Rano nie obudził mnie budzik o 4:30, bo wiedziałam, że nie muszę wracać do pracy. Rozmawiałam z April i uzgodniłyśmy, że wrócę dopiero, gdy poczuję się trochę lepiej. Najchętniej to był w ogóle tam nie wracała, choćby dlatego, że był tam Matt. Ciekawe co jest w tym chłopaku takiego, że April go przyjęła. Mógłby pracować jako model, ale wolał pracować w radiu jako prowadzący. Tak jak wcześniej stwierdziłam, nie lubiłam tego kolesia.
Była 9:19 najwyższa pora, żeby wstać. Ale tak bardzo mi się nie chciało. No nic, poleżę sobie jeszcze parę minut, przecież nigdzie mi się nie śpieszy. Ledwo postanowiłam sobie dłużej poleżeć jak zadzwonił mój telefon. Kogo licho bierze ? Max.
-No cześć ! Nie masz co robić ? Tylko dzwonisz do mnie z samego rana. - udałam obrażoną.
-Z samego rana ? Kobieto jest już po 9. Rusz swój szanowny tyłeczek z mojego wygodnego łóżka i ruszaj na dół na śniadanie.
-Widzę, że jesteś bardzo dobrze poinformowany.
-Mam swoje wtyki.
-Ach ten Jay. - zaśmialiśmy się. - Ale tak tylko wspomnę, że masz naprawdę wygodne łóżko.
-No bo moje. To wiadomo.
-Jakiś ty skromny.
-To moje drugie imię.
-A ja byłam pewna, że Alberto.
-Mam dwa drugie imiona.
-Ja mam tylko jedno.
-Ale za to jakie piękne.
-Oj tam, nie musisz mi słodzić. A wiesz może co jest na śniadanie ?
-Jay wspominał, że robi naleśniki, więc na twoim miejscu ruszyłbym się z miejsca, bo Jay bardzo lubi naleśniki.
-Jak bardzo ? - wstałam z łóżka.
-Na tyle bardzo, żeby zjeść je wszystkie.
-I ty mi o tym dopiero teraz mówisz ? Kocham naleśniki.
-To ruszaj do kuchni. - Max śmiał się. - Tylko nie połam nóg jak będziesz zbiegać ze schodów.
-Bardzo śmieszne. Pa ! - rozłączyłam się, wzięłam czarne legginsy, biały top i niebieski jakby dziergany sweter, kosmetyczkę i biegiem do łazienki.
Korytarz był pusty, na dole słyszałam głosy. Pewnie Jay i Kevin. Nie interesując się tym zbytnio weszłam do łazienki i zaczęłam w ekspresowym tempie się szykować. Wzięłam prysznic, ubrałam się, umalowałam się włącznie z kreskami i włosy zebrałam w dużego koka, biegiem do pokoju po trampki i szybko na śniadanie.
-No cześć ! - powiedziałam wchodząc do kuchni.
Jay stał przy kuchni i smażył naleśniki, Kevin przy stole pił kawę i czytał poranną gazetę, ale za mną do kuchni wszedł jeszcze ktoś, obróciłam się.
-Nathan ! - chłopak widząc mnie przytulił się do mnie.
-Laura ! Tęskniłem za tobą.
-Ja też, młody. - poczochrałam mu jego idealnie ułożoną grzywkę.
-Eeee. - powiedział niskim głosem. - Ja specjalnie stoję przy lustrze nie wiadomo ile czasu, żeby ułożyć włosy, a ty niszczysz to w parę sekund.
-Naprawdę dużo czasu ci to zajęło ? - zapytałam z przejęciem w oczach.
-Tak naprawdę to chwilę, ale chciałem zobaczyć twoja reakcję.
-Zabawne. - uderzyłam chłopaka w tors i zwróciłam się do Jay'a. - Max mówił mi, że masz coś dla mnie.
-Owszem mam. - podał mi talerz przepysznych naleśników.
-O ja cię ! Ale pachną. - zaciągnęłam się ich zapachem.
-No, bo w końcu ja je robiłem. - chłopak dumnie się wypiął.
-No tak, skromni to wy jesteście. - powiedziała i usiadłam przy Kevinie, ten tylko się do mnie uśmiechnął i wrócił do lektury.
Po wspólnym śniadaniu, dowiedziałam się, że Nathan ma do mnie pewną sprawę.
-O co chodzi Nath ? - zapytałam.
-No, bo nie mam z kim pójść na zakupy i tak sobie pomyślałem o tobie. - poruszył brwiami.
-A dlaczego pomyślałeś o mnie ?
-Jesteś dziewczyną i wiesz, wy lubicie takie rzeczy. - spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem.
-A co z twoją mamą czy siostrą ?
-Mama powiedziała, że nie ma czasu, a Jess pojechała z przyjaciółmi za miasto. To jak ?
-No dobrze, ale ja też robię zakupy. - powiedziałam.
-Nie no spoko, dzięki.
-Nie ciesz się tak, jeszcze nie wiesz co cię czeka.
* Parę godzin później. *
-Jak to jest, że wszedłem do pierwszego sklepu i kupiłem wszystko co potrzebowałem, a ty już od - tu spojrzał na zegarek na swojej ręce. - 58 minut siedzisz w jednym sklepie i jeszcze nic nie znalazłaś ?
-Bo kochany tu chodzi o to, że ja jestem dziewczyną, a ty chłopakiem i to jest zasadnicza różnica. Z resztą sam chciałeś pójść ze mną na zakupy.
-Teraz żałuje. - chłopak spuścił głowę.
-Ej no dobrze, pójdziemy do innego sklepu może tam znajdę coś ... - nie wierzę, jak mogłam tego wcześniej nie zauważyć.
Zostawiłam zdezorientowanego Nathan przy wieszakach ze spodniami i ruszyłam do mojego celu. Taka wspaniała, a je jej nie zauważyłam.
-Wow, ładna. - nagle obok mnie pojawił się Nathan. - Przymierz.
-Ale ja nie noszę sukienek. - powiedziałam.
-Jak ją kupisz to zaczniesz.
-Ale gdzie ja w niej pójdę ?
-Jezu, bierz i idziemy do przymierzalni.
-Nathan ! To nie jest papier toaletowy, że wchodzisz do sklepu, bierzesz i wychodzisz. Tu trzeba się zastanowić. Po co mam kupować sukienkę, skoro nie będę jej nosić. Trzeba wybrać odpowiedni kolor, rozmiar. To nie jest łatwe.
-Dla mnie jest. Ten kolor mi się podoba i będzie dla ciebie odpowiedni, co do rozmiaru to. - spojrzał na mnie. - Ten jest idealny. A teraz Panie przodem i do przymierzalni. Sprzeciwów nie przyjmuję.
Poganiana przez Nathana weszłam do przymierzalni i weszłam w dobraną przez chłopaka sukienkę. Miał do tego dobrą rękę, kolor podkreślał moja karnację, a rozmiar był w sam raz.
-Już ? - Nathan włożył głowę w kabinę.
-Nathan ! Nie możesz wchodzić do kabiny bez pozwolenia.
-Ale w czym problem. - bronił się chłopak.
-A gdybym była w samej bieliźnie ?
-Mi to nie przeszkadza. - chłopak zmierzył mnie sprośnym wzrokiem.
-Nathan ! - chłopak dostał torebką po głowie. - Jesteś ode mnie młodszy i mam chłopaka !
-No dobrze. Przepraszam. Co ty masz kobieto w tej torebce ? - masował się po głowie.
-Przepraszam, boli cię ? Pokaż. - spojrzałam na głowę chłopaka. - Nic nie ma. - pogłaskałam go po głowie.
-Bardzo ładnie wyglądasz. Jak zejdzie ci to na łokciu to będziesz niezłą laską. - powiedział, a ja zaczęłam przeglądać się w lustrze.
-Przecież ja jestem nawet z tym laską.
-No tak, przepraszam za drobne przeoczenie.
-Och Nath, jesteś niemożliwy.
-Ale skuteczny, gdyby nie ja pewnie jeszcze stałabyś przed wieszakiem i zastanawiałbyś się czy ją przymierzyć.
-Nawet nie wiesz jak ci dziękuję. - pocałowałam chłopaka w policzek.
-Ale wiesz nic za darmo. Stawiasz mi lody. Na niższym piętrze widziałem lodziarnię.
-Cały pucharek mogę ci kupić, ale teraz muszę zdjąć sukienkę, więc idź sobie.
-Muszę ?
-Nathan, bo zacznę podejrzewać, że jesteś erotomanem.
-O nie, co to to nie. Nie jestem chorym zboczeńcem. - szybko się zmył z kabiny.
Sukienka była śliczna. Do kolan, na grubszych ramiączkach do tego zrobiona cała z koronki z wąziutkim czarnym paskiem w talii. I ten kolor, ten jasny niebieski, który z daleka wyglądał jak błękitny. Zakochałam się w niej i po prostu musiałam ją kupić. Zdjęłam ją i ubrałam się we własne ubrania. Wyszłam z przymierzalni. Na zewnątrz na kanapie siedział Nathan i przyglądał się swoim adidasom.
-Możemy już iść do kasy. - powiedziałam i chłopak wstał.
Zapłaciłam i wyszliśmy ze sklepu, Nath nie odzywał się, nawet na mnie nie spojrzał.
-Nathan co się stało ? - zatrzymałam chłopaka i kazałam mu spojrzeć na mnie.
-Na prawdę uważasz mnie za erotomana ?
-Co ?! Nie skądże. Nathan to, że wtedy tak powiedziałam, nie znaczy, że tak myślę.
-No, ale tak powiedziałaś.
-Bo chciałam, żebyś wyszedł z kabiny. Przepraszam, że cię to uraziło. Pewnie, że tak nie myślę. Kocham cię i nigdy bym tak o tobie nie powiedziała, na pewno nie na serio, bo w żartach to być może. Ale i tak te żarty były by nie na miejscu i jeszcze raz cię przepraszam.
-Kochasz mnie ? - spojrzał na mnie niepewnie.
-Jak młodszego brata. Ale właśnie tak cię kocham. Za młodszego upierdliwca, którym muszę się opiekować, ale i tak nadal cię lubię. Jesteś bardzo przyjazną osobą.
-Nie musisz się mną opiekować.
-Wiem, że nie muszę, ale chodzi o to, że chcę. I myślę, że ty też lubisz moje zainteresowanie swoją osobą. - spojrzałam na niego.
-Pewnie, że lubię. - uśmiechnął się. - Ale teraz siostra stawiasz lody.
-No tak, powiedziałam A to teraz trzeba powiedzieć B. Idziemy braciszku. - złapałam Nathana pod rękę i zjechaliśmy ruchomymi schodami na piętro niżej, gdzie znajdowała się ogromna lodziarnia z mnóstwem rodzajów lodów. Po dłuższym zastanowieniu wzięliśmy po dużym pucharku, ja waniliowych, czekoladowych, malinowych i cytrynowych lodów, a Nathan mieszankę mnóstwa innych smaków. Po chwili kelner przyniósł ogromne pucharki.
-Nie chcę nic mówić, ale jak ty to wszystko zjesz to lepiej od razu znajdź najbliższą toaletę, bo to się źle skończy. - powiedziałam na widok mnóstwa różnorodnych kolorów w pucharku Nathana.
-To miały być duże pucharki, a nie przeogromne. - powiedział wystraszony chłopak i zajął się jedzeniem, po chwili śmialiśmy się i jedliśmy na zmianę próbując każdego smaku po kolei.
Cześć !
To macie rozdział z Sykes i Gonzales w roli głównej, znacie już relacje tej pary.
Wczoraj napisałam najdłuższy ( jak do tej pory ) rozdział. Sama jestem zdziwiona tym faktem, ale mimo, że ten rozdział ( 30 ) jest bittersweet ( słodko-gorzki ) bardzo mi się podoba.
Jak czytam te rozdziały, które dodaje teraz, wydają mi się nudne, tak bardzo chciałabym dodawać już te kolejne !!
Normalnie jestem mega zadowolona ze swojej wyobraźni.
Taki chill out na początek tygodnia.
Do środy : *
Witam nową czytelniczkę S an ; ) Mam nadzieję, że wytrwasz do końca ; D
Hejka;) Ten rozdział wymiata. Zresztą jak pozostałe twoje rozdziały.On jest po prostu fantastyczniej. Już nie mogę się doczekać kolejnego. Pisz szybciutko następny a własnie jak będziesz miała czas wpadnij na mojego bloga http://opowiadania-klamatynka.blogspot.com/ na którym pojawił się nowy rozdział. Życzę miłego czytania i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńŚwietny! Tylko brakuje mi Max'a! Kiedy przyjedzie?
OdpowiedzUsuńjuż za niedługo ; )
UsuńLody z Baby...Nath`em xD Ojejku jak słodko "siostrzyczka i braciszek" ;> Świetne :D
OdpowiedzUsuńJeśli się nie obrazisz to zrobię sobie małą autopromację ;) http://i-found-my-new-life.blogspot.com/ [u mnie też dodałam nowy rozdział ;P]
ja chcę już środę:(
OdpowiedzUsuńgenialny rozdział i też czekam na powrót Maxa:D
hehe;p no nie mogę Nathan erotoman;p hehe;p boski tekst!
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że jednak Maxio wróci niebawem;pp