poniedziałek, 10 czerwca 2013

30. Czas na party !

***Perspektywa Tom'a***


   Od paru tygodni poważnie myślałem nad zaręczynami. Jestem z Kelsey już długi czas i kocham ją całym sercem. Ale czy ona odwzajemnia te same uczucia ? Poprosiłem Nareeshe by podpytała trochę moją dziewczynę i z tego co powiedziała mi Mulatka, Kelsey raz wspomniała o tym, że chciałaby być Panią Parker. Nie wiem, czy byłbym na tyle odważny, żeby się jej oświadczyć. Nawet nie wiem jak się do tego zabrać, miałem dzisiaj w planach pojechać do jubilera, ale przypomniało mi się, że jest niedziela i cały plan szlak trafił. No cóż może uda mi się to zrobić w tym tygodniu, Kelsey wraca dopiero w sobotę. Już się za nią stęskniłem. Mam mało czasu, bo pod koniec tygodnia wyjeżdżamy na koncerty po UK. Skończymy dopiero za dwa tygodnie, czyli po pierwszym tygodniu czerwca, ale w między czasie wróci Kelsey i do nas dołączy. Mam taką cichą nadzieję.
   Siedziałem tak w kuchni nad kubkiem kawy, było już 23 po 10, Nathan i Max jeszcze spali, a Jay był mocno przybity, mało jadł i można powiedzieć, że wcale nie wychodził z pokoju. Nie chciał z nikim rozmawiać i z nikim spędzać czas. Zamknął się w sobie i nie wiedziałem jak mu pomóc, nawet przyniosłem mu piwo do pokoju, ale ten nawet go nie otworzył. Nathan mi wszystko opowiedział co się działo między Laurą a Jay'em. Sprawy się skomplikowały. Z tego co wiem Max nie ma żadnych pretensji do Jay'a, ale ten nie chcę z nim rozmawiać, bo najzwyczajniej w świecie jest mu głupio. Umyłem kubek i ruszyłem w stronę pokoju Jay'a, zapukałem. Cisza. Wszedłem. Jay leżał skulony na łóżku z otwartymi oczami, tępo wpatrywał się w sufit. Ten widok zmroził mi serce, nasz wiecznie wesoły Jay, który zawsze nas rozśmieszał i był naszą tęczą po burzy, teraz stał się czarną, deszczową chmurą na niebieskim niebie. Usiadłem obok niego.
-Jadłeś coś dzisiaj ? - zapytałem z troską w głosie.
-Nie mam ochoty, ale mógłbyś nakarmić Tia ? - zapytał cicho.
-Pewnie. - podszedłem do klatki jaszczurki, nawet ona widziała, że jej Pan jest smutny i ten nastrój się jej udzielił, wsypałem jej karmę i starą wodę wylałem przez okno a pojemnik napełniłem świeżą, z butelki.
-Nie przejmuj się tak tą sprawą. - znowu usiadłem obok niego.
-Jaki ja jestem głupi ! Jak mogłem powiedzieć coś takiego Laurze ? I to na dodatek przy Max'ie i Nathanie. Jaki ja jestem głupi. - jego głos załamywał się z każdą sekundą.
-Ale Jay. Nikt nie jest na ciebie zły czy obrażony. Każdy ma prawo do uczuć. Jesteś bardzo odważny. To że o tym powiedziałeś przy nich wszystkich nie sprawia, że jesteś do kitu lub głupi. Jeżeli będziesz tak siedział sam w pokoju popadniesz w depresję, a ja na to nie pozwolę. Jesteś moim przyjacielem i nie będę patrzył jak rozpadasz się na kawałki, więc zbieraj stąd swój śmierdzący tyłek pod prysznic. Ogarnij się i zacznij żyć jak cywilizowany człowiek w XXI wieku. - Jay spojrzał na mnie, miał w oczach łzy, przytulił się do mnie.
-Dziękuje. - powiedział i poczułem, że na moją koszulkę spadła jedna wielka łza.
   Tak bardzo chciałem mu pomóc, a jeszcze tyle do zrobienia. Jay zabrał czyste ubranie i wyszedł. W pokoju był ciemno, brudno i strasznie śmierdziało, okna były zamknięte. Pierwsze co zrobiłem to odsunąłem żaluzje z okien i otworzyłem je.  Później zająłem się zbieraniem brudnych ubrań i rzuciłem je na jedną stertę, do worka na śmieci włożyłem wszystkie śmieci i puste opakowania oraz pościeliłem łóżko. Zaniosłem na dół worek ze śmieciami i położyłem go w kuchni obok drugiego pełnego worka. Max stał przy patelni i coś smażył.
-Hej! Zajmiesz się tym, okey ? - pokazałem na stertę ubrań na mojej ręce.
-Jay'a ? - zapytał.
-Tak. Wyrzuciłem go z pokoju i kazałem mu się ogarnąć. Nie może siedzieć w pokoju i się zasmucać.
-Ale przecież nikt nie jest na niego zły za to, że powiedział prawdę. - Max posmutniał.
-On uważa inaczej dlatego myślę, że powinnyśmy mu o tym powiedzieć dosadnie. Ja idę zanieść to do pralni. - wskazałem na ubrania. - A później odkurzę pokój Jay'a, za moment powinien zejść na dół. Może zrób mu coś na śniadanie ?
-Pewnie, zaraz coś zrobię. - Max zabrał się do przeglądania szafek w kuchni, a ja zaniosłem ciuchy do pralni, a w drodze powrotnej zabrałem odkurzać ze składzika zobaczyłem, że do Max'a dołączył Nathan w tych samych ciuchach co wczoraj tylko, że w gorszym stanie. Były mega wygniecione. On naprawdę czekał na Max'a w nocy.
   Nasz najmłodszy członek zespołu był naszą maskotką, naszym dzieckiem. Traktowaliśmy go tak, a on się nie sprzeciwiał. No cóż miał z tego wiele korzyści. Na przykład teraz Max robił mu śniadanie. Wtoczyłem się na górę z tym wielkim odkurzaczem, Jay nadal siedział pod prysznicem. Może woda mu pomoże.  Mam taką cichą nadzieję. Odkurzyłem już całą podłogę i dopiero teraz Jay wyszedł z łazienki. Od razu jego wygląd się poprawił. Jego suche już włosy były mocno pokręcone, a nie tłuste i przyklapnięte. Wyraz twarzy się polepszył, można było nawet zauważyć drobny, nieśmiały uśmiech. W czerwonych spodniach i białej koszulce oraz sportowych, wysokich butach wyglądał jak model.
-No i teraz ja widzę przystojnego mężczyznę, a nie żula spod sklepu i margines społeczny. - zaśmiałem się.
-Dzięki.
-Nie ma sprawy, ale teraz idziesz do kuchni na śniadanie. Przecież nie będziesz funkcjonował bez jedzenia.
   Zeszliśmy z Jay'em na dół, on poszedł do kuchni, a ja szybko odniosłem odkurzacz, nie chciałem żeby był sam z Max'em i Nathanem w pomieszczeniu. Miałem rację. Jay nie czuł się pewnie w ich obecności, za to oni zachowywali się normalnie, tak jakby nic się nie wydarzył, po chwili Jay również zaczął być sobą. Małymi kroczkami zmierzamy do celu, teraz została już tylko Laura. Ale żeby osiągnąć ten cel potrzebna będzie duża pomoc. Sam sobie nie poradzę. Każdy zajął się swoim śniadaniem i razem śmialiśmy się i rozmawialiśmy. Po około 10 minutach do kuchni weszli Kevin i Martin. Oby dwoje w dobrym humorze i zakupami w rękach.
-O widzę, że nasi podopieczni już nie śpią. Jay ! Jak dobrze, że wyszedłeś z jaskini. - zaśmiał się Kev i wszyscy się zaśmialiśmy.
-No wiesz, ewoluuje. - odpowiedział rozbawiony McGuiness.
-Idziesz w dobrą stronę. - dodał Martin.
-Kończcie jedzenie i zabieramy się do przygotowań na party ! - krzyknął Kevin.
-Jaka impreza ? - zapytał Nathan.
-No jak to jaka. Siva i Nareesha dzisiaj wracają. Trzeba uczcić ten fakt i oblać nasz urlop. Teraz zacznie się prawdziwy zapiernicz. Trzeba się do niego przygotować. Alkohol już jest. - tu Kevin pokazał dwie torby, które przyniósł z Martinem, które teraz leżały na stole. - Jedzenie dojedzie później. Więcej nam do szczęścia nie potrzeba. No może Kelsey i Laury, ale tu można coś uzyskać. Laura wpadnie, prawda ? - zwrócił się do Max'a.
-Tak, miała dzisiaj przyjść. - odpowiedział niepewnie i ukradkiem spojrzał na Jay'a, ten tylko lekko się uśmiechnął.
-No to dobrze. Co do Kelsey to nic nie mogę zrobić Tom. - powiedział do mnie.
-Cóż, nie mam do ciebie o to pretensji. - odpowiedziałem.
-Ty coś od ostatniego czasu chodzisz taki zamyślony i smutny. - powiedział Nathan. - Nam możesz powiedzieć o co chodzi.
   Miałem im powiedzieć ? Czy to nie za wcześnie ? A może to jest dobry pomysł, może mi pomogą ? No nic, jak im nie powiem to się nie dowiem.
-Chciałbym oświadczyć się Kelsey, ale nie wiem czy się zgodzi, nie wiem jak to zrobić, nie wiem kiedy to zrobić. Boję się. - spuściłem głowę.
-Na pewno się zgodzi. Kocha cię i to widać. Jeżeli nie zrobisz kroku do przodu nie dowiesz się niczego. Teraz nie mamy zbytnio czasu, żebyś mógł na spokojnie to zrobić, ale z pomysłem na pewno ci pomożemy. Możesz na nas liczyć. - poklepał mnie po ramieniu Jay.
-Dziękuje. Na prawdę chcecie mi pomóc ? - zapytałem cicho.
-No pewnie, jesteśmy rodziną. Coś wymyślimy, ale na razie to cichosza. Nie chcemy przecież, żeby coś wyciekło. - zaśmiał się Sykes.
-Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy. Dziękuje, że tu jesteście. - spojrzałem na każdego z nich i zaczęło się przytulanie.
   Dali mi ogromną siłę i motywację oraz odwagę. Teraz mogłem nawet góry przenosić. Jak ja kocham tych drani.


***Perspektywa Laury***


   Obudziłam się jakoś parę minut przed dziesiątą. Poszłam do łazienki i zrobiłam poranną toaletę. Ubrałam się w różowe spodenki i białą koszulkę, a włosy związałam w niedbałego koka, zrezygnowałam z jakiegokolwiek makijażu, bo miałam w planach sprzątanie domu, po wczorajszej kolacji, a do tego nie potrzebny był piękny wygląd. Po wejściu do kuchni, odechciało mi się wszystkiego. Wyrzuciłam resztki jedzenia z talerzy i naczynia włożyłam do zmywarki, którą od razu włączyłam. Później schowałam jedzenie do lodówki i złożyłam obrus, zaniosłam go do łazienki. Kosz na brudne ubranie był już wypukły i wieczko się nie zamykało. Czas na pranie. Pierwszą część włożyłam do pralki i nastawiłam ją. Wróciłam do kuchni i zajęłam się zbieraniem świeczek, najpierw w kuchni, a później w reszcie domu, schowałam je do dużego pudełka, w którym miałam resztę świeczek i zmęczona osiadłam w kuchni. Poczułam, że jestem głodna. Najwyższa pora na śniadanie. Zawsze, gdy mam coś do zrobienia w domu, najpierw to robię, a dopiero jak skończę jem śniadanie. Było już po 11, gdy dostałam sms`a od Max'a.
"Organizujemy popołudniu imprezę, wpadniesz ?"
   Impreza w domu The wanted i to na dodatek z nimi. Pewnie, że w to wchodzę.
"No ba ! A z jakiej okazji ?"
   Odpisałam i po chwili dostałam odpowiedź.
"Będziemy już wszyscy razem i świętujemy póki mamy czas."
   No to miałam już konkretne plany na wieczór. Po zjedzeniu śniadania, poszłam do łazienki i zrobiłam lekki makijaż i związałam włosy w kucyka. Wzięłam torebkę z Converse i pojechałam na zakupy. Była niedziela rano i ludzie albo spali, albo siedzieli w Kościele, więc w sklepie nie było dużego ruchu. Zrobiłam codzienne zakupy i dodatkowo butelkę Whisky, skoro idę na imprezę muszę coś ze sobą przynieść. Pomyślałam jeszcze o jedzeniu i stwierdziłam, że zrobię moją słynną zapiekankę. Tak więc, wróciłam do domu i zajęłam się przygotowywaniem zapiekanki. Gdy już była gotowa włożyłam ją do lodówki, nie było sensu jej piec, skoro mogę to zrobić u chłopaków i zjemy sobie ciepłą kolację. Alkohol zapakowałam do ładnej kolorowej torebki i postawiłam obok lodówki. Wyprane już pranie włożyłam do suszarki. Było już po 14. Czas na obiad. Z braku ochoty na cokolwiek zrobiłam chłodnik i go zjadłam. Pora na ogarnięcie siebie. Stanęłam przed moją ogromną szafą i nie wiedziałam w co się ubrać. W końcu zdecydowałam się na spódniczkę w kolorowe, poziome paski, a do tego białą bokserkę. Do tego wybrałam moje niebieskie szpilki na platformie i długi srebrny naszyjnik, a na uszy zawiesiłam srebrne kółka. Włosy rozpuściłam i wyprostowałam oraz postawiłam na kolorowy makijaż, tak więc w ruch poszły moje dawno nie używane cienie do powiek i ukochany od niedawna eyeliner. Paznokcie pomalowałam na neonowy odcień pomarańczy. Od razu w tym stroju odżyłam. Wyglądałam dziewczęco, ale mój makijaż mówił coś innego. Zapakowałam się do małej, czerwonej torebki i gotowa zabrałam jeszcze alkohol i zapiekankę. Zamówiłam taksówkę i po paru minutach byłam już w drodze do domu TW. Gdy dojechałam do mojego celu już na ulicy było słychać decybele, zadzwoniłam do domofonu, obawiałam się, że nikt mi nie otworzy, ale po chwili usłyszałam głos Nathan.
-No siema ! - czy mi się wydaje, czy on był już wcięty, a może po prostu był zadowolony z imprezy, wolałabym opcję numer dwa.
-Cześć. Tu Laura.
-Laura ! Kochana moja siostro ! Jak dobrze cię słyszeć. - był pijany.
-Milej byłoby mnie zobaczyć. Mogę wejść ?
-Pewnie, że tak. 
-Ale najpierw musisz wcisnąć taki niebieski guziczek obok słuchawki. 
-Taak ? No tak, zapomniałem. Już. - dźwięk odblokowywanych drzwi.
   Weszłam i zobaczyłam, że drzwi wejściowe są otwarte. Nagle muzyka ucichła i usłyszałam krzyk Nathan.
-Nasz ostatni gość dotarł. Zaczynamy bibę. - on mógł już ją skończyć.
   Weszłam do środka i ujrzałam pełno alkoholu na każdym wolnym miejscu na korytarzu, bałam się wejść głębiej. A co jeżeli wszyscy są już w takim stanie co Nathan ? Podszedł do mnie Max.
-Jak ślicznie wyglądasz. - pocałował mnie na przywitanie, nie był pijany, ale było czuć posmak piwa w jego ustach. 
-Mam coś dla was. - podałam mu alkohol i wskazałam na zapiekankę. - Jemy teraz czy wolicie zostawić ją sobie na jutro, bo z tego co widzę Nathanowi nic już do szczęścia nie potrzeba.
-Tak. Ale nie martw się tylko on jest w takim stanie, reszta dopiero zaczyna. 
-Nathan zawsze się tak szybko rozkręca ? Po całej bandzie. - szliśmy do kuchni.
-Dzisiaj jest wyjątkowy dzień i okazja. - weszliśmy do pomieszczenia, wszędzie stały talerze z jedzeniem, z przekąskami i pustymi butelkami piwa, Max zaczął wrzucać je do worka na śmieci, a ja schowałam zapiekankę do lodówki, w której było pełno piwa, ale znalazłam odrobinę miejsca na mój przysmak.
-Jaka to okazja ? - zapytałam, gdy schowałam już zapiekankę, akurat do kuchni wszedł Siva.
-Oświadczyłem się Nareeshy. - powiedział mocno podekscytowany, tak mnie ta informacja zaskoczyła, że nie wiedziałam co powiedzieć, totalnie mnie zamurowało i wmurowało w podłogę, Siva do mnie podszedł i mocno przytulił podnosząc przy okazji. - Dobrze cię widzieć Laura.
-O mój Boże ! To świetna nowina. Szczęścia wam życzę. - nie mogłam uwierzyć w co usłyszałam.
-Jesteś tak zaskoczona tą informacją jak Nathan, gdy Siva przyleciał. Dokładnie ten sam wyraz twarzy. Mam nadzieję, że nie skończysz tak jak on. Zaczął pić dokładnie - spojrzał na zegarek - 56 minut temu, a teraz wygląda tak jak wygląda. - dodał Max.
-Pewnie tak by było, ale jutro mam pracę. Muszę się ograniczyć. - nadal byłam zaskoczona. - Nareesha jest w salonie ?
-Tak, razem ze wszystkimi. Dobrze, że jesteś, bo do tej pory była jedyną przedstawicielką płci żeńskiej. Ucieszy się. - powiedział Siva, a ja poszłam do salonu.
   Nareesha siedziała na kanapie w towarzystwie Nathan`a i Tom'a, na zewnątrz zobaczyłam Jay'a, Kevina i Martina. Dziewczyna mnie zauważyła.
-Laura ! - krzyknęła, a ja z bananem na twarzy do niej podbiegłam.
-O mój Boże Nareesha ! Jak ja się cieszę z twojego szczęścia. - przytuliłam moją rówieśniczkę, była taka szczęśliwa, a ja razem z nią.
-Czyli już wiesz ? - zapytała śmiejąc się.
-Właśnie się dowiedziałam. Ale jak, kiedy ? - nadal stałyśmy trzymając się za ręce.
-Przedwczoraj Siva oświadczył mi się na spacerze. Szliśmy sobie i on nagle klęknął przede mną i BUM. Powiedziałam "Tak" i skakałam z radości. - pośpiesznie tłumaczyła i razem skakałyśmy w miejscu.
   Dopiero po chwili ogarnęłam, że wszyscy się na nas patrzą.
-No co, cieszymy się. Nie wolno ? - zapytałam z udawanym grymasem.
-Pewnie, że wolno, ale ja zaczynam się zastanawiać kto bardziej się cieszy z tych oświadczyn. Nareesha czy Laura. - myślał na głos Martin.
-Wiadomo, że Nareesha, ja po prostu cieszę się faktem, że ona jest szczęśliwa oraz tym, że właśnie się o tym dowiedziałam. - wytłumaczyłam nadal trzymając Nareeshę za ręcę.
-Szkoda, że nie ma Kelsey. Z pewnością by się ucieszyła. - powiedział smutnie Tom i pociągnął łyka piwa z butelki.
   Wymieniliśmy spojrzenia z Max'em i ten do mnie podszedł, złapał w talii i powiedział, że teraz on będzie się cieszył moja obecnością. Zostawiłam dziewczynę w towarzystwie jej narzeczonego i razem z Max'em wyszliśmy nad basen, gdzie Nathan pił, tańczył, śpiewał, krzyczał i śmiał się na zmianę. Martin i Kev siedzieli z piwem w rękach i obserwowali chłopaka, a Jay siedział na leżaku i widać było, że nie czuł się pewnie. Ten dom był pełen emocji. Zaczynając od szczęścia kończąc na smutku i zakłopotaniu. Widać było po Tom'ie, że nie jest szczęśliwy bez obecności swojej dziewczyny. 
   Po wymianie spojrzeń z Max'em podeszłam do Jay'a, a Max poszedł nam po alkohol.
-Cześć ! - powiedziałam siadając na leżaku obok. - Ale nowina, prawda ?
-Hej ! Tak. Zaskoczyli nas tym. Siva wspominał, że ma takie zamiary, ale on je miał już od paru miesięcy, nawet bym nie podejrzewał, że zrobi to w ten weekend. - powiedział Jay i niepewnie na mnie spojrzał, uśmiechnęłam się do niego.
-Jay. To co się wydarzyło u mnie w mieszkaniu. To co powiedziałeś. Mam wrażenie że ci za to głupio. - pokiwał lekko głową w górę i dół. - Niepotrzebnie. Naprawdę nie mam do ciebie o to żalu. Każdy ma uczucia i miło wiedzieć, że nie boisz się do nich przyznać. Jestem ci bardzo wdzięczna za prawdę, ale jak wiesz i sam to wtedy powiedziałeś. Nie możemy być ze sobą.
-Tak ja wiem. Doskonale o tym wiem. Nie liczę na nic więcej niż przyjaźń. Chcę po prostu mieć cię zawsze blisko siebie i chcę twojego szczęścia, a wiem, że Max jest w stanie ci je dać. Życzę wam szczęścia.
-To co przyjacielski uścisk ręki na zgodę ? - wystawiłam dłoń w jego stronę.
-Pewnie. - uścisnęliśmy sobie dłonie i po chwili Max wrócił z alkoholem dla każdego.
-Wiecie może dlaczego Tom jest aż taaaki smutny ? Bo chyba to nie jest tylko sam fakt, że nie ma tu Kels, na dniach wróci. - powiedziałam biorąc łyk zimnego napoju, Max wymienił spojrzenie z Jay'em.
-Chodzi o to, że od tego tygodnia zaczynamy dwutygodniową trasę po UK, a Kels do nas dołączy dopiero w piątek i jest jeszcze jedna sprawa. - powiedział Max.
-Tom od dłuższego czasu myśli nad oświadczynami i ta cała radość z oświadczyn Sivy go dobija, bo sam by chciał to zrobić, ale nie wie jak i nie mamy czasu na to teraz. - dokończył Jay.
   Zrobiło mi się smutno. Smutno z powodu Tom'a. Kochał Kelsey i chciał jej to udowodnić, ale nie wiedział jak, nie miał na to czasu. Był zdruzgotany, rozumiałam go. Ale posmutniałam jeszcze z jednego faktu. Z tego, że Max nie mówił mi o żadnej trasie po UK. Miałabym go nie widzieć przez dwa tygodnie ? Nasza próba związku. Związek. Czy my w nim byliśmy ? Spotkaliśmy się po raz pierwszy w radiu, później pod koniec mojego urlopu, a później znowu Max zniknął na parę dni w Manchesterze, teraz gdy oficjalnie byliśmy parą, miałam go nie zobaczyć przez kolejne 14 dni. Co prawda sama wyjeżdżam w środę do Sheffield i wrócę dopiero w niedzielę, ale po niedzieli jest kolejny dzień. Tyle, że spędzę go sama i kilka następnych również. Jedyny plus tej sytuacji jest taki, że będę mogła sama szukać informacji o mojej matce, ale co mi z tego. Mój dobry humor się skończył, miałam ochotę wrócić do siebie i wypłakać się do poduszki. 
-Przepraszam. Nie chciałem ci mówić tylko z tego powodu, że mnie rzucisz. Po co ci chłopak skoro nie możesz z nim spędzić czasu ? - powiedział Max.
   No właśnie, po co mi osoba której nigdy nie ma ? Ale powinnam się z tym liczyć, gdy zaczęliśmy się ze sobą spotykać. Max to osoba publiczna, znana, rozchwytywana. Podróżuje po całym świecie i ma dużo osób, które chciałyby go spotkać, być z nim. A ja ? Ja za bardzo kocham swoją pracę w radiu, żeby teraz wszystko rzucić i jeździć z nim po świecie. Coś w tym jest, ale z kolei darzę go tak mocnym uczuciem, że nie chcę go wypuszczać, może to i samolubne, ale nie chcę się nim z nikim dzielić. Nie chcę go stracić. Przecież to normalne, prawda ?
-Laura. Nie smuć się i nie gniewaj na mnie. Przepraszam nie chciałem żeby tak wyszło. - mówił przejętym głosem, dopiero teraz jakbym wróciła zza światów, zobaczyłam, że oprócz mnie i Max'a nikogo nie ma, byliśmy sami nad basenem, ciekawe czy długo tak siedziałam i analizowałam siebie całą tą sprawę ?
-Jest okey. - wydusiłam z siebie i pociągnęłam dużego łyka z butelki.
-Nie jest okey. Wypiłaś pół butelki na raz. Jay opowiadał mi, że gdy poszliście na imprezę również za jednym łykiem opróżniłaś butelkę, byłaś wtedy smutna i zła. Wiem, że nie jest okey.
-No dobrze, masz rację. Nie jest okey, jest do bani. Dotarło do mnie, że właśnie tak będzie wyglądało moje życie z tobą. Ty ciągle w rozjazdach z milionem fanów na świecie, ja nie mam zamiaru rzucić wszystkiego by być tam gdzie ty. Jak ty to sobie wyobrażasz ? Będziemy wysyłać sobie kartki na święta z dwóch różnych kontynentów ? - ciągle kiwałam przecząco głową. - To nie ma sensu.
-Czyli zrywasz ze mną ? - zapytał wystraszony Max.
-Nie ! Za bardzo cię kocham, żeby pozwolić ci odejść. Ale jak to będzie wyglądało ? Będziemy się spotykać po załóżmy 3 miesiącach twojej nieobecności i wszystko będzie ślicznie, pięknie ? Ten związek jest bez przyszłości, ale tak strasznie trudno jest mi go zakończyć. Jestem samolubna. Chcę z tobą być mimo, że wiem, że to nie ma przyszłości. A najgorsze w tym jest to, że dopiero teraz to do mnie dodarło. 
-Siva jest szczęśliwy z Nareeshą. - łapał się czego mógł Max.
-Bo ona jeździ z wami wszędzie. Ja nie mam takich planów, zawsze chciałam pracować w radiu i teraz nie chcę stracić tej możliwości. Spójrz na Tom'a. Chcesz żeby tak to wyglądało ? A nawet gorzej ? On jest przytłoczony tym, że nawet nie ma czasu, ani miejsca, w którym mógłby oświadczyć się Kelsey. Też chcesz się tak czuć ? Ja nie.
-Ale Laura. My jesteśmy inni. Ułoży się nam. - Max mnie przytulił i siedzieliśmy tak razem na jednym leżaki wtuleni do siebie.
-Dużym kosztem. Ale też w to wierzę. - uśmiechnęłam się do niego, naprawdę chciałam w to wierzyć i nawet to sobie wmawiałam, ale jak długo ?
-Gołąbeczki, żeby mi tu z tego dzieci nie było. Nie chcę być wujkiem, jestem za młody. - wtoczył się Nathan.
-Nathan ty już za dużo wypiłeś. - zaśmiałam się na jego widok, był taki dziecinny, wesoły i radosny, bez zmartwień, cieszył się szczęściem swoich przyjaciół.
-Ja się dopiero zaczynam bawić, ale bez was to mi nie idzie. Jay podgłośnij muzykę. Czas na party ! - wydarł się Nathan i wszyscy wesoło krzyknęli, tylko ja, Max i Tom byliśmy jakby doklejeni do tego scenariusza.



Cześć !
Proszę bardzo. Ja już zaczynam przyzwyczajać się do wakacji ^^ Nie chciało mi się iść dzisiaj do szkoły, nie było sensu tam iść, skoro nie było lekcji tylko ten "Dzień dziecka".
Kolejna próba czasu w życiu Lax lub Mauren. Nadal nie mogę się zdecydować ; D
Czyli widzimy się w środę ?? Nie mogę się doczekać ; P

8 komentarzy:

  1. no Lax kierrrwaaa xD

    hahaha jejć jakiego zaciesza miałam z podpitego Nathanka ;D wyobraznia mi go pięknie przedstawila- taki pocieszny, bezbronny xd omg omg ;d

    Laura Ty tam nie wymyślaj tylko 3maj się tego swojego faceta i nie dumaj tyle ;X !

    oświadczyny oooooo <3
    i wgl troszku mi Toma smutno na początku było :(

    oby do nexta wagarowiczko :*
    aaa nooo i ustosunkowuj się do Liebster Awards bo przecież cos tam napisałam tak ? xD niby to nie osobiście ale jesteś nominowana przez mnie jakby nie paczyl ;D

    :*

    wantedowe-story.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jołson ;D - z tymi nominacjami jest dokładnie tak jak pytalas ;) czyli udostępniasz u siebie info o wyróżnieniu i przez kogo zostalas doceniona, następnie odp na postawione pytania , a na końcu sama nominujesz ( w tym wypadku 11.blogow i nie możesz nominować osoby która nominowala Ciebie ) i wymyślasz 11.pytan na które dane osoby maja odp.

      to chyba tyle.
      powodzenia zycze ;) :*
      do jutra :)

      Usuń
  2. zdecydowanie Lax:D
    świetny rozdział:D
    czekam na środę:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Geniusz z ciebie ^^
    Kocham ten rozdział i twojego bloga < 3
    Wenyy i next : **
    http://sydneyowewarzone.blogspot.com/ zajrzysz ? :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przepraszam, że tak późno, ale wcześniej nie miałam czasu ;P W tym tygodniu też prawie nie bedzie mnie w szkole xD
    Oł tyle wzmianek o oświadczynach :3
    Tyle emocji :3
    Drunk Baby Nath :3
    Ale czemu Laura się martwi? Miłość jest silniejsza niż ilość kilometrów ;D
    Poproszę bilet na express do środowego rozdziału xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny!
    Kocham pijanego Nathana! <3
    I te oświadczyny...
    Szalejesz!

    OdpowiedzUsuń
  6. siema :) chciałabym zaprosić Cię do mnie gdzie pojawił się pierwszy rozdział opowiadania o TW ! jeśli masz ochotę to zapraszam.
    P.s. przepraszam za spam :)
    pozdrawiam

    like-a-dagger.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Nathan zalany<3 cudo!
    Kurczę Siva i Nare tacy szczęśliwi;pp
    Szkoda, że Tom taki przybity;//
    I co dalej będzie z Laurą i Maxem;//??

    OdpowiedzUsuń