piątek, 17 maja 2013

20. Jesteś nadopiekuńczy.

   Spędziliśmy z Jay'em całe południe siedząc przed telewizorem, później zaczęliśmy grać w karty i różne gry planszowe.
-Ja się tak nie bawię. Blefujesz ! - powiedziałam.
-Wcale nie. - śmiał się McGuiness.
-No ciekawe, jeszcze ani razu nie wygrałam. Nie gram już z Tobą.
-Ale na pewno ? Żebyś później nie żałowała.
-Nie bój się nie będę żałować, że przegrałam.
-To co w takim razie robimy ?
-Skoro mam tu nocować, muszę wziąć parę rzeczy z domu. Pojedziesz ze mną ?
-Pewnie, tylko powiem Kevinowi. - chłopak zniknął, a ja ruszyłam do salonu, ubrałam już buty i zakładałam kurtkę, gdy Jay zbiegł ze schodów.
-Nie wiem, gdzie mam kluczyki. Poczekaj chwilę. Poszukam. - i znowu gdzieś zniknął, po paru chwilach wrócił.
-Masz kluczyki ? - zapytałam.
-Jakie kluczyki ?
-No szukałeś kluczyków od samochodu.
-Aaa zapomniałem o tym.
-To co ty robiłeś przez ostatnie parę minut ?
-Leciała powtórka programu, w którym byliśmy i sobie kawałek obejrzałem.
   Miałam ochotę przybić sobie facepalm'a, ale spojrzałam tylko na niego pustym wzrokiem.
-Ale już idę po kluczyki. - i Jay poszedł na górę.
   O mój Boże o czym ten chłopak myśli ? Po kolejnych minutach zbiegł ze schodów po raz drugi. Pomachał mi kluczykami przed nosem i wyszliśmy na zewnątrz. Jay poszedł do garażu i podjechał po mnie czerwonym, starym, amerykańskim samochodem.



-Wow ! To cudeńko musiało kosztować fortunę. - powiedziałam wsiadając do owego cudeńka.
-Lubie repliki starych samochodów.
   Słońce miło przygrzewało, więc Jay zostawił dach złożony, bardzo fajnie jechało się w takim samochodzie, bez dachu. Wiatr we włosach i te sprawy. Gdy dojechaliśmy do mojego mieszkania, wzięłam parę ubrań, trampki i parę rzeczy z łazienki. Podlałam kwiatki i mogliśmy wracać do Jay'a. W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w restauracji na obiad, bo ani mnie ani Jay'owi nie chciało się gotować. Kolejną godzinę spędziliśmy w restauracji na zmianę jedząc i śmiejąc się. Z tego wszystkiego dostałam czkawki, a Jay zakrztusił się brukselką, ale przeżyliśmy. W wspaniałych humorach wróciliśmy do domu. Przynajmniej teraz było dobrze i koszmarny poranek był już dawno za mną. Było już grubo po 15 i nie mieliśmy pomysłu co mielibyśmy robić, więc z nudów zaczęłam malować sobie paznokcie. Jay przeglądał różne magazyny, które leżały na stoliku.
-O patrz, taki sam lakier jak twój. - Jay podsunął mi artykuł pod nos.
-No faktycznie. - powiedziałam i wróciłam do malowania paznokci, zadzwonił mój telefon. - Jay odbierzesz ? Mam pomalowane paznokcie.
-No cześć Max. Laura ma pomalowane paznokcie, więc jesteś na głośnomówiącym, więc ja też cię słyszę. - powiedział Jay i położył telefon na stoliku.
-Cześć Max. Co się dzieje ? - zapytałam.
-A tak zadzwoniłem sprawdzić, czy jeszcze żyjesz.
-Zabawne, wiesz. - powiedziałam, a Jay się zaśmiał. - To wcale nie jest śmieszne, Jay !
-Przepraszam, już się uspokajam. - powiedział.
-Jay ty jej tam pilnuj, bo mi się jeszcze połamie. - powiedział Max i chłopcy zaczęli się śmiać.
-Wiecie co ? Nie przeszkadzam wam, nabijajcie się ze mnie, ale ja stąd idę. - wstałam i wyszłam do ogrodu, uważając na pomalowane paznokcie.
-Eeee Laura, czekaj. - usłyszałam Jay'a.
-Bawcie się dobrze ! - krzyknęłam.
   Było ciepło i promienie słońca miło obejmowały mnie swoim ciepłym dotykiem. Lato zbliżało się dużymi krokami i było to czuć. Zaczęłam spacerować po dużym tarasie. Było parę ozdobnych drzew i krzewów, ale żadnych kwiatów. Chociaż nie, cofam, były dwa krzewy różowych róż, które pachniały wspaniale. Rozkoszowałam się zapachem kwiatów i promieniami słońca.
-Też lubię te róże. - usłyszałam za sobą głos Jay'a.
-Skończyliście już swoją konwersację ? - zapytałam nawet się nie odwracając.
-Tak, Max kazał mi cię od siebie przeprosić. I ja też cię przepraszam.
-Nie ma za co.
-Ale się przecież zezłościłaś.
-No to co ?
-Dziwna jesteś.
-Wiem. - odwróciłam się i uśmiechnęłam się do chłopaka. - Fajnie tu macie, tak cicho i spokojnie.
-Oaza.
-Dokładnie.
   Ruszyłam dalej, a Jay został w tyle.
-Macie basen ?! - krzyknęłam, gdy zobaczyłam duży basen za domem i leżaki.
-No tak. - powiedział Jay podchodząc do mnie.
-I dopiero teraz ja się o tym dowiaduje ?
-No tak wyszło. - Jay się uśmiechnął. - Lubisz pływać ?
-Pewnie. Zawsze chciałam mieć dom z basenem. Popływałabym, ale moja ręka mi na to nie pozwala. - powiedziałam i zobaczyłam, że Jay idzie w moim kierunku.
-Pomogę ci. - powiedział Jay i wziął mnie na ręce.
-Ale co ty robisz ?! - zdążyłam tylko tyle powiedzieć i wylądowaliśmy z Jay'em w basenie.
   Woda była ciepła i czysta.
-Jay ty głupku ! - ochlapałam chłopaka wodą.
-No co ? - odwzajemnił gest. - Mówiłaś, że byś sobie popływała. Proszę bardzo.
-Ale nie w ubraniu i z zaskoczenia. - powiedziałam śmiejąc się i podpłynęłam do wyjścia.
   Moja biała tunika teraz mokra, prześwitywała. Proste dotychczas włosy były całe mokre i zapewne nie będą już proste. Jay wyszedł z basenu, jego koszulka również prześwitywała i opinała jego tors.
-O ! Szukałem was. - w drzwiach stał Kevin, spojrzałam na Jay'a - mieliśmy wspaniały pomysł, uśmiechnęliśmy się pod nosem i Jay krzyknął.
-Kanapka ! - podbiegliśmy do Kevina przytulając go.
-Ej ! Będę mokry ! - krzyczał Kevin.
-O to chodzi. - odpowiedział Jay i gdy Kev był już mokry odlepiliśmy się od niego.
-Teraz to każdy musi się przebrać. - powiedziałam patrząc na moich towarzyszy.
   Jay wymienił spojrzenia z Kevinem.
-Co wy kombinujecie ? - zapytałam i niepewnie zrobiłam krok do tyłu.
-Nie, nic. Nie wiem dlaczego tak pomyślałaś. - Jay złapał mnie w talii, Kevin podszedł do mnie z prawej i złapał w łokciu.
-Nie ! - rozpoznałam ich zamiary, ale było za późno, znowu wylądowałam w basenie.
-Ej ! Jestem teraz cała mokra. - powiedziałam jak się wynurzyłam.
   Kevin z Jay'em zwijali się ze śmiechu przy brzegu basenu. Jay tak się śmiał, że ledwo stał na nogach, Kevin go popchnął. Jay z wielkim hukiem wpadł do basenu i teraz ja z BigKevinem zwijaliśmy się śmiechu.. Jay wynurzył się i morderczym wzrokiem spojrzał na ochroniarza. Ten tylko zrobił niewinną minę co wywołało u mnie falę śmiechu i po chwili wszyscy się śmialiśmy.
-Kevin chciałeś coś od nas, prawda ? - zapytałam wychodząc po raz drugi z basenu i wycisnęłam wodę z włosów.
-Nie wiedziałem, czy już wróciliście z miasta, czy jeszcze nie. Tylko tyle. - powiedział mężczyzna i widząc wychodzącego z basenu Jay'a, dodał. - To ja już pójdę.
   I zniknął za drzwiami.
-Ślicznie ci z mokrymi włosami. - przeczesałam jego włosy palcami.
-Prawda ? - i otrzepał głowę jak to robią psy ze swoją sierścią tak, że woda poleciała wszędzie.
-Jay ! - krzyknęłam.
-No co ? - zrobił minę niewiniątka.
-Dobrze wiesz co. - wystawiłam mu język. - Jak my teraz wejdziemy do domu ? Wszędzie będzie woda. - kichnęłam.
-O kurczę, nie obchodzi mnie to. Chyba cię przeziębiłem. Chodź. - i przykrył mnie ręcznikiem, który wziął z leżaka.
   Weszliśmy na górę, Jay pokazał mi gdzie jest łazienka, a ja poszłam po torbę do pokoju Max'a. Jay zabrał suche ubranie i poszedł z nim do łazienki obok, bo na górze były dwie łazienki. Wysuszyłam się i ubrałam się w granatowe jeansy, białą bluzkę z napisem "Never give up" i niebieskie niskie trampki. Moje paznokcie na szczęście były całe i niebieski lakier nie zszedł. Szukałam suszarki w łazience, ale nigdzie jej nie było. Wyszłam z łazienki i zapukałam do drzwi obok.
-Proszę ! - weszłam.
-Jay masz może suszarkę ?
-Tak trzymaj, ja już swoje włosy wysuszyłem. A jak tam łokieć ?
-No trochę boli, ale tylko trochę.
-Dasz radę utrzymać suszarkę ?
-No chyba tak. - spojrzałam na dużą suszarkę, która leżała obok Jay'a, musiała trochę ważyć.
-Podejdź tu. - powiedział Jay, a ja podeszłam, wziął suszarkę i zaczął suszyć mi włosy, w parę minut były całe suche.
-Dziękuje. - powiedziałam rozczesując je.
-Polecam się na przyszłość. - powiedział Jay i wyszłam z "jego" łazienki i ruszyłam do "swojej" tam zaplotłam włosy w warkocz na obok, zrobiłam sobie makijaż, tym razem tylko podkład i tusz do rzęs i gotowa odłożyłam torbę do pokoju Max'a i wyszłam spotykając na korytarzu Jay'a. Zeszliśmy do salonu i włączyliśmy telewizor. Jay przygotował mi gorącą herbatę z cytryną i przykrył kocem.
-Jesteś nadopiekuńczy. - powiedziałam.
-Jak Max dowie się, że cię przeziębiłem będę miał prze...
-Będzie źle ? - przerwałam chłopakowi.
-No tak, dokładnie tak.
   Znowu zadzwonił mój telefon, nie mają co robić ? Ciągle do mnie dzwonią.
-Cześć April. - odebrałam.
-No hej, kochanie. Jak się czujesz ?
   I znowu trzeba się tłumaczyć.



Hej !
Uważam, że lepszy od ostatniego, ale w porównaniu do poniedziałkowego rozdziału jest ... nudny. Tak mi się podoba 21 rozdział, że nie mogę.
Okey. Ważna informacja. Za dwa tygodnie, a tak konkretnie to w 25 rozdziale, zacznie się akcja. Koniec nudy i czytania bloga przez różowe okulary. KONIEC. Zaczynamy to o czym jest to całe opowiadanie. Zmierzamy do celu ; )
Muszę przyznać, że zajęło mi to więcej czasu niż myślałam, więc przepraszam, że was zanudzałam. Ciekawe ile czytelników straciłam do tej pory ?
To miłego weekendu ; ***

4 komentarze:

  1. Straciłaś?! Na pewno nie! ;D
    Świetnie piszesz, ja bym tak chciała, opisy, pomysły i wgl. ...

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej czy oni przypadkiem się w sobie nie zakochają? O nie do tego nie wolno dopuścić! Maxio był by smutny i poszedł by się upić albo gorzej... Żadnego nie straciłaś, a tylko ich zyskałaś ;) Świetnie i czekam na tą akcję :D

    OdpowiedzUsuń
  3. ohhhhoh to narobiłaś mi ślinki na te kolejne rozdzialy ;)

    ejjj nie narzekaj - czasem sa potrzebne takie luźne rozdzialy, żeby potem zaczelo się dziac, tak czy nie :D ?!
    fajny rozdzialik, luzny, beztroski ;). az basenu mi się zachciało hah ^^

    pisz nexta :) !

    OdpowiedzUsuń
  4. hehe;p akcja z basenam;pp megggaśna;pp
    Kurczę ale Jay jest słodki;pp

    OdpowiedzUsuń