poniedziałek, 13 maja 2013

18. Ty jej to zrobiłeś ?! Zabiję gnoja.

*pisany 29/04/2012 przy Walks Like Rihanna ; ) i jeszcze innych piosenkach


   Spędziłam naprawdę uroczę popołudnie z Jay'em i Kevinem, wypiłam odrobinkę więcej niż miałam w planach, więc gdy już siedziałam w taksówce poczułam w swoim organizmie wypite promile. Było mi wesoło i miałam ochotę skakać, na szczęście mała taksówka mi na to nie pozwalała, za co byłam jej później wdzięczna. Przecież nie zależy mi na upokorzeniu się przy kierowcy taksówki. Samochód się zatrzymał i wysiadłam, głowa mnie już bolała. Weszłam do mieszkania i pierwszą rzeczą jaką zrobiłam to było pójście pod prysznic. Gdy tak stałam pod strumieniem ciepłej wody poczułam, że ból ustaje i na mojej twarzy wykwitł szeroki uśmiech. Wyszłam spod prysznica, włosy zawinęłam w turban. Ubrałam się w pidżamę i ruszyłam do kuchni.  Zjadłam dwie małe kanapki z serem i usiadłam z kubkiem gorącej herbaty na stołku twarzą do okna. Był piękny zachód słońca, kochałam ten widok. Mimo potęgi wieżowców i różnych budynków słońce wyglądało perfekcyjnie. Ten widok był wspaniały. Sączyłam gorący napój i zastanawiałam się nad tym co robi teraz Max. Wzięłam do ręki telefon. Zastanawiałam się czy zadzwonić. Mama Max'a ma pewne zasady nie chciałam ich łamać, ale z drugiej strony miałam taką ogromną potrzebę choćby usłyszeć jego głos. Bo o jego dotyku mogłam zapomnieć. No nic, raz kozie śmierć. Zadzwoniłam. Po ośmiu sygnałach włączyła się automatyczna sekretarka :
-Cześć tu Max. Nie mogę w tej chwili odebrać lub cię ignoruje albo nie chce mi się podejść do telefonu istnieje również możliwość, że nie wiem gdzie jest telefon i go właśnie szukam. W każdym bądź razie oddzwoń za chwilę. To narka.
   Jego sekretarka mnie rozśmieszyła. Usłyszałam głos Max'a, ale to nie było to. Odłożyłam telefon na blat i nadal piłam herbatę oglądając zachód słońca. Nagle mój telefon zaczął wibrować. Na wyświetlaczu zobaczyłam napis MAX, szybko odebrałam.
-Cześć kochanie, wiem, że twoja mama ma pewne zasady, ale musiałam usłyszeć twój głos na dobranoc. - powiedziałam.
-Witam cię Lauro. Miło mi cię poznać. Max mówił mi dużo na twój temat. - usłyszałam damski głos, osłupiałam i zatkało mnie.
-Dobry wieczór. Mi również miło Panią poznać. - wydukałam.
-Oj kochanie po prostu Barbara . Nie jestem żadną Panią. - usłyszałam.
-Dobrze, Barbaro. Czy jest w pobliżu Max ?
-No tak, wy jesteście zakochani, a ja nie pozwalam wam razem porozmawiać. Już go wołam. - powiedziała, później usłyszałam tylko - "Max ! Gdzie ty jesteś ? Max twoja dziewczyna dzwoni." ... "To trzeba było tak od razu." - Max - "Bardzo miła dziewczyna, zaproś ją do nas." - Barbara - "Mamo. Daj mi telefon." - Max.
-Cześć Laura !
-Cześć przystojniaku. Masz bardzo miłą mamę.
-Dziękuje. Jutro mama odda mi telefon. Będziemy mogli sobie popisać. Tęsknię, wiesz ?
-Wiem, bo ja mam to samo.
-A jak tam popołudnie ?
-Aaa wiesz, było miło.
-Mam nadzieję, że Jay cię nie upił ? - zaśmiał się, miał taki słodki śmiech.
-Nie, skąd. To były kolorowe drinki, wypiliśmy parę i tyle. Tym nie da się upić.
-Nie znasz jeszcze możliwości Jay'a. - znowu się zaśmiał. - Jutro też spędzisz z nim czas po pracy ?
Nathan wraca dopiero pojutrze.
-Pewnie, a Nath niech spędza czas z rodziną. Ja z wielka ochotą spędzę czas z Jay'em. Przynajmniej nie będę siedziała sama.
-A jak tam on się czuje ? Schodzi mu już to oznaczenie ?
-No można tak powiedzieć. Nie skarżył się na ból czy coś, leki bierze, bo Kevin mu o tym przypomina. Teraz już tylko lepiej. - ziewnęłam.
-Ktoś tu jest zmęczony.
-Nie, nie jestem. Taki odruch.
-Będziemy kończyć. Jesteś już zmęczona i rano musisz wcześnie wstać. Wyśpij się.
-Ale jutro zadzwonisz ?
-Nie raz. Dobrej nocy.
-Dobranoc.
   Rozłączyliśmy się. Szczęśliwa dopiłam herbatę i ruszyłam do sypialni. W drodze przypomniała mi się rozmowa z mamą Max'a, na następny raz będę musiała uważać. Z tym optymistycznym podejściem do całej sytuacji zasnęłam w swoim mięciutkim łóżku.

   Nie wiem kto wymyślił i wynalazł budzik, ale w tym momencie z wielką ochotą skopałabym mu tyłek. To urządzenie jest przeklęte. Niechętnie zwlokłam się z łóżka i ruszyłam do łazienki. Wzięłam prysznic, zrobiłam sobie makijaż z dodatkowymi kreskami na powiekach, to chyba będę robiła już codziennie i wyprostowałam włosy. Wyszłam z łazienki i ruszyłam do mojej szafy. Pogoda się nie zapowiadała, no tak magia Londynu, raz jest pięknie świeci słońce, a za moment leje deszcz. Dzisiaj zdecydowałam się na czarne spodnie, białą tunikę, do tego czarny naszyjnik, czarne lity z ćwiekami. Tak ubrana (bez butów) ruszyłam do kuchni. Zaświeciłam światło w kuchni i poczułam pod stopą coś mokrego, straciłam równowagę i wylądowałam na podłodze, mocno uderzyłam lewym łokciem o parkiet. Syknęłam z bólu, który przeszył moją rękę, spłynęła mi łza po policzku. A przez co się przewróciłam ? Przez wylaną wodę na podłodze. Co ona w ogóle tu robiła ?! Cała "połamana" wstałam z podłogi, ledwo idąc ruszyłam po apteczkę do łazienki. Wyjęłam maść na obtarcia i dość sporo wylałam na prawą dłoń. Odwróciłam lewą rękę, by móc ja posmarować. Już pojawił się siniak, zaczęłam smarować łokieć maścią. Ta czynność była gorsza od samego upadku, zacisnęłam zęby i wtarłam całą maść. Cała obolała i z rozgrzanym do temperatury lawy łokciem ruszyłam z powrotem do kuchni. Tym razem każdy ruch dokładnie analizowałam. Z jedną niesprawna ręką zjadłam płatki na śniadanie. Zrezygnowałam z przepakowywania torby i z tą samą co wczoraj wyszłam z domu. Zabrałam jeszcze czarną skórę, ubrałam lity i ruszyłam w kierunku garażu. Po jego otworzeniu dotarła do mnie przeoczona wcześniej informacja. Samochodu tam nie ma, bo został u chłopaków domu. Ten dzień mógłby się już skończyć. Zadzwoniłam po taksówkę.
-Przykro mi, ale mamy drobną awarię. Nie możemy wysłać do Pani żadnej taksówki. Przepraszamy. - tylko tyle usłyszałam.
   Mega wkurzona ruszyłam w stronę radia. Już po paru minutach żałowałam, że wzięłam te chore buty. Wszystko mnie bolało po upadku, a obcasy to tylko potęgowały. Łokieć nadal palił czysta lawą. Cała wkurzona i bezradna na swoją głupotę weszłam do radia. Nie no pięknie. Po prostu pięknie. Winda nie działała, a ja byłam już prawie spóźniona. Szybko napisałam do Marca, który ma audycje przede mną, by jeszcze coś puścił. Dostałam pozytywną odpowiedź. Pewnie jedyną tego dnia. Ledwo żywa wdrapałam się na trzecie piętro.
-Laura! Dobrze, że jesteś. Podejdź tu. - na drugim końcu korytarza stała April z jakimś kolesiem, dość postawnym i o mój Boże jakie wyrzeźbione plecy, jego koszulka podkreślała, każdy mięsień. Odwrócił się. Jego twarz była jakby odlana z brązu. Czy on jest potomkiem Bogów ? I ta karnacja, zawsze taką chciałam mieć, czekoladka, ale jeszcze nie czarnoskóry. Ale dlaczego oni stali tak daleko ?! WTF !?
   Podeszłam do nich. Byłam mega wkurzona i dobrze spóźniona na swoja audycję. A oni stali tak daleko, myślałam już, że nie dojdę. Marzyłam o zdjęciu tych butów i o choćby złagodzeniu bólu jaki ciążył mi na łokciu.
-Laura to jest Matt. Od przyszłego tygodnia będzie u nas pracował, będzie miał własne audycję. - powiedziała April, gdy już do nich dochodziłam
   Matt wyciągnął w moją stronę dłoń, ale zignorowałam ten fakt i podpierając się lewą ręką o jego wyciągniętą kończynę, która tak na marginesie wspomnę bolała mnie do granic możliwości i nie mogłam ją już poruszać, ani zginać, zaczęłam zdejmować buty. Pociągnęłam za sznurówkę i od razu się rozwiązała, Matt widząc moje starania złapał mnie w łokciu.
-Aaaaaaaa ! - odskoczyłam natychmiast bez jednego buta. - Oszalałeś ?! - po policzku pociekły mi dwie samotne łzy.
-O mój Boże ! Przepraszam. - chłopak zaczął się do mnie zbliżać.
-Wara od mojej lewej ręki ! - krzyknęłam uwijając się z bólu i dodatkowo denerwował mnie fakt, że stoję bez jednego buta, co jest dość uciążliwe, bo drugi nadal był na mojej nodze.
-Laura, ale co się stało ? - do akcji włączyła się April.
-Mały wypadek w domu. - wytłumaczyłam i niewiele myśląc usiadłam pod ścianą, wiedziałam, że będę tego żałowała, ale bez jednego buta traciłam równowagę. Zdrową ręką zaczęłam rozwiązywać drugą sznurówkę, na złość zaplątała się i nie mogłam jej rozwiązać.
-Pomogę. - zaoferował swoją pomoc rycerz na białym rumaku. Ten koleś mnie denerwował, wyglądał na takiego, który myśli, że może mieć każdą dziewczynę. Nienawidziłam takich pewnych siebie i zadufanych w sobie kolesi, a taki właśnie mi się wydawał. Ale rozplątał sznurówkę i zdjął mi buta, poczułam ogromną ulgę i niech Bogom będzie dzięki. Długo nie nacieszyłam się tym szczęściem, bo ręka musiała o sobie przypomnieć. Na moje twarzy pojawił się ogromny grymas.
-Boli cię coś ? - zapytał Matt.
-Jeszcze się pytasz ? Nie, tak się wykrzywiam, bo lubię, wiesz ! - wybuchłam.
-Laura, kochanie. Mogłabyś być nieco milsza. - dostałam upomnienie od April.
-Przepraszam. - tu zwróciłam się do chłopaka, ale tylko przejechałam po nim wzrokiem i spojrzałam na April. - Ja po prostu umieram z bólu.
-Ale co się stało ? - zapytała.
-Wywróciłam się w kuchni i upadłam na podłogę nieźle obrywając w lewy łokieć. - wytłumaczyłam kobiecie.
-Byłaś u lekarza ? - zapytała.
-Nie byłam.
-Ale jak ty dojechałam w takim stanie ?
-Samochód zostawiłam u Max'a, taksówki nie kursowały, więc musiałam w tych diabelskich butach iść do radia. - wskazałam na parę litów, które leżały w dwóch totalnie innych miejscach.
-Matt pomożesz Laurze wstać ? - zapytała April.
-Pewnie. - ten jego uśmieszek sprawił, że cała krew się we mnie zagotowała.
-Nie jestem ułomna, dam sobie radę. - powiedziałam i próbowałam wstać, to było najgłupsze co mogłam wtedy zrobić, totalnie mnie sparaliżowało. Matt to zauważył i szybko podbiegł pamiętając, że lewa ręka jest w złym stanie i objął mnie z prawej strony.
-Dziękuje, ale dalej dam sobie radę. - powiedziałam przez zęby. Chłopak lekko mnie puścił, ale nadal był w pobliżu, pewnie myślał, że się wywrócę. Niedoczekanie jego.
-April mogłabyś wziąć moje buty i torebkę ? - zapytałam utykając w stronę studia.
-Pewnie, ale gdzie ty idziesz ? Bo chyba nie chcesz mi powiedzieć, że do studia ?
-Już i tak jestem spóźniona.
-Nie ma mowy jedziesz do szpitala. Matt cię zawiezie, prawda ?
   Nie ! Czy ciebie kobieto do końca pogrzało ?! Czy nie widać, że go nie lubię ?! Zrobię sobie tatuaż "Nienawidzę Matt'a" ciekawe czy wtedy też będzie mu kazała się mną zaopiekować.
-Nie będę robić Matt'owi problemu. Zadzwonię po Jay'a. Tylko daj mi telefon. - powiedziałam.
-Ale to żaden problem. - powiedział Matt i zaszczyciłam go moim lodowatym spojrzeniem.
-Ale nie rób sobie problemu. - warknęłam.
-Laura nie sprzeczaj się teraz. Lekarz musi cię zobaczyć i nie będziemy teraz czekać na Jay'a. - dodała April. - Idziemy.
   Teraz mogłabym zionąć ogniem. Byłam tak potwornie wkurzona, że mogłabym parować. Mocno potłuczona utykałam do schodów.
-Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że masz zamiar schodzić sama po schodach ? - zapytał Matt.
   Nie. Zjadę na balustradzie, kurde.
-Nic ci do tego. - odpyskowałam.
-Wiesz, że zajmie nam to sporo czasu i twojego cierpienia. - nie pozostał dłużny.
-O mnie to ty się nie martw, a Tobie nikt nie każe iść razem ze mną. Mogę nawet sama pójść do tego cholernego szpitala i tobie nic do tego. - mocno wkurzona tak utykałam, że znowu straciłam równowagę, ale kochany Matt mnie w porę złapał i podniósł mnie. Teraz na jego rękach schodziliśmy po schodach. Pięknie ! Lepiej być nie mogło. Gdzie jest Max ?! Ja się pytam. Jak go potrzeba to go nie ma. Cała nabuzowana resztkami siły znosiłam bliską obecność chłopaka. Dopiero teraz poczułam pracę jego mięśni, każdy pracował inaczej aczkolwiek wszystkie współgrały ze sobą.
-Możesz mnie już postawić na ziemię. - powiedziałam, gdy zeszliśmy po schodach i byliśmy na parterze, nigdzie nie było April.
-Wolę zanieść cię do samochodu. Będzie szybciej.
   No nie. W tamtej chwili miałam ogromną ochotę dać temu palantowi w twarz, ale moje ciało mi to uniemożliwiało. Jak ja nienawidzę tego dnia. Stanęliśmy przed czerwonym, sportowym samochodem. No tak ! Nie dość, że gotowy z niego materiał na modela to jeszcze nadziany. Moja nienawiść do niego wzrosła do maksimum. Jakoś wsiadłam do tego samochodu, podbiegła do nas April z moimi rzeczami i powiedziała, że dzisiaj mam nie wracać do pracy i ona się wszystkim zajmie. Tak oto zostałam sam na sam z Mattem. Koszmar. Całą drogę się do siebie nie odzywaliśmy, a gdy zaparkowaliśmy pod szpitalem wzięłam swoją torebkę i wysiadłam z samochodu. Matt oczywiście szybko podbiegł oferując swoje silne ramię, ale nawet na niego nie spojrzałam tylko ruszyłam do wejścia. Musiałam na prawdę wyglądać jak zombie, bo pielęgniarka podjechała z wózkiem i zaprowadziła mnie do gabinetu. Lekarz mnie zbadał i przepisał różne maści, tabletki i kazał kupić opaskę na łokieć. Wychodząc z gabinetu na zewnątrz czekał na mnie Matt, co za niespodzianka. Chciałam jeszcze pójść do pobliskiej apteki, ale Matt kategorycznie mi zabronił i zaprowadził mnie do samochodu, a sam poszedł do apteki. Nawet nie miałam ochoty się z nim kłócić. Była 7:19. Zadzwoniłam do Jay'a.
-Cześć Laura ! A ty nie w pracy ? - zapytał zaspany.
-Cześć Jay. Mogę do ciebie przyjechać ?
-Ale co się stało ? - rozbudził się.
-Jay proszę. Nie mam gdzie pójść.
-Tak, czekam na ciebie. Ale o co chodzi.
-Wszystko ci wytłumaczę jak przyjadę.
   Rozłączyłam się, bo widziałam zbliżającego się Matt'a. Wsiadł do samochodu i podał mi leki. Wyjęłam portfel z torebki.
-Nie trzeba. To drobiazg. - powiedział.
   Spojrzałam na paragon i podałam mu pieniądze, nie wziął ich, więc włożyłam je do schowka.
-Gdzie cię zawieść ? - zapytał, a ja podałam mu adres.
   Znowu całą drogę ze sobą nie rozmawialiśmy, jakoś nie ubolewałam. Zatrzymaliśmy się pod domem TW. Zaczęłam zbierać swoje rzeczy, Matt otworzył mi drzwi i podał rękę, by pomóc mi wysiąść. Przyparta do muru musiałam zgodzić się na jego pomoc. Tym razem szłam o własnych siłach. Nacisnęłam guzik domofonu. Matt stał za mną.
-Dam sobie radę. Dzięki za pomoc, ale możesz już wracać. - powiedziałam, ale ten nie odszedł.
- Laura ? - Jay.
-Tak Jay, to ja.
-Już otwieram. - dźwięk odblokowywanej bramki.
   Wchodziłam na posesję TW, ale pech chciał, że złapał mnie skurcz i trzeci raz w tym dniu straciłam równowagę, ale oczywiście Matt mnie złapał w porę. Ten to też zawsze jest pod ręką. Trzymając mnie w talii doprowadził mnie do drzwi, w których stał Jay, widząc mnie mocno się zasmucił, a na widok Matt'a wpadł w furię.
-Ty jej to zrobiłeś ?! Zabiję gnoja. - Jay wybiegł z domu.
-Jay ! Nie to nie on. Pomógł mi. - powiedziałam uspokajając zaniepokojonego chłopaka, w drzwiach pojawił się Kevin. Widząc go zwróciłam się do Matt'a.
-Wielkie dzięki, ale dalej dam już sobie radę. Żegnam. - i potykałam do Jay'a.
-Odprowadzę Pana. - powiedział Kevin i razem z Matt'em odeszli od nas.
   Pociągnęłam Jay'a do domu.
-Laura co się stało ? - zapytał wystraszony.
-Później, teraz mnie przytul, ale nie mocno, bo cała jestem potłuczona. - i rzuciłam się na chłopaka, nawet nie wiem kiedy z moich oczu pociekły łzy.




Siemaneczko !
Macie Miśki nowego bohatera w opowiadaniu ; ) Ale nie tylko on się pojawi, za jakiś czas przywitamy kolejną postać, ale to za jakiś czas. ; P
Ocenę Matt'a zostawiam Wam, jestem mega zaciekawiona waszymi opiniami na jego temat, więc nie krępujcie się i piszcie komentarze, ja naprawdę nie gryzę ; D
Na serio nie wiem dlaczego jest tak mało komentarzy pod postami : / 
Cóż mogę powiedzieć więcej ? Nie będę wam mówić co było dzisiaj w szkolę, bo chcę o tym szybko zapomnieć ; (
Ale mogę się pochwalić, że przez weekend zrobiłam kawał dobrej roboty, bo napisałam trzy całe i czwarty jeszcze piszę rozdziały. Ale sama siebie zaskoczyłam ich treścią. Mogę wam tylko zdradzić, że będzie się duuużo działo, tak więc na najbliższe trzy tygodnie mam gotowe rozdziały.
Ale się rozpisałam ; )
Do środencji ; ***

PS. zauważyłam, że moje rozdziały są zaskakująco krótkie ( pojawią się za jakiś czas ) więc nie martwcie się, wyłapałam ten błąd i piszę teraz dłuższe ; )

3 komentarze:

  1. Matt jest świetny, nie wiem dlaczego Laura go nie lubi, ale będę czekać na rozwój akcji ;D A rozdział świetny, czekam na następny do środy.
    Nowe postacie zaczynasz dodawać, podoba mi się ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajowy rozdział!<3 zresztą jak całe opowiadanie :D Ale komentuje dopiero teraz bo chciałam być na bieżąco, ale obiecuję poprawię się :P
    Matt- na zdjęciu chłopak, którego mogłabym zjeść i nie tylko xDD ale jeszcze nie wiem czy go polubiłam... Może tak jak Laura go znienawidzę ;P
    Z całego serca wierzę, że Laura i Max w końcu będą mieli swoją wymarzoną, romantyczną randkę i że nic ani nikt im nie przerwie, przeszkodzi i popsuje planów ^^ I że będą żyli długo i szczęśliwie ;3 chodź wiadomo nie możne być aż tak kolorowo ;)
    Jeśli to nie będzie dla Ciebie kłopot, mogła byś mnie informować na tt o nowych rozdziałach- @AlaTajak
    Eh ah oh ale się rozpisałam... xD To do #WantedWednesday :**

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG! biedactwo;(( jak mi jej żal!
    Kurczę ten Matt mnie wkurza jakoś!!1
    Jay<3 i jego reakcja<3

    OdpowiedzUsuń