środa, 5 czerwca 2013

28. To się porobiło. Ten dzień to rosyjska ruletka.

***Perspektywa Max'a***



-Laura ! - dziewczyna stała nad wokiem [taka głęboka patelnia], z którego unosił się duży płomień ognia i wrzucała do niego jakieś zdjęcia.
-Co ty robisz ? - podbiegłem do niej i mocno przytuliłem była skupiona na tym co robiła.
-Palę ich zdjęcia, nie chcę mieć rzeczy, które będą przypominać mi o przeszłości. Koniec z tym. - mówiła poważnie patrząc ciągle w ogień.
-Max ? - spojrzała na mnie.
-Tak ?
-Przepraszam, że wybiegłam z domu. Zdenerwowałeś mnie i wybiłeś z rytmu, zawsze wtedy nie myślę co mówię lub robię. Przepraszam to się nie powinno nigdy zdarzyć.
-Ale to ja cię przepraszam, nie powinienem ingerować w twoje życie. Masz swoje zdanie i ja to rozumiem, ale dopiero teraz. Przepraszam.
-Nie gniewam się na ciebie, wiesz ? - uśmiechnęła się.
-Narobiłaś stracha Jay'owi i Nathanowi. Pewnie teraz tam umierają ze strachu.
-No tak, byłam tak zdenerwowana tym wszystkim co się dzisiaj stało, że powiedziałam coś głupiego i oni teraz myślą nie wiadomo co.
-Myślą, że chciałaś się zabić.
-No tak. - powiedziała po chwili - Źle dobrałam słowa. Muszę na następny raz uważać.
-Nie szkoda ci tych zdjęć ?
-Nie, muszę ci nawet powiedzieć, że jakoś mi lepiej jak je palę. - powiedziała i wrzuciła kolejne wspólne zdjęcie.
-Pozwolisz, że zadzwonię do nich i powiem, że jest okey ?
-Tak, musisz to zrobić.
   Odszedłem od niej i zadzwoniłem do Nathana odebrał niemal natychmiast, gdy powiedziałem mu, że z Laurą jest wszystko w porządku i źle dobrała słowa, gdy z nim rozmawiała odetchnął z wielką ulgą, powiedział, że zaraz przyjadą. Nie mogłem się z nim w tej sprawie kłócić, bo od razu się rozłączył.
-Będziemy mieli niechcianych gości. - powiedziałem wracając do dziewczyny.
-Ja tam się cieszę, że przyjadą. Przeproszę ich od razu, za moje słowa. Boże jak mi głupio, że coś takiego powiedziałam. - ukryła twarz w dłoniach.
-To wszystko cię przygniotło i straciłaś panowanie nad sobą.
-Wiesz zastanawiam się czy potrafiłabym się zabić, ale chyba bym się bała. Za bardzo kocham żyć, żeby się zabijać i chcę odnaleźć moją biologiczną matkę. - powiedziała patrząc mi w oczy.
-Jesteś pewna ? - spojrzałem na nią.
-Tak w 100 %. Dużo nad tym myślałam i doszłam do wniosku, że mogę spróbować. - wrzuciła resztę zdjęć do ognia. - To wszystko.
-I jak ?  Lepiej się czujesz ?
   Zastanawiała się dłuższą chwilę.
-Tak. - powiedziała z ogromnym uśmiechem na twarzy. - Ale jestem głodna.
-No właśnie ja też. Jak wyszłaś to nawet nie ruszyliśmy obiadu.
-No patrz. A taki dobry makaron zrobił Jay.
-Tylko ty spróbowałaś.
-Czuję się wyróżniona. - połączyliśmy nasze usta.
   Przez ułamek sekundy myślałem, że Laura może chcieć się zabić, ale to szybciej zniknęło niż się pojawiło. Teraz doskonale wiem, że nigdy by czegoś takiego nie zrobiła. Kochałem ją, a ona po prostu się w pewnym momencie zagubiła. Teraz po spaleniu zdjęć nawet po niej widać, że jest o wiele lepiej. Kochałem ją właśnie za to, że mimo przeciwności losu zawsze szybko się podnosiła i szła nalej, tak jak w tym momencie.
-Dziwne, że czujnik czadu i dymu się nie włączył. - powiedziałem.
-Wyłączyłam go, nie chciałam zalać mieszkania. - powiedziała Laura, zachowywała się jakby to co się stało nigdy się nie pojawiło.
-Mądra dziewczynka. - pocałowałem ją w czoło.
-Kocham cię Max. - powiedziała patrząc mi prosto w oczy, pozytywnie mnie tym zaskoczyła, uśmiechnąłem się tak szeroko jak tylko mogłem.
-Też cię kocham skarbie. - pocałowałem ją i mocno przytuliłem. - Jutro wieczorem idziemy na prawdziwą randkę.
-Taką prawdziwą, prawdziwą ? Z kolacją i świecami ? - zapytała podekscytowana.
-Pewnie, że tak. Pójdziemy do restauracji, co ty na to ?
-Może zamówimy jedzenie do mnie ? - zapytała przygryzając dolną wargę.
-O czym ty kobieto myślisz ? - zaśmiałem się, a Laura zrobiła niewinne oczka.
-O tym, że będę miała więcej czasu na zrobienie się na bóstwo.
-Ty już jesteś bóstwem, ale pewnie, że możemy zamówić tu jedzenie. Będziemy przynajmniej sami, bez gapiów. - pocałowałem ją.
-Czyli jesteśmy już umówieni ?
-Tak wpadnę o 7 wieczorem z jedzeniem.
-Już nie mogę się doczekać.
-Ja też.
-Proszę. - podała mi nóż i deskę do krojenia oraz paprykę. - Pokrój.
-A gdzie, proszę ?
-Proszę. Bardzo proszę.
-Dobrze.
   Kroiłem papryka, a Laura krzątała się po kuchni, nagle usłyszałem niezbyt kulturalne słowo.
-Laura ! Co to miało być ? - zapytałem zdziwiony, bo nigdy nie przypuszczał bym Laury o TAKIE słownictwo.
-No kurcze jajek nie mam. Przepraszam. I całą zapiekankę szlak trafił, a Nathan tak ją lubi. - zasmuciła się.
-Czyli zamawiamy pizze ?
-Może być, weź dwie. Dla mnie i Jay'a wegetariańską, a  ty i Nath weźcie sobie każdą inną, mięsożercy.
-Nie będzie ci to przeszkadzało ?
-Mi nie, przyzwyczaiłam się. - powiedziała i wzięła kawałek papryki z deski.
-Ej, co to za podkradanie ? - zapytałem rozbawiony.
-No głodna jestem.
-Smacznego. Ja zamawiam pizze, bo sam też jestem piekielnie głodny. - zamówiłem pizze, a Laura w tym czasie sprzątnęła wok.
-Gdzie masz prochy ze zdjęć ? - zapytałem.
-No właśnie nie wiem co z nimi zrobić. Czy wyrzucić, czy zostawić. Tak w zasadzie to nic dla mnie nie znaczą, więc je chyba wyrzucę.
-Nie będę cię namawiał, żebyś je zostawiła. Rób jak uważasz. - powiedziałem podnosząc ręce do góry w geście poddania. Dziewczyna wyrzuciła prochy do kubła na śmieci.


***Perspektywa Laury***


   No tak, ja w złości i zdenerwowaniu jestem bardzo uległa moim humorom i popołudniu można było zobaczyć rezultaty. To było żałosne. Nigdy więcej nie mogę pozwolić sobie na takie zachowanie. Wystraszyłam tylko niepotrzebnie chłopaków. Sama się wystraszyłam, a to już coś. Na szczęście Max już był w Londynie i mogłam na niego liczyć. Jutro wracał Tom, a pojutrze Siva z Nareeshą. Będzie tak jak wcześniej. Oby. Zadzwonił domofon, Max poszedł odebrać, za pewnie chłopaki, będę musiał ich przeprosić za moje gadanie. Jak mi strasznie głupio, tak strasznie, że nie da się tego wyrazić w słowach. Stałam w kuchni, gdy usłyszałam głos zdenerwowanego Nathan w korytarzu.
-Gdzie ona jest ?
-W kuchni. - krzyknęłam i po chwili do pomieszczenia wbiegł Nathan myślałam, że nie wyhamuje przede mną i na mnie wpadnie, ale ten złapał mnie w pasie i podniósł do góry.
-Jak się cieszę, że nic się nie stało. - mocno mnie trzymał, a ja śmiałam się w najlepsze, po chwili wszedł Jay.
-Ja was tak bardzo przepraszam za to całe zajście. Totalnie się załamałam i zaczęłam gadać od czapy. - powiedziałam, gdy Nath postawił mnie na podłodze.
-Tak strasznie nas przestraszyłaś. Mówiłaś, że to koniec i ty tak dalej nie możesz.- mówił Nath.
-Chodziło mi o koniec z przeszłością i że nie mogę żyć w niewiedzy. Przepraszam, że to zabrzmiało tak jakbym chciała się zabić. No może przez moment chciałam, ale na pewno bym się na to nie odważyła. Zbyt wielki ze mnie tchórz, żeby zrobić coś tak dużego.
-To dobrze. - powiedział Nathan, a Jay nadal stał w drzwiach nic nie mówiąc.
-Ale dobrze, że mam was. Inaczej nie wiem co bym zrobiła. Mam wspaniałego chłopaka. - spojrzałam na Max'a i zaszczyciłam go ciepłym uśmiechem, szybko odwzajemnił ten gest. -  Cudownego brata ...
-No tak ja jestem najlepszy w każdym calu. - przerwał mi Nathan i się zaśmialiśmy.
-... i najlepszego na świecie przyjaciela. - tu zwróciłam się do Jay'a.
-Tyle, że może ten przyjaciel liczy na coś więcej. - powiedział smutno Jay patrząc mi prosto w oczy, moja mina zrzedła.
-Co ? - zapytałam, Nathan i Max stali z otwartymi buziami.
-Laura czy ty naprawdę nie widzisz, że ja darzę cię większym uczuciem niż przyjaźń. Wiem, że nie powinienem, bo jesteś dziewczyną mojego kumpla, ale ja dłużej nie mogę ukrywać swoich uczuć do ciebie. Może nie powinienem tego mówić, może tak nie należy, ale po prostu muszę się tego pozbyć z siebie. Nie chcę tego dusić dłużej w sobie. Nie liczę na to, że zaraz będziesz moja dziewczyną i będziemy chodzić za rękę, bo tak nie będzie. Nigdy. Ale chcę byś wiedziała, byś znała prawdę. Chcę żebyś wiedziała, że zawsze możesz na mnie liczyć. W każdej sprawie. W dzień czy w nocy. To tyle. Wszystko co chciałem powiedzieć. Nie chcę wam niszczyć wieczoru. Pójdę już. - zaskoczył każdego z nas tą szczerą wypowiedzią, ale chyba najmocniej Max'a, zaczął wychodzić.
-Jay ! - krzyknęłam za nim, odwrócił się i wszedł do kuchni. - Dziękuje, że mi to powiedziałeś, że jesteś ze mną szczery i nie bałeś się tego powiedzieć przy nas. Jestem ci naprawdę wdzięczna. - podeszłam do niego i go przytuliłam, dopiero po chwili zorientowałam się, że może dałam mu sprzeczne sygnały i czym prędzej wyswobodziłam się z uścisku, miałam zmieszanie w oczach.
-Spokojnie. Wiem, że nigdy nie będziemy razem, nie liczę na nic więcej niż przyjaźń, ale czy możemy być przyjaciółmi ? - zapytał.
-Tak !  - kiwałam energicznie głową w górę i w dół.
-W takim razie, miłego wieczoru. Nie martwcie się o mnie. Dam sobie radę. - i wyszedł.
   Kucnęłam i schowałam głowę między kolana, poczułam czyjeś ręce na moich plecach.
-Jak ja mogłam tego nie zauważyć ?
-Zdarza się, ja też nie sądziłem, że Jay może coś do ciebie czuć. - powiedział Max i zaczął mnie głaskać po plecach.
-To się porobiło. Ten dzień to rosyjska ruletka. - powiedział Nathan.
-Owszem, na kogo wypadnie na tego bęc. - wstałam i palcami pokazałam jak strzelam sobie w głowę, usłyszeliśmy dzwonek domofonu.
-Pewnie pizza. - powiedział Max.
-To ja pójdę. - Nathan wyszedł.
-Trzeba wyjąć talerze i sztućce. - powiedziałam i zajęłam się tym zadaniem, Max nadal był w szoku, kto nie był ?
   Podczas posiłku nikt nie odważył się przerwać tej głuchej ciszy. Każdy był myślami przy tym co powiedział jakiś czas temu Jay. Jak mogłam tego nie zauważyć ? Spędziłam z nim mnóstwo czasu, sam na sam. I nic. Kompletnie nic nie zobaczyłam. Zawsze rozpoznaje uczucia innych, ale nie tym razem. Czy to coś ze mną było nie tak, czy Jay jest bardzo dobry w ukrywaniu swoich uczuć ? Dopiero teraz przejrzałam na oczy, że te opiekowanie się mną, wrzucenie do basenu i wspólny wypad do klubu był tylko przygrywką. Tak naprawdę Jay się we mnie zakochał, a ja tego nie zauważyłam. Jak ja byłam na siebie wściekła, że tego nie rozpoznałam. Brak słów.
-Wiecie co ? - odważył się przerwać ciszę Nathan. - Myślę, że jeżeli chodzi o sprawę z Jay'em to powinnaś mu dać parę dni, żeby sam oswoił się z tym co powiedział. Nie dzwoń, nie pisz, nie spotykaj się z nim. Usuń się z jego życia na ten czas. Nie wiem tylko jak będą wyglądały teraz rozmowy Max'a i Jay'a. - spojrzał na Max'a.
-No jak ? Mam nadzieję, że się ode mnie nie odsunie. Bo ja nie mam zamiaru się z nim bić, czy robić kazanie o tym, że Laura to moja dziewczyna. Zachował się jak dobry kumpel. Zaopiekował się tobą kiedy trzeba było. - spojrzał na mnie. - Pomógł mi. A z sercem się nie walczy. Może to uczucie z czasem zniknie. Nie chcę się tobą dzielić. - uśmiechnął się.
-Ewentualnie możemy się umówić w jakie dni mam randki z tobą, a w jakie z Jay'em. - zaśmiałam się.
-Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł. - zaśmiał się Max.
-No to jedną sprawę mamy z głowy. - powiedział Nath.
-Drugą jest Matt. - powiedziałam gryząc beznamiętnie pizze.
-Matt ? - zapytał Nathan.
-Koleś pracuje w radiu od przyszłego poniedziałku, a już zdążył zaleźć mi za skórę. Dodatkowo mnie dzisiaj pocałował. - Nathan zrobił mega zdziwioną minę. - Dostał ode mnie w twarz, a późnej Max mu doprawił.
-A to gnój. - zbulwersował się Nathan.
-Nie bój się. Tak go zlaliśmy, że zapamięta to sobie na długo. Bardziej niepokoi mnie jego zachowanie i niewyparzony język. - dodał Max.
-Nie znasz jego możliwości. - powiedziałam ponuro.
-To ja mam pomysł. - zaczął Nathan. - Ignoruj go, nie gadaj z nim w cztery oczy i w ogóle nie spędzaj z nim czasu sam na sam. Licho wie o co temu kolesiowi chodzi.
-No, a jak myślisz o co ? Takim to tylko jedno w głowie. - powiedział z wyrzutem Max.
-Co ?! O czym ty mówisz ? - zapytałam wystraszona.
-Laura to ty nie wiesz ? - zapytał Max.
-Ale o czym do cholery ?
-Słuchaj, tacy kolesie jak On bawią się kobietami. Chodzi o to, żeby rozkochać, wykorzystać i porzucić. Dla nich to świetna zabawa, ale nie liczą się z uczuciami innych. Naprawdę nic nie podejrzewałaś ? - Max złapał mnie za dłoń na stole.
-Nie ! Przez myśli mi to nie przeszło. Teraz ja się go boję. - powiedziałam zupełnie poważnie.
-No to wystraszyliśmy ją teraz, niepotrzebnie. - powiedział Nathan.
-Powracając do jego ignorowania to dobry pomysł. Gorzej jak koleś po swojej audycji wlezie ci do studia. - dodał Max.
-No chyba nie ?! Nikt nie ma prawa wejść do mojej świątyni, a jeżeli jeszcze o tym nie wie to w niemiły sposób się dowie. - dodałam.
-Zapamiętam to sobie. - powiedział Nathan.
-No co ty ! Wy macie VIP'owskie wejścia. - zaśmiałam się i zaczęłam sprzątać po obiado-kolacji.
-A jeżeli chodzi o Meredith i Johna, to co masz w planach ? - Max użył ich imion, a nie określenia "rodzice" to bardzo miłe z jego strony.
-Tak jak mówiłam. W środę po pracy jadę do Sheffield i dowiem się czegoś od mojej ciotki. - powiedziałam wkładając naczynia do zmywarki.
-Masz zamiar znaleźć swoich biologicznych rodziców ? - zapytał Nathan.
-Matkę. A jeżeli znajdę ją to może dowiem się gdzie jest ojciec, ale nie sądzę, bo gdy dowiedział się, że będzie tatusiem to zwiał i nigdy go już więcej nie widziała. Przynajmniej tak było napisane w liście.
-A wiesz coś o swojej matce ? - zapytał Max.
-Wiem, że urodziła mnie mając 18 lat i nazywa się Maureen Allen oraz że mieszkała w Mansfield. Mer i John wysyłali jej moje zdjęcia, ale po sześciu latach ich kontakt się urwał. Tyle wiem.
-To i tak dużo. - podsumował Nathan.
-Tak, sporo. Pojadę do tego całego Mansfield i wypytam czy kojarzą niejaką Maureen Allen. Może akurat spotkam kogoś kto mógł ją znać. - usiadłam do stołu.
-Czyli masz już to wszystko zaplanowane ? - zapytał Max.
-Pewnie. Nie ma czasu. Trzeba działać.
-Jak ja cię kocham. - powiedział Max i złożył na moich ustach namiętny pocałunek.
-Bleee jak macie zamiar się migdalić to zostawiam was samych. Nie muszę tego widzieć. - powiedział Nathan i wstał od stołu, z Max'em zaśmialiśmy się, Nathan już wyszedł z kuchni, a my za nim. - Widzę, że mnie nie zatrzymujecie. Czyli coś musi być w tym migdaleniu. Dzieci, wy nawet na randce nie byliście. Nie za wcześnie ? - zamienił się w księdza.
-Jutro mamy randkę. - wyrwało mi się.
-No to gratuluje. - Nathan się ucieszył. - Czyli kolacja w restauracji i świece ?
-Tak w zasadzie to kolacja u Laury w mieszkaniu. - sprostował Max, a Nathan spojrzał na nas piorunującym wzrokiem.
-Czyli jak mniemam śniadanie jest w gratisie ? - zapytał.
-Młody takie sprawy to dla ciebie za wcześnie. - zaśmiał się Max.
-Ale słuchaj. - nagle Nathan zrobił się groźny i stanął przed Max'em. - Jeżeli zrobisz krzywdę mojej siostrze to sobie urządzimy miłą pogawędkę. - Max'a wpieniło, a Nathan jeszcze chwilę stał przed nim z groźną miną, po chwili się roześmiał i powiedział. - I jak mi wyszło ? Dobrze ?
-Stary co to było ? - zapytał zdezorientowany Max.
-No co ? Martwię się o moją siostrę. Czy nie tak powinien zareagować brat w takiej sytuacji.
-Zrobiłeś to wspaniale. Widzisz nawet mnie zaskoczyłeś. - powiedziałam.
-O to chodziło. - zaśmiał się Nathan. - Ale ja na poważnie mówię, Max. Żeby nie było nieporozumień. - wyjaśnił Nathan.
-Naprawdę myślisz, że skrzywdziłbym Laurę ? - zapytał Max.
-Nie. Wiem, że z ciebie równy gość. Okey nie przeszkadzam. Róbcie co tam chcecie. Nie wnikam. Pa. - i wyszedł.
-On jest boski ! - powiedziałam, gdy drzwi się zamknęły.
-Owszem. Ale ja jestem lepszy.
-Nikt nie pobije mojego brata. - droczyłam się z nim.
-To się okaże. - powiedział i przerzucił mnie sobie przez ramię.
-Max ! Co ty robisz ? Postaw mnie na ziemię. - krzyczałam i śmiałam się zmianę.
-Zobaczysz. - tylko tyle powiedział.



Dzień doberek !
Od razu przepraszam, że tak późno, ale sprawy wyższe, czyli szkoła. Ale na szczęście jeszcze trochę i koniec. Będzie chill out.
Co do rozdziału to ...
1 Laura żyje i jeszcze sobie pożyje ; D Przecież nie mogłabym zabić głównego bohatera ; P
2 Laura i Max po raz pierwszy wyznali sobie miłość i umówili się na 1 randkę 
3 Jay nie został dłużny i również powiedział otwarcie o swoich uczuciach
4 Zrodziły się plany na przyszłość
Ale się działo w tym rozdziale ; D
Sama siebie zaskoczyłam
To do piątku, mojego wymarzonego i upragnionego weekendu

4 komentarze:

  1. Uff..już myślałam, że coś się jej stanie... Ale żyje! ;3 miłość wyznana, miłość Max'a do Laury i Laury do Max'a! Czyli Maura czy Lax? ;D Mam tyle scenariuszy na tą ich randkę, że głową pęka! Mam nadzieję, że któryś z moich pomysłów będzie trafny ;P Boziu Jay znowu do jakiegoś baru pójdzie... Nie chce myśleć co zrobi... Daj mu kogoś xD (mam taka jedną na oku dla niego xD ) Wystraszony Nath haha :D Po prostu SUPER!! Trzymaj byle do piątku! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Laura ma się dobrze, to najważniejsze.
    Ale co teraz z biednym Jay'em? :(
    Czekam na weekend i kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurczę szkoda mi Jaya! i to strasznie!!
    Nathan odegrał swoją rolę bosko!
    Max <3;pp

    OdpowiedzUsuń