piątek, 3 maja 2013

14. Co ja najlepszego zrobiłam.

-Pyszne było. powiedział Nathan po zjedzonym posiłku.
-Więcej nie ma. - powiedział Max.
-Nie mam zielonego pojęcia po co to powiedziałeś. - dodał Nathan.
-Nie wcale. - Max szturchnął Nathana w ramię, ten tylko się uśmiechnął.
-Kto zmywa ? - zapytałam.
-Zmywarka. - powiedzieli niemal jednocześnie chłopaki.
-Dobry wybór. - zaczęłam zbierać naczynia po obiedzie, pomógł mi Jay.
-Jedyny, który mi pomaga. - powiedziałam.
-To ja wam też pomogę. - Max wstał.
-Teraz to ty se możesz. - dodał Jay.
-Co se mogę ? - pociągnął Max.
-Dużo. - Jay wystawił mu język.
-Loczek ? - pogroził Max.
-Łysy ? - nie został dłużny Jay, chłopcy zaczęli się śmiać, razem z Nathanem patrzyliśmy na całe zdarzenie dużymi oczami.
-Okey. - powiedział powoli Nathan i wyjął telefon.
   Zaniosłam talerze do zmywarki, a po chwili z dostawą przyszedł Jay, ale później zniknął z Max'em w salonie.
-Czy ty widziałaś to co ja ?! - zapytał Nathan chowając telefon do kieszeni spodni.
-Tak. Co to było ?
-Nie wiem, Laura ja się ich boję. - Nathan schował się za mną.
-Wezmę patelnię i idziemy, dobra ?
-Dobra, ja wezmę ... - rozejrzał się po pomieszczeniu. - ... to. - wziął tłuczek do mięsa.
-Dobra broń, idziemy ? - powiedziałam poważnie, ale w duchu się śmiałam.
-Idziemy. Panie przodem. - przewróciłam oczami.
-Wszystko widziałem.
-Jak ?
-Twoja twarz odbija się w patelni.
-Ty patrz, faktycznie. - podniosłam patelnię wyżej i zaczęliśmy się z Nathanem przeglądać w jej odbiciu, śmialiśmy się i robiliśmy śmieszne miny, gdy już się powygłupialiśmy zabrałam patelnię.
-Aaaaaa ! - przede mną stał Jay, nie długo myśląc uderzyłam go w głowę trzymaną w ręce patelnią, chłopak upadł na podłogę. -Jay ! 
-Co się stało ? - do kuchni wszedł Max. - O boże, Jay ! Co się stało ? - podszedł do chłopaka.
-Jay ! Ja nie chciałam, ja przepraszam ! - pochyliłam się nad chłopakiem, do oczu napłynęły mi łzy, jak mogłam zrobić coś tak głupiego. - O ja cie ! Jay oddychaj. Dzwonię po pogotowie. - już wstawałam, gdy ktoś złapał mnie za rękę - Jay
-Nie trzeba. Żyję. - powiedział.
-O mój boże, jak mi głupio. Ja cię przepraszam. To nie było zamierzone. Bo z Nathanem chcieliśmy was nastraszyć, a ty się nagle przede mną pojawiłeś i ja nie pomyślałam i cię uderzyłam tą patelnią. Ja cię tak mocno przepraszam ! Lodu ci dam. - wstałam i pobiegłam do zamrażalnika, wyjęłam lód i włożyłam go do woreczka, podałam do chłopakowi, który z pomocą kolegów wstawał z podłogi. Jay usiadł na stołku przed blatem.
-Jezu ! Będzie ślad. - powiedziałam.
-Laura nic się takiego nie stało. Nie płacz. - powiedział Jay, a ja zorientowałam się, że po policzkach spływają pojedyncze łzy, szybko je starłam.
-No, bo tak mi głupio, że cię zaatakowałam.
-O ja cie. Skoro ty tak spontanicznie reagujesz to ja się ciebie boję. - powiedział Max.
-Max! Nie dobijaj mnie. To był odruch. - powiedziałam.
-Dość silny. Ale będzie śliwa. - dodał Nathan.
   Jay zdjął woreczek, podeszłam do jego czoła. Już był widoczny fioletowy guz. Co ja najlepszego zrobiłam.


*** Perspektywa Jay'a ***


   Głowa mnie nieźle bolała, aż mi w niej huczało. Nie miałem tego za złe dziewczynie, w końcu się broniła. Przynajmniej jak ktoś ją zaatakuje na ulicy to nie będzie tego przyjemnie wspominał. 
-Dość silny. Ale będzie śliwa. - usłyszałem głos Nathana i zdjąłem zimny woreczek.
   Podeszła do mnie Laura. Była taka zdenerwowana, przejęta i smutna. Było jej przykro i głupio za to co zrobiła. Dotknęła mojego czoła, mimowolnie syknąłem z bólu.
-Przepraszam nie chciałam. - spojrzała mi w oczy, miały taki śliczny czekoladowy kolor, patrzyłem tak w nie i nie interesowało mnie otoczenie, nasze oczy były na tej samej wysokości.
-Nic nie szkodzi. - uśmiechnąłem się i niczym zahipnotyzowany kolorem źrenic nie mogłem przestać się w nie patrzeć.
-Pójdę po maść. Ale i tak uważam, że powinieneś pojechać do szpitala na badania kontrolne czy coś. - powiedziała i wyszła z kuchni.
-Stary, Laura ma rację. - powiedział Max.
-Ciekawe jak wytłumaczysz się fanom. - piał ze śmiechu Nath.
-Tak właściwie to mamy teraz tydzień wolny, więc może nikt nic nie zobaczy. - myślałem na głos.
-Tylko musisz się ukrywać. Najwyżej zasłonisz włosami. - dodał Nath.
-Gorzej jak się nie da. - powiedział Max.
-Ale twoja dziewczyna ma zamach. - powiedziałem, akurat do kuchni wchodziła Laura, kurcze usłyszała to i miała zdezorientowany wyraz twarzy. - No co przecież jesteście parą nie ?
-To jest skomplikowane. - zaczął tłumaczyć się Max, a Laura podeszła do mnie z maścią w ręce.  - Bo my jeszcze nie byliśmy na takiej prawdziwej randce i to takie jest nie pewne. Znaczy niby byliśmy wtedy u nas w domku, ale to się nie liczy. Randka powinna być wieczorem, kolacja, świece i te sprawy. - Max spuścił wzrok
   Laura się uśmiechnęła i nabrała maści na dłoń.
-Zimne. - powiedziałem, gdy zaczęła wcierać maść w czoło, przyznam, że bolało.
-To my może z Jay'em pojedziemy do szpitala i zostawimy was samych, co ? - zapytał Nathan.
-Nie ma mowy ! Jadę z Jay'em. Nie zostawię go. - powiedziała Laura.
-No to do auta zapraszam. - powiedział Max i razem z Nathanem wzięli mnie pod boki, wyszliśmy z mieszkania. Za nami szła Laura. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w drogę. Samochód prowadził Max obok niego siedziała Laura, ja z Nathanem siedziałem z tyłu. Dziewczyna co jakiś czas zerkała w moją stronę.
-O której jedziesz do rodziców ? - zapytała Laura Max'a.
-Za jakieś trzy godzinki. - smutno spojrzał na nią i ta również posmutniała.
-Może wy faktycznie zostańcie, a ja pojadę z Nathanem. - powiedziałem.
-To i tak nie ma sensu. - Laura odwróciła się. - Wolę się o ciebie martwić w szpitalu niż w domu.
   Laura się o mnie martwi w środku skakałem z radości. Dość szybko dojechaliśmy do szpitala, było mało korków. Wyszliśmy z samochodu i weszliśmy do szpitala. Pielęgniarka widząc mój od dzisiaj znak rozpoznawalny szybko zaprowadziła nas do lekarza. Zrobili mi jakieś podstawowe badania, postukali, popatrzyli i ogólnie takie tam medyczne czynności. Miałem lekkie wstrząśnienie mózgu, widząc minę Laury lekarz jeszcze raz powtórzył lekkie wstrząśnienie mózgu, akcentując "lekkie". Przepisał mi jakieś maści i lekarstwa, po opuszczeniu gabinetu za namową Laury ruszyliśmy do apteki po leki. Gdy już je miałem mogliśmy spokojnie wracać do domu. W szpitalu spędziliśmy około półtora godziny. Wracając do naszego domu, było mi smutno, że Laura z Max'em stracili aż tyle czasu. Po ich zachowaniu i minach było widać to samo.
-Teraz będziecie sami, nareszcie. - powiedziałem.
-Jay, a ty wyjeżdżasz do rodziny ? - zapytała Laura.
-Były takie plany, ale się pokomplikowało. I to nie chodzi o ten mały wypadek na moim czole. - powiedziałem, żeby jej niepokoić.
-A ty Nathan ?
-Moi rodzice z siostrą mieszkają w Londynie, więc ja nie wyjeżdżam aczkolwiek wolny czas spędzę z rodziną.
-A co z Sivą i Tom'em ?
-Oni wyjeżdżają. - odpowiedział Max.
-To tylko Jay zostaje ? - zapytała Max'a.
-Tak, tylko ja. - wyprzedziłem Łysego.
   Właśnie dojechaliśmy do naszego domu, tym razem wyszedłem o własnych siłach, otworzyłem bramę i weszliśmy do ogrodu, Max odprowadził samochód i we trójkę zmierzaliśmy do domu.
-Nie obraźcie się, ale ja pójdę się położyć. Jestem zmęczony. Mądrze wykorzystajcie pozostały czas. - zwróciłem się do Laury, a Nathan zaczął się śmiać. - Nath o czym ty dziecko myślisz ?!
-Ja nic. O co ty mnie oskarżasz ? Laura co chcesz do picia ?
-Kawy ! Marzę o kawie. - odpowiedziała dziewczyna i razem z Nathanem zniknęli w kuchni.
   Wejście na schody było nie małym wyczynem, miałem wrażenie, że ich ciągle przybywa. Jak dostałem się już na samą górę ruszyłem do drugich po prawej drzwi, mój pokój. Przywitały mnie fioletowe ściany i zasyfiona podłoga, ubrania z łóżka zrzuciłem na podłogę, Max będzie miał duuuuże pranie. Położyłem się i od razu zasnąłem.


Siemka !
Jak tam Majóweczka ? U mnie do kitu, bo nawet pogody nie ma :(
Jak wam się podoba rozdział ? 
Muszę się wyżalić, że w środę nie napisałam ani jednego rozdziału, co jest u mnie dziwne, bo dziennie pisze po jednym czy dwóch rozdziałach. A co najgorsze rozdział, który napisałam wczoraj jest ... no, nie podoba mi się.
Martwię się o siebie : /
No cóż. Mam napisane 20 rozdziałów, jest gites.
To miłego wypoczynku, buziaki : ***

3 komentarze:

  1. Nie ma to jak kogoś bezbronnego rąbnąć patelnią w głowę... Biedny Jay. :(
    Czekam na nn.
    zapraszam do mnie:
    http://canyouhearme-thewanted.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Jay dostał patelnią! ;D Aż się popłakałam ze śmiechu :) U mnie z rozdziałami kiepsko, mam tylko dwa napisane :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Laura jaki ona ma zamach!;p hehe;p
    Biedy Jay<3 lekkie wstrząśnienie mózgu no ładnie!
    Mam nadzieje, że wyzdrowieje;p
    Czytam dalej;p

    OdpowiedzUsuń