środa, 15 maja 2013

19. Gdzie macie alkohol ?

   Przytulona w tors Jay'a poczułam się tego dnia szczęśliwa, ale co najważniejsze poczułam się bezpieczna. Wiedziałam, że teraz nic złego mi się nie przytrafi. Jay mnie lekko objął i głaskał po plecach uspokajając potok łez. Gdy już się ogarnęłam odeszłam od Jay'a i zobaczyłam, że w drzwiach stoi zatroskany Kevin, oby dwoje mieli smutne miny. Powoli zdjęłam kurtkę odkrywając mój obity i kolorowy łokieć. Na jego widok posmutniałam jeszcze bardziej. Jak ja wyglądałam ? I to wszystko przez moją nieuwagę.
-Mogę poprosić o ciepłą czekoladę ? - zapytałam, jeżeli coś miało mnie uspokoić i ukoić w bólu musiała to być gorąca czekolada.
-Pewnie, już ci robię. - powiedział Kevin i ruszył do kuchni.
-Może pójdziemy do salonu ? - zapytał Jay.
-Marzę o tym, żeby usiąść. - odpowiedziałam i zostawiłam kurtkę i buty na korytarzu, torebka w tamtym momencie była mega ciężka i nie dałam rady jej nawet podnieść, ale Jay ją wziął i pokuśtykałam do salonu.
-Może ci pomóc ? - zaoferował swoją pomoc Jay.
-Pomagasz mi już w tym, że niesiesz tą torebkę. Dam sobie radę. - gdy weszliśmy do salonu, ogromnie ucieszył mnie widok brązowej kanapy, od razu skierowałam się w jej stronę.
-Przyniosę ci koc, a nogi możesz położyć na stoliku. Nie krępuj się. - powiedział Jay i zniknął na chwilę, po czym wrócił z ciepłym beżowym kocem, którym mnie przykrył, sam usiadł obok mnie.
   Do salonu wszedł Kevin z trzema kubkami parującej czekolady, podał nam je i sam usiadł w fotelu. Pociągnęłam łyka napoju i przy okazji poparzyłam sobie język. Ten dzień był pechowy, mimo że dopiero się zaczynał.
-No więc, było to tak... - opowiedziałam chłopakom moją nieciekawą historię i nie oszczędziłam sobie słów i epitetów przy fragmencie z Matt'em, nic na to nie poradzę, że nie lubię kolesia.
-Teraz boję się być sam na sam ze sobą. Jeszcze się zabiję i dopiero będzie. - zakończyłam.
-Pewnie. Lepiej, żeby ktoś nad tobą czuwał. A tego kolesia chyba będę musiał przeprosić. Tak na niego naskoczyłem, a on ci pomógł. - powiedział Jay.
-Jaja sobie ze mnie robisz ?! - podniosłam głos. - To typ spod latarni, pewny siebie maminsynek. Nie pozwalam ci z nim rozmawiać.
-Okey, spokojnie. Zrozumiałem. - dodał.
-Widzę, że postawiłaś nad tym całym Matt'em krzyżyk. Współczuje chłopakowi. - powiedział Kevin.
-Nie wymawiaj przy mnie tego imienia. I owszem nie lubię go i nie będę się z tym kryć. Niech wie jaka jest sprawa i się do mnie nie zbliża. - odpowiedziałam.
-A Max o tym wszystkim wie ? - zapytał Jay.
-Nie. Nie dzwoniłam do niego. Nie wiem czy jego mama oddała mu telefon. - odpowiedziałam.
   Później Kevin poszedł do siebie, a ja z Jay'em oglądaliśmy telewizję. Zadzwonił mój telefon. Jay wyjął mi go z torebki przy okazji wyciągając leki.
-Dopiero teraz dowiaduje się, że masz lekarstwa ? - zapytał.
-Zdarza się nawet najlepszym. - wzięłam od niego telefon, dzwonił Max, odebrałam.
-Laura, kochanie ! Gdzie ty jesteś ? - zapytał zdenerwowany.
-U was w domu.
-Bo ten prowadzący powiedział, że miałaś wypadek.
-Na pewno tak powiedział ?
-No ... powiedział, że jesteś potłuczona. Ale skojarzyłem fakty i wywnioskowałem, że miałaś wypadek.
-No można to tak nazwać. Ale to był raczej drobny wypadek. Wywróciłam się w kuchni i mam cały obity lewy łokieć, nie wspominam nawet o tym, że wszystko mnie boli.
-Laura, jak ja bym chciał tam być razem z tobą.
-Jesteś w odpowiednim miejscu i czasie. Teraz masz cieszyć się rodziną, a nie martwić moimi nierozważnymi ruchami.
-Ale dobrze się czujesz ?
-Powiem, że lepiej niż wcześniej.
-Czyli jest źle ?
-Troszkę lepiej. - uśmiechnęłam się pod nosem.
-Jest tam gdzieś obok ciebie Jay ?
-Tak siedzi obok mnie. - spojrzałam na Jay'a, a ten na mnie.
-Podasz mi go ?
-T-tak. - podałam Jay'owi telefon ten tylko zrobił zdziwioną minę, ja spróbowałam wzruszyć ramionami, ale mi się nie udało i chłopak wziął telefon.
-Cześć Max. ... No tak ... To dobry pomysł. ... Ok, będzie bezpieczna. - tu spojrzał na mnie i podał mi telefon.
-O co chodzi ? - zapytałam Max'a.
-Słuchaj. Dzisiaj na noc zostajesz u nas w domu, jutro też raczej posiedzisz z Jay'em, a później to już sama zdecydujesz. - uśmiechnęłam się. - Pasuje ci ?
-Tak.
-Teraz mam pewność, że nic ci się nie stanie.
-Miło mi to słyszeć. Jakie plany na dzisiaj ?
-Idę z bratem na miasto, nic wielkiego.
-To miłej zabawy. Cześć.
-Do usłyszenia.
   Rozłączyłam się i położyłam telefon obok siebie, oglądaliśmy razem z Jay'em jakiś program rozrywkowy, który muszę przyznać był zabawny, bo często wybuchaliśmy śmiechem. Usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi.
-To ja ! - ktoś krzyknął.
-Martin chodź do salonu ! - krzyknął Jay w stronę korytarza, a do mnie dodał. - Poznasz kogoś.
   Do pomieszczenia wszedł mężczyzna w średnim wieku, z lekką nadwagą, ale bardzo przyjaznym wyrazem twarzy. Miał na sobie jeansy i niebieska koszulkę polo, na nogach miał sportowe buty.
-O kurczę. - powiedział na mój widok.
-No takiego przywitania jeszcze nie słyszałam, ale miło mi Pana poznać. - uśmiechnęłam się.
-Miło mi Panią poznać. Martin. - wyciągnął w moja stronę rękę.
-Laura. - drobny uścisk.
-Uuuu. - powiedział na widok mojego łokcia.
-No tak, rano miałam problemy z moją koordynacją ruchową.
-A tak. Wiem o co chodzi. Jay ma tak często. - Martin się zaśmiał i razem spojrzeliśmy na Jay, który siedział z miną typu "WTF ?!" wszyscy się zaśmialiśmy.
-Nie przeszkadzam, zresztą ja tylko na chwilę. Zaraz zmykam. Przyszedłem tylko po dokumenty. - powiedział Martin.
-Ty zawsze w biegu. - skomentował Jay.
-Takie życie. To ja zmykam. Cześć.
-Cześć, miło było cię poznać. Mam nadzieję, że się jeszcze kiedyś spotkamy. - rzuciłam.
-Ja też. - odpowiedział mężczyzna i puścił mi oczko.
-Martin, bo powiem Max'owi. - powiedział Jay do wychodzącego mężczyzny, ten tylko się zaśmiał.
-Może coś zjesz ? - zapytał Jay.
-A z chęcią.
-Wczoraj zrobiłem pyszną sałatkę, co ty na to.
-Kocham sałatki. - powiedziałam, a Jay wyszedł do kuchni, zostałam sama w pokoju, więc korzystając z pilota zaczęłam "skakać" po kanałach, nie było nic ciekawego, więc zostawiłam na programie muzycznym. Właśnie leciało Lose My Mind, więc zaczęłam sobie śpiewać. Niedługo później dołączył się Jay. I tak oto śpiewałam tą piosenkę z drugim członkiem TW. Ile było śmiechu podczas wykonywania tego numeru. Jay zaczął śmiesznie tańczyć i wyginać swoje ciało. Piosenka się skończyła.
-Nie chcę wam przeszkadzać w tej domowej imprezie, ale Jay musisz wziąć leki i posmarować się maścią. - powiedział Kevin stojąc w progu, nie zauważyłam go wcześniej.
-Laura też musisz wziąć. - powiedział Jay podchodząc do Kevina stojącego z lekami.
   Wyjęłam leki z torebki i z notatki lekarza wyczytałam ile i kiedy mam brać. Zdjęłam nogi ze stolika, teraz już mnie nie bolały i na blat zaczęłam "wyciskać" tabletki z opakowań, troszkę tego było. Wzięłam je i popiłam sokiem przyniesionym przez Jay'a. Ten już po swojej porcji i z wtarta maścią, zaczął czytać ulotki w moich lekarstwach.
-"Może powodować senność." Dalej. O to jest ciekawe : "W dużej dawce uzależnia." Dalej. "Może powodować bezsenność." O widzisz jak to weźmiesz i nie będziesz mogła zasnąć to weź to. - i wziął do ręki pierwsze pudełeczko.
-Cenna uwaga zapamiętam. - i sięgnęłam po maść.
-A to po co ? - Jay trzymał opaskę na łokieć.
-Nie wiem po co, ale mam to nosić jak wetrę maść.
-To wetrzyj do końca i ci pomogę.
   Gdy skończyłam wcierać maść Jay pomógł mi założyć opaskę. Oprócz bólu w łokciu nic mi juz tak mocno nie doskwierało. Dało radę wytrzymać.
-Idę do łazienki umyć ręce. - powiedziałam i sama wstałam, nawet nie straciłam równowagi.
-Wiesz gdzie ?
-Tak wiem.
   Kiedyś Nathan wspominał o łazience na parterze, więc wiedziałam gdzie jest i tam właśnie zmierzałam. Trafiłam. Weszłam do środka i podeszłam do umywalki. Umyłam ręce i spojrzałam w lustro, o dziwo wyglądałam korzystnie, moje wodno-odporne kosmetyki spisują się na medal. Skorzystałam w ubikacji i wyszłam. Jay siedział w salonie i pałaszował swoją sałatkę oglądając mecz. Żeby mu nie przeszkadzać przeszłam za kanapą i usiadłam obok niego również wcinając sałatkę i oglądając zmagania zawodników. Usłyszałam wibracje mojego telefonu, nie rozpoznałam numeru. Odebrałam.
-Słucham ?
-Cześć Laura, tu Matt. Jak się czujesz ? - że przepraszam bardzo CO ? to naprawdę on ?
-Skąd masz mój numer ? - warknęłam.
-Od April. Czy ty możesz choć udawać miłą ?
-No ty sobie w tym momencie kpisz ze mnie ?!
-Stwierdzam prawdę, a że jest taka, a nie inna to już nie moja wina.
-Moja również. I w ogóle po co do mnie dzwonisz ?
-No chciałem wiedzieć jak się czujesz.
-No wspaniale, fruwam pod sufitem. Zadowolony ? Mam nadzieję. Żegnam. - i się rozłączyłam, jak ten dupek ma czelność do mnie dzwonić ?! No to jest szczyt wszystkiego.
-Czy to ten cały Matt ? - zapytał Jay.
-Owszem. Gdzie macie alkohol ?
-Laura, bierzesz leki. Nie możesz pić.
-A szkoda, bo teraz z chęcią bym się napiła. - podsumowałam i zabrałam się do jedzenia sałatki.




Dory wieczór ; )
Dodaje tak późno, bo ... tak wyszło : P
Taki jakiś bezpłciowy ten rozdział i krótki : /
Skoro rozdział krótki, to ten wpis również.
Do piątku ( rozdział będzie o wiele lepszy ) : ***

2 komentarze:

  1. Rozdział świetny, jak zawsze wszystkie ;D Ale czekam na ten lepszy, musi być naprawdę fajny xD

    OdpowiedzUsuń
  2. hehe;p Ostatnia rozmowa<3
    Kurczę strasznie mi żal Laury;//
    Max jaki przejęty widać, że mu zależy;pp

    OdpowiedzUsuń