
-Wejdziemy do środka, co ? - zapytałam Max'a.
-Pewnie. Nie przejmuj się Nathanem.
-Nie mam zamiaru.
Weszliśmy do kuchni, w której Nath przesyłał zrobione wcześniej zdjęcie, a Jay szykował sos, w moim fartuszku.
-O kurczę, mój fartuszek nosi już drugi chłopak z The wanted. Jaki on już sławny.
-Wypromujemy ci go. Co ty na to ? - zapytał Jay.
-Pewnie. Dam go któremuś na czerwony dywan.
-Ja chce ! - wyrwał się Nath. - Ja go jeszcze nie nosiłem. Proszę. - podał mi telefon.
-Dziękuje. - wrzuciłam makaron do wrzącej wody, a Jay kończył zaczęty przeze mnie sos.
Krzątaliśmy się z Jay'em po kuchni, każde dodawało coś do przyrządzanej potrawy.
-Nathan chcesz nakryć do stołu ? - zapytałam.
-Pewnie. - chłopak wstał i zaczął ustawiać talerze, Max podchwycił temat i układał sztućce.
-Jak tam w pracy ? - zapytał Max.
-A wiesz dobrze, mamy jakieś zmiany w radiu i być może nie będę miała porannych audycji. Oby, bo nie lubię wstawać po 4 z łóżka.
-O Boże ! Po czwartej ? Przecież to jest noc. - złapał się za głowę Nathan.
-No właśnie. I to jeszcze tak codziennie, nikt nie chce brać porannych audycji, więc ja je mam. No cóż nie chcę stracić pracy, ale liczę na dobre zmiany.
-Życzę ci tego. - powiedział Jay, mieszając sos.
-Jemy ? - zapytałam odsączając makaron.
-TAK ! - krzyknął Nathan.
No hej ; D
Dzisiaj taki leciutki rozdział, ale nie martwcie się z kolejnym rozdziałem będzie odrobinkę ciekawej akcji. ; P
No to zaczynamy Majówkę ; )
No tak powinnam się cieszyć z tego wniosku, ale po majówce mam 4 sprawdziany i muszę przeczytać "Balladynę", więc moja Majówka będzie pracowita. Dzisiaj ogarnęłam trochę chemii, zaczynamy od najgorszego ; )
Do piątku ; **
Rozdział świetny! Ale o tych sprawdzianach całkiem zapomniałam! Muszę się brać do pracy, dzięki za przypomnienie ;D
OdpowiedzUsuńRozdział fajny. Jay się chyba trochę rozluźnił :d
OdpowiedzUsuńI Nathan jako paparazzi :d
Fajny rozdział.
.... Myśl o chemii mnie przeraża...
Zapraszam do mnie:
http://canyouhearme-thewanted.blogspot.com
OMG! Po czwartej wstawać! Masakra, oby miała tą zmianę z grafikiem, bo nie wyrobi!
OdpowiedzUsuńCzytam dalej;pp