piątek, 10 maja 2013

17. Będziemy za to gnić w piekle.

   Leżeliśmy sobie z Jay'em na leżakach, słońce przyjemnie przygrzewało, a kolorowe drinki były bardzo smaczne. Gdy powiedziałam Jay'owi, że jest bardzo dobry w robieniu drinków ten tylko podziękował i powiedział, że się z tym urodził, a ja wybuchnęłam śmiechem. Wylegiwaliśmy się już tak pół godziny, a Kevina jak nie było tak nie ma. Spojrzałam na telefon.
-Coś Kevina długo nie ma. Mówił, że za niedługo wróci, a to już trochę minęło. Nie martwisz się ? - zapytałam.
-Kevin jest dorosły, może robić co chce.
-Ale mi chodzi o to, że zostawił cię samego.
-Nie jestem sam. Ty jesteś.
-Jay. Ale mi nie o to chodzi. Tylko o to, że powinien tu być i cię pilnować.
-A co boisz się mnie ? - Jay spojrzał na mnie spod zmrużonych oczu.
-Nie ! Chodzi mi o fanki czy niebezpiecznych ludzi.
-Nie bój się. W takich sytuacjach znam różne sztuczki. Wiesz takie różne środki samoobrony.
-Widzę, że ciebie w ogóle nie obchodzi twoje bezpieczeństwo.
-Jak nie, jak tak. Po prostu nie ma co martwić się na zapas.
-No dobrze, ale może zadzwoń do niego ?
-Jezu kobieto, ale ty wiercisz dziurę w brzuchu. Już dzwonię. - Jay wyjął telefon.
   Teraz byłam usatysfakcjonowana. I mogłam w spokoju sączyć swojego drinka. Spojrzałam na telefon.
-Jest w supermarkecie i robi zakupy. Mówi, że są duże kolejki i szybko nie wróci. - powiedział Jay.
-Ach te kolejki, jak byłam po pracy to też było mnóstwo ludzi. Jay mogę cię o coś zapytać ?
-Pewnie, o co tylko chcesz. - powiedział pijąc alkohol.
-Jak nie chcesz odpowiadać to nie musisz.
-Spoko. Mów.
-Bo chodzi o twoich rodziców. Dlaczego do nich nie pojechałeś ? Rzadko macie okazję spotkać się z rodziną. Więc dlaczego z niej nie skorzystałeś ?
   Jay zamilkł i wbił wzrok w niebo. Posmutniał.
-Ok nie było pytania. Przepraszam. - powiedziałam.
-Nie przepraszaj. To wiadome, że chcesz wiedzieć.
   Zamilkliśmy. Gdy już wiedziałam, że chłopak nie odpowie na moje pytanie, Jay zaczął mówić.
-Z moimi rodzicami nie miałem dobrego kontaktu od moich narodzin. Zawsze to było dla mnie dziwne, bo jestem ich jedynym dzieckiem, powinni mnie kochać, rozpuszczać i na rękach nosić, ale nigdy czegoś takiego nie miałem. Zawsze uczyli mnie, że należy dążyć do celu i go osiągać. Tylko to dla nich było ważne. Nigdy nie zostałem przytulony przez któreś z nich, zawsze było "Gratuluje ci synu." i uścisk dłoni. Dla pięcioletniego dziecka to nie jest normalne. Tak w zasadzie to można powiedzieć, że sam się wychowywałem, że sam wybrałem kierunek swojej drogi. Przynajmniej w to moi rodzice nie interweniowali. Nigdy nie narzucali mi własnego zdania. Zawsze było "Uczysz się na błędach.". Żadnych porad jak to zrobić, zawsze sam musiałem wszystko robić, no bo przecież każdy musi sam osiągać swój cel, bez niczyjej pomocy. Postanowiłem pójść w taniec. Nie sprzeciwiali się. Od zawsze śpiewałem i lubiłem to robić, jak dowiedziałem się, że jest casting po prostu na niego poszedłem. Nie mówiłem nic rodzicom. Dostałem się i dopiero wtedy im powiedziałem. Znowu były gratulacje i sztuczny uścisk dłoni. Gdy The wanted stało się sławne i byłem daleko od domu, poczułem, że moi rodzice tak na prawdę nie są nikim w moim życiu. Tylko utrzymywali mnie i dbali bym miał co zjeść, gdzie spać. Żadnych emocji. Ciągle się uczę uczuć, ale niektórych do tej pory nie poznałem. No i po prostu nie chcę wracać do "domu", - Jay zrobił w powietrzu cudzysłów. - bo go najzwyczajniej w świecie nie mam. Co już kiedyś ci powiedziałem. Wtedy przed pubem.
-Pamiętam. - powiedziałam. - Tylko, że wtedy myślałam, że byłeś pijany.
-Chciałbym być, ale to nietrzeźwości było mi jeszcze daleko.
   Jesteśmy do siebie podobni. Jay nigdy nie miał kochających rodziców i był samotny, ja straciłam swoich i przez pięć lat byłam totalnie sama, dopiero teraz poznałam Max'a i resztę chłopaków. Spojrzałam na telefon.
-Nie przejmuj się. Zadzwoni, ale nie dzisiaj. - powiedział Jay.
-Co ?
-Cięgle zerkasz na wyświetlacz, ale mama Max'a ma pewną zasadę jak przyjeżdża do domu.
-Jaką zasadę ?
-Na pierwszy dzień pobytu Max zostaje bez telefonu, żeby mogli spędzić wspólnie czas. Zadzwoni z pewnością jutro.
-Ciekawe. - uśmiechnęłam się.
-Mogę teraz ja zadać pytanie ? - zapytał Jay.
-Pewnie.
-Jesteś z Londynu, czy się tu przyprowadziłaś ?
-Pochodzę z Sheffield. A w Londynie mieszkam od pięciu lat. A co ?
-A tak pytam. To niedaleko Max'a i Tom'a.
-No tak, ale nigdy wcześniej ich nie spotkałam.
-Duże miasta.
-Raczej dlatego, że w Manchesterze byłam tylko raz, a Bolton to duże miasto.
-Czyli parę razy byłaś w Boltonie ?
-No tak miałam tam ciotkę i często ją odwiedzaliśmy.
-Miałaś ? - zapytał Jay.
-Owszem. Zmarła jak miałam 15 lat.
-Przykro mi.
-Nie potrzebnie. Nie znałeś jej. Ja za nią też nie przepadałam. Ale o zmarłych nie należy wypowiadać się w zły sposób.
-Niech spoczywa w spokoju.
-Amen.
   Wybuchnęliśmy śmiechem. Nieprzyzwoicie, bo w końcu mówiliśmy o śmierci i nie należy się śmiać, ale no cóż tak wyszło.
-Będziemy za to gnić w piekle. - powiedział Jay.
-Mi to nie przeszkadza, przynajmniej nie będę marudziła, że mi zimno.
-Tylko, że ci będzie gorąco.
-Nie ma nic idealnego. - i znowu zaczęliśmy się śmiać.
-Dobrze, że przyjechałaś. - powiedział Jay i wypił swojego drinka.
-No widzisz. Tak leżałbyś w zasyfionym pokoju, głodny i na dodatek z jaszczurką pod śmieciami.
-Daję jej wolną przestrzeń.
-Chyba tor przeszkód.
-No nie należę do perfekcyjnych pań domu.
-Ty nawet nie należysz do perfekcyjnych pań swojego pokoju.
-Tak na marginesie wspomnę, że jestem mężczyzną, bo ten fakt ci chyba gdzieś umknął.
   Roześmialiśmy się znowu, poczułam wibrację, och ktoś dzwoni.
-Max dzwoni. - powiedziałam zdziwiona.
-Odbierz, a ja pójdę zrobić nam nowe drinki. - Jay zniknął w drzwiach.
-No cześć Max.
-Cześć skarbie. Przepraszam, że wcześniej nie zadzwoniłem, ale nie miałem jak.
-Tak wiem, Jay mi wyjaśnił.
-Jay ?
-No tak, bo jestem właśnie u was.
-Nathan coś mi wspominał. Miło, że się nim zajmujesz. A jak on się czuję ?
-Gdybym się nie zjawiła, to pewnie nadal by leżał w łóżku, głodny.
-Martwię się o niego.
-Nie martw się tylko spędzaj miło czas z rodziną, ja się zajmę Jay'em i Kevinem z resztą też, ale Martina jeszcze nie poznałam.
-No tak jego wiecznie nie ma w domu. A co tam porabiacie ?
-A leżymy sobie na leżakach, pijemy kolorowe drinki, śmiejemy się i cieszymy się słońcem nad nami.
-U mnie aktualnie pada, ale wy się tam wygrzewajcie.
-A co to się stało, że twoja mama dała ci telefon w pierwszym dniu wizyty.
-Powiedziałem jej, że poznałem pewną miłą damę i chciałbym do niej zadzwonić.
-O kurczę, pewnie cię przemaglowała na mój temat ?
-No tak dwie godziny, ale cel osiągnięty. Wiesz muszę już kończyć. Mama się zbliża. Zadzwonię za niedługo.
-Pa, pozdrów tam wszystkich od miłej damy.
-Dobrze.
   Rozłączyliśmy się. Przyszedł Jay z drinkami, a chwilę po nim Kevin z dostawą jedzenia i picia. Szykowało się miłe popołudnie.


Heeej !
Szykujcie się na nową postać w opowiadaniu, jakoś za parę minut dodam tę postać do "Bohaterów", więc czatujcie ; ) Ale na razie nic o tej postaci nie powiem.
Jestem z siebie dumna, bo dostałam 6 za odpowiedź z biologii, no normalnie skaczę pod sufit ^^
Wczoraj było u mnie tak cieplutko i wg. a dzisiaj ciągle pada deszcz i jest zimno, ale to nic. Przynajmniej nadrobię zaległości w oglądaniu seriali. ;D
Muszę na weekendzie napisać parę rozdziałów, bo przez parę dni nic nie pisałam, bo miałam mało czasu.
Pa : ***

3 komentarze:

  1. Świetny rozdział! Tajemnicza nowa postać... ^)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, genialny:D
    podziwiam że znajdujesz na to czas:D
    weny i czekam na next z nową postacią:D

    OdpowiedzUsuń
  3. No takie życie to ja rozumiem;p leżenia na leżaczkach z drinkami;pp i jeszcze ślicznie słoneczko świeci;pp
    Rozdział tak szybko się czytało, że nawet nie wiem kiedy się skończył;pp

    OdpowiedzUsuń