poniedziałek, 27 maja 2013

24. Zasady są po to, żeby je łamać.

   Sen to bardzo dobra rzecz, ale jak zawsze to co dobre szybko się kończy. Około siódmej obudziłam się i od razu wiedziałam, że już sobie nie pośpię. Wstałam i zaścieliłam łóżko, odsłoniłam okno i zobaczyłam, że szykowała się wspaniała pogoda. Z torby wyjęłam jeansowe spodenki do tego brązowy pasek, cienką bluzę z napisem "I love you", która była koloru szarego i szare trampki; wzięłam kosmetyczkę i ruszyłam do łazienki. Tam krótki prysznic, makijaż, kok i zaczęłam się ubierać. Wyszłam z łazienki i przypomniał mi się fakt, że mam zrobić śniadanie, zajrzałam do pokoju Jay'a, w którym chłopak spał jak małe dziecko. Mimo, że łóżko był duże skulił się tak, że spokojnie jeszcze dwie osoby by się zmieściły. Mimowolnie się uśmiechnęłam na ten widok. Zeszłam na dół do kuchni i zobaczyłam co w niej jest. W lodówce oprócz światła był jeszcze karton mleka, które i tak już śmierdziało, więc wylałam je do zlewu oraz resztki sałatki, którą zrobił Jay. Z braku laku zjadłam tę resztki, bo byłam już trochę głodna i ruszyłam do salonu, w którym znajdował się laptop. Włączyłam stronę jednego ze sklepu, który zakupy dowoził do domu i zamówiłam to co trzeba, dodatkowo parę piw, bo nie musiałam już dzisiaj brać tabletek. Na stronie było napisane, że kurier przywiezie produkty w 30 minut, spojrzałam na zegarek, była 7:21. Czyli około 8 powinny być zakupy. Nie wiedziałam, o której wstanie Jay, ale liczyłam na to, że po 8. Najwyżej wygonię go z łóżka. Czekając na kuriera ogarnęłam trochę salon, bo był strasznie zasyfiony po wieczorze z Jay'em. Nie wiem jak jeden człowiek może zrobić takiego bałaganu w ciągu paru godzin. Po 20 minutach zadzwonił domofon, szybko pobiegłam do urządzenia, by kurier nie dzwonił po raz drugi, bałam się, że może to obudzić Jay'a. Po drodze zabrałam swój portfel.
-Słucham ? - zapytałam do słuchawki.
-Dzień dobry, ja z zakupami. - usłyszałam w słuchawce wesoły głos mężczyzny.
-Już wychodzę. - odłożyłam słuchawkę i wyszłam z domu.
   Przed bramą stał młody chłopak z czapką z daszkiem, szeroko się uśmiechał co spowodowało, że sama się uśmiechnęłam. Gdy na niego spojrzałam, przypomniał mi się Nathan, też był młody i lubił full-capy.
-Dzień dobry. - powiedziałam, gdy podchodziłam do bramki.
-A dobry. Chyba będzie dzisiaj ciepło, bo tak słońce ładnie świeci. - powiedział swoim wesołym tonem chłopak.
-Oby. Mam dość deszczu. Proszę. - podałam mu pieniądze i dostałam swoją torbę z produktami.
-Dziękuje i życzę miłego dnia. Do widzenia. - chłopak się pożegnał i ruszył do swojego pojazdu.
-Do widzenia i nawzajem. - odpowiedziałam i zamknęłam bramkę sprawdzając czy jest na pewno zamknięta, upewniona weszłam do domu.
   Weszłam do kuchni i zaczęłam wypakowywać zakupy, oprócz jedzenia i picia oraz alkoholu były jeszcze poranne gazety. Rzuciłam na nie okiem, ale nie teraz były mi w głowie ploteczki ze świata, na górze spał, albo już nie, głodny Jay. Trzeba zająć się śniadaniem. Wyjęłam deskę do krojenia i nóż, pokroiłam szczypiorek i pomidora, na patelnię wbiłam jajka. Usłyszałam zamykanie drzwi na górze, a później dźwięk lecącej wody z kranu, czyli Jay już wstał. Postawiłam wodę w czajniku i przygotowałam dwa kubki herbaty. Do jajek dorzuciłam warzywa i zamieszałam. Przygotowałam talerze i sztućce, nałożyłam na nie jajecznicy i zalałam wrzątkiem herbatę. Do kuchni wszedł zadowolony Jay.
-Jak ładnie pachnie. - powiedział i się przytuliliśmy kołysząc się.
-Widzę, że masz dobry humor dzisiaj. - powiedziałam, gdy już się odsunęliśmy.
-No pewnie. Za oknem słońce świeci i mam domowe jedzonko. Same pyszności. - Jay wziął chleb i usiadł do stołu. - Dzisiejsze gazety ? Byłaś na zakupach ?
-Nie, zamówiłam zakupy do domu. Nie zdążyłabym pójść po nie. - odpowiedziałam podchodząc do stołu z kubkami. - Już posłodziłam.
-Taka jaką lubię. - chłopak wziął łyka i zajął się jedzeniem, ja również. - Ale dobre. - mówił z pełną buzią Jay.
-Cieszę się, że ci smakuje. - powiedziałam uśmiechając się. - Jakie mamy dzisiaj plany ?
-Zależy czy masz zamiar zostać w domu czy wyjść na miasto.
-Możemy wyjść wieczorem na drinka czy coś. Nie muszę już brać leków.
-Czyli trzeba opić ten fakt. - ucieszył się.
-No, a jak ? - zaśmiałam się.
-Laura jak to z tobą jest, że jesteś negatywna picia alkoholu, ale teraz chcesz ? - zapytał.
-Nie lubię picia alkoholu rano i częstego picia, ale to się chyba zmieni, bo wy zawsze pijecie. - puściłam mu oko.
-My zawsze świętujemy, a od teraz ty z nami. Nie musisz przecież iść do pracy, więc nie ma chyba problemu ?
-Nie, żadnego. - powiedziałam i wróciłam do jedzenia.
-A kto zmywa ? - zapytał Jay.
-No tak. - przypomniał mi się przykry fakt. - Dlaczego nie macie zmywarki ?
-No nie pomyśleliśmy o tym, ale powiem Martinowi, żeby ją skołował. A właśnie jest Martin ? Wczoraj do późna oglądałem filmy, ale nie wrócił do domu.
-Nie widziałam go rano, a wstałam trochę przed siódmą.
-Jezu ten koleś się kiedyś przewiezie. - powiedział Jay. - A jeżeli chodzi o zmywanie to ja mogę umyć talerze i sztućce, a ty patelnię i kubki. Co ty na taki obrót sprawy ?
-Mi to odpowiada. - uśmiechnęłam się, dochodziła 9.
   Po zjedzonym śniadaniu zabraliśmy się do zmywania, poszło nam sprawnie. Ale najlepsza była reakcja Jay'a na piwo w lodówce. Oczy niemal mu wyszły z orbit i rozdziawił buzię, na jego widok tylko się zaśmiałam i poszłam do pokoju Max'a. Zobaczyłam 1 nieodebrane połączenie. Od Max'a. Oddzwoniłam.
-No hej ! Przepraszam, że nie odebrałam, ale byliśmy z Jay'em w kuchni jedliśmy śniadanie. - powiedziałam, gdy tylko usłyszałam jego głos w telefonie.
-Nie ma sprawy. A co wy tak wcześnie ? - zapytał, również miał dobry humor, bo było słychać to w jego głosie.
-Ja nie mogłam spać, a Jay po prostu wstał. A ty ?
-Też nie mogłem spać. Telepatia jakaś. - uśmiechnęłam się. - Macie jakieś plany na dzisiaj ?
-Planujemy wieczorem wyjść na drinka. Będziemy opijać fakt, że nie muszę już brać tabletek.
-Takie święto to jest co opijać. - Maź się zaśmiał, ale po chwili ucichł.
-Co jest ? - zapytałam.
-Nic. - powiedział smutno.
-Nie wciskaj mi takiego kitu, przecież słyszę, że coś nie gra.
-Tęsknię po prostu. I to jest dziwne uczucie.
-Też tęsknie. Ale Jay nie daje mi dopuścić do siebie tych myśli, bo ciągle coś organizuje. Dlaczego ja nie wiedziałam, że macie basen za domem ? - zapytałam z wyrzutem.
-Czyli już wiesz ? A tak jakoś wyszło. - zaśmiał się.
-Takie dobro, a wy trzymaliście to w tajemnicy.
-Czyli sugeruje, że lubisz baseny, pływanie i te sprawy.
-No pewnie.
-A może już się kąpałaś ?
-Tak w zasadzie to nie, ale dwa razy zostałam do niego wrzucona.
-Ah ten Jay. Totalny szaleniec. - zaśmiał się.
-Taki jego urok. Ale Kevin też nie lepszy, bo oby dwoje się zmówili i mnie wrzucili do wody.
-A Kevin chociaż się trochę zmoczył ?
-Gdy z Jay'em byliśmy cali ociekający wodą to się do niego przytuliliśmy, tylko tyle.
-I ty mi o tym dzisiaj mówisz ? Czemu mi wczoraj wieczorem nie powiedziałaś ?
-A jakoś wyleciało mi z głowy. Zapomniałam.
-Taak jasne.
-A ty co dzisiaj będziesz robić ?
-Będę starał się zmniejszyć tęsknotę za tobą. - jakie to słodkie.
-Ojej. Naprawdę jest aż tak źle ?
-No nie powiem, że jest dobrze.
-Miałeś spędzać czas z rodziną, a nie usychać z tęsknoty.
-Można powiedzieć, że od dzisiaj ty również należysz do mojej rodziny. - dobrze, że w tym momencie mnie nie widział, bo cała się zarumieniłam. - Dlaczego nic nie mówisz ?
-Zaskoczyłeś mnie tym. Nie spodziewałam się.
-Czasami prawda potrafi zaskoczyć, co ?
-Tak i to poważnie.
-Będę leciał.
-To do niedzieli.
-Będę liczył godziny.
-Pa. - rozłączyłam się.
   Czyli Max liczył na coś większego niż przelotny flirt teraz nie miałam już żadnych wątpliwości co do moich uczuć do niego. Kochałam go i wiedziałam, że on odwzajemnia moje uczucia, mimo że jeszcze sobie tego nie powiedzieliśmy. Ta niedziela była tak odległa. Niech Max już przyjedzie. Moje przemyślenia przerwał telefon, dzwoniła April.
-No cześć April. - odebrałam.
-Cześć Laura. Jak się czujesz ?
-Wiesz już jest lepiej. Łokieć mnie jeszcze boli, ale już nie tak jak we wtorek.
-Pamiętny wtorek, zapisz sobie tę datę w kalendarzu. - zaśmiała się.
-Wolałabym o tym dniu zapomnieć. - zaśmiała się.
-No nie dziwię ci się. Słuchaj kończę właśnie pisanie nowego grafiku, mogłabyś jutro wpaść gdzieś tak około drugiej popołudniu i zobaczyć czy ci pasuje, bo jak nie to naniosę poprawki.
-Dobrze, nie ma sprawy. Czyli nowy grafik obowiązuje od poniedziałku ?
-Tak. Jeszcze cztery dni mamy po staremu, ale od nowego tygodnia mamy zmiany.
   Zastanawiałam się czy zadać te pytanie, ale stwierdziłam, że dlaczego nie ?
-A możesz mi powiedzieć kiedy audycje ma Matt ?
-Jaki Matt ?
-No ten nowy. Ten który mi pomógł we wtorek.
-Aaa Matt Lee. - czyli znałam już jego nazwisko. - Ma audycje codziennie od 8 do 10, czyli te przed twoimi, z tym, że codziennie. Oprócz weekendu, bo tu audycje będą po staremu.
-A kto będzie miał te wcześniejsze ?
-Postawiłam na technologię i nocne audycje będą tylko muzyczne, więc wystarczy ustawić playlistę i puścić na noc. Zrezygnowałam z nocnych audycji w tygodniu.
-Faktycznie spore zmiany.
-Wiesz trzeba iść z duchem czasu. Przepraszam cię kochanie, ale muszę już lecieć. Rój os jest w tym tygodniu w radiu. To zobaczymy się jutro popołudniu, tak ?
-Tak. Do zobaczenia. - rozłączyłam się.
   Doskonale, czyli mój "ulubiony" kolega z pracy ma audycje przed moimi. Mam powód by się wieczorem napić. I to bardzo dobry powód. Do drzwi zapukał Jay.
-Mogę wejść ? - stał w drzwiach ze smutną miną, musiał widzieć mój smutek i moją złość.
-Tak, pewnie. Siadaj. - poklepałam miejsce na łóżku obok mnie, Jay posłusznie usiadł.
-Czyli domyślam się, że ci się nie podoba ? - patrzył mi w oczy.
-Nie, bo będę musiała widywać tego kolesia codziennie jak będę w pracy. Ma audycje przede mną.
-No to kiszka.
-Kiszka ? Co to za słowo jest ? - zaśmiałam się.
-Zabawne. - Jay również się zaśmiał i mocno mnie przytulił. - Będzie dobrze, nie martw się. Jak coś to zadzwoń do nas. Pięć na jednego ? Nie sądzę, żeby miał jakiekolwiek szanse.
-Biedny Matt. - zaczęliśmy się śmiać.
-To co teraz robimy na poprawę humoru ? - zapytał Jay.
-Jaką poprawę humoru ? Ja nadal mam dobry humor. Nikt i nic mi go dzisiaj nie popsuje. Zabawmy się wieczorem. - powiedziałam i wstałam. - No chodź. - wyciągnęłam ręce w stronę Jay'a, ten złapał mnie za jedną i wyciągnęłam go z pokoju, zmierzaliśmy do kuchni, ale tylko ja znałam zamiar.
-Piwo ? Jest wcześnie. - zapytał Jay, gdy zobaczył po co go wyciągnęłam z pokoju Max'a.
-Zasady są po to, żeby je łamać. Mam rację ?
-Stu procentową.
-To teraz otwórz nam piwo.


***Perspektywa Max'a***


   Trzy dni nie widziałem już Laury, a czuję się jakbym nie widział jej przynajmniej rok. Mam z nią kontakt telefoniczny, ale to nie to samo co spotkanie na żywo, telefon nie daje nawet cząstki tego co spotkanie w cztery oczy. Tęskniłem za nią i taka była prawda. Na początku się tego wypierałem, ale ile można ? Ten wyjazd upewnił mnie, że Laura jest tą jedyną, tą wybranką do końca moich dni. Teraz musiałem jej o tym powiedzieć, ale z pewnością nie przez telefon. Laura miała opiekować się Jay'em, ale wyszło na to, że to Jay opiekuje się nią. Przynajmniej się zaprzyjaźnią i nie będą sami. Spędzają miło razem czas i teraz zazdroszczę tego kumplowi, że spędza czas z Laura, a ja jestem 3 godziny jazdy dalej. To boli, ale przyjechałem do swojej rodziny.
   No właśnie moja rodzina. Stęskniłem się za nimi, a oni za mną. Nie mogę nagadać się z rodzicami, ciągle jest za mało czasu. Zawsze tak jest, gdy przyjeżdżam do domu. Powinienem się przyzwyczaić, ale nie jest łatwo. Mama mówi, że ciągle bujam myślami przy Laurze. Muszę się skupić i słuchać wszystkiego co mówią rodzice. Nie chce zaniedbać naszych kontaktów, są dla mnie bardzo ważni. W końcu są moją rodziną, najważniejsi na świecie.
-Max ty mnie w ogóle nie słuchasz. Znowu wracasz myślami do Londynu. Nie ma sensu, żebyś tu siedział do niedzieli skoro jesteś nieobecny. Następnym razem masz tu przyjechać z Laurą. - powiedziała mama.
-Przepraszam, zmyśliłem się. Co masz na myśli ? - zapytałem, razem z mamą siedzieliśmy w salonie oglądaliśmy telewizję i piliśmy kawę.
-Mam na myśli twój wcześniejszy powrót do stolicy. Zrobisz swoim przyjaciołom niespodziankę. - powiedziała patrzą mi w oczy.
-Ale ty mówisz na poważnie? Przecież przyjechałem do domu, żeby z wami pobyć.
-Ale ciebie tu nie ma. Jesteś tylko ciałem, ale myślami jesteś 200 mil dalej. To nie ma sensu.
-Mamo, ale na pewno ? - zapytałem niepewnie.
-Na 200 %, albo i więcej. - powiedziała i się uśmiechnęła,
   Cały w środku skakałem z radości. Zrobię niespodziankę Laurze i Jay'owi. Zaskoczyła mnie wypowiedź mojej mamy, ale kto jak kto ona zna mnie najlepiej. Wie co mówi i na co mi pozwala.
-Jak się cieszysz. - powiedziała mama. - Ty naprawdę kochasz tę Laurę.
-Całym sercem. - uśmiechnąłem się na myśl reakcji Laury, gdy mnie zobaczy.



Heej !
Macie taki sweetaśny rozdział ; )
W środę, można powiedzieć, że kluczowy rozdział ; P
Jak myślicie co się stanie ? Macie jakieś przypuszczenia ^^ ? Liczę na waszą wyobraźnie i piszcie co wam w tym momencie przychodzi do głowy dotyczącego następnego rozdziału. Jestem ciekawa co wymyślicie ; D
To do środy : * <3

nadużywam słowo "rozdział" w tym opisie ; S

5 komentarzy:

  1. Max zrobi niespodziankę przyjaciołom? Czy może to Laura i Jay go zaskoczą? ;) Mam pewne przypuszczenia i oby się one spełniły... xD

    OdpowiedzUsuń
  2. jejć jaki Maxiu stęskniony ;-) ..
    rozdzialik taki barwny i przyjemny. oby tak dalej :)
    czekam zatem na następny :)
    powodzenia :*

    OdpowiedzUsuń
  3. nie nie nie zastanie ich chyba w takiej sytuacji jaka przyszła mi do głowy...:P nie możliwe;)Laura jest za bardzo zakochana...
    pewnie po prostu będą pijani do nieprzytomności:D
    do środy:D czyli jutra:P

    OdpowiedzUsuń
  4. tak upiją się do nieprzytomności i wylądują razem w łóżku:D
    ja chcę już ten rozdział:D
    dawaj go jutro z samego rana:D

    OdpowiedzUsuń
  5. hehe;p już się boję tego wypadu Jaya i Laury;pp
    Maxio<3 jaki słodki!!

    OdpowiedzUsuń