piątek, 21 czerwca 2013

35. Kierunek Mansfield.

   Obudziłam się grubo po 10. Czyli spałam jakieś 16 godzin. Wow długo. I to na dodatek w ubraniu. Wstałam i zakręciło mi się w głowie, przypomniało mi się, że oprócz wczorajszego śniadania i lodów nic oprócz tego nie jadłam. Nie miałam na nic siły, nawet na jedzenie. Ledwo stojąc skierowałam się do kuchni, nawet nie spojrzałam w lustro, bo nie chciałam się przestraszyć. W domu rozchodził się zapach pieczonego ciasta.
-O mój Boże. - powiedział wujek widząc mnie stojącą w drzwiach kuchni.
-Aż tak źle ? - powiedziałam i otworzyłam lodówkę, znowu zakręciło mi się w głowie.
-Siadaj kochana. Zrobię ci coś do jedzenia. - powiedziała ciotka i pogłaskała mnie po ramieniu.
-Źle się czujesz ? - zapytał Phil.
-Trochę, ale jak coś zjem to mi przejdzie.
-Masz gorączkę ? - zapytała Amber.
-Nie, nic z tych rzeczy, po prostu wczoraj mało zjadłam i teraz mi nie dobrze.
-Mało ? Czyli ile ?
-Śniadanie z wami i lody z Nathalie.
-Czyli nic. - skwitował Phil.
-Jak nic ? Coś zjadłam.
-Dwie kanapeczki i lody ? To nie jest jedzenie.
-Nie będę się z tobą sprzeczać, bo najzwyczajniej w świecie nie mam siły. - położyłam się na stole.
-I na do dodatek się nie wyspałaś. - powiedział ciotka.
-Spałam 16 godzin.
-Ile ? ! - zachłysnął się kawą wujek.
-No 16 albo więcej, nie jestem do końca pewna.
-Ale to by oznaczało, że poszłaś spać po naszym przyjeździe z cmentarza. - powiedziała ciotka.
-No nie od razu po przyjeździe, ale coś koło tego.
-Proszę. - Amber podała mi herbatę i naleśniki.
-Nie zjem tyle. - powiedziałam na widok parujących placków.
-Zjesz.
   Zaczęłam jeść naleśniki, zjedzenie pierwszego zajęło mi około 7 minut i kubek herbaty. Zaczęłam jeść następnego i dostałam drugi kubek napoju. Zjadłam mniej niż połowę i znowu wypiłam całą herbatę.
-Więcej nie zjem. - powiedziałam.
-Ale jak to ? Przecież ty nawet nic nie zjadłaś. - oburzyła się Amber.
-Ale ja już więcej nie zjem. Widzisz jak opornie mi to idzie.
-Nie ma co wciskać jej na siłę jedzenia. Słyszałaś, że wczoraj nic nie jadła, to teraz trudno jej zjeść więcej. - dołączył się wujek.
-W takim razie nic już nie jedź, ale pilnuj się. - powiedziała Amber.
-Możemy już jechać ? - zapytałam Phila.
-Owszem, ale najpierw idź się zobacz w lustrze i powiedź mi czy na pewno chcesz tak jechać. - odpowiedział mi, a ja wyszłam z kuchni i skierowałam się do łazienki.
   W lustrze zobaczyłam obraz nędzy i rozpaczy. Wróciłam do pokoju po torbę i całą zaniosłam do łazienki. Weszłam pod prysznic i cieszyłam się obecnością wody, czułam każdą krople na moim ciele. Wyszłam z kabiny i wysuszyłam się. Założyłam białe shorty, białe trampki do tego dłuższą, granatową koszulkę z krótkim rękawami z napisem BOOM ! i przód koszulki włożyłam w spodenki, a tył zostawiłam luźno opadający. Włosy spięłam w koka, zrobiłam sobie makijaż i wyszłam z łazienki. Do brązowej torebki spakowałam wszystkie potrzebne rzeczy i byłam gotowa do wyjścia.
-Wyglądem przypominam człowieka ? - zapytałam wujka stojącego przed telewizorem w salonie.
-I to bardzo ładnego człowieka. - uśmiechnął się i wyjechaliśmy z domu, kierunek Mansfield.
   Podczas podróży mało rozmawialiśmy z wujkiem. Gdy już jechaliśmy pół godziny naszły mnie wątpliwości co do szukania mojej matki. A co jeżeli ona jednak nie chcę się ze mną spotkać ? Nie bez powodu zerwała kontakt z Meredith i Johnem. Po kolejnych 30 minutach jazdy moim oczom ukazała się tabliczka "MANSFIELD"  wjechaliśmy do miasta i wujek wjeżdżał w różne nieznane mi uliczki. Po paru minutach zatrzymaliśmy się przed uroczym jednopiętrowym domem z bardzo zadbanym i ślicznym ogródkiem. Były w nim kwiaty i grządki z warzywami. Podwórko bardziej przypominał park niż ogród. Niepewnie wyszłam z samochodu wpatrzona w dom.
-Jesteś pewna ? - obok mnie pojawił się wujek.
-Tak. - oderwałam wzrok z domu i spojrzałam w jego stronę.
-W takim razie Panie przodem.
   Weszłam przez białą furteczkę i stanęłam na ścieżce, ruszyłam do zielonych drzwi wejściowych i wcisnęłam guzik dzwonka. Po chwili usłyszałam kroki dźwięk otwieranego zamka w drzwiach.
-Dzień dobry. - powiedział starszy mężczyzna w drzwiach, miał siwe włosy na oczach okulary, miał na sobie brązowe spodnie z paskiem i do tego niebieską koszulę w kratkę włożoną w spodnie.
-Dzień dobry. Nie wiem czy Pan mnie pamięta. Phil Montgomery. - wujek podał mu dłoń.
-Ach tak. Pamiętam Pana. Pańska żona jest siostrą Meredith, prawda ? - zapytał patrząc to na mnie, to na wujka.
-Owszem. Możemy wejść ?
-Tak. - spojrzał na mnie niepewnie i lekko się do niego uśmiechnęłam.
   Weszliśmy do domu i zostaliśmy zaprowadzeni do salonu. Były w nim stare meble i wszystko w nim było z przed parunastu lat. Usiadłam na kanapie i po chwili doszła do nas starsza kobieta. Blond włosy miała upięte
w koka, ubrana była w kwiecistą spódnicę do kostek i do tego purpurową bluzkę z krótkim rękawem. Miała przyjazny wyraz twarzy, ale lekko zdziwiła się na mój widok.
-Dzień dobry Phil. - podała wujkowi dłoń, a ten wstał.
   Patrzyła jeszcze chwilę na mnie jakby próbowała sobie przypomnieć skąd mnie zna, po chwili wujek zabrał głos.
-To moja siostrzenica. Laura.
   W jej oczach zobaczyłam szok i strach. Usiadła wpatrzona we mnie. Chyba mnie rozpoznała. Jej mąż nadal stał i również się we mnie wpatrywał.
-O mój Boże. - powiedziała starsza kobieta. -Bardzo ładnie dali jej na imię. - zwróciła się do Phila.
-Zawsze chcieli tak nazwać córeczkę. - odpowiedział i ich oczy znowu wpatrywały się we mnie.
-Jeżeli można zapytać to po co Państwo tu przyjechali ? - zapytał po chwili mężczyzna.
-Postanowiłam odnaleźć moją biologiczną matkę, Państwa córkę. I pomyślałam, że może wy mi pomożecie. - powiedziałam.
-To nie jest dobry pomysł. - powiedziała kobieta.
-Dlaczego ? - zapytałam.
-Maureen nie bez powodu zerwała kontakt z twoimi rodzicami. - dodała.
-W takim razie wytłumacz mi.
-Po urodzeniu dziecka w jej życiu pojawił się mężczyzna. Nigdy mu się nie przyznała do nieślubnego dziecka, które oddała do adopcji. Wzięli ślub i szybko na świat przyszedł ich synek. To działo się tak szybko, że zdążyliśmy już zapomnieć o jej ciąży. Ale ona nadal utrzymywała kontakt z twoimi rodzicami. Pisała z nimi listy i dostawała od nich zdjęcia i kasety VHS z filmami, które nakręcali twoi rodzice. Mówiliśmy jej żeby urwała kontakt póki jej mąż Andrew nic o tym nie wiedział. Ale ona była uparta, aż do momentu, w którym jej mąż prawie dowiedział się o wszystkim. Wtedy postanowiła to skończyć i nikt się o tym nie dowiedział. Teraz ma szczęśliwe życie z kochającym mężem i nie chcemy żebyś jej to teraz zniszczyła. Wiesz co może się stać, gdy jej rodzina się o tym dowie ? Zniszczysz jej życie.
-A czy Pani nie uważa, że to ona zniszczyła moje ?! - nie wytrzymałam napięcia i powiedziałam to trochę głośniej niż powinnam.
-Lauro uspokój się. - powiedział wujek.
   Wypuściłam powietrze z płuc.
-Czy to tak dużo, że chcę poznać moja matkę ? - zapytałam.
-W tej sytuacji to bardzo dużo, bo gdy pojawisz się w jej życiu może się jej wszystko posypać. Zaczęło jej się układać i nie pozwolimy żebyś to wszystko teraz zepsuła. - dodał jej mąż.
-A czy Pan myśli, że moje jest lepsze ? Meredith i John nie żyją od pięciu lat, a teraz dowiaduje się, że nie byli moimi biologicznymi rodzicami. Chcę poznać moją matkę, a Państwo nie chcecie mi pomóc. - byłam wstrząśnięta tym co od nich usłyszałam.
-Nie wiedzieliśmy, że oni nie żyją. - powiedział kobieta.
-Teraz już Pani wie. Naprawdę nie chcą mi Państwo pomóc ? - zapytałam.
-Nie i lepiej będzie jak już Państwo wyjdą. Dziękuję za wizytę, ale myślę, że to wystarczy. I proszę już do nas nie przyjeżdżać. - powiedział mężczyzna i wstał.
-Laura, na nas czas. - wujek wstał, a ja utrzymywałam kontakt wzrokowy z kobietą, widziałam że w jej głowie jest teraz mętlik, jakby zastanawiała się czy czegoś mi nie powiedzieć.
-Nic ? - zapytałam patrząc jej w oczy.
-Proszę wyjść i więcej tu nie wracać. - powiedział mężczyzna.
-Tak się Pan zwraca do swojej wnuczki ? - zapytałam wstając.
-Dziękujemy za wizytę. - powiedział, a kobieta nadal siedziała w fotelu i zastanawiała się, wiedziałam, że chcę mi coś powiedzieć, ale coś w środku jej na to nie pozwalało, poczułam jak wujek ciągnie mnie za ramię do wyjścia.
-Lauro musimy iść. - szepnął mi do ucha.
   Zostawiłam starszych ludzi i wyszłam z domu, myślałam, że może ta kobieta coś mi powie, ale się na to nie zapowiadało.
-Widziałeś to ? - zapytałam wujka w samochodzie.
-Lauro nie możemy oczekiwać od tych ludzi, że od razu nam wszystko powiedzą.
-Oni nam nic nie powiedzą. Widziałeś tę kobietę. Chciała mi coś powiedzieć, ale jednak tego nie zrobiła.
-Maureen ma inne życie. To zrozumiałe, że nie życzy sobie teraz powrotu swojej córki, której się wstydzi.
-Naprawdę tak myślisz ? !
-Lauro sama słyszałaś tych ludzi. Jej życie wyszło na prostą spróbuj ją zrozumieć.
-Myślałam, że chcesz mi pomóc, ale najwyraźniej ty również nie chcesz żebym się dowiedziała czegoś więcej, ale wszyscy zobaczycie, że ja odnajdę.
   Jak mogłam być tak głupia i uwierzyć, że Phil będzie chciał mi pomóc. Ciągle w sercu miał obawę o to, że zniknę z ich życia i tym się kierował. Droga powrotna odbyła się bez słów. Wróciliśmy do domu po 14 nie odezwałam się słowem do ciotki, która w kuchni gotowała obiad. Poszłam do swojego pokoju i położyłam się na łóżku analizując spotkanie z moim dziadkami. Jeżeli moja matka miała być równie oschła jek moi dziadkowie, to chyba jednak nie chcę jej poznać.
-Lauro. - do pokoju weszła Amber.
-Nic nie mów o tym. - powiedziałam.
-Chciałam tylko powiedzieć, że zrobiłam obiad.
-Już idę.
   Ciotka wyszła i zostałam sama w pokoju. Nawet nie byłam głodna, ale dla świętego spokoju poszłam do kuchni, jak się okazało na makaron. Zjadłam trochę i znowu zamknęłam się w pokoju. Zadzwonił mój telefon.
-Hej Nathan. - powiedziałam do telefonu.
-Cześć siostra. Co porabiasz ?
-A leże sobie.
-Jaki wypas. Ja mam przerwę w pakowaniu się i tak sobie pomyślałem, że zadzwonię.
-Wyjeżdżacie dzisiaj.
-Tak o 16. - westchnęłam. -Też mi ciężko z tego powodu, ale mam nadzieję, że trzymasz się lepiej niż Max.
-A co robi Max ?
-Nie może się ogarnąć od rana. Roztargniony chodzi po domu, gdybym go nie przypilnował to by umył zęby odświeżaczem do kibelka. Pachniałby Domestosem.
-Miałby odświeżony oddech. - zaśmiałam się.
-I dodatkową wizytę u dentysty. - zaśmiał się.
-A co u Tom'a ?
-A weź lepiej mi o nim nie mów. Lata jak oparzony po domu z mnóstwem pomysłów na oświadczyny i kogo spotka na swojej drodze to zatrzymuje i opowiada swój genialny pomysł. Już słyszałem sześć propozycji, ale Siva miał gorzej, bo Tom złapał go dwanaście razy.
-Wow. Się chłopak zapędził.
-Aż za nadto. A co u ciebie ?
-Aaa dobrze. Wypoczywam sobie, spotykam starych przyjaciół jest spoko. - moi dziadkowie wyrzucili mnie z domu, a wujek tylko udawał, że chce pomóc. - Jest bosko.
   Mistrzyni intryg i kłamstw.
-Max wspominał, że dzisiaj zaczniesz poszukiwania.
-Tak. Ale nie wiem czy to wypali, bo wujek nie najlepiej się dzisiaj czuje. - kolejne kłamstwo, gdybym była Pinokiem miałabym już długi nos.
-O kurczę to niech się trzyma. Wiesz muszę kończyć, Kevin nas woła na zebranie w salonie. Zadzwonię jeszcze. Pa.
-Dobrej podroży. - rozłączyłam się.
   Z braku laku do roboty wzięłam mojego laptopa i zaczęłam przeglądać stare zdjęcia jeszcze z czasów dzieciństwa. Było mnóstwo zdjęć z Meredith i Johnem, Philem i Amber. Tyle zdjęć i wspomnień. Nie zauważyłam kiedy zaczęłam płakać.
-Ciii. Kochanie wszystko będzie dobrze. - usłyszałam głos ciotki, zabrała mi laptopa i wtuliłam się w nią, głaskała mnie po głowię i mnie uspokajała.
   Nie mogłam się tak dalej oszukiwać, kochałam moich rodziców i nadal kocham. Nadal za nimi tęsknie i tak bardzo chcę żeby wrócili i mnie przytulili, żebyśmy pojechali jak co roku do dziadków na wieś, mimo, że oni już nie żyją. Tak bardzo chciałam upiec mamie ciasteczka na dzień matki i się do niej przytulić. Tak bardzo chciałam zagrać z tatą w kosza. Tak bardzo za nimi tęskniłam.


***Perspektywa Nathan'a***


   Zszedłem na dół gdzie miało odbyć się zebranie przed wyjazdem. Usiadłem na fotelu i obserwowałem resztę. Tom znowu rozmawiał z Siva i Nareeshą o oświadczynach. Nie wiem jak oni to wytrzymywali i mieli jeszcze zawsze do tego jakieś dodatkowe pomysły. Nieźle im się udzielił ten temat. Może to przez to, że oni już są po zaręczynach ? Nie wnikam. Jay pił piwo i zajmował się telefonem, przypuszczam, że był na twitterze, bo ciągle się uśmiechał do komórki. Kevin stał za kanapą, na której siedzieli Tom, Siva i jego narzeczona i miał zdenerwowaną minę. Martin na podłodze porozkładał papiery i je segregował. Cały pochłonięty pracą nie zdawał sobie chyba sprawy, że mamy zebranie. Brakowało tylko Max'a.
-Max rusz swój tłusty zad z góry ! - wydarł się Kevin za co został obdarzony spojrzeniem od wszystkich zgromadzonych w pomieszczeniu włącznie z Martinem, a to już coś.
-Może po niego pójdę. - zaoferowałem pomoc.
-Nie zostań. Jeszcze ciebie gdzieś wciągnie. - powiedział nasz ochroniarz.
   Po paru dłuższych chwilach i głośnych niezbyt kulturalnych wrzasków Kevina, Max pojawił się w salonie. Znowu totalnie roztargniony. Pomachałem mu i gestem ręki nakazałem usiąść obok mnie, chłopak posłusznie to zrobił i wpił wzrok w stolik przed nami.
-Okey. Nasz kolejny wyjazd i nasze kolejne spotkanie przed większym wyjazdem Chciałem wam powiedzieć, że jestem bardzo z was dumny i cieszę się z waszych osiągnięć. Chciałbym jeszcze powiedzieć, że po tym wyjeździe chciałbym wrócić do Londynu i nie wylądować w więzieniu. Więc proszę o w miarę kulturalne zachowanie. Z mojej strony to tyle. Martin ? - powiedział Kevin i spojrzał w stronę Martina.
-Ja chcę tylko powiedzieć, że wyjeżdżamy na dwa tygodnie i będziemy jeździć po Anglii. Nasz pierwszy przystanek jest w Cambrige. Po dwóch tygodniach wracamy i tak jak Kevin chciałbym wrócić tutaj, a nie zostać zgarnięty do pudła. A po naszej wycieczce po kraju bierzemy się ciężko do pracy nad nową płytą, więc odpoczywajcie ile możecie, bo później może już być za późno. Koniec ogłoszeń, możecie się rozejść i przypominam, że za dwie godziny wyjeżdżamy. - zakończył swoją przemowę nasz menager.
-Max spakowałeś się już ? - zapytał Kevin.
   Od Max'a żadnej reakcji.
-Max ! - krzyknął mężczyzna i dopiero teraz chłopak otrząsnął się.
-Laura ma dzisiaj dowiedzieć się więcej o swojej biologicznej matce. - powiedział.
-Rozmawiałem z nią. - powiedziałem i dostałem jego zainteresowanie.
-I co ? - był głodny nowości.
-No nic. Jej wujek źle się czuje i dzisiaj nigdzie nie byli, być może jutro.
-Tylko tyle ?
-Mówiła jeszcze, że spotyka się ze starymi przyjaciółmi i odpoczywa. Nic więcej.
-Dobrze. Może też do niej zadzwonię. - myślał na głos. - Muszę się spakować.
   Chłopak zniknął na schodach.
-Max bardziej stresuje się tą sprawą niż Laura. - powiedziałem.
-Współczuje tej dziewczynie. - powiedział Siva.
-Przejść przez takie coś. - dodał Tom.
   Powiedzieliśmy z Max'em i Jay'em o historii Laury jakoś niedawno naszym domownikom. Byli nią wstrząśnięci, ale kto by nie był ? Postanowiłem pomóc Max'owi się spakować, bo wiedziałem w jakim był stanie. Zostawiłem resztę w salonie i poszedłem do niego. Nawet nie miał wyjętej torby. No nic, spakowałem go i akurat zmieściłem się w czasie, bo wyjeżdżaliśmy. Zostawiliśmy nasz dom na dwa tygodnie samotnie, ale nie tylko dom będzie samotny. Jest jeszcze jedna osoba, którą zostawiamy samotną w trudnej sytuacji życiowej. Oby nam wybaczyła.



Siemaneczko !
Taki pełen zawiedzenia i roztargnienia rozdział :)  A co :P
tak w zasadzie to nie mam nic więcej do napisania, bo nawet mi się nie chcę ;D
Do poniedziałku i miłego weekendu.
Dziękuje za ponad 3 tys. wyświetleń :*

3 komentarze:

  1. Oj, to się porobiło :(
    Laura, wierzę w ciebie! Znajduj tą mamuśkę i trzymaj przy sobie Max'a!
    Wszystko się ułoży!
    I tak się zastanawiam... Co ja bym robiła, gdybyś nie pisała bloga? Nie miałabym co czytać!!!
    Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jołson ;D
    Laura ... jejć. już sama nie wiem co z tego wyniknie szczerze mowiac ;/ ..

    Max jak przezywa i tęskni :< ...

    mmmm ... mam nadzieje ze niedługo już wszystko będzie dobrze^^

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG! Nie ma to jak "kochający" dziadkowie O_O!!
    Kurde tak mi żal Maxa i Laury;//

    OdpowiedzUsuń