-Słucham ? - zapytałam do słuchawki.
-Dzień dobry, ja z zakupami. - usłyszałam w słuchawce wesoły głos mężczyzny.
-Już wychodzę. - odłożyłam słuchawkę i wyszłam z domu.
Przed bramą stał młody chłopak z czapką z daszkiem, szeroko się uśmiechał co spowodowało, że sama się uśmiechnęłam. Gdy na niego spojrzałam, przypomniał mi się Nathan, też był młody i lubił full-capy.
-Dzień dobry. - powiedziałam, gdy podchodziłam do bramki.
-A dobry. Chyba będzie dzisiaj ciepło, bo tak słońce ładnie świeci. - powiedział swoim wesołym tonem chłopak.
-Oby. Mam dość deszczu. Proszę. - podałam mu pieniądze i dostałam swoją torbę z produktami.
-Dziękuje i życzę miłego dnia. Do widzenia. - chłopak się pożegnał i ruszył do swojego pojazdu.
-Do widzenia i nawzajem. - odpowiedziałam i zamknęłam bramkę sprawdzając czy jest na pewno zamknięta, upewniona weszłam do domu.
Weszłam do kuchni i zaczęłam wypakowywać zakupy, oprócz jedzenia i picia oraz alkoholu były jeszcze poranne gazety. Rzuciłam na nie okiem, ale nie teraz były mi w głowie ploteczki ze świata, na górze spał, albo już nie, głodny Jay. Trzeba zająć się śniadaniem. Wyjęłam deskę do krojenia i nóż, pokroiłam szczypiorek i pomidora, na patelnię wbiłam jajka. Usłyszałam zamykanie drzwi na górze, a później dźwięk lecącej wody z kranu, czyli Jay już wstał. Postawiłam wodę w czajniku i przygotowałam dwa kubki herbaty. Do jajek dorzuciłam warzywa i zamieszałam. Przygotowałam talerze i sztućce, nałożyłam na nie jajecznicy i zalałam wrzątkiem herbatę. Do kuchni wszedł zadowolony Jay.
-Jak ładnie pachnie. - powiedział i się przytuliliśmy kołysząc się.
-Widzę, że masz dobry humor dzisiaj. - powiedziałam, gdy już się odsunęliśmy.
-No pewnie. Za oknem słońce świeci i mam domowe jedzonko. Same pyszności. - Jay wziął chleb i usiadł do stołu. - Dzisiejsze gazety ? Byłaś na zakupach ?
-Nie, zamówiłam zakupy do domu. Nie zdążyłabym pójść po nie. - odpowiedziałam podchodząc do stołu z kubkami. - Już posłodziłam.
-Taka jaką lubię. - chłopak wziął łyka i zajął się jedzeniem, ja również. - Ale dobre. - mówił z pełną buzią Jay.
-Cieszę się, że ci smakuje. - powiedziałam uśmiechając się. - Jakie mamy dzisiaj plany ?
-Zależy czy masz zamiar zostać w domu czy wyjść na miasto.
-Możemy wyjść wieczorem na drinka czy coś. Nie muszę już brać leków.
-Czyli trzeba opić ten fakt. - ucieszył się.
-No, a jak ? - zaśmiałam się.
-Laura jak to z tobą jest, że jesteś negatywna picia alkoholu, ale teraz chcesz ? - zapytał.
-Nie lubię picia alkoholu rano i częstego picia, ale to się chyba zmieni, bo wy zawsze pijecie. - puściłam mu oko.
-My zawsze świętujemy, a od teraz ty z nami. Nie musisz przecież iść do pracy, więc nie ma chyba problemu ?
-Nie, żadnego. - powiedziałam i wróciłam do jedzenia.
-A kto zmywa ? - zapytał Jay.
-No tak. - przypomniał mi się przykry fakt. - Dlaczego nie macie zmywarki ?
-No nie pomyśleliśmy o tym, ale powiem Martinowi, żeby ją skołował. A właśnie jest Martin ? Wczoraj do późna oglądałem filmy, ale nie wrócił do domu.
-Nie widziałam go rano, a wstałam trochę przed siódmą.
-Jezu ten koleś się kiedyś przewiezie. - powiedział Jay. - A jeżeli chodzi o zmywanie to ja mogę umyć talerze i sztućce, a ty patelnię i kubki. Co ty na taki obrót sprawy ?
-Mi to odpowiada. - uśmiechnęłam się, dochodziła 9.
Po zjedzonym śniadaniu zabraliśmy się do zmywania, poszło nam sprawnie. Ale najlepsza była reakcja Jay'a na piwo w lodówce. Oczy niemal mu wyszły z orbit i rozdziawił buzię, na jego widok tylko się zaśmiałam i poszłam do pokoju Max'a. Zobaczyłam 1 nieodebrane połączenie. Od Max'a. Oddzwoniłam.
-No hej ! Przepraszam, że nie odebrałam, ale byliśmy z Jay'em w kuchni jedliśmy śniadanie. - powiedziałam, gdy tylko usłyszałam jego głos w telefonie.
-Nie ma sprawy. A co wy tak wcześnie ? - zapytał, również miał dobry humor, bo było słychać to w jego głosie.
-Ja nie mogłam spać, a Jay po prostu wstał. A ty ?
-Też nie mogłem spać. Telepatia jakaś. - uśmiechnęłam się. - Macie jakieś plany na dzisiaj ?
-Planujemy wieczorem wyjść na drinka. Będziemy opijać fakt, że nie muszę już brać tabletek.
-Takie święto to jest co opijać. - Maź się zaśmiał, ale po chwili ucichł.
-Co jest ? - zapytałam.
-Nic. - powiedział smutno.
-Nie wciskaj mi takiego kitu, przecież słyszę, że coś nie gra.
-Tęsknię po prostu. I to jest dziwne uczucie.
-Też tęsknie. Ale Jay nie daje mi dopuścić do siebie tych myśli, bo ciągle coś organizuje. Dlaczego ja nie wiedziałam, że macie basen za domem ? - zapytałam z wyrzutem.
-Czyli już wiesz ? A tak jakoś wyszło. - zaśmiał się.
-Takie dobro, a wy trzymaliście to w tajemnicy.
-Czyli sugeruje, że lubisz baseny, pływanie i te sprawy.
-No pewnie.
-A może już się kąpałaś ?
-Tak w zasadzie to nie, ale dwa razy zostałam do niego wrzucona.
-Ah ten Jay. Totalny szaleniec. - zaśmiał się.
-Taki jego urok. Ale Kevin też nie lepszy, bo oby dwoje się zmówili i mnie wrzucili do wody.
-A Kevin chociaż się trochę zmoczył ?
-Gdy z Jay'em byliśmy cali ociekający wodą to się do niego przytuliliśmy, tylko tyle.
-I ty mi o tym dzisiaj mówisz ? Czemu mi wczoraj wieczorem nie powiedziałaś ?
-A jakoś wyleciało mi z głowy. Zapomniałam.
-Taak jasne.
-A ty co dzisiaj będziesz robić ?
-Będę starał się zmniejszyć tęsknotę za tobą. - jakie to słodkie.
-Ojej. Naprawdę jest aż tak źle ?
-No nie powiem, że jest dobrze.
-Miałeś spędzać czas z rodziną, a nie usychać z tęsknoty.
-Można powiedzieć, że od dzisiaj ty również należysz do mojej rodziny. - dobrze, że w tym momencie mnie nie widział, bo cała się zarumieniłam. - Dlaczego nic nie mówisz ?
-Zaskoczyłeś mnie tym. Nie spodziewałam się.
-Czasami prawda potrafi zaskoczyć, co ?
-Tak i to poważnie.
-Będę leciał.
-To do niedzieli.
-Będę liczył godziny.
-Pa. - rozłączyłam się.
Czyli Max liczył na coś większego niż przelotny flirt teraz nie miałam już żadnych wątpliwości co do moich uczuć do niego. Kochałam go i wiedziałam, że on odwzajemnia moje uczucia, mimo że jeszcze sobie tego nie powiedzieliśmy. Ta niedziela była tak odległa. Niech Max już przyjedzie. Moje przemyślenia przerwał telefon, dzwoniła April.
-No cześć April. - odebrałam.
-Cześć Laura. Jak się czujesz ?
-Wiesz już jest lepiej. Łokieć mnie jeszcze boli, ale już nie tak jak we wtorek.
-Pamiętny wtorek, zapisz sobie tę datę w kalendarzu. - zaśmiała się.
-Wolałabym o tym dniu zapomnieć. - zaśmiała się.
-No nie dziwię ci się. Słuchaj kończę właśnie pisanie nowego grafiku, mogłabyś jutro wpaść gdzieś tak około drugiej popołudniu i zobaczyć czy ci pasuje, bo jak nie to naniosę poprawki.
-Dobrze, nie ma sprawy. Czyli nowy grafik obowiązuje od poniedziałku ?
-Tak. Jeszcze cztery dni mamy po staremu, ale od nowego tygodnia mamy zmiany.
Zastanawiałam się czy zadać te pytanie, ale stwierdziłam, że dlaczego nie ?
-A możesz mi powiedzieć kiedy audycje ma Matt ?
-Jaki Matt ?
-No ten nowy. Ten który mi pomógł we wtorek.
-Aaa Matt Lee. - czyli znałam już jego nazwisko. - Ma audycje codziennie od 8 do 10, czyli te przed twoimi, z tym, że codziennie. Oprócz weekendu, bo tu audycje będą po staremu.
-A kto będzie miał te wcześniejsze ?
-Postawiłam na technologię i nocne audycje będą tylko muzyczne, więc wystarczy ustawić playlistę i puścić na noc. Zrezygnowałam z nocnych audycji w tygodniu.
-Faktycznie spore zmiany.
-Wiesz trzeba iść z duchem czasu. Przepraszam cię kochanie, ale muszę już lecieć. Rój os jest w tym tygodniu w radiu. To zobaczymy się jutro popołudniu, tak ?
-Tak. Do zobaczenia. - rozłączyłam się.
Doskonale, czyli mój "ulubiony" kolega z pracy ma audycje przed moimi. Mam powód by się wieczorem napić. I to bardzo dobry powód. Do drzwi zapukał Jay.
-Mogę wejść ? - stał w drzwiach ze smutną miną, musiał widzieć mój smutek i moją złość.
-Tak, pewnie. Siadaj. - poklepałam miejsce na łóżku obok mnie, Jay posłusznie usiadł.
-Czyli domyślam się, że ci się nie podoba ? - patrzył mi w oczy.
-Nie, bo będę musiała widywać tego kolesia codziennie jak będę w pracy. Ma audycje przede mną.
-No to kiszka.
-Kiszka ? Co to za słowo jest ? - zaśmiałam się.
-Zabawne. - Jay również się zaśmiał i mocno mnie przytulił. - Będzie dobrze, nie martw się. Jak coś to zadzwoń do nas. Pięć na jednego ? Nie sądzę, żeby miał jakiekolwiek szanse.
-Biedny Matt. - zaczęliśmy się śmiać.
-To co teraz robimy na poprawę humoru ? - zapytał Jay.
-Jaką poprawę humoru ? Ja nadal mam dobry humor. Nikt i nic mi go dzisiaj nie popsuje. Zabawmy się wieczorem. - powiedziałam i wstałam. - No chodź. - wyciągnęłam ręce w stronę Jay'a, ten złapał mnie za jedną i wyciągnęłam go z pokoju, zmierzaliśmy do kuchni, ale tylko ja znałam zamiar.
-Piwo ? Jest wcześnie. - zapytał Jay, gdy zobaczył po co go wyciągnęłam z pokoju Max'a.
-Zasady są po to, żeby je łamać. Mam rację ?
-Stu procentową.
-To teraz otwórz nam piwo.
Trzy dni nie widziałem już Laury, a czuję się jakbym nie widział jej przynajmniej rok. Mam z nią kontakt telefoniczny, ale to nie to samo co spotkanie na żywo, telefon nie daje nawet cząstki tego co spotkanie w cztery oczy. Tęskniłem za nią i taka była prawda. Na początku się tego wypierałem, ale ile można ? Ten wyjazd upewnił mnie, że Laura jest tą jedyną, tą wybranką do końca moich dni. Teraz musiałem jej o tym powiedzieć, ale z pewnością nie przez telefon. Laura miała opiekować się Jay'em, ale wyszło na to, że to Jay opiekuje się nią. Przynajmniej się zaprzyjaźnią i nie będą sami. Spędzają miło razem czas i teraz zazdroszczę tego kumplowi, że spędza czas z Laura, a ja jestem 3 godziny jazdy dalej. To boli, ale przyjechałem do swojej rodziny.
No właśnie moja rodzina. Stęskniłem się za nimi, a oni za mną. Nie mogę nagadać się z rodzicami, ciągle jest za mało czasu. Zawsze tak jest, gdy przyjeżdżam do domu. Powinienem się przyzwyczaić, ale nie jest łatwo. Mama mówi, że ciągle bujam myślami przy Laurze. Muszę się skupić i słuchać wszystkiego co mówią rodzice. Nie chce zaniedbać naszych kontaktów, są dla mnie bardzo ważni. W końcu są moją rodziną, najważniejsi na świecie.
-Max ty mnie w ogóle nie słuchasz. Znowu wracasz myślami do Londynu. Nie ma sensu, żebyś tu siedział do niedzieli skoro jesteś nieobecny. Następnym razem masz tu przyjechać z Laurą. - powiedziała mama.
-Przepraszam, zmyśliłem się. Co masz na myśli ? - zapytałem, razem z mamą siedzieliśmy w salonie oglądaliśmy telewizję i piliśmy kawę.
-Mam na myśli twój wcześniejszy powrót do stolicy. Zrobisz swoim przyjaciołom niespodziankę. - powiedziała patrzą mi w oczy.
-Ale ty mówisz na poważnie? Przecież przyjechałem do domu, żeby z wami pobyć.
-Ale ciebie tu nie ma. Jesteś tylko ciałem, ale myślami jesteś 200 mil dalej. To nie ma sensu.
-Mamo, ale na pewno ? - zapytałem niepewnie.
-Na 200 %, albo i więcej. - powiedziała i się uśmiechnęła,
Cały w środku skakałem z radości. Zrobię niespodziankę Laurze i Jay'owi. Zaskoczyła mnie wypowiedź mojej mamy, ale kto jak kto ona zna mnie najlepiej. Wie co mówi i na co mi pozwala.
-Jak się cieszysz. - powiedziała mama. - Ty naprawdę kochasz tę Laurę.
-Całym sercem. - uśmiechnąłem się na myśl reakcji Laury, gdy mnie zobaczy.
-Dzień dobry, ja z zakupami. - usłyszałam w słuchawce wesoły głos mężczyzny.
-Już wychodzę. - odłożyłam słuchawkę i wyszłam z domu.
Przed bramą stał młody chłopak z czapką z daszkiem, szeroko się uśmiechał co spowodowało, że sama się uśmiechnęłam. Gdy na niego spojrzałam, przypomniał mi się Nathan, też był młody i lubił full-capy.
-Dzień dobry. - powiedziałam, gdy podchodziłam do bramki.
-A dobry. Chyba będzie dzisiaj ciepło, bo tak słońce ładnie świeci. - powiedział swoim wesołym tonem chłopak.
-Oby. Mam dość deszczu. Proszę. - podałam mu pieniądze i dostałam swoją torbę z produktami.
-Dziękuje i życzę miłego dnia. Do widzenia. - chłopak się pożegnał i ruszył do swojego pojazdu.
-Do widzenia i nawzajem. - odpowiedziałam i zamknęłam bramkę sprawdzając czy jest na pewno zamknięta, upewniona weszłam do domu.
Weszłam do kuchni i zaczęłam wypakowywać zakupy, oprócz jedzenia i picia oraz alkoholu były jeszcze poranne gazety. Rzuciłam na nie okiem, ale nie teraz były mi w głowie ploteczki ze świata, na górze spał, albo już nie, głodny Jay. Trzeba zająć się śniadaniem. Wyjęłam deskę do krojenia i nóż, pokroiłam szczypiorek i pomidora, na patelnię wbiłam jajka. Usłyszałam zamykanie drzwi na górze, a później dźwięk lecącej wody z kranu, czyli Jay już wstał. Postawiłam wodę w czajniku i przygotowałam dwa kubki herbaty. Do jajek dorzuciłam warzywa i zamieszałam. Przygotowałam talerze i sztućce, nałożyłam na nie jajecznicy i zalałam wrzątkiem herbatę. Do kuchni wszedł zadowolony Jay.
-Jak ładnie pachnie. - powiedział i się przytuliliśmy kołysząc się.
-Widzę, że masz dobry humor dzisiaj. - powiedziałam, gdy już się odsunęliśmy.
-No pewnie. Za oknem słońce świeci i mam domowe jedzonko. Same pyszności. - Jay wziął chleb i usiadł do stołu. - Dzisiejsze gazety ? Byłaś na zakupach ?
-Nie, zamówiłam zakupy do domu. Nie zdążyłabym pójść po nie. - odpowiedziałam podchodząc do stołu z kubkami. - Już posłodziłam.
-Taka jaką lubię. - chłopak wziął łyka i zajął się jedzeniem, ja również. - Ale dobre. - mówił z pełną buzią Jay.
-Cieszę się, że ci smakuje. - powiedziałam uśmiechając się. - Jakie mamy dzisiaj plany ?
-Zależy czy masz zamiar zostać w domu czy wyjść na miasto.
-Możemy wyjść wieczorem na drinka czy coś. Nie muszę już brać leków.
-Czyli trzeba opić ten fakt. - ucieszył się.
-No, a jak ? - zaśmiałam się.
-Laura jak to z tobą jest, że jesteś negatywna picia alkoholu, ale teraz chcesz ? - zapytał.
-Nie lubię picia alkoholu rano i częstego picia, ale to się chyba zmieni, bo wy zawsze pijecie. - puściłam mu oko.
-My zawsze świętujemy, a od teraz ty z nami. Nie musisz przecież iść do pracy, więc nie ma chyba problemu ?
-Nie, żadnego. - powiedziałam i wróciłam do jedzenia.
-A kto zmywa ? - zapytał Jay.
-No tak. - przypomniał mi się przykry fakt. - Dlaczego nie macie zmywarki ?
-No nie pomyśleliśmy o tym, ale powiem Martinowi, żeby ją skołował. A właśnie jest Martin ? Wczoraj do późna oglądałem filmy, ale nie wrócił do domu.
-Nie widziałam go rano, a wstałam trochę przed siódmą.
-Jezu ten koleś się kiedyś przewiezie. - powiedział Jay. - A jeżeli chodzi o zmywanie to ja mogę umyć talerze i sztućce, a ty patelnię i kubki. Co ty na taki obrót sprawy ?
-Mi to odpowiada. - uśmiechnęłam się, dochodziła 9.
Po zjedzonym śniadaniu zabraliśmy się do zmywania, poszło nam sprawnie. Ale najlepsza była reakcja Jay'a na piwo w lodówce. Oczy niemal mu wyszły z orbit i rozdziawił buzię, na jego widok tylko się zaśmiałam i poszłam do pokoju Max'a. Zobaczyłam 1 nieodebrane połączenie. Od Max'a. Oddzwoniłam.
-No hej ! Przepraszam, że nie odebrałam, ale byliśmy z Jay'em w kuchni jedliśmy śniadanie. - powiedziałam, gdy tylko usłyszałam jego głos w telefonie.
-Nie ma sprawy. A co wy tak wcześnie ? - zapytał, również miał dobry humor, bo było słychać to w jego głosie.
-Ja nie mogłam spać, a Jay po prostu wstał. A ty ?
-Też nie mogłem spać. Telepatia jakaś. - uśmiechnęłam się. - Macie jakieś plany na dzisiaj ?
-Planujemy wieczorem wyjść na drinka. Będziemy opijać fakt, że nie muszę już brać tabletek.
-Takie święto to jest co opijać. - Maź się zaśmiał, ale po chwili ucichł.
-Co jest ? - zapytałam.
-Nic. - powiedział smutno.
-Nie wciskaj mi takiego kitu, przecież słyszę, że coś nie gra.
-Tęsknię po prostu. I to jest dziwne uczucie.
-Też tęsknie. Ale Jay nie daje mi dopuścić do siebie tych myśli, bo ciągle coś organizuje. Dlaczego ja nie wiedziałam, że macie basen za domem ? - zapytałam z wyrzutem.
-Czyli już wiesz ? A tak jakoś wyszło. - zaśmiał się.
-Takie dobro, a wy trzymaliście to w tajemnicy.
-Czyli sugeruje, że lubisz baseny, pływanie i te sprawy.
-No pewnie.
-A może już się kąpałaś ?
-Tak w zasadzie to nie, ale dwa razy zostałam do niego wrzucona.
-Ah ten Jay. Totalny szaleniec. - zaśmiał się.
-Taki jego urok. Ale Kevin też nie lepszy, bo oby dwoje się zmówili i mnie wrzucili do wody.
-A Kevin chociaż się trochę zmoczył ?
-Gdy z Jay'em byliśmy cali ociekający wodą to się do niego przytuliliśmy, tylko tyle.
-I ty mi o tym dzisiaj mówisz ? Czemu mi wczoraj wieczorem nie powiedziałaś ?
-A jakoś wyleciało mi z głowy. Zapomniałam.
-Taak jasne.
-A ty co dzisiaj będziesz robić ?
-Będę starał się zmniejszyć tęsknotę za tobą. - jakie to słodkie.
-Ojej. Naprawdę jest aż tak źle ?
-No nie powiem, że jest dobrze.
-Miałeś spędzać czas z rodziną, a nie usychać z tęsknoty.
-Można powiedzieć, że od dzisiaj ty również należysz do mojej rodziny. - dobrze, że w tym momencie mnie nie widział, bo cała się zarumieniłam. - Dlaczego nic nie mówisz ?
-Zaskoczyłeś mnie tym. Nie spodziewałam się.
-Czasami prawda potrafi zaskoczyć, co ?
-Tak i to poważnie.
-Będę leciał.
-To do niedzieli.
-Będę liczył godziny.
-Pa. - rozłączyłam się.
Czyli Max liczył na coś większego niż przelotny flirt teraz nie miałam już żadnych wątpliwości co do moich uczuć do niego. Kochałam go i wiedziałam, że on odwzajemnia moje uczucia, mimo że jeszcze sobie tego nie powiedzieliśmy. Ta niedziela była tak odległa. Niech Max już przyjedzie. Moje przemyślenia przerwał telefon, dzwoniła April.
-No cześć April. - odebrałam.
-Cześć Laura. Jak się czujesz ?
-Wiesz już jest lepiej. Łokieć mnie jeszcze boli, ale już nie tak jak we wtorek.
-Pamiętny wtorek, zapisz sobie tę datę w kalendarzu. - zaśmiała się.
-Wolałabym o tym dniu zapomnieć. - zaśmiała się.
-No nie dziwię ci się. Słuchaj kończę właśnie pisanie nowego grafiku, mogłabyś jutro wpaść gdzieś tak około drugiej popołudniu i zobaczyć czy ci pasuje, bo jak nie to naniosę poprawki.
-Dobrze, nie ma sprawy. Czyli nowy grafik obowiązuje od poniedziałku ?
-Tak. Jeszcze cztery dni mamy po staremu, ale od nowego tygodnia mamy zmiany.
Zastanawiałam się czy zadać te pytanie, ale stwierdziłam, że dlaczego nie ?
-A możesz mi powiedzieć kiedy audycje ma Matt ?
-Jaki Matt ?
-No ten nowy. Ten który mi pomógł we wtorek.
-Aaa Matt Lee. - czyli znałam już jego nazwisko. - Ma audycje codziennie od 8 do 10, czyli te przed twoimi, z tym, że codziennie. Oprócz weekendu, bo tu audycje będą po staremu.
-A kto będzie miał te wcześniejsze ?
-Postawiłam na technologię i nocne audycje będą tylko muzyczne, więc wystarczy ustawić playlistę i puścić na noc. Zrezygnowałam z nocnych audycji w tygodniu.
-Faktycznie spore zmiany.
-Wiesz trzeba iść z duchem czasu. Przepraszam cię kochanie, ale muszę już lecieć. Rój os jest w tym tygodniu w radiu. To zobaczymy się jutro popołudniu, tak ?
-Tak. Do zobaczenia. - rozłączyłam się.
Doskonale, czyli mój "ulubiony" kolega z pracy ma audycje przed moimi. Mam powód by się wieczorem napić. I to bardzo dobry powód. Do drzwi zapukał Jay.
-Mogę wejść ? - stał w drzwiach ze smutną miną, musiał widzieć mój smutek i moją złość.
-Tak, pewnie. Siadaj. - poklepałam miejsce na łóżku obok mnie, Jay posłusznie usiadł.
-Czyli domyślam się, że ci się nie podoba ? - patrzył mi w oczy.
-Nie, bo będę musiała widywać tego kolesia codziennie jak będę w pracy. Ma audycje przede mną.
-No to kiszka.
-Kiszka ? Co to za słowo jest ? - zaśmiałam się.
-Zabawne. - Jay również się zaśmiał i mocno mnie przytulił. - Będzie dobrze, nie martw się. Jak coś to zadzwoń do nas. Pięć na jednego ? Nie sądzę, żeby miał jakiekolwiek szanse.
-Biedny Matt. - zaczęliśmy się śmiać.
-To co teraz robimy na poprawę humoru ? - zapytał Jay.
-Jaką poprawę humoru ? Ja nadal mam dobry humor. Nikt i nic mi go dzisiaj nie popsuje. Zabawmy się wieczorem. - powiedziałam i wstałam. - No chodź. - wyciągnęłam ręce w stronę Jay'a, ten złapał mnie za jedną i wyciągnęłam go z pokoju, zmierzaliśmy do kuchni, ale tylko ja znałam zamiar.
-Piwo ? Jest wcześnie. - zapytał Jay, gdy zobaczył po co go wyciągnęłam z pokoju Max'a.
-Zasady są po to, żeby je łamać. Mam rację ?
-Stu procentową.
-To teraz otwórz nam piwo.
***Perspektywa Max'a***
Trzy dni nie widziałem już Laury, a czuję się jakbym nie widział jej przynajmniej rok. Mam z nią kontakt telefoniczny, ale to nie to samo co spotkanie na żywo, telefon nie daje nawet cząstki tego co spotkanie w cztery oczy. Tęskniłem za nią i taka była prawda. Na początku się tego wypierałem, ale ile można ? Ten wyjazd upewnił mnie, że Laura jest tą jedyną, tą wybranką do końca moich dni. Teraz musiałem jej o tym powiedzieć, ale z pewnością nie przez telefon. Laura miała opiekować się Jay'em, ale wyszło na to, że to Jay opiekuje się nią. Przynajmniej się zaprzyjaźnią i nie będą sami. Spędzają miło razem czas i teraz zazdroszczę tego kumplowi, że spędza czas z Laura, a ja jestem 3 godziny jazdy dalej. To boli, ale przyjechałem do swojej rodziny.
No właśnie moja rodzina. Stęskniłem się za nimi, a oni za mną. Nie mogę nagadać się z rodzicami, ciągle jest za mało czasu. Zawsze tak jest, gdy przyjeżdżam do domu. Powinienem się przyzwyczaić, ale nie jest łatwo. Mama mówi, że ciągle bujam myślami przy Laurze. Muszę się skupić i słuchać wszystkiego co mówią rodzice. Nie chce zaniedbać naszych kontaktów, są dla mnie bardzo ważni. W końcu są moją rodziną, najważniejsi na świecie.
-Max ty mnie w ogóle nie słuchasz. Znowu wracasz myślami do Londynu. Nie ma sensu, żebyś tu siedział do niedzieli skoro jesteś nieobecny. Następnym razem masz tu przyjechać z Laurą. - powiedziała mama.
-Przepraszam, zmyśliłem się. Co masz na myśli ? - zapytałem, razem z mamą siedzieliśmy w salonie oglądaliśmy telewizję i piliśmy kawę.
-Mam na myśli twój wcześniejszy powrót do stolicy. Zrobisz swoim przyjaciołom niespodziankę. - powiedziała patrzą mi w oczy.
-Ale ty mówisz na poważnie? Przecież przyjechałem do domu, żeby z wami pobyć.
-Ale ciebie tu nie ma. Jesteś tylko ciałem, ale myślami jesteś 200 mil dalej. To nie ma sensu.
-Mamo, ale na pewno ? - zapytałem niepewnie.
-Na 200 %, albo i więcej. - powiedziała i się uśmiechnęła,
Cały w środku skakałem z radości. Zrobię niespodziankę Laurze i Jay'owi. Zaskoczyła mnie wypowiedź mojej mamy, ale kto jak kto ona zna mnie najlepiej. Wie co mówi i na co mi pozwala.
-Jak się cieszysz. - powiedziała mama. - Ty naprawdę kochasz tę Laurę.
-Całym sercem. - uśmiechnąłem się na myśl reakcji Laury, gdy mnie zobaczy.
Heej !
Macie taki sweetaśny rozdział ; )
W środę, można powiedzieć, że kluczowy rozdział ; P
Jak myślicie co się stanie ? Macie jakieś przypuszczenia ^^ ? Liczę na waszą wyobraźnie i piszcie co wam w tym momencie przychodzi do głowy dotyczącego następnego rozdziału. Jestem ciekawa co wymyślicie ; D
To do środy : * <3
nadużywam słowo "rozdział" w tym opisie ; S
Max zrobi niespodziankę przyjaciołom? Czy może to Laura i Jay go zaskoczą? ;) Mam pewne przypuszczenia i oby się one spełniły... xD
OdpowiedzUsuńjejć jaki Maxiu stęskniony ;-) ..
OdpowiedzUsuńrozdzialik taki barwny i przyjemny. oby tak dalej :)
czekam zatem na następny :)
powodzenia :*
nie nie nie zastanie ich chyba w takiej sytuacji jaka przyszła mi do głowy...:P nie możliwe;)Laura jest za bardzo zakochana...
OdpowiedzUsuńpewnie po prostu będą pijani do nieprzytomności:D
do środy:D czyli jutra:P
tak upiją się do nieprzytomności i wylądują razem w łóżku:D
OdpowiedzUsuńja chcę już ten rozdział:D
dawaj go jutro z samego rana:D
hehe;p już się boję tego wypadu Jaya i Laury;pp
OdpowiedzUsuńMaxio<3 jaki słodki!!