poniedziałek, 6 maja 2013

15. Wyjeżdżasz już ?

-Gdzie jest Jay ? - zapytał Max wchodząc do kuchni, gdzie razem z Nathanem szykowaliśmy sobie gorące napoje.
-U siebie, powiedział, że jest zmęczony. - odpowiedział Nathan.
-Pójdę do niego. Zobaczę czy dobrze się czuję. - powiedział Max i zniknął.
   Słysząc smutny głos Max'a zmartwiłam się i to wszystko przeze mnie, przecież ja nie jestem agresywna. Nigdy nikogo nie uderzyłam. Jay był pierwszy.
-Bo się poparzysz. - usłyszałam głos Nathana, który z kubkiem w ręce mi się przyglądał.
-Co ? - zapytałam i po chwili uświadomiłam sobie, że nalewam wrzątek do kubka, skąd w moich rękach znalazł się czajnik ?
-Widzę, że ta sprawa nie daję ci spokoju. - powiedział Nathan.
-A ty byś się nie martwił gdybyś komuś przywalił patelnią w głowę? - odpowiedziałam siadając obok Nathana.
-To był wypadek, nie przejmuj się tak. Jay szybko z tego wyjdzie.
-Mieszkacie tu sami, czy ktoś jeszcze z wami mieszka ? - zmieniłam temat.
-Kelsey i Nareesha często tu zaglądają, ale Nareesha ma własne mieszkanie, a Kelsey mieszka z rodzicami. Ale oprócz nich mieszka z nami jeszcze Kevin, nasz przyjaciel i nasz menager Martin, ale jego więcej nie ma jak jest.
-Przyjaciel Kevin ? Kto to ?
-Tak w zasadzie to jest nasz ochroniarz, ale wolimy określenie przyjaciel. Wiesz jeździ z nami wszędzie, zna nas i określenie przyjaciel jest bardziej na miejscu.
-No tak. A czy Kevin i Martin będą teraz w domu czy też gdzieś wyjeżdżają ?
-Martin zostaje, ale on ma z nami urwanie głowy, ciągle go nie ma, bo coś załatwia. A Kevin zostaje w domu.
   Nathan bardzo mi się przypatrywał.
-Nie martw się o Jay'a. Da sobie radę. Może uda mi się go namówić, żeby wpadł do mnie. Nie będzie przecież siedział przez tydzień w domu. Zawsze możesz go odwiedzić. - Nath bawił się kubkiem i czekał na moją reakcję.
-Skąd ty wiesz co chodzi mi po głowię ? - zapytałam chłopaka z uśmiechem na twarzy.
-Mam dar telepatii. - i zaśmiał się.
-O czym sobie tak gawędzicie ? - do kuchni wszedł Max i wziął łyk mojej kawusi.
-Ej co to ma być ! Sio od mojej kawy. - i zabrałam mu gorący napój.
-Ale ja chciałem tylko małego łyczka. - bronił się Max.
-No faktycznie mały. Wypiłeś mi 1/3 kubka.
-Zrobię ci drugą.
-Żebym nie mogła zasnąć wieczorem ? - zapytałam z lekkim uśmiechem na twarzy.
-Co u Jay'a ? - zapytał Nath dopijając swoja herbatę.
-Jak zawsze syf, nie ma gdzie nogi postawić, a on śpi jak zabity. - odpowiedział Max przeszukując lodówkę.
-To się za robotę bierz. Nie pamiętasz o swojej karze ? Tylko raz zrobiłeś pranie. - drwił Nathan. -To ja już pójdę. Muszę się jeszcze spakować i jutro wbijam to rodzinki. - powiedział myjąc kubek. - Do następnego. - pożegnał się i szybko zwiał na górę, by nie dopadł go Max.
-Ah ten młody. Zjesz coś ? - zapytał Max stojąc w lodówce.
-A macie płatki i mleko ?
-Co ?
-No wiesz mleko takie białe i takie owsiane płatki - tłumaczyłam mu.
-Ja wiem co to jest, ale ty chyba nie chcesz mi powiedzieć, że będziesz to jadła ?
-A dlaczego nie ? - powiedziałam wyjmując mleko.
-No bo to nie jest ... danie.
-Ale ja mam na to ochotę i jestem głodna, więc nie truj mi głowy tylko powiedz, gdzie macie płatki. - czekałam, po chwili Max podał mi upragnione płatki i miseczkę.
   Wsypałam płatki do miseczki i zalałam je mlekiem, Max mnie obserwował.
-Będziesz się tak gapił czy podasz mi łyżkę ? - zapytałam.
-Co ?
-No przecież nie zjem tego rękami. - sama zaczęłam szukać łyżki, na moje szczęście sztućce były w szufladzie, którą otworzyłam, o dziwo panował w niej porządek.
-Będziesz tak stał czy też coś zjesz ? - zapytałam zdezorientowanego Max'a.
-Tak. Właśnie robię sobie ...- spojrzał na blat. - A tak właściwie to też zjem płatki. - i sam powtórzył wykonywane przeze mnie wcześniej czynności, po paru minutach siedzieliśmy przy stole i zajadaliśmy płatki. Nagle Max się zaśmiał.
-Brudna jestem ? - zapytałam.
-Nie, ale ta cała sytuacja z tymi płatkami wydaje mi się taka rodzinna. Jakbyśmy byli małżeństwem i był poranek, a my jemy sobie płatki.
-Gdyby nie zachód słońca to być może tak by to wygląda, ale mi to nie przeszkadza.
-Mi też. - uśmiechnął się i zjadł do końca swoją porcję, nagle jego mina zrzedła.
-Co jest ? - zapytałam.
-Za godzinę muszę jechać.
-No to co tak siedzimy, musisz się pakować. - wymuszony uśmiech. - Prowadź do swojego pokoju.
   Ruszyliśmy po schodach, okazało się, że pokój Max'a znajduję się końcu po lewej stronie. Był to trochę większy pokój niż te w domku letniskowym, na pierwszy rzut oka panował tu porządek. Ściany były koloru brązowego, podłoga była wyłożona panelami tak jak całe piętro. Czarne meble dawały tajemniczy wystrój. W pokoju były dwa okna w tym momencie zasłonięte brązowymi roletami, od razu do nich podeszłam i je podniosłam, do pokoju wlało się lekkie światło wieczornego słońca. Max wyjął walizkę i zaczął do niej wkładać poskładane koszulki, szafa była otwarta i panował w niej porządek, zaskoczył mnie tym. Chłopak pakował wszystko po kolei, nawet nie patrzył co bierze, pakował się w milczeniu, a ja tej ciszy nie przerywałam, po paru minutach walizka była już pełna. Max wziął parę rzeczy z łazienki, włożył je i zapiął bagaż. Ze smutkiem w oczach spojrzał na mnie. Podeszłam do niego i go przytuliłam.
-To tylko tydzień. Damy sobie radę. - powiedziałam.
-Ale nie o to chodzi. - powiedział ze smutkiem.
-To o co ?
-O rodziców.
-Coś z nimi nie tak ?
-Nie o moich rodziców, tylko o twoich.
-Nie przejmuj się tym. Jak widać daję sobie radę. Czasami jest ciężko, ale takie życie. Osiągamy cel dopiero po różnych przeszkodach.
-Mówiłaś, że za półtora tygodnia jest piąta rocznica. Nie chcę, żebyś była wtedy sama. Może pojadę z tobą ?
-Max to nie jest dobry pomysł. Z resztą masz pracę. - odpowiedziałam patrząc na jego walizkę.
-Mogę w ten dzień się wyrwać.
-Nie, Max to nie jest dobry pomysł. Chcę być wtedy sama. Nie obraź się.
-Nie no skąd. Skora chcesz być sama to uszanuję twoja decyzję. Musimy się zbierać. Jeszcze chcę cię odwieźć.
   Max wziął walizkę i wyszedł z pokoju.
-Nathan. - powiedział przy drzwiach dalej i zapukał.
-Co ? - chłopak wyszedł z pokoju, widząc walizkę, zapytał. - Wyjeżdżasz już ?
-Tak, jeszcze odwiozę Laurę i kierunek Manchester. Trzymaj się młody i jak będą chłopaki to pożegnaj się za mnie. - w tym momencie chłopaki się przytulili. - Do zobaczenia.
-Trzymaj się. - odpowiedział Nathan. - Cześć Laura. - chłopak mnie przytulił i zniknął w swoim pokoju, na łóżku miał walizkę, również się pakował.
   Max podszedł do innych drzwi, cicho zapukał, cisza, wszedł do środka. W środku było ciemno i brudno, na podłodze było mnóstwo ubrań, a na łóżku skulony leżał Jay.
-Trzymaj się stary. - cicho powiedział Max i równie cicho wyszedł z pokoju. - Wyjeżdżam na tydzień, a czuje się jakbym miał ich nigdy więcej nie zobaczyć.
-Ja też nie lubię pożegnać. - powiedziałam, chociaż wiedziałam, że za paręnaście minut sama będę musiała pożegnać się z Max'em, widać było, że chłopak miał to samo zmartwienie.
   Dom był teraz taki cichy i spokojny, gdy staliśmy na korytarzu naszym oczom ukazał się widok Tom'a z Kelsey.
-Max ! - krzyknął Tom. - Wyjeżdżasz już ?
-No tak, nie chcę jechać w nocy.
-I chciałeś się zmyć bez pożegnania ? Chodź tu bracie. - chłopaki przytulili się i poklepali się po plecach.
   Tom mnie zauważył i niepewnie się uśmiechnął, odwzajemniłam jego gest. Do Kelsey również się uśmiechnęłam.
-Kiedy wy wyjeżdżacie ? - zapytał Max.
-Jutro, dzisiaj nie damy rady. Trzeba podładować baterię. A gdzie reszta ?
-Nathan się pakuje wyjeżdża jutro, ale on daleko nie ma, a Jay śpi u siebie. Aha co do Jay'a to jest od odrobinkę poturbowany przez tą oto tutaj piękną kobietę. - Max wskazał na mnie i promiennie się uśmiechnął, mimowolnie sama się uśmiechnęłam na wspomnienie tego całego zajścia.
-Troszeczkę poturbowany ? Co masz na myśli. - zapytał Tom patrząc raz na Max'a i na mnie.
-Ja się tylko broniłam. - wybuchnęłam śmiechem.
-No witam szanowne towarzystwo ! - krzyknął Siva w drzwiach. - Widzę, że Max już wyjeżdża oraz że macie dobre humory, a Laura się przed kimś broniła. Dlaczego ?
-Cześć Siva. - przywitaliśmy się.
-Max i Laura właśnie nam tłumaczą dlaczego Jay śpi u siebie i jest lekko poturbowany. - powiedziała Kelsey.
-O ciekawie się robi. Sam z chęcią wysłucham. - powiedział Siva, a z góry właśnie schodził Nathan.
-To wy jeszcze nie wyjechaliście ? - zapytał się widząc mnie i Max'a, a następnie dodał widząc nowo przybyłych. - No cześć, nareszcie jesteście, a gdzie Nareesha ?
-Szykuję się do wyjazdu, jutro wylatujemy do Dublina. - odpowiedział Seev.
-Chodźmy do kuchni, to Laura wam wszystko wyjaśni. - powiedział Max, a ja go tylko zjechałam wzrokiem, grzecznie ruszyliśmy do kuchni.
-Czekamy na wyjaśnienia. - powiedział Tom, nalewając sobie i Kelsey soku pomarańczowego.
-No więc ... - zaczęłam siadając na jednym z krzeseł i opowiedziałam wszystkim co się stało.
-No bez jaj ! - krzyknął Tom, krztusząc się sokiem. - Naszego bezbronnego, spokojnego Jay'a ?
-No czy spokojny, to się bym zastanowił, bo zgarnęliśmy go z klubu, całego schlanego i z pianą na twarzy. - dodał Max.
-O kurczę, nieźle. I to w środku dnia ? - zapytał Siva.
-W środku dnia i na dodatek awanturował się z barmanem i ochroną w tym pubie. - dodał Nathan.
-Ale, że patelnią w łeb ? - piał nadal Tom.
-Tak centralnie w czoło. - powiedział Jay wchodząc do kuchni.
   Wszystkie oczy zwróciły się w stronę Jay'a, który stał w drzwiach i przypatrywał się wszystkim. Nastała cisza, którą przerwał Tom śmiejąc się.
-Ja cię przepraszam, ale to fioletowe na twoim czole jest bardzo ... - szukał słowa.
-Artystyczne. - powiedziała Kelsey ratując sytuację.
   Jay złapał mój wzrok i spróbował się uśmiechnąć, ale szybko tego pożałował, miał ogromny grymas na twarzy.
-Ja tu cierpię, a ty się ze mnie nabijasz. - skwitował Jay.
-Jay jeszcze raz najmocniej cię przepraszam. To nie było celowe. - powiedziałam.
-Laura, nie ma sprawy. Było minęło. Misiek na pogodzenie ? - zaproponował.
   Znowu niedługo myśląc podeszłam do niego i się przytuliłam, lekko by nie zrobić mu kolejnej krzywdy.
-Dobra, ale my już musimy lecieć. Mile spędzonego czasu w tym tygodniu. - powiedział Max i zaczął żegnać się z chłopakami, również zaczęłam żegnać się z chłopakami i Kelsey.
   Najpierw był Jay, bo był najbliżej.
-Trzymaj się. - powiedziałam i znowu go przytuliłam ten bardzo ochoczo odwzajemnił ten gest, chyba aż za bardzo. Wyswobodziłam się z jego uścisku i podeszłam do Sivy.
-Miłej podróży. - kolejny misiek tego wieczoru.
-Miłej pracy. - odpowiedział.
   Potem podeszła do mnie Kelsey.
-My będziemy sobie odpoczywać, a ty będziesz w pracy. - powiedziała.
-Ja już swój urlop miałam. - odpowiedziałam i przytuliłam koleżankę, tak to była zdecydowanie moja koleżanka, jeszcze nie przyjaciółka, ale koleżanka z pewnością.
-Laura, skarbie ty nasz. - Tom. - Mam nadzieje, że nie masz w ręce patelni.
-Tom ! To był W Y P A D E K. - przeliterowałam.
-Dobrze, dobrze. Nie gniewaj się. - chłopak mocno mnie przytulił. - Trzymaj się. Dasz sobie radę w życiu. - co on gada ? - Tylko noś patelnię w torebce. - i zaczął się na nowo śmiać, za co dostał w tors. - Bez patelni też masz siłę w rękach.
-Tom ! Ja cię proszę. - błagałam.
-Dobra, już będę cicho. - i przybiliśmy sobie "żółwika" na zgodę.
-My już się żegnaliśmy, ale ja mogę jeszcze raz. - cicho powiedział Nathan, podeszłam do niego i mocno go przytuliłam, co wywołało uśmiech na jego twarzy.
-Gdybyś chciała się spotkać, jestem niedaleko. Zadzwoń i przyjadę. - dodał ciszej tak, żebym tylko ja słyszała, pokiwałam tylko głową.
-To idziemy. - powiedział Max, ostatni uśmiech do paczki i wyszliśmy z domu.
   Weszliśmy do dobrze znanego mi czarnego samochodu nad Londynem zebrały się ciemne chmury. Spojrzałam na zegarek. Była 20:17. Max chciał wyjechać przed 20, nie udało się. Spojrzałam na chłopaka, gdy ten wszedł do samochodu.
-Troszkę późno. - powiedziałam.
-To nic. Dam radę. - uśmiechnął się.
   Przez całą drogę do mojego mieszkania nie rozmawialiśmy, każdy szykował się psychicznie do naszego rozstania. Rozstania. Jak to zabrzmiało. Ale tak się właśnie czuliśmy. Nawet nie zdałam sobie sprawy, że jesteśmy już obok mojej kamienicy, dopiero gdy Max wyłączył silnik zdałam sobie z tego sprawę.
-Jesteśmy na miejscu. - powiedział Max, gdy się zatrzymał.
-Max ja nie chcę, żeby to tak wyglądało. Przecież za tydzień znów się zobaczymy, nie rozstajemy się na nie wiadomo jak długo. To tylko tydzień. Prawda ? Nic strasznego. - chłopak spojrzał na mnie. - Baw się dobrze i wypocznij. Jak dojedziesz to zadzwoń, nie ważne która będzie godzina. Zadzwoń, dobrze ?
-Zadzwonię, obiecuję. - powiedział chłopak, nie mogłam wyjść z tego samochodu, nie miałam na to siły, nagle Max złapał moją twarz w ręce i namiętnie pocałował, szybko odwzajemniłam pocałunek. Po paru chwilach oparliśmy się o siebie czołami.
-Będę tęsknił. - powiedział.
-Ja bardziej. - i znowu go pocałowałam tym razem krócej. - Jedź już, robi się ciemno. - wyszłam z samochodu i  ruszyłam do drzwi budynku. Max będzie tęsknił, uśmiechnęłam się. Zatrzymałam się, chłopak jeszcze nie odjechał. Pomachałam mu, a  ten odmachał i ruszył. Zaczął padać deszcz, a ja nadal stałam w miejscu. Byłam już cała mokra, ale w głowie nadal słyszałam słowa Max'a "Będę tęsknił". Jemu chyba faktycznie na mnie zależy. Kolejny uśmiech. Przypomniały mi się słowa April z dzisiejszego ranka. Myślę, że miała rację. Ja naprawdę się zakochałam.



Cześć !
Jak czytam ten rozdział to jakoś mi tak smutno : '(
Max wyjeżdża na tydzień, a ja czuję jakby wyjeżdżał na rok. Albo i lepiej.
Co do Balladyny, to nie przeczytałam, więc dzisiejsza kartkówka poszła ... marnie ? 
Tak to chyba dobre słowo.
Okijos lecę uczyć się na sprawdzian z angielskiego. 
Buziaki ; ***
PS. U was też jest pogoda do kitu, czy tylko u mnie ?? ; (

4 komentarze:

  1. "Misiek na pogodzenie ?" - to chyba wynagrodziło Jay'owi ból głowy ;D
    Rozdział fajny; jest ta śmieszna sytuacja.
    A co do Balladyny, to witaj w klubie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. 'bicz plis', Balladyna jest spoko :D
    Fajny rozdział. xD Ta patelnia cały czas mnie rozwala :D
    Jay jeszcze sobie to jakoś odbije.
    Kierunek MANCHESTER ! :d
    CZEKAM NA NN.
    zapraszam do mnie:
    http://canyouhearme-thewanted.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny rozdział:D
    trochę pożegnań ale tez i śmiechu sporo było:D
    wszystko w równowadze:D
    czekam na next:D

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział boski!!
    Kurczę jak ja nie lubię pożegnań!!
    Mam nadzieje, że za niedługo się znowu się spotkają;p w końcu tylko tydzień;pp
    Czytam dalej;pp

    OdpowiedzUsuń